[Felieton "TS"] Waldemar Biniecki: Cynizm Putina a naiwność Bidena
Władimir Putin umocnił swoją pozycję tam, gdzie popiera się jego politykę, zaś Joe Biden ze swoją liberalno-demokratyczną linią promującą prawa człowieka zaprezentował się jako osoba trzymająca chwiejącą się już ręką gałązkę oliwną. Nikt jednak nie odniósł się do ekskluzywnego wywiadu, jakiego udzielił Putin na kilka dni przed szczytem w Genewie amerykańskiej stacji NBC News. W tej długiej rozmowie (ponad 1 h 20 min) korespondent stacji Keir Simmons został rozgromiony przez swobodnego i dobrze bawiącego się prezydenta Rosji. Putin doskonale zanalizował prawdziwy cel spotkania w Genewie i wyraźnie dał do zrozumienia Zachodowi, że Rosja nie zamierza odstąpić swojego bliskiego sojusznika Chin na rzecz wszelkich demokratycznych dobrodziejstw oferowanych przez Amerykę. Zarzucił Ameryce hipokryzję, że używa retoryki walki o prawa człowieka, sama nie mając rozwiązanego przez dekady problemu nierówności rasowych. Co zresztą starał się powtórzyć podczas konferencji prasowej po szczycie. Można było odnieść wrażenie, że po amerykańskiej stronie po prostu brakuje myśli i siły intelektualnej na miarę słynnego amerykańskiego dyplomaty i sowietologa George’a Kennana (z Milwaukee). To właśnie on był twórcą doktryny powstrzymywania (ang. containment), która stała się podstawą polityki zagranicznej administracji prezydenta Harry’ego Trumana. Został on mianowany ambasadorem w ZSRR w 1952 r., ale utracił stanowisko po skandalu dyplomatycznym, jaki wywołała jego wypowiedź porównująca ZSRR do nazistowskich Niemiec. Prezydent Truman nie posiadał formalnego wykształcenia, ale otaczał się szeregiem ekspertów niekoniecznie tylko z partyjnego klucza. Prawdopodobnie szczyt w Genewie był pierwszą próbą gry z Rosją, aby była neutralna wobec konfliktu Ameryki z Chinami. Po spotkaniu z Chińczykami na Alasce i z Putinem w Genewie staje się jasne, że retoryka praw człowieka w relacjach z krajami cywilizacji turańskiej nie jest żadną mocną kartą negocjacyjną. Zdaje się, że aby prowadzić takie negocjacje z wieloma krajami, potrzeba jest nowej siły intelektualnej. Nawet polska dyplomacja po połajankach prezydenta Baracka Obamy i instrumentalnym traktowaniu nas przez administrację Joe Bidena zaczęła powoli zmieniać wektory swojej polityki. Polityka współpracy z Turcją i Skandynawami jako krajami widzącymi realne zagrożenia ze strony Rosji są naturalną drogą rozszerzania koncepcji Trójmorza i wschodniej flanki NATO. Mówmy o tym, domagajmy się takich debat i umacniajmy siłę Polski jako lidera tej polityki. Przenieśmy tę debatę w domenę amerykańską, aby usłyszały ją amerykańskie elity. Zaprośmy do budowania doktryny Trójmorza inne kraje. Skoro Turcja jest w stanie budować swoją potęgę, uczmy się od nich. Studiujmy poszczególne scenariusze i otwórzmy się w końcu na ekspertów niezależnych. Budujmy anglojęzyczne media i prezentujmy transparentnie nasze polskie interesy. Otwórzmy się na polską diasporę w USA, tylko Polonia amerykańska ze swoim potencjałem intelektualnym może być znów efektywną grupą wpływu na amerykańską politykę zagraniczną.