[Tylko u nas] Cezary Krysztopa: Złodzieje dzieci
"Kamingałty" otwierają specjalne drzwi do kariery. Afiszowanie się ze sposobem w jaki uprawia się seks, stawia nas w centrum tęczowej cywilizacji, w blasku finansowanych przez światowe koncerny reflektorów. Kolorowe automaty z gotowym zestawem przekonań, sprzedają łatwo przyswajalne i atrakcyjnie opakowane światopoglądy i punkty widzenia. W zasadzie można w aureoli tęczowego "rewolucjonisty" chodzić bez żadnego wysiłku, ponieważ elementy do budowy odpowiedniego światopoglądu otrzymamy za darmo i do niezbyt skomplikowanego złożenia niczym meble z popularnego tęczowego sklepu z meblami.
Problem multiplikacji "rewolucjonistów"
Jest tylko jeden problem, którego ta łatwo przyswajalna "rewolucja" jeszcze nie rozwiązała. Multiplikacja "rewolucjonistów". Pomimo ogromnych wysiłków w tym kierunku, jej pilnie strzeżoną tajemnicą, pozostaje fakt, że nawet najbardziej postępowi z postępowych i najdziwaczniejsi z dziwacznych towarzysze, ciągle rodzą się w prymitywnych "heteryckich" związkach. Jakby nie zmieniać określeń matki i ojca, czego by im nie doczepiać czy nie ucinać, ciągle do narodzin "rewolucjonistów" są potrzebne komórki płciowe męskie i żeńskie.
Jak sobie z tym radzi "rewolucja"? Otóż "rewolucja" kradnie dzieci zacofanym "heterykom". W tym celu musi "rozluźnić" więzy rodzinne. Taki mały przykład: dzieci już w wieku zaledwie czterech lat będą mogły zmienić imię i płeć w szkole bez zgody rodziców – przewidują nowe wytyczne dotyczące integracji osób LGBT, które opracowane zostały przez szkocki rząd.
Czterech lat. Macie dzieci? O czym są w stanie zdecydować czterolatki? O tym żeby sobie zepsuć zęby słodyczami? O tym żeby sobie zepsuć oczy oglądaniem bajek w telewizorze? Według "rewolucyjnego" szkockiego rządu są w stanie "zadecydować o swojej płci". Nie. Czterolatki nie są w stanie "zdecydować o swojej płci".
Nawiasem mówiąc nikt nie jest. Nieliczne [!] autentyczne przykłady dysforii są niewątpliwym nieszczęściem, któremu można zaradzić przy użyciu pewnych drastycznych metod. Ale również one nie zawierają w pakiecie żadnej "zmiany płci". Można co najwyżej przyjąć jakąś ilość nienaturalnych dla siebie hormonów, uciąć sobie to i owo. Być może komuś poprawi to nastrój czy obraz samego siebie, ale nie sprawi, że mężczyzna stanie się kobietą, czy, że kobieta stanie się mężczyzną.
Ale wracając do czterolatków. Towarzyszom nie chodzi o umożliwienie im "podjęcia świadomej decyzji", ponieważ w tym wieku nie sią do tego zdolne. Towarzyszom chodzi o to, by móc je do tego nakłonić. I do tego służy cały, budowany za pieniądze z grantów system. Bardzo istotne jest, by odbyło się to bez wiedzy, bez pełnej świadomości i bez możliwości weta zacofanych "heteryckich" rodziców. Te dzieci trzeba rodzicom ukraść.
System seksualizacji dzieci
A jak wygląda taki system, to choć pozostajemy ciągle nieco w tej "rewolucji" za krajami przodującymi, to mogliśmy się przekonać przy okazji wprowadzania w Warszawie tzw. "Karty LGBT+". Jej częścią miało być wprowadzenie tzw. "Standardów WHO" do warszawskich szkół. Zapisałem sobie najbardziej szokujące wyimki:
- Dla dzieci 0-4. Seksualność. Informacje (wiedza). Przekaż informacje na temat: Radość i przyjemność z dotykania własnego ciała, masturbacja w okresie wczesnego dzieciństwa
Naprawdę, zanim podniosłem larum, zaalarmowany przez dzielną małopolską kurator oświaty Barbarę Nowak, patrzyłem na to jak sroka w gnat i bardzo chciałem zrozumieć, znaleźć jakikolwiek zakładające dobrą wolę wyjaśnienie takiego stawiania sprawy. Nie udało mi się. Może Wy to potraficie? Ja nie umiem. Jakie może być inny cel seksualizacji dzieci w wieku od 0 do 4 lat? Macie dzieci? Czy uważacie, ze to dobry wiek do uczenia masturbacji, czy jak upierają się relatywizujący problem, choćby i "o masturbacji"?
- Dla dzieci 12-15. Seksualność, zdrowie i dobre samopoczucie. Umiejętności. Naucz dziecko. Umiejętność negocjowania w celu uprawniania bezpiecznego i przyjemnego seksu.
Z kim ma negocjować uprawianie seksu dwunastolatka?
Szok samorządów
Czy można się dziwić, że zszokowani, będący zapewne również rodzicami, radni różnych samorządów różnego szczebla, podjęli w ramach swoich skromnych możliwości i w zasadzie przy bezczynności państwa, uchwały, w których sprzeciwili się ideologii LGBT?
A podjęli dwa rodzaje uchwał. Uchwały sprzeciwiające się ideologii LGBT i Samorządowe Karty Praw Rodzin, w których nie pada nawet skrót "LGBT". No i się zaczęło.
Rozhisteryzowani aktywiści LGBT rozpoczęli kampanię manipulacji i oszczerstw nazywając samorządy "strefami wolnymi od LGBT". Określenie poszło w świat dzięki kłamliwemu happeningowi aktywisty LGBT Barta Staszewskiego, który tabliczki z takim napisem przykręcał do nazw miejscowości, a zdjęcia puszczał w świat. Dzięki temu pojawiło się kompletnie absurdalne przekonanie o tym, że w Polsce istnieją jakieś strefy, do których nie są w puszczane osoby LGBT, coś na kształt niemieckich "juden frei". Manipulacja polegała na pominięciu słowa "ideologia". Przy użyciu potężnych narzędzi propagandowych, oraz bezmyślnych zachodnich polityków i jak zawsze gotowych do każdej podłości stawiających ich w korzystnej pozycji celebrytów, zaimplementowano wśród niestety światowej opinii publicznej fake news, który nie tylko nie miał nic wspólnego z prawdą, ale również doprowadził do realnej krzywdy mieszkańców samorządów, pozbawionych pod tym pretekstem pieniędzy.
"Ideologia LGBT nie istnieje" tłumaczą się rozhisteryzowani aktywiści. Owszem istnieje, polecam tu tekst Roberta Tekielego na naszych łamach "Ideologia LGBT? Oczywiście, że istnieje. Oto dowody". Nie w tym rzecz jednak. Rozhisteryzowani aktywiści LGBT maja prawo wierzyć lub nie wierzyć w co sobie chcą. Nie mają jednak prawa przypisywać kłamliwej intencji samorządom. A te nie podjęły ani jednej uchwały o "strefie wolnej od LGBT" co przyznał autor zamieszania Bart Staszewski: "Bart Staszewski nie potrafi wskazać ANI JEDNEJ samorządowej uchwały o "strefie wolnej od LGBT""
Brukselska przemoc
A jednak europejskie instytucje, które wykorzystują każdy pretekst do uderzenia w Polskę, która wydaje im się, słusznie zresztą, zagrożeniem dla ich opartych na założeniach włoskiego komunisty Spinellego idei Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, wykorzystują oczywiście okazję, którą wkładają im w ręce rozhisteryzowani aktywiści LGBT i ich możni protektorzy. Przykładów jest więcej, groźby, kłamliwe rezolucje Parlamentu Europejskiego, ale ostatnio na przykład presja Komisji Europejskiej na małopolski Sejmik.
W lipcu Komisja Europejska wystosowała list do małopolskich samorządowców z informacją o możliwości wstrzymania funduszy unijnych w przypadku, jeśli tzw. "deklaracja anty-LGBT" (to kolejne złośliwe określenie propagandowe, które ułatwia szczucie na samorządy, ale nie ma żadnego potwierdzenia w treści uchwał - ukuto je po tym jak nie dało się już dłużej utrzymać otwarcie kłamliwej fikcji "stref wolnych od LGBT") z 2019 r. nadal będzie obowiązywać. Zdaniem KE dokument narusza prawa mniejszości seksualnych. Radni mieli czas do 14 września na decyzję co do przyszłości deklaracji.
Sejmik Województwa Małopolskiego nie uchylił uchwały. I chwała mu za to.
Jednak pozostająca poza traktatowymi uprawnieniami i opierająca się na absolutnym prawie kaduka groźba odebrania pieniędzy pozostaje w mocy.
Co to tak naprawdę oznacza?
Otóż tym samym Komisja Europejska, której członków ja nie wybierałem, państwo też zapewne nie, mówi małopolskim radnym, ale w zasadzie nam wszystkim: "Nie macie prawa zabezpieczać się przed ideologią LGBT". Czyli: "Nie macie prawa zabezpieczać się przed zawierającymi postulat uczenia małych dzieci masturbacji "standardami WHO" (odpowiednie "instytucje" już się nimi odpowiednio zajmą). Jeśli się nie ugniecie zabierzemy Wam duże pieniądze". Mówiąc już zupełnie najprościej: "Oddajcie nam Wasze dzieci, bo bardzo pożałujecie. Odbierzemy Wam pieniądze i zniszczymy wasze dobre imię".
Zaiste ciężko jest się z tym pogodzić, zrezygnować z wielkich pieniędzy. Tym bardziej należących nam się za udostępnienie państwom UE naszego rynku. Tym bardziej, że odebranych bezprawnie i prawem kaduka. Niesprawiedliwie. I z użyciem podłego kłamstwa, ale co mamy zrobić?
Oddać im dzieci?
Art. 48 Konstytucji pkt. 1: "Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania"