[Felieton TS] Cezary Krysztopa: „Nie znam się, ale się wypowiem”
Oczywiście niczego podobnego nie powiedziałbym żadnej kobiecie, nie tylko dlatego, że nie chciałbym jej sprawić przykrości, ale oczywiście również ze strachu. Stąd taka dość ogólna forma, której nie kieruję na wszelki wypadek do nikogo konkretnego, a tylko, jako kompletny laik, ośmielam się zauważyć kilka rzeczy.
Po co kobiety się malują? Niby wiadomo. Po to, żeby podkreślić walory swojej urody. Zapewne jakimś bardziej dyskretnym powodem jest chęć wyglądania na młodszą, niż się jest w rzeczywistości. I to jest OK (sam chciałbym wyglądać młodziej, choć jako mężczyźnie malować mi się mimo czasów, w jakich żyjemy, uważam, że jakoś nie wypada). Nie mam nic do makijażu jako takiego. Fajnie podkreślone damskie oko czy ciekawy kolor szminki są z całą pewnością często ucztą dla męskiego oka.
W głowę natomiast zachodzę, po co mocny makijaż młodym dziewczynom? Dojrzałe kobiety stosują różne sztuczki, żeby wyglądać młodziej, a te nakładają sobie na twarz centymetr tapety, tak, że nie można ich rozpoznać i w zasadzie wyglądają nie tylko nienaturalnie, ale wręcz starzej. No nie wiem, może chodzi o to, żeby wyglądać bardziej „dojrzale”, ale najczęściej efekt jest raczej bardziej groteskowy. To jakaś plaga. Plaga groteski jak z teatru kabuki.
Kompletnie też nie pojmuję instytucji namalowanych na czole brwi. To znaczy rozumiem, że kobiety je sobie „regulują”, żeby mieć delikatniejsze, że brwi podkreślają kolorem, żeby były wyraźniejsze, ale nieraz widzę takie… no cóż, zupełnie bez włosków, zupełnie ogolone i tylko jakby namalowane na czole, najczęściej zresztą w jakimś kompletnie nieludzkim kształcie. Czemu to ma służyć? Może na zdjęciach dobrze wygląda, nie wiem, ale mnie wydaje się dziwaczne. I znowu – groteskowe.
No może jeszcze kwestia malowania oka. Ściślej rzecz biorąc, rysowanie takiej kreski na krawędzi powiek, przepraszam, nie wiem, jak to się fachowo nazywa. Ja nie wiem, od czego to zależy, ale jednym kobietom pasuje malowanie krawędzi górnej powieki, a innym obydwu. Pojęcia nie mam, jaka tu powinna obowiązywać zasada. Bo np. kobietom o jaśniejszych włosach i jaśniejszej karnacji czasem pasuje kreska jedna, a czasem dwie. Zwykle brunetkom raczej dwie. Może chodzi o kolor oczu? W każdym razie niektóre kobiety strasznie się upierają, żeby rysować obydwie kreski, co powoduje, że oko im „wypada z twarzy”, jest za agresywne, jakieś takie „niezdrowe”. Doradzić jednak, z braku zrozumienia, niczego nie potrafię.
Tak, wiem, powinienem zamknąć twarz i się w tej kwestii nie odzywać. Jestem jednak po kilku nieprzespanych nocach i to akurat temat, który wpadł mi do głowy. A teraz możecie mnie, Drogie Panie, zabić, już mi wszystko jedno;).