Prezydent Łodzi może być szantażowana? "Zdanowska od długiego czasu, jest marionetką"

Powołując się na "zaprzyjaźnione źródła z otoczenia prezydent" inicjatorzy referendum ws. odwołania Hanny Zdanowskiej (KO), pełnomocniczka komitetu Agnieszka Wojciechowska van Heukelom i członek komitetu Wojciech Bednarek powiedzieli, że ich zdaniem "prezydent Łodzi Hanna Zdanowska może być szantażowana przez swoje otoczenie".
Dodali, że sama prezydent "ma ponoć w grudniu tego roku zrezygnować z tego powodu ze stanowiska" - podkreślili w środę, podczas konferencji prasowej przez łódzkim magistratem, Wojciechowska van Heukelom i Bednarek.
"Z +dobrze zaprzyjaźnionych źródeł+ wiemy, że pani prezydent planuje, w okolicach grudnia, zrezygnować z pełnienia obowiązków i tak naprawdę nie będzie już prezydentem. Apelujemy do pani Zdanowskiej, aby nie czekając, zrobiła to już dziś" - powiedział Wojciech Bednarek.
"Prezydent Zdanowska od długiego czasu, jest marionetką, a nie osobą, która rządzi realnie miastem" - zaznaczyła Wojciechowska van Heukelom. Dodała, że prezydent Zdanowska zdaje się nie dostrzegać spraw komunalnych kamienic przejmowanych przez rzekomych właścicieli i że proceder ten był przed laty powiązany z działalnością gminy żydowskiej w Łodzi, co opisał magazyn "Forbes".
"Są instytucje, które powinny się tym zająć, na pewno CBŚP" - powiedziała. "Jeżeli chodzi o przejmowanie akurat nieruchomości na większą skalę - gdyby to miało mieć miejsce - przez gminę żydowską w Łodzi, z racji wcześniejszej historii przejmowania przez gminę żydowską, opisanej w mediach, m.in. przez +Forbes+, to jestem zaniepokojona tą sytuacją" - oświadczyła.
"Prezydent Zdanowska nie panuje nad rynkiem lokali wartym przynajmniej pół miliarda złotych. To może być wynik szantażu, być może ze strony jej najbliższego otoczenia" - zwróciła uwagę Wojciechowska van Heukelom. Przyznała jednak, że na razie nie ma na to dowodów, choć - jak powiedziała - "wierzę, że tak może być".
Społeczniczka przypomniała powiązania prywatnej spółki PR, której udziałowcem był obecny prezes miejskiej Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej i jeden z najbliższych współpracowników prezydent Zdanowskiej Tomasz Piotrkowski. W trakcie kampanii samorządowej w 2018 r. do spółki PR, z którą związany był Piotrkowski, wpływały zlecenia od komitetu wyborczego Hanny Zdanowskiej - przypomniała.
Kiedy przed łódzkim magistratem kończyła się konferencja prasowa, ulicą Piotrkowską szedł właśnie szef ŁSI Tomasz Piotrowski. Urzędnik skręcił w kierunku urzędu. Do Piotrowskiego podeszli dziennikarze. "Nie odniosę się do Państwa w ogóle" - powiedział prezes ŁSI idąc szybko w kierunku urzędu.
Na pytanie, czy czuje się winny obecnych problemów prezydent Zdanowskiej, Piotrowski zatrzymał się i próbował zawrócić. "Będziecie mnie Państwo gonić? Nie będę niczego komentował. Nie mam udziałów. Wszystko było zgodnie z prawem" - mówił dziennikarzom Piotrkowski.
W tym samym czasie na Piotrkowskiej pojawiła się prezydent miasta. Uczestniczyła w konferencji prasowej na temat biegu ulicami Łodzi. Po zakończeniu konferencji też nie chciała odpowiadać na pytania dziennikarzy dotyczących m.in. rzekomego szantażowania jej przez otoczenie i jej ewentualnej dymisji. Hanna Zdanowska szybkim krokiem zmierzała do urzędu ignorując pytania dziennikarzy.
Rzecznik prasowy prezydenta Łodzi Marcin Masłowski zapewnił, że odpowie na pytania, ale po tym, jak dziennikarze zadawali je wprost Zdanowskiej, zmienił zdanie i powiedział, że odpowie mailem. PAP zadała pytania o to, czy prezydent Zdanowska jest szantażowana przez jej najbliższe otoczenie i czy zrezygnuje ze stanowiska pod koniec roku i dlaczego prezes ŁSI unika dziennikarzy.
Masłowski napisał: "Nie wierzę, że Polska Agencja Prasowa zajmuje się tematami, które nadają się bardziej na diagnozę lekarską" - odpowiedział PAP rzecznik prezydent Zdanowskiej. (PAP)