[Tylko u nas] O. J. Gniadek SVD: Gdy katolik trafia do Polski. Jak katolicy z innych krajów czują się w Polsce

- W masie migrantów trafiających nad Wisłę jest wielu katolików. Od lat staram się otwierać Kościół na wiernych z innych krajów. Niestety ciągle panuje przekonanie, że to czysta egzotyka, a nie wyzwanie pastoralne – mówi w rozmowie z Jakubem Pacanem misjonarz werbista o dr Jackek Gniadek SVD, dyrektor Centrum Migranta Fu Shenfu i Prezes Stowarzyszenia Sinicum im. Michała Boyma SJ.
O. Józef Them Nguyen SVD udzielający sakrament chrztu św. w dolnym kościele w parafii św. Jadwigi Ślaskiej w Warszawie 2021 rok. [Tylko u nas] O. J. Gniadek SVD: Gdy katolik trafia do Polski. Jak katolicy z innych krajów czują się w Polsce
O. Józef Them Nguyen SVD udzielający sakrament chrztu św. w dolnym kościele w parafii św. Jadwigi Ślaskiej w Warszawie 2021 rok. / Jacek Gniadek SVD

– Ma ojciec dość nietypowe zajęcie pomagając w Polsce chrześcijanom z Chin i Wietnamu.
– Rzeczywiście zajmuje się migrantami w Polsce. Wróciłem pięć lat temu z Zambii. W Afryce spędziłem wiele lat pracują w różnych krajach, m. in. w Liberii w obozach dla ludności wewnętrznie przesiedlonej zaraz po zakończeniu wojny domowej. Teraz moją misją jest Centrum Migranta Fu Shenfu w Warszawie. Pomagamy w nim wszystkim, którzy są w drodze, nie tylko chrześcijanom. Ludzie w drodze – tak o migrantach mówi dokument Kościoła „Erga migrantes caritas Christi”, co znaczy miłość Chrystusa do migrantów, ponieważ wszyscy jesteśmy pielgrzymami na tej ziemi. Po powrocie z Afryki n prośbę mojego współbrata zaangażowałem się także w pracę w Stowarzyszeniu Sinicum im. Michała Boyma SJ. Teraz jestem prezesem. Sinicum pomaga Kościołowi w Chinach. Skoro nie możemy jechać na misje do Chin, ponieważ ten kraj nie wpuszcza misjonarzy, to przyjmujemy chińskich chrześcijan tutaj, pomagamy im się formować, studiować w naszych seminariach i na uczelniach teologicznych. Współpracujemy zarówno z kościołem oficjalnym jak i tzw. podziemnym.

- Dlaczego misjonarze spoza Chin nie mogą tam ewangelizować?
- Nie tylko w Państwie Środka tak jest, w Wietnamie czy Indiach polityka nieprzyjmowania misjonarzy z zewnątrz wygląda bardzo podobnie. Misjonarze są w Chinach, ale nie pracują tam oficjalnie jako misjonarze. Ewangelizują, pracując w różnych zawodach.

– Do katolickiej Polski przyjeżdża wietnamski lub chiński katolik, jak się czuje?
– Ci ludzie to świadomi i gorliwi w swojej wierze chrześcijanie. Oni wiedzą, że wyznawanie Chrystusa może kosztować i na tę cenę się godzą. Wśród katolików wietnamskich bardzo popularny jest Jan Paweł II. Mamy w warszawie dwie wspólnoty wietnamskie i jedna z kaplic jest pod wezwaniem Św. Jana Pawła II. W Polsce oficjalnie jest ponad 20 tys. Wietnamczyków, nieoficjalnie mówi się, że dwa razy więcej. W Warszawie mamy dwie nieduże wspólnoty, którymi opiekuje się o. Józef Them Nguyen SVD z Wietnamu, o. Krzysztof Malejko SVD, były misjonarz w Wietnamie, oraz dwie siostry Franciszkanki Misjonarki Maryi z Wietnamu, s. Anna i Teresa. W sumie to prawie 400 osób. Prócz tego mamy wspólnoty w Poznaniu, Gdyni, Łodzi i Dąbrowie Górniczej, każda z nich liczy około 20 osób. Od kilku miesięcy mamy w Polsce dwóch nowych współbraci z Wietnamu, którzy uczą się teraz języka polskiego w Pieniężnie i za dwa lata rozpoczną pracę duszpasterską wśród swoich rodaków w Polsce. Wietnamczycy przyjeżdżają głównie ze względów ekonomicznych, lecz dla niektórych z nich wybór Polski jest nieprzypadkowy. Dla nich to ważne, że mogą żyć w kraju świętego papieża i cieszyć się wolnością religijną, bardzo to sobie cenią i chociaż Polska to dla nich kraj egzotyczny, to właśnie wspólna wiara z Polakami pozwala łatwiej im się zakorzenić.

– Chińskim i wietnamskim katolikom łatwiej odnaleźć się w nieznanym dla nich kraju dzięki wierze dzielonej z Polakami?
– Tak, oni o tym mówią wprost. Pamiętajmy, że katolicy w Wietnamie to około osiem do dziewięciu procent ludzi żyjących w kraju ateistycznym. W Chinach jest podobnie.

– Czym polski katolicyzm różni się od chińskiego?
– Patrząc z perspektywy katolickiego duchownego nie widzę dużych różnic. Oczywiście mamy inną mentalność, kulturę, obyczaje, nie mówiąc już o języku, ale łączy nas potężna więź – wiara. Będąc w Wietnamie czy Chinach doświadczyłem głębokiej bliskości i jedności z tamtejszymi braćmi i siostrami podczas modlitwy i Mszy Świętej w języku, którego nie rozumiałem. Było to wyjątkowe doświadczenie. Stoi obok siebie, tak różni, a modlimy się w sercu do jednego Boga, który nas rozumie.

– Miałem podobnie, gdy w kontakcie z katolikami z Beninu czy Syrii gdy przeszliśmy na tematy wiary poczułem ogromną bliskość.
– Dokładnie tak jest, jedności w Kościele nie tworzymy poprzez odgórne decyzje biskupów lub jeden ryt sprawowania Mszy Świętej. Liturgia nie musi być wszędzie w swej zewnętrznej formie taka sama. Pomaga nam w tym właściwie pojęta inkulturacja, czyli ewangelizacja która uwzględnia kulturowy kontekst. Jako misjonarz odczytuję to jako bogactwo. To, co nas łączy, to nie zewnętrzna forma liturgii, ale naśladowanie Chrystusa. Im bardziej się nawracamy, tym bliżej jesteśmy Chrystusa, im bliżej jesteśmy Chrystusa, tym bliżej jesteśmy siebie, bo Chrystus jest jeden.

– To intrygujące, że obok nas są katolicy z innych kręgów cywilizacyjnych, a my nie wiemy o ich istnieniu.
– Od lat staram się otwierać nasz Kościół na katolików z innych krajów. Do Polski przybywa coraz więcej imigrantów, część z nich to katolicy, inni poszukują swojej drogi i uważam, że tutaj jest duże zadanie dla polskiego Kościoła. Ja jestem bardzo uczulony na język, którego używa się w polskim Kościele. Mówimy katolik i myślimy Polak, a w naszym kraju katolikami są nie tylko Polacy. Duże miasta w naszej ojczyźnie stają się ośrodkami wielokulturowymi i jako kapłan, misjonarz werbista pracujący w krajach, gdzie chrześcijanie są mniejszością, widzę moich braci i siostry w wierze,  którzy potrzebują duszpasterskiej opieki. Oni są w tym samym Kościele, co my. Jest coraz lepiej, ale ogólnie nie ma świadomości powiększającej się grupy katolików spoza Polski w naszym Kościele. Nie wszyscy imigranci, którzy są w Polsce, znają język polski.

– Duszpasterstwo dedykowane katolikom z egzotycznych krajów będzie zyskiwało na znaczeniu?
– Wydaje mi się, że tak. Nie mamy w tym jeszcze doświadczenia, a w różnych krajach inaczej to wygląda. Inne Kościoły w Zachodniej Europie mają więcej imigrantów i więcej doświadczenia. Kościół Polski zauważył już imigrantów z Ukrainy i oni są dobrze zorganizowani duszpastersko. Nawet z Episkopatu płynęły prośby do wszystkich diecezji o udostępnianie kościołów dla Ukraińców. W przypadku innych wspólnot dzieje się to oddolnie i jest raczej w fazie początkowej. W polskim Kościele ciągle panuje przekonanie, że to czysta egzotyka, a nie wyzwanie pastoralne. Jako misjonarz idę jeszcze dalej i nie pytam, ilu wśród tych imigrantów jest katolików. Interesują mnie bardziej ci, którzy nimi jeszcze nie są.

– Zdarza się, że imigrant nie będący katolikiem przyjmuje chrzest, bo znalazł pomoc w Centrum Migranta?
– Tak, ciągle mamy w katechumenacie dorosłe osoby, które decydują się na chrzest. To nie jest duża skala, raczej pojedyncze osoby, ale ciągle coś się dzieje. Były oczekiwania, by Polska wniosła do UE światło wiary. Widzimy, że to się nie udało, bo sekularyzacja dosłownie u nas szaleje, ale możemy nieść wiarę tym, którzy przybywają do nas. Należy odróżnić dwa wymiary migracji. Nie interesuje mnie ten polityczny. Interesuje mnie konkretny człowiek, którego spotykam w życiu i nie pytam go, skąd pochodzi.

– Zamiast ewangelizacji Europy, możemy ewangelizować imigrantów u nas.
– My werbiści uważamy, że misjonarzem można być wszędzie, nie tylko w innym kraju czy kulturze, ale także w Polsce. Ja to robię na co dzień. W Centrum Migranta mamy teraz około sześćdziesięciu  imigrantów uczących się języka polskiego i prawie dwudziestu wolontariuszy. Uczymy polskiego, pokazujemy im nasz kraj, naszą tradycję, w tym wiarę. Niektórzy decydują się dzielić z nami wiarę w Chrystusa. Nie w wielkich znakach na niebie, ale w małych znakach na ziemi, poprzez podanie pomocnej ręki, ludzie nieznający Chrystusa otrzymując miłość i pomoc. W Centrum Migranta pracuje s. Małgorzata Bukowska FMM, która przez 25 lat wcześniej pracowała z migrantami w Ameryce północnej i Południowej. Dzisiaj koordynuje prace naszego Centrum Migranta. To dzięki takiej pracy socjalnej imigranci poznają Chrystusa.

– Wiele niemieckich czy holenderskich parafii żyje dziś dzięki katolikom z Polski czy Włoch, w naszym kościele są jakieś plany docierania do migrantów?
– Nie, to jedynie działania oddolne. W kościołach na Zachodzie to już norma. Gdy moi współbracia przyjeżdżają do Polski, to często pytają, czy pracuję z migrantami lub jak funkcjonuje biuro ds. migrantów w diecezji warszawskiej. Ja mówię, że nie ma takiego biura. Pytają też czy biskup mi pomaga finansowo, odpowiadam nieco żartobliwie, że nie pomaga, ale cieszę się, że nie przeszkadza, choć muszę powiedzieć, że z warszawskimi proboszczami pracuje mi się dobrze.

– Polski Kościół może zyskać na katolikach spoza Europy?
– Wydaje mi się, że tak. Polacy coraz bardziej się sekularyzują, ale w masie migrantów trafiających nad Wisłę jest wielu katolików. Ostatnio przekonałem się jak wiele katolików z Ameryki Południowej przebywa w Polsce. Są to często mieszane małżeństwa. W Centrum Migranta mamy też o. Henryka Piotrowskiego SVD, byłego misjonarza w Kolumbii, który ma co niedziele mszę św. w języku hiszpańskim w kościele św. Jadwigi saskiej, które w 2017 r. został przez abp Hozera przekazany werbistom, do pracy m. in. z imigrantami.

– Duszpasterstwo „ludzi w drodze” jest wymagające?
– Nie jest to duszpasterstwo parafialne, gdzie w niedzielę widać tłum ludzi. Bardzo często to praca typowo misyjna, kiedy niesie się Chrystusa do ludzi, którzy Go jeszcze nie znają.

– Chrześcijan z innych cywilizacji zaskakuje coś w polskim Kościele?
– Generalnie oni czują się tutaj dobrze. Od kilku lat Sinicum organizuje przyjazdy sióstr zakonnych z Chin. Prócz formacji duchowej, jest także miejsce na odwiedziny różnych żeńskich zgromadzeń zakonnych, by poznać ich charyzmaty. Poznają bogactwo życia konsekrowanego i są zachwycone życiem zakonnym w Polsce. Ten projekt koordynuje s. Aleksandra Huf SSpS. Przed pandemią zaprosiliśmy 50 sióstr formatorek z Chin, które przyjechały na miesięczny kurs duchowości po chińsku do jezuitów w Starej Wsi, a później przez dwa tygodnie jeździły po Polsce i odwiedzały żeńskie zakonny. Siostry były pod wielkim wrażeniem Kościoła w Polsce i wierzymy, że w przyszły roku znowu ruszymy z tym programem.

– To prawda, że misje w krajach o wysoko rozwiniętych systemach filozoficznych są największym wyzwaniem?
– Tak. Chiny zawsze były wyzwaniem pod każdym względem, ponieważ ich cywilizacja ma ponad 5 tys. lat. Mieli wysoko rozwiniętą kulturę, myśl społeczną, system filozoficzny i dobrze zorganizowane państwo. Są dumni ze swojej kultury i patrzą na świat z góry. Są Państwem Środka.

– Nawet symbole bywają kłopotliwe, u nas smok kojarzy się z szatanem, tam jest symbolem szczęścia.
– Tak, nawet kolory mają inne znaczenie, ale do tego przez wieki jako misjonarze zdążyliśmy się przyzwyczaić. Najgorsze jest to, że do wielu krajów nie możemy wjechać lub będąc tam nie pozwala nam się ewangelizować. Pan Bóg ma jednak swoje drogi, w Indonezji też nie możemy w tej chwili ewangelizować, ale mieliśmy taka szansę w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, a w tej chwili jedna szósta, czyli ponad tysiąc werbistów, pochodzi właśnie stamtąd. W Chinach, gdy komuniści dochodzili do władzy było 800 tys. protestantów i 3 mln katolików. Teraz jest około 12 mln katolików i 80 mln protestantów, więc liczba chrześcijan przewyższyła liczbę członków Komunistycznej Partii Chin. Poznałem księdza, który odwiedzał chińskie wspólnoty nie mający kapłana przez czterdzieści lat, a mimo wszystko one przetrwały i były aktywne.

– Chrześcijanie pochodzący z krajów, w których są mniejszością mogą wskazywać nam jak funkcjonować we wrogiej większości?
– Dokładnie, będąc kilka tygodni w Chinach zrozumiałem lepiej znaczenie słów Chrystusa „kiedy prześladują was w jednym mieście idźcie do następnego”. Odczuwa się tam ciągłą niepewność o przyszłość, burzone są kościoły, wprowadzane zakazy, wspólnoty są niezarejestrowane i tym samym nielegalne, Mszy św. odprawiana jest w prywatnych domach. Jest ciężko, ale pomimo tego  Kościół jest dynamiczny i rozwija się.

– We Włoszech czy Niemczech też już odprawia się liturgie domowe.
– W Europie Zachodniej wolność religijna jest coraz bardziej ograniczana, a katolicy są marginalizowani w życiu społecznym. Chrześcijaństwo nie staje się punktem odniesienia i wartością. Doświadczenie braci z krajów, gdzie są mniejszością może być pomocne.

– Katolicy w Chinach postrzegani są jako ci, którzy zdradzają własne korzenie i są ekspozyturą świata zachodniego?
– Nie powiedziałbym tego, choć należy podkreślić, że rząd chiński boi się zachodniej kultury, która przychodzi w pewnym stopniu razem z chrześcijaństwem. Władze w Pekinie chcą chrześcijaństwo mocno zsinizować, uczynić coś na kształt chińskiego Kościoła narodowego. Są pomysły na nowe poprawne z chińskiego punktu widzenia tłumaczenie Pisma Świętego. Rząd w Pekinie chce mieć decydujący wpływ na nominacje biskupów.

– „W trzecim milenium wielkie żniwo wiary będzie zebrane na rozległym i żywotnym kontynencie azjatyckim” - pisze Benedykt XVI w Liście do Kościoła w Chinach.
– Trudno prorokować w tym kierunku. Trzecie tysiąclecie dopiero się zaczyna. Widząc jednak ich głęboką wiarę i trwanie przy Chrystusie pomimo trudności i prześladowań, można powiedzieć, że stamtąd idzie nadzieja dla Kościoła.


 

POLECANE
Debata prezydencka. Karol Nawrocki zapytany o powszechny pobór do wojska z ostatniej chwili
Debata prezydencka. Karol Nawrocki zapytany o powszechny pobór do wojska

Podczas debaty "Super Expressu" kandydat popierany przez PiS Karol Nawrocki oświadczył, że pobór do wojska powinien się odbywać na zasadzie dobrowolności i on nie chce tego zmieniać. Dodał, że należy przyspieszyć system rekrutacji do Wojska Polskiego.

Ekshumacje ofiar rzezi wołyńskiej. Według propozycji ukraińskiej z identyfikacji wypadłyby niemowlęta i dzieci Wiadomości
Ekshumacje ofiar rzezi wołyńskiej. "Według propozycji ukraińskiej z identyfikacji wypadłyby niemowlęta i dzieci"

W zeszły czwartek w dawnej wsi Puźniki na zachodzie Ukrainy rozpoczęły się ekshumacje ofiar rzezi wołyńskiej. Głos w tej sprawie zabrał były ambasador Polski w Kijowie Bartosz Cichocki.

Debata prezydencka. Stanowski nie odpuścił Trzaskowskiemu: Sprawdziłem pana wypowiedzi z ostatniej chwili
Debata prezydencka. Stanowski nie odpuścił Trzaskowskiemu: "Sprawdziłem pana wypowiedzi"

– Sprawdziłem pana wypowiedzi w Google. Nie ma żadnej pana wypowiedzi sprzed wyborów parlamentarnych, która zawiera "wojna hybrydowa". Wymyślił pan to hasło dopiero, gdy PO doszła do władzy i ten "zły PiS" przestał być odpowiedzialny za sytuację na granicy – mówił do Rafała Trzaskowskiego w debacie prezydenckiej "Super Expressu" twórca Kanału Zero Krzysztof Stanowski.

Blackout w Europie. Jest komunikat wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego Wiadomości
Blackout w Europie. Jest komunikat wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego

W Hiszpanii i Portugalii doszło do ogromnej awarii prądu. Doszło m.in. do poważnych zakłóceń w ruchu kolejowym, lotniczym i samochodowym. W tej sprawie głos zabrał wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.

Trwa debata prezydencka Super Expressu. Biorą w niej udział wszyscy kandydaci z ostatniej chwili
Trwa debata prezydencka "Super Expressu". Biorą w niej udział wszyscy kandydaci

Rozpoczęła się debata prezydencka "Super Expressu", w której udział biorą wszyscy kandydaci w wyborach prezydenckich 2025.

Szarpali mnie posłowie PO. Ofiara agresji na wiecu Trzaskowskiego przerywa milczenie Wiadomości
"Szarpali mnie posłowie PO". Ofiara agresji na wiecu Trzaskowskiego przerywa milczenie

- Zostałem zaatakowany, zszarpany i rzucony na ziemię. A potem w Internecie zobaczyłem, że szarpali mnie posłowie Platformy Obywatelskiej - powiedział Patryk Szynkowski, który wziął udział w wiecu kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego w Poznaniu, gdzie miało dojść do przepychanek pomiędzy protestującymi a ochroniarzami.

Potężny blackout. Kilkanaście dni temu Hiszpania chwaliła się pierwszym dniem, w którym 100% energii pochodziło z OZE z ostatniej chwili
Potężny blackout. Kilkanaście dni temu Hiszpania chwaliła się pierwszym dniem, w którym 100% energii pochodziło z OZE

Hiszpania walczy z ogromną awarią prądu. Zanotowano poważne zakłócenia w ruchu kolejowym, samochodowym i lotniczym.

Tusk do Trzaskowskiego: Po wyborach zabieraj swoich ludzi do pałacu Wiadomości
Tusk do Trzaskowskiego: "Po wyborach zabieraj swoich ludzi do pałacu"

- Po wyborach zabieraj swoich ludzi do pałacu - miał powiedzieć premier Donald Tusk do kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego. Rzekoma wypowiedź szefa rządu miała zostać zamieszczona w książce Joanny Miziołek "Więzień ratusza".

Debata prezydencka Super Expressu. Wylosowano pary pojedynków z ostatniej chwili
Debata prezydencka "Super Expressu". Wylosowano pary pojedynków

Już o godz. 18 odbędzie się debata prezydencka "Super Expressu". Wiadomo, kto komu zada pytanie w czasie debaty.

Władimir Putin zapowiada zawieszenie broni. Jest reakcja Białego Domu Wiadomości
Władimir Putin zapowiada zawieszenie broni. Jest reakcja Białego Domu

Rosyjski przywódca Władimir Putin zapowiedział jednostronne zawieszenie broni na Ukrainie, które będzie miało obowiązywać między 8 a 10 maja. Moskwa, wprowadzając jednostronnie trzydniowy rozejm, namawia Ukrainę do tego samego. W tej sprawie pojawił się także komunikat Białego Domu.

REKLAMA

[Tylko u nas] O. J. Gniadek SVD: Gdy katolik trafia do Polski. Jak katolicy z innych krajów czują się w Polsce

- W masie migrantów trafiających nad Wisłę jest wielu katolików. Od lat staram się otwierać Kościół na wiernych z innych krajów. Niestety ciągle panuje przekonanie, że to czysta egzotyka, a nie wyzwanie pastoralne – mówi w rozmowie z Jakubem Pacanem misjonarz werbista o dr Jackek Gniadek SVD, dyrektor Centrum Migranta Fu Shenfu i Prezes Stowarzyszenia Sinicum im. Michała Boyma SJ.
O. Józef Them Nguyen SVD udzielający sakrament chrztu św. w dolnym kościele w parafii św. Jadwigi Ślaskiej w Warszawie 2021 rok. [Tylko u nas] O. J. Gniadek SVD: Gdy katolik trafia do Polski. Jak katolicy z innych krajów czują się w Polsce
O. Józef Them Nguyen SVD udzielający sakrament chrztu św. w dolnym kościele w parafii św. Jadwigi Ślaskiej w Warszawie 2021 rok. / Jacek Gniadek SVD

– Ma ojciec dość nietypowe zajęcie pomagając w Polsce chrześcijanom z Chin i Wietnamu.
– Rzeczywiście zajmuje się migrantami w Polsce. Wróciłem pięć lat temu z Zambii. W Afryce spędziłem wiele lat pracują w różnych krajach, m. in. w Liberii w obozach dla ludności wewnętrznie przesiedlonej zaraz po zakończeniu wojny domowej. Teraz moją misją jest Centrum Migranta Fu Shenfu w Warszawie. Pomagamy w nim wszystkim, którzy są w drodze, nie tylko chrześcijanom. Ludzie w drodze – tak o migrantach mówi dokument Kościoła „Erga migrantes caritas Christi”, co znaczy miłość Chrystusa do migrantów, ponieważ wszyscy jesteśmy pielgrzymami na tej ziemi. Po powrocie z Afryki n prośbę mojego współbrata zaangażowałem się także w pracę w Stowarzyszeniu Sinicum im. Michała Boyma SJ. Teraz jestem prezesem. Sinicum pomaga Kościołowi w Chinach. Skoro nie możemy jechać na misje do Chin, ponieważ ten kraj nie wpuszcza misjonarzy, to przyjmujemy chińskich chrześcijan tutaj, pomagamy im się formować, studiować w naszych seminariach i na uczelniach teologicznych. Współpracujemy zarówno z kościołem oficjalnym jak i tzw. podziemnym.

- Dlaczego misjonarze spoza Chin nie mogą tam ewangelizować?
- Nie tylko w Państwie Środka tak jest, w Wietnamie czy Indiach polityka nieprzyjmowania misjonarzy z zewnątrz wygląda bardzo podobnie. Misjonarze są w Chinach, ale nie pracują tam oficjalnie jako misjonarze. Ewangelizują, pracując w różnych zawodach.

– Do katolickiej Polski przyjeżdża wietnamski lub chiński katolik, jak się czuje?
– Ci ludzie to świadomi i gorliwi w swojej wierze chrześcijanie. Oni wiedzą, że wyznawanie Chrystusa może kosztować i na tę cenę się godzą. Wśród katolików wietnamskich bardzo popularny jest Jan Paweł II. Mamy w warszawie dwie wspólnoty wietnamskie i jedna z kaplic jest pod wezwaniem Św. Jana Pawła II. W Polsce oficjalnie jest ponad 20 tys. Wietnamczyków, nieoficjalnie mówi się, że dwa razy więcej. W Warszawie mamy dwie nieduże wspólnoty, którymi opiekuje się o. Józef Them Nguyen SVD z Wietnamu, o. Krzysztof Malejko SVD, były misjonarz w Wietnamie, oraz dwie siostry Franciszkanki Misjonarki Maryi z Wietnamu, s. Anna i Teresa. W sumie to prawie 400 osób. Prócz tego mamy wspólnoty w Poznaniu, Gdyni, Łodzi i Dąbrowie Górniczej, każda z nich liczy około 20 osób. Od kilku miesięcy mamy w Polsce dwóch nowych współbraci z Wietnamu, którzy uczą się teraz języka polskiego w Pieniężnie i za dwa lata rozpoczną pracę duszpasterską wśród swoich rodaków w Polsce. Wietnamczycy przyjeżdżają głównie ze względów ekonomicznych, lecz dla niektórych z nich wybór Polski jest nieprzypadkowy. Dla nich to ważne, że mogą żyć w kraju świętego papieża i cieszyć się wolnością religijną, bardzo to sobie cenią i chociaż Polska to dla nich kraj egzotyczny, to właśnie wspólna wiara z Polakami pozwala łatwiej im się zakorzenić.

– Chińskim i wietnamskim katolikom łatwiej odnaleźć się w nieznanym dla nich kraju dzięki wierze dzielonej z Polakami?
– Tak, oni o tym mówią wprost. Pamiętajmy, że katolicy w Wietnamie to około osiem do dziewięciu procent ludzi żyjących w kraju ateistycznym. W Chinach jest podobnie.

– Czym polski katolicyzm różni się od chińskiego?
– Patrząc z perspektywy katolickiego duchownego nie widzę dużych różnic. Oczywiście mamy inną mentalność, kulturę, obyczaje, nie mówiąc już o języku, ale łączy nas potężna więź – wiara. Będąc w Wietnamie czy Chinach doświadczyłem głębokiej bliskości i jedności z tamtejszymi braćmi i siostrami podczas modlitwy i Mszy Świętej w języku, którego nie rozumiałem. Było to wyjątkowe doświadczenie. Stoi obok siebie, tak różni, a modlimy się w sercu do jednego Boga, który nas rozumie.

– Miałem podobnie, gdy w kontakcie z katolikami z Beninu czy Syrii gdy przeszliśmy na tematy wiary poczułem ogromną bliskość.
– Dokładnie tak jest, jedności w Kościele nie tworzymy poprzez odgórne decyzje biskupów lub jeden ryt sprawowania Mszy Świętej. Liturgia nie musi być wszędzie w swej zewnętrznej formie taka sama. Pomaga nam w tym właściwie pojęta inkulturacja, czyli ewangelizacja która uwzględnia kulturowy kontekst. Jako misjonarz odczytuję to jako bogactwo. To, co nas łączy, to nie zewnętrzna forma liturgii, ale naśladowanie Chrystusa. Im bardziej się nawracamy, tym bliżej jesteśmy Chrystusa, im bliżej jesteśmy Chrystusa, tym bliżej jesteśmy siebie, bo Chrystus jest jeden.

– To intrygujące, że obok nas są katolicy z innych kręgów cywilizacyjnych, a my nie wiemy o ich istnieniu.
– Od lat staram się otwierać nasz Kościół na katolików z innych krajów. Do Polski przybywa coraz więcej imigrantów, część z nich to katolicy, inni poszukują swojej drogi i uważam, że tutaj jest duże zadanie dla polskiego Kościoła. Ja jestem bardzo uczulony na język, którego używa się w polskim Kościele. Mówimy katolik i myślimy Polak, a w naszym kraju katolikami są nie tylko Polacy. Duże miasta w naszej ojczyźnie stają się ośrodkami wielokulturowymi i jako kapłan, misjonarz werbista pracujący w krajach, gdzie chrześcijanie są mniejszością, widzę moich braci i siostry w wierze,  którzy potrzebują duszpasterskiej opieki. Oni są w tym samym Kościele, co my. Jest coraz lepiej, ale ogólnie nie ma świadomości powiększającej się grupy katolików spoza Polski w naszym Kościele. Nie wszyscy imigranci, którzy są w Polsce, znają język polski.

– Duszpasterstwo dedykowane katolikom z egzotycznych krajów będzie zyskiwało na znaczeniu?
– Wydaje mi się, że tak. Nie mamy w tym jeszcze doświadczenia, a w różnych krajach inaczej to wygląda. Inne Kościoły w Zachodniej Europie mają więcej imigrantów i więcej doświadczenia. Kościół Polski zauważył już imigrantów z Ukrainy i oni są dobrze zorganizowani duszpastersko. Nawet z Episkopatu płynęły prośby do wszystkich diecezji o udostępnianie kościołów dla Ukraińców. W przypadku innych wspólnot dzieje się to oddolnie i jest raczej w fazie początkowej. W polskim Kościele ciągle panuje przekonanie, że to czysta egzotyka, a nie wyzwanie pastoralne. Jako misjonarz idę jeszcze dalej i nie pytam, ilu wśród tych imigrantów jest katolików. Interesują mnie bardziej ci, którzy nimi jeszcze nie są.

– Zdarza się, że imigrant nie będący katolikiem przyjmuje chrzest, bo znalazł pomoc w Centrum Migranta?
– Tak, ciągle mamy w katechumenacie dorosłe osoby, które decydują się na chrzest. To nie jest duża skala, raczej pojedyncze osoby, ale ciągle coś się dzieje. Były oczekiwania, by Polska wniosła do UE światło wiary. Widzimy, że to się nie udało, bo sekularyzacja dosłownie u nas szaleje, ale możemy nieść wiarę tym, którzy przybywają do nas. Należy odróżnić dwa wymiary migracji. Nie interesuje mnie ten polityczny. Interesuje mnie konkretny człowiek, którego spotykam w życiu i nie pytam go, skąd pochodzi.

– Zamiast ewangelizacji Europy, możemy ewangelizować imigrantów u nas.
– My werbiści uważamy, że misjonarzem można być wszędzie, nie tylko w innym kraju czy kulturze, ale także w Polsce. Ja to robię na co dzień. W Centrum Migranta mamy teraz około sześćdziesięciu  imigrantów uczących się języka polskiego i prawie dwudziestu wolontariuszy. Uczymy polskiego, pokazujemy im nasz kraj, naszą tradycję, w tym wiarę. Niektórzy decydują się dzielić z nami wiarę w Chrystusa. Nie w wielkich znakach na niebie, ale w małych znakach na ziemi, poprzez podanie pomocnej ręki, ludzie nieznający Chrystusa otrzymując miłość i pomoc. W Centrum Migranta pracuje s. Małgorzata Bukowska FMM, która przez 25 lat wcześniej pracowała z migrantami w Ameryce północnej i Południowej. Dzisiaj koordynuje prace naszego Centrum Migranta. To dzięki takiej pracy socjalnej imigranci poznają Chrystusa.

– Wiele niemieckich czy holenderskich parafii żyje dziś dzięki katolikom z Polski czy Włoch, w naszym kościele są jakieś plany docierania do migrantów?
– Nie, to jedynie działania oddolne. W kościołach na Zachodzie to już norma. Gdy moi współbracia przyjeżdżają do Polski, to często pytają, czy pracuję z migrantami lub jak funkcjonuje biuro ds. migrantów w diecezji warszawskiej. Ja mówię, że nie ma takiego biura. Pytają też czy biskup mi pomaga finansowo, odpowiadam nieco żartobliwie, że nie pomaga, ale cieszę się, że nie przeszkadza, choć muszę powiedzieć, że z warszawskimi proboszczami pracuje mi się dobrze.

– Polski Kościół może zyskać na katolikach spoza Europy?
– Wydaje mi się, że tak. Polacy coraz bardziej się sekularyzują, ale w masie migrantów trafiających nad Wisłę jest wielu katolików. Ostatnio przekonałem się jak wiele katolików z Ameryki Południowej przebywa w Polsce. Są to często mieszane małżeństwa. W Centrum Migranta mamy też o. Henryka Piotrowskiego SVD, byłego misjonarza w Kolumbii, który ma co niedziele mszę św. w języku hiszpańskim w kościele św. Jadwigi saskiej, które w 2017 r. został przez abp Hozera przekazany werbistom, do pracy m. in. z imigrantami.

– Duszpasterstwo „ludzi w drodze” jest wymagające?
– Nie jest to duszpasterstwo parafialne, gdzie w niedzielę widać tłum ludzi. Bardzo często to praca typowo misyjna, kiedy niesie się Chrystusa do ludzi, którzy Go jeszcze nie znają.

– Chrześcijan z innych cywilizacji zaskakuje coś w polskim Kościele?
– Generalnie oni czują się tutaj dobrze. Od kilku lat Sinicum organizuje przyjazdy sióstr zakonnych z Chin. Prócz formacji duchowej, jest także miejsce na odwiedziny różnych żeńskich zgromadzeń zakonnych, by poznać ich charyzmaty. Poznają bogactwo życia konsekrowanego i są zachwycone życiem zakonnym w Polsce. Ten projekt koordynuje s. Aleksandra Huf SSpS. Przed pandemią zaprosiliśmy 50 sióstr formatorek z Chin, które przyjechały na miesięczny kurs duchowości po chińsku do jezuitów w Starej Wsi, a później przez dwa tygodnie jeździły po Polsce i odwiedzały żeńskie zakonny. Siostry były pod wielkim wrażeniem Kościoła w Polsce i wierzymy, że w przyszły roku znowu ruszymy z tym programem.

– To prawda, że misje w krajach o wysoko rozwiniętych systemach filozoficznych są największym wyzwaniem?
– Tak. Chiny zawsze były wyzwaniem pod każdym względem, ponieważ ich cywilizacja ma ponad 5 tys. lat. Mieli wysoko rozwiniętą kulturę, myśl społeczną, system filozoficzny i dobrze zorganizowane państwo. Są dumni ze swojej kultury i patrzą na świat z góry. Są Państwem Środka.

– Nawet symbole bywają kłopotliwe, u nas smok kojarzy się z szatanem, tam jest symbolem szczęścia.
– Tak, nawet kolory mają inne znaczenie, ale do tego przez wieki jako misjonarze zdążyliśmy się przyzwyczaić. Najgorsze jest to, że do wielu krajów nie możemy wjechać lub będąc tam nie pozwala nam się ewangelizować. Pan Bóg ma jednak swoje drogi, w Indonezji też nie możemy w tej chwili ewangelizować, ale mieliśmy taka szansę w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, a w tej chwili jedna szósta, czyli ponad tysiąc werbistów, pochodzi właśnie stamtąd. W Chinach, gdy komuniści dochodzili do władzy było 800 tys. protestantów i 3 mln katolików. Teraz jest około 12 mln katolików i 80 mln protestantów, więc liczba chrześcijan przewyższyła liczbę członków Komunistycznej Partii Chin. Poznałem księdza, który odwiedzał chińskie wspólnoty nie mający kapłana przez czterdzieści lat, a mimo wszystko one przetrwały i były aktywne.

– Chrześcijanie pochodzący z krajów, w których są mniejszością mogą wskazywać nam jak funkcjonować we wrogiej większości?
– Dokładnie, będąc kilka tygodni w Chinach zrozumiałem lepiej znaczenie słów Chrystusa „kiedy prześladują was w jednym mieście idźcie do następnego”. Odczuwa się tam ciągłą niepewność o przyszłość, burzone są kościoły, wprowadzane zakazy, wspólnoty są niezarejestrowane i tym samym nielegalne, Mszy św. odprawiana jest w prywatnych domach. Jest ciężko, ale pomimo tego  Kościół jest dynamiczny i rozwija się.

– We Włoszech czy Niemczech też już odprawia się liturgie domowe.
– W Europie Zachodniej wolność religijna jest coraz bardziej ograniczana, a katolicy są marginalizowani w życiu społecznym. Chrześcijaństwo nie staje się punktem odniesienia i wartością. Doświadczenie braci z krajów, gdzie są mniejszością może być pomocne.

– Katolicy w Chinach postrzegani są jako ci, którzy zdradzają własne korzenie i są ekspozyturą świata zachodniego?
– Nie powiedziałbym tego, choć należy podkreślić, że rząd chiński boi się zachodniej kultury, która przychodzi w pewnym stopniu razem z chrześcijaństwem. Władze w Pekinie chcą chrześcijaństwo mocno zsinizować, uczynić coś na kształt chińskiego Kościoła narodowego. Są pomysły na nowe poprawne z chińskiego punktu widzenia tłumaczenie Pisma Świętego. Rząd w Pekinie chce mieć decydujący wpływ na nominacje biskupów.

– „W trzecim milenium wielkie żniwo wiary będzie zebrane na rozległym i żywotnym kontynencie azjatyckim” - pisze Benedykt XVI w Liście do Kościoła w Chinach.
– Trudno prorokować w tym kierunku. Trzecie tysiąclecie dopiero się zaczyna. Widząc jednak ich głęboką wiarę i trwanie przy Chrystusie pomimo trudności i prześladowań, można powiedzieć, że stamtąd idzie nadzieja dla Kościoła.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe