[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Różańcowa końcówka Adwentu
To już ostatnia prosta przed Bożym Narodzeniem. Szał przedświątecznych porządków, zakupów, gotowania już zapewne ogarnął nas wszystkich. Różaniec jest zaś modlitwa, która może nam towarzyszyć nawet podczas najbardziej wyczerpujących działań, bo paciorki różańca można przesuwać w każdym momencie dnia, tak by towarzyszyły nam one w czasie pracy.
Ale to tylko jedna z mocnych stron różańca. Jest ich zdecydowanie więcej. Warto zauważyć, że jest to jedna z najbardziej biblijnych modlitw, jakie znamy. Każda dziesiątka zaczyna się od „Ojcze Nasz”, czyli modlitwy, której nauczył nas sam Jezus Chrystus, modlitwy, która stanowi najlepsze podsumowanie chrześcijaństwa, której sama medytacja może nas doprowadzić do pełni Ewangelii. Zaraz potem powtarzamy słowa Biblii – to, co powiedział anioł do Maryi, i to, jak powitała ją Elżbieta, i jeszcze dodajemy imię Jezus, którego wypowiadanie pozostaje jednoczeniem się z samym Bogiem. Imię oznacza przecież także obecność.
Ale to nie wszystko. Ta modlitwa szczególnie mocno brzmi w czasie pandemii. Jej drugą część: „Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej” Kościół dodał w czasie średniowiecznej zarazy „czarnej śmierci”, gdy ludzie umierali na ulicach, gdy dziesiątkowane były całe miasta, gdy tak wielu konało w samotności. Teraz, gdy na oddziałach COVID-owych nadal umierają ludzie, zazwyczaj zupełnie – poza personelem medycznym – sami, gdy nie ma obok nich rodzin – to wezwanie staje się szczególnie aktualne.
I dlatego warto różaniec uczynić obecnym w czasie tych nadchodzących dni. To nie jest prosta modlitwa, ale rzeczywiście prowadzi do bliskości z Bogiem i pozwala niełatwą niekiedy codzienność prześwietlać blaskiem Jego obecności.
PS I żebym nie zapomniał – wszystkim czytelnikom portalu tysol.pl i tych felietonów chciałem życzyć obfitości Bożych łask i tego, by Chrystus narodził się w naszych sercach.