A gdyby Powstanie wybuchło dzisiaj?

Od wybuchu Powstania Warszawskiego mija w tym roku 77 lat. Jak co roku, w godzinę W zawyją syreny, a ludzie wyjdą tłumnie na ulice, by minutą ciszy oddać hołd bohaterom tamtych dni. Czy ideały powstańcze są dla nas jeszcze żywe?
Powstańcy z batalionu
Powstańcy z batalionu "Kiliński" na powstańczym pogrzebie / Wikipedia domena publiczna

Czy udało nam się zachować ciągłość pokoleniową pozwalającą na zrozumienie powstańczego zrywu także i dziś? A może żyjemy już zupełnie innymi sprawami i jesteśmy ludźmi ulepieni już „z innej gliny”?

Warszawa powiedziała: dość

– Cofnijmy się o 77 lat. Spójrzmy na ludzi, którzy z potrzeby serca wzięli udział w Powstaniu Warszawskim. Wśród nich było wielu cywilów, wielu młodych chłopaków. Każdy chciał mieć wkład w walce z niemieckim okupantem, który przez lata terroryzował i mordował ludność warszawską. Tym ludziom towarzyszyły wartości, które wynieśli z domu, a było to wychowanie patriotyczne. Fundamentalnymi wartościami były Bóg i Ojczyzna. To z nich brała się ludzka dobroć wobec drugiego człowieka. Jeden za drugiego się poświęcał, jeden drugiemu pomagał. Czyniono to w warunkach trudnych, w biedzie, bo przecież czym był niemiecki terror, jeśli nie piekłem na ziemi

– mówi w rozmowie z „Tygodnikiem Solidarność” Piotr Brulikis z Fundacji im. Janusza Kurtyki.

– Ludność Warszawy miała dość poniewierania, mordowania, wywożenia do obozów koncentracyjnych. Warszawa powiedziała: dość. Owszem, były rozkazy dowódców o rozpoczęciu Powstania, ale ten rozkaz szedł od serca warszawiaków. Pragnęli zemsty za wyrządzone krzywdy, ale zemsty w rozumieniu otwartej walki zbrojnej, nie zaś szatańskiego terroru i bestialskich mordów, tak jak to czynili Niemcy

– kontynuuje mój rozmówca.

A gdyby Powstanie wybuchło dziś?

– Trzeba sobie postawić zasadnicze pytanie. A jakie dziś jest społeczeństwo w Warszawie? Czy posiada te wartości, co ich rówieśnicy w czasie II wojny światowej? Czy posiada wychowanie patriotyczne wyniesione z domu? Czy ludzie mieszkający w Warszawie są dzielni, odważni, kochają Polskę, wierzą w Boga, szanują kulturę i tradycję ojczystą? – pyta Piotr Brulikis. – Uważam, że proporcje są rozłożone 70 do 30. Większość warszawiaków czy osób tu mieszkających przede wszystkim nie interesuje się historią, a tym bardziej historią II wojny światowej czy Powstaniem Warszawskim. Dla wielu z tej grupy wstydem jest bycie wierzącym, ujmą jest pomoc drugiemu, słabszemu człowiekowi czy choćby ustąpienie miejsca starszej osobie w tramwaju. Gros osób wręcz pluje na Polskę, wyśmiewa polską tradycję i kulturę. Modniej jest obecnie szydzić z wiary, ozdabiając swoje ciało biżuterią religijną, czy profanować symbole. Spotykam na ulicach Warszawy młodzież z różańcami na szyjach, z kolczykami w postaci krzyża, stylem ubrania i zachowania wyrażających swój agresywny stosunek do rzeczywistości. Niestety, można domyślać się, że ci ludzie nie poszliby walczyć za Polskę, za bliskich. Prędzej uciekliby lub tchórzliwie donosili na tych, którzy podjęliby obronę wartości, obronę Ojczyzny – stwierdza mój rozmówca. – Oczywiście jest grupa ok. 30 procent warszawiaków, którzy stanęliby do walki, tak jak ich rówieśnicy 77 lat temu. Ci ludzie nie wstydzą się Polski i związanych z nią wartości. Dbają o pamięć historyczną, pomagają kombatantom. Cenią polskość i wartości. Ci ludzie w godzinie próby zachowaliby się, jak trzeba – ocenia – Nowoczesność nie może istnieć bez rozsądku, a wolność – bez mądrości – dodaje.

 

Powstanie w XXI wieku?

Kolejne pokolenia Polaków żyją szczęśliwie bez doświadczenia konfliktu zbrojnego.

– Dla mnie wojna jest totalną abstrakcją, choć uczyłam się o niej w szkole i słyszałam o niej od dziadków i prababci – mówi 23-letnia Wiktoria, mieszkanka Warszawy. – Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie mojego pokolenia na wojnie. My nawet nie umiemy zabić pająka ani spędzić nocy pod namiotem. Nie mówiąc już o oderwaniu nas od internetu i mediów społecznościowych. Gdybyśmy mieli iść do Powstania, ktoś musiałby ogłosić to na Facebooku – śmieje się moja rozmówczyni. – Jednocześnie podziwiam pokolenie moich dziadków i czasem im nawet zazdroszczę, mimo że wielu z nich przeżyło piekło na ziemi. Mam wrażenie, że byli o wiele dzielniejsi od nas, łączyły ich trwalsze więzi, byli biedniejsi, ale umieli bardziej niż my cieszyć się życiem – dodaje. – My z nudów toczymy ciągle „wojny” o jakieś głupoty. I nawet rozmawiamy czasem o tym, że chcielibyśmy to zmienić, ale nie wiemy jak – puentuje.

Czy pytania o zachowania w sytuacjach ekstremalnych mają rację bytu w dzisiejszych czasach? Jak stwierdza mój redakcyjny kolega Konrad Wernicki, dziś „żadnego powstania w klasycznym wyobrażeniu by nie było, bo też nie byłoby przeciwko komu powstawać”. – Dlaczego? Bo zmienił się świat i zmieniła się sama wojna oraz jej zasady. Jeszcze te 82 lata temu ludzie wiedzieli, że jeśli ktoś zaatakuje nasze państwo, to z nieba zaczną spadać bomby, na ulicach pojawią się czołgi, a wroga armia będzie mordować, gwałcić i zniewoli nasze społeczeństwo. Czy dziś doszłoby do tak agresywnej okupacji naszego kraju? Czy taka wyniszczająca agresja miałaby sens w naszych warunkach geopolitycznych? Przecież nikomu nie opłaca się robić z Polski poligonu, mamy za duży potencjał gospodarczy i „ludzki”, żeby nas fizycznie podbijać. Zdecydowanie lepiej jest kontrolować Polskę, niż ją niszczyć. A taka wojna „o nas” trwa już od dłuższego czasu. Jest to wojna informacyjna, energetyczna, gospodarcza i ideologiczna. Przeciwko komu mielibyśmy dziś wyciągać broń? Przeciwko kremlowskim hakerom, mającym destabilizować wewnętrznie Polskę? Włączmy podwójną weryfikację naszych skrzynek pocztowych i kont w social mediach, żeby nie stać się celem ataku wrogich służb. Weryfikujmy i sprawdzajmy to, co czytamy w internecie, by nie stać się pożytecznymi idiotami. Bądźmy powstańcami na miarę XXI wieku – apeluje dziennikarz.

– Ja z kolei obawiam się, że konflikt militarny w tradycyjnym rozumieniu jest niestety jak najbardziej możliwy w każdej części naszego globu – dzieli się refleksją Wiktoria. – Przykładem może być tu chociażby Gruzja, Ukraina czy Jugosławia. To przecież nie są odległe kraje i dalekie galaktyki – stwierdza. – Czasem do wywołania konfliktu wystarczy iskra, a z kolei do gaszenia roznieconego iskrą pożaru trzeba wielu miesięcy czy nawet lat. Bardzo boję się wojny, myślę, że nigdy nie wynika z niej nic dobrego i zawsze cierpią w niej najsłabsi. Ja sama nie wiem, jak zachowałabym się w godzinie próby. Chciałabym myśleć, że byłabym w stanie pomagać innym ludziom, zachować człowieczeństwo nawet w ekstremalnych warunkach, ale nie wiem tego, na co dzień jestem raczej tchórzem i panikarą. Co roku oddaję cześć Powstańcom Warszawskim, chodząc na Powązki, ale choć ich podziwiam, to mam poczucie, że nasze pokolenie jest jednak już zupełnie inne. A może i oni tak o sobie myśleli? – zastanawia się młoda kobieta.

 

Wartości się nie zmieniają

Wątpliwości co do decyzji włączenia się w walkę, nawet tę zbrojną, nie ma Michał Korwid, jeden ze stołecznych policjantów.

– Gdyby dziś wybuchło Powstanie, bez wahania poszedłbym walczyć. I nie mówię tego na zasadzie, że siedzę sobie w wygodnym fotelu i „łatwo mi mówić”. Moja decyzja jest poparta wartościami, w które wierzę i w imię których stanąłbym do walki. Do walki w obronie tego, co kocham, czyli w obronie Boga, Ojczyzny i moich najbliższych. To szczera miłość do tych „trzech” daje mi pewność, że nie stałbym obojętnie w obliczu tak wielkiej próby. Jak mówią słowa roty przysięgi wojskowej: „Za sprawę mojej Ojczyzny w potrzebie, krwi własnej ani życia nie szczędzić”. Dlatego stając w obronie życia tych, których kochamy, musimy brać pod uwagę, że ofiarą może być nasze życie – podkreśla. – Zawsze podziwiałem weteranów Powstania Warszawskiego. Niektórych miałem zaszczyt poznać osobiście. Dali świadectwo największej odwagi w godzinie próby. Tak wielu oddało życie za swoją Ojczyznę, miasto i najbliższych, a także za nas, czyli kolejne pokolenia. Myślę, że dziś istnieje jeszcze ciągłość tożsamościowa między pokoleniem powstańców a nami. Uważam jednak, że jest ona niewielka. Nawet jednak jeśli nie ma w nas woli walki, a więcej jest chęci wygody i hedonizmu, to przynajmniej pamiętajmy, że 77 lat temu, w akcie największej odwagi, na ulicach Warszawy ktoś oddał za nas życie i to dzięki tym ludziom żyjemy dziś wygodnie. Może to skłoni nas do refleksji, pamięci i zachowania się, jak trzeba. Cześć i chwała bohaterom!
 

[tekst pierwotnie ukazała się w Tygodniku Solidarność]


 

POLECANE
Ja nie będę tego słuchał. Trzaskowski opuścił mównicę po słowach Brauna z ostatniej chwili
"Ja nie będę tego słuchał". Trzaskowski opuścił mównicę po słowach Brauna

– To było powstanie w getcie. O czym pan opowiada? To są bohaterowie naszej historii! Ja tego nie będę słuchał – odpowiedział Grzegorzowi Braunowi kandydat KO Rafał Trzaskowski, po czym odszedł od pulpitu.

Podmieniono tablicę na pomniku UPA w Monasterzu. Jest decyzja konserwatora zabytków Wiadomości
Podmieniono tablicę na pomniku UPA w Monasterzu. Jest decyzja konserwatora zabytków

Przywrócenie do stanu pierwotnego pomnika żołnierzy UPA w Monasterzu (Podkarpackie) nakazał właścicielowi terenu - Nadleśnictwu Lubaczów - wojewódzki konserwator zabytków. Na zbiorowej mogile nielegalnie umieszczono dwie tablice. Jedna z nich trafi do policyjnego depozytu.

Debata prezydencka. Karol Nawrocki zapytany o powszechny pobór do wojska z ostatniej chwili
Debata prezydencka. Karol Nawrocki zapytany o powszechny pobór do wojska

Podczas debaty "Super Expressu" kandydat popierany przez PiS Karol Nawrocki oświadczył, że pobór do wojska powinien się odbywać na zasadzie dobrowolności i on nie chce tego zmieniać. Dodał, że należy przyspieszyć system rekrutacji do Wojska Polskiego.

Ekshumacje ofiar rzezi wołyńskiej. Według propozycji ukraińskiej z identyfikacji wypadłyby niemowlęta i dzieci Wiadomości
Ekshumacje ofiar rzezi wołyńskiej. "Według propozycji ukraińskiej z identyfikacji wypadłyby niemowlęta i dzieci"

W zeszły czwartek w dawnej wsi Puźniki na zachodzie Ukrainy rozpoczęły się ekshumacje ofiar rzezi wołyńskiej. Głos w tej sprawie zabrał były ambasador Polski w Kijowie Bartosz Cichocki.

Debata prezydencka. Stanowski nie odpuścił Trzaskowskiemu: Sprawdziłem pana wypowiedzi z ostatniej chwili
Debata prezydencka. Stanowski nie odpuścił Trzaskowskiemu: "Sprawdziłem pana wypowiedzi"

– Sprawdziłem pana wypowiedzi w Google. Nie ma żadnej pana wypowiedzi sprzed wyborów parlamentarnych, która zawiera "wojna hybrydowa". Wymyślił pan to hasło dopiero, gdy PO doszła do władzy i ten "zły PiS" przestał być odpowiedzialny za sytuację na granicy – mówił do Rafała Trzaskowskiego w debacie prezydenckiej "Super Expressu" twórca Kanału Zero Krzysztof Stanowski.

Blackout w Europie. Jest komunikat wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego Wiadomości
Blackout w Europie. Jest komunikat wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego

W Hiszpanii i Portugalii doszło do ogromnej awarii prądu. Doszło m.in. do poważnych zakłóceń w ruchu kolejowym, lotniczym i samochodowym. W tej sprawie głos zabrał wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.

Trwa debata prezydencka Super Expressu. Biorą w niej udział wszyscy kandydaci z ostatniej chwili
Trwa debata prezydencka "Super Expressu". Biorą w niej udział wszyscy kandydaci

Rozpoczęła się debata prezydencka "Super Expressu", w której udział biorą wszyscy kandydaci w wyborach prezydenckich 2025.

Szarpali mnie posłowie PO. Ofiara agresji na wiecu Trzaskowskiego przerywa milczenie Wiadomości
"Szarpali mnie posłowie PO". Ofiara agresji na wiecu Trzaskowskiego przerywa milczenie

– Zostałem zaatakowany, zszarpany i rzucony na ziemię. A potem w Internecie zobaczyłem, że szarpali mnie posłowie Platformy Obywatelskiej – powiedział Patryk Szynkowski, który wziął udział w wiecu kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego w Poznaniu, gdzie miało dojść do przepychanek pomiędzy protestującymi a ochroniarzami.

Potężny blackout. Kilkanaście dni temu Hiszpania chwaliła się pierwszym dniem, w którym 100% energii pochodziło z OZE z ostatniej chwili
Potężny blackout. Kilkanaście dni temu Hiszpania chwaliła się pierwszym dniem, w którym 100% energii pochodziło z OZE

Hiszpania walczy z ogromną awarią prądu. Zanotowano poważne zakłócenia w ruchu kolejowym, samochodowym i lotniczym.

Tusk do Trzaskowskiego: Po wyborach zabieraj swoich ludzi do pałacu Wiadomości
Tusk do Trzaskowskiego: "Po wyborach zabieraj swoich ludzi do pałacu"

- Po wyborach zabieraj swoich ludzi do pałacu - miał powiedzieć premier Donald Tusk do kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego. Rzekoma wypowiedź szefa rządu miała zostać zamieszczona w książce Joanny Miziołek "Więzień ratusza".

REKLAMA

A gdyby Powstanie wybuchło dzisiaj?

Od wybuchu Powstania Warszawskiego mija w tym roku 77 lat. Jak co roku, w godzinę W zawyją syreny, a ludzie wyjdą tłumnie na ulice, by minutą ciszy oddać hołd bohaterom tamtych dni. Czy ideały powstańcze są dla nas jeszcze żywe?
Powstańcy z batalionu
Powstańcy z batalionu "Kiliński" na powstańczym pogrzebie / Wikipedia domena publiczna

Czy udało nam się zachować ciągłość pokoleniową pozwalającą na zrozumienie powstańczego zrywu także i dziś? A może żyjemy już zupełnie innymi sprawami i jesteśmy ludźmi ulepieni już „z innej gliny”?

Warszawa powiedziała: dość

– Cofnijmy się o 77 lat. Spójrzmy na ludzi, którzy z potrzeby serca wzięli udział w Powstaniu Warszawskim. Wśród nich było wielu cywilów, wielu młodych chłopaków. Każdy chciał mieć wkład w walce z niemieckim okupantem, który przez lata terroryzował i mordował ludność warszawską. Tym ludziom towarzyszyły wartości, które wynieśli z domu, a było to wychowanie patriotyczne. Fundamentalnymi wartościami były Bóg i Ojczyzna. To z nich brała się ludzka dobroć wobec drugiego człowieka. Jeden za drugiego się poświęcał, jeden drugiemu pomagał. Czyniono to w warunkach trudnych, w biedzie, bo przecież czym był niemiecki terror, jeśli nie piekłem na ziemi

– mówi w rozmowie z „Tygodnikiem Solidarność” Piotr Brulikis z Fundacji im. Janusza Kurtyki.

– Ludność Warszawy miała dość poniewierania, mordowania, wywożenia do obozów koncentracyjnych. Warszawa powiedziała: dość. Owszem, były rozkazy dowódców o rozpoczęciu Powstania, ale ten rozkaz szedł od serca warszawiaków. Pragnęli zemsty za wyrządzone krzywdy, ale zemsty w rozumieniu otwartej walki zbrojnej, nie zaś szatańskiego terroru i bestialskich mordów, tak jak to czynili Niemcy

– kontynuuje mój rozmówca.

A gdyby Powstanie wybuchło dziś?

– Trzeba sobie postawić zasadnicze pytanie. A jakie dziś jest społeczeństwo w Warszawie? Czy posiada te wartości, co ich rówieśnicy w czasie II wojny światowej? Czy posiada wychowanie patriotyczne wyniesione z domu? Czy ludzie mieszkający w Warszawie są dzielni, odważni, kochają Polskę, wierzą w Boga, szanują kulturę i tradycję ojczystą? – pyta Piotr Brulikis. – Uważam, że proporcje są rozłożone 70 do 30. Większość warszawiaków czy osób tu mieszkających przede wszystkim nie interesuje się historią, a tym bardziej historią II wojny światowej czy Powstaniem Warszawskim. Dla wielu z tej grupy wstydem jest bycie wierzącym, ujmą jest pomoc drugiemu, słabszemu człowiekowi czy choćby ustąpienie miejsca starszej osobie w tramwaju. Gros osób wręcz pluje na Polskę, wyśmiewa polską tradycję i kulturę. Modniej jest obecnie szydzić z wiary, ozdabiając swoje ciało biżuterią religijną, czy profanować symbole. Spotykam na ulicach Warszawy młodzież z różańcami na szyjach, z kolczykami w postaci krzyża, stylem ubrania i zachowania wyrażających swój agresywny stosunek do rzeczywistości. Niestety, można domyślać się, że ci ludzie nie poszliby walczyć za Polskę, za bliskich. Prędzej uciekliby lub tchórzliwie donosili na tych, którzy podjęliby obronę wartości, obronę Ojczyzny – stwierdza mój rozmówca. – Oczywiście jest grupa ok. 30 procent warszawiaków, którzy stanęliby do walki, tak jak ich rówieśnicy 77 lat temu. Ci ludzie nie wstydzą się Polski i związanych z nią wartości. Dbają o pamięć historyczną, pomagają kombatantom. Cenią polskość i wartości. Ci ludzie w godzinie próby zachowaliby się, jak trzeba – ocenia – Nowoczesność nie może istnieć bez rozsądku, a wolność – bez mądrości – dodaje.

 

Powstanie w XXI wieku?

Kolejne pokolenia Polaków żyją szczęśliwie bez doświadczenia konfliktu zbrojnego.

– Dla mnie wojna jest totalną abstrakcją, choć uczyłam się o niej w szkole i słyszałam o niej od dziadków i prababci – mówi 23-letnia Wiktoria, mieszkanka Warszawy. – Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie mojego pokolenia na wojnie. My nawet nie umiemy zabić pająka ani spędzić nocy pod namiotem. Nie mówiąc już o oderwaniu nas od internetu i mediów społecznościowych. Gdybyśmy mieli iść do Powstania, ktoś musiałby ogłosić to na Facebooku – śmieje się moja rozmówczyni. – Jednocześnie podziwiam pokolenie moich dziadków i czasem im nawet zazdroszczę, mimo że wielu z nich przeżyło piekło na ziemi. Mam wrażenie, że byli o wiele dzielniejsi od nas, łączyły ich trwalsze więzi, byli biedniejsi, ale umieli bardziej niż my cieszyć się życiem – dodaje. – My z nudów toczymy ciągle „wojny” o jakieś głupoty. I nawet rozmawiamy czasem o tym, że chcielibyśmy to zmienić, ale nie wiemy jak – puentuje.

Czy pytania o zachowania w sytuacjach ekstremalnych mają rację bytu w dzisiejszych czasach? Jak stwierdza mój redakcyjny kolega Konrad Wernicki, dziś „żadnego powstania w klasycznym wyobrażeniu by nie było, bo też nie byłoby przeciwko komu powstawać”. – Dlaczego? Bo zmienił się świat i zmieniła się sama wojna oraz jej zasady. Jeszcze te 82 lata temu ludzie wiedzieli, że jeśli ktoś zaatakuje nasze państwo, to z nieba zaczną spadać bomby, na ulicach pojawią się czołgi, a wroga armia będzie mordować, gwałcić i zniewoli nasze społeczeństwo. Czy dziś doszłoby do tak agresywnej okupacji naszego kraju? Czy taka wyniszczająca agresja miałaby sens w naszych warunkach geopolitycznych? Przecież nikomu nie opłaca się robić z Polski poligonu, mamy za duży potencjał gospodarczy i „ludzki”, żeby nas fizycznie podbijać. Zdecydowanie lepiej jest kontrolować Polskę, niż ją niszczyć. A taka wojna „o nas” trwa już od dłuższego czasu. Jest to wojna informacyjna, energetyczna, gospodarcza i ideologiczna. Przeciwko komu mielibyśmy dziś wyciągać broń? Przeciwko kremlowskim hakerom, mającym destabilizować wewnętrznie Polskę? Włączmy podwójną weryfikację naszych skrzynek pocztowych i kont w social mediach, żeby nie stać się celem ataku wrogich służb. Weryfikujmy i sprawdzajmy to, co czytamy w internecie, by nie stać się pożytecznymi idiotami. Bądźmy powstańcami na miarę XXI wieku – apeluje dziennikarz.

– Ja z kolei obawiam się, że konflikt militarny w tradycyjnym rozumieniu jest niestety jak najbardziej możliwy w każdej części naszego globu – dzieli się refleksją Wiktoria. – Przykładem może być tu chociażby Gruzja, Ukraina czy Jugosławia. To przecież nie są odległe kraje i dalekie galaktyki – stwierdza. – Czasem do wywołania konfliktu wystarczy iskra, a z kolei do gaszenia roznieconego iskrą pożaru trzeba wielu miesięcy czy nawet lat. Bardzo boję się wojny, myślę, że nigdy nie wynika z niej nic dobrego i zawsze cierpią w niej najsłabsi. Ja sama nie wiem, jak zachowałabym się w godzinie próby. Chciałabym myśleć, że byłabym w stanie pomagać innym ludziom, zachować człowieczeństwo nawet w ekstremalnych warunkach, ale nie wiem tego, na co dzień jestem raczej tchórzem i panikarą. Co roku oddaję cześć Powstańcom Warszawskim, chodząc na Powązki, ale choć ich podziwiam, to mam poczucie, że nasze pokolenie jest jednak już zupełnie inne. A może i oni tak o sobie myśleli? – zastanawia się młoda kobieta.

 

Wartości się nie zmieniają

Wątpliwości co do decyzji włączenia się w walkę, nawet tę zbrojną, nie ma Michał Korwid, jeden ze stołecznych policjantów.

– Gdyby dziś wybuchło Powstanie, bez wahania poszedłbym walczyć. I nie mówię tego na zasadzie, że siedzę sobie w wygodnym fotelu i „łatwo mi mówić”. Moja decyzja jest poparta wartościami, w które wierzę i w imię których stanąłbym do walki. Do walki w obronie tego, co kocham, czyli w obronie Boga, Ojczyzny i moich najbliższych. To szczera miłość do tych „trzech” daje mi pewność, że nie stałbym obojętnie w obliczu tak wielkiej próby. Jak mówią słowa roty przysięgi wojskowej: „Za sprawę mojej Ojczyzny w potrzebie, krwi własnej ani życia nie szczędzić”. Dlatego stając w obronie życia tych, których kochamy, musimy brać pod uwagę, że ofiarą może być nasze życie – podkreśla. – Zawsze podziwiałem weteranów Powstania Warszawskiego. Niektórych miałem zaszczyt poznać osobiście. Dali świadectwo największej odwagi w godzinie próby. Tak wielu oddało życie za swoją Ojczyznę, miasto i najbliższych, a także za nas, czyli kolejne pokolenia. Myślę, że dziś istnieje jeszcze ciągłość tożsamościowa między pokoleniem powstańców a nami. Uważam jednak, że jest ona niewielka. Nawet jednak jeśli nie ma w nas woli walki, a więcej jest chęci wygody i hedonizmu, to przynajmniej pamiętajmy, że 77 lat temu, w akcie największej odwagi, na ulicach Warszawy ktoś oddał za nas życie i to dzięki tym ludziom żyjemy dziś wygodnie. Może to skłoni nas do refleksji, pamięci i zachowania się, jak trzeba. Cześć i chwała bohaterom!
 

[tekst pierwotnie ukazała się w Tygodniku Solidarność]



 

Polecane
Emerytury
Stażowe