IRA [Artur Gadowski, Piotr Konca]: "U nas nie ma sensacji. Gramy i robimy swoje!"
– Nosicie rockowy kaganek oświaty?
Artur Gadowski: Rock gra nam w duszy już od 34 lat.
– Od ilu?
AG.: Od 34.
– Muzyka konserwuje?
AG.: Być może (śmiech). To jest kawał życia. Robimy, to co lubimy.
Piotr Konca Ciężko się nie zgodzić z Arturem. Gramy muzykę rockową w różnych odcieniach. Zawsze jest to muzyka gitarowa. U nas jest dużo melodii i tak pozostanie. W naszym przypadku nie ma sensu przeprowadzenie eksperymentów.
– Arturze, jest jakaś recepta na dobre brzmienie wokalu po tylu latach śpiewania?
AG.: Rzuciłem palenie osiem lat temu (śmiech). A tak poza tym trzeba uważać na zdrowie, co jest bardzo trudne w naszym zawodzie. Czas pandemii sprawił, że funkcjonuję jak normalny człowiek. Jestem w jednym miejscu. Zanim koronawirus pojawił się na świecie, nasz zespół był cały czas w podróży. Zmienialiśmy swoje miejsce pobytu 3-4 razy w tygodniu. Przez ostatnie lata gdy przychodziła jesień, to zaczynały się u mnie przeziębienia, śpiewanie na koncertach z gorączką na lekach przeciwbólowych. Ten stan kończył się u mnie pod koniec wiosny, gdy było cieplej. Przez te 12 miesięcy zachorowałem tylko raz i to na COVID (śmiech).
– Kiedy?
AG.: Jestem ozdrowieńcem (śmiech). Zachorowałem na początku listopada. Zaraziłem się od żony. Moja żona jest nauczycielką akademicką.
– Jaki przedmiot wykłada?
AG.: Historię sztuki na Uniwersytecie Łódzkim.
– Młodzi ludzie łakną takiej wiedzy?
AG.: Skoro wybierają taki kierunek studiów, tzn., że tak (śmiech).
– Arturze w „Zimowej” zaśpiewałeś, napisałeś tekst, wyreżyserowałeś i zmontowałeś teledysk. Za catering też byłeś odpowiedzialny (śmiech)?
AG.: Częściowo tak. Musiałem wskazać miejsce, gdzie kupimy pizzę (śmiech).
PK.: Pizza była bardzo smaczna (śmiech).
– Człowiek orkiestra Artur Gadowski.
AG.: Przesada (śmiech).
– Piotrze, mocne riffy gitarowe będą cechą charakterystyczną waszej nadchodzącej płyty?
PK.: Płyta będzie zróżnicowana. Będą zarówno ballady i dynamiczne piosenki. To będzie spójny album. Nie spodziewajcie się dziwnych eksperymentów.
– Jak współpracowało się z Sonią Szklanowską, finalistką 2. Edycji programu Hotel Paradise przy utworze „Oto raj”?
PK.: To była sytuacja spontaniczna. Na początku wysłałem tę kompozycję Arturowi, ale mu się nie podobała. Nie poczuł jej. Pojawiła się opcja, że ludzie z produkcji programu „Hotel Paradise” byli zainteresowani tą kompozycją. Otrzymałem telefon, że chcą to nagrać i nagrali.
– Mam nadzieję, że tantiemy będą się zgadzać, bo ten kawałek leci non stop w telewizji.
PK.: Też mam taką nadzieję (śmiech).
AG.: Całość dopiero usłyszałem w telewizji.
– Piotrze, a może występ w reality show?
PK.: Obawiam się, że nie jestem tak przebojowy (śmiech).
– Można utrzymać się w Polsce z jednego przeboju?
AG.: W Polsce to jest niemożliwe.
– Przez koronawirusa dostaliście mocno po dupie?
AG.: Na to pytanie nie chciałbym odpowiadać.
– Po tylu latach grania, czujecie różnicę między graniem koncertu a w klubie?
AG.: Zmieniamy listę utworów w zależności od miejsca, w którym gramy. Inaczej gramy na Juwenaliach, tam gramy ostrzej. W klubie nasi fani chcą słyszeć nie tylko nasze hity. A na plenerach gramy kawałki, które mogą być kojarzone przez statystycznych Kowalskich.
PK.: Każda z tych imprez ma swoje plusy i minusy. Każde miejsce ma swój urok. Musimy w końcu zagrać jakiś koncert, bo już nas niesie (śmiech).
– Arturze, a może nagrałbyś płytę z córką?
AG.: Moja córka ma już nagraną całą płytę. Tylko nikt nie chce jej wydać. Ale wierzę, że się to szybko zmieni.
– Może Zuza wyda ją własnym sumptem?
AG.: To jest jakiś pomysł i w końcu trzeba będzie tak zrobić. To nie jest dobre, żeby się bujać czwarty rok od wydawcy do wydawcy. I ciągle słyszysz, że nie mają pomysłu, jak wydać płytę Zuzy. To trzeba w końcu wydać ją samemu.
PK.: Pozdrawiam Zuzię. Jest bardzo zdolną bestią. Nie wiem, czy wiesz, ale Artur produkował tę płytę (śmiech).
– Rock znowu wróci na salony?
AG.: Muzyka rockowa wciąż żyje. Nie każdy musi być fanem rocka.
PK.: Zależy jak na to spojrzeć. Zacznę od rozgłośni radiowych, które bardzo często kreują gust muzyczny statystycznych odbiorców. Jeżeli ktoś w danym pięcioleciu decyduje, że 30 proc. muzyki w radiostacji będzie pop-rockowa, a 70 proc. to inne gatunki muzyczne, to rzeczywiście uznasz, że rock jest w odwrocie. Jednak rock nie umarł. To jest specyficzny urok promocji określonej muzyki w polskich rozgłośniach radiowych. Jak może umrzeć muzyka rockowa, jak gramy ponad 100 koncertów rocznie, tak samo Lady Pank czy Perfect. I dodam najważniejszą rzecz. Sprzedajemy bilety na nasze koncerty. Znam wielu wykonawców, którzy nie sprzedają biletów na swoje koncerty, a radia nieustannie grają ich utwory.
AG.: W normalnych warunkach graliśmy jesienią, zimą, wiosną wyłącznie biletowane koncerty. A latem darmowe plenery.
– To dlaczego się o tym nie mówi, o waszych biletowanych koncertach? Mnie kojarzycie się z zespołem, który gra w telewizji, wasze największe hity są grane w rozgłośniach radiowych.
AG.: Darmowe koncerty są wyłącznie latem. Większa część roku to biletowane występy. Na te koncerty przychodzą nasi wierni, znający bardzo dobrze naszą twórczość.
PK.: Ponad 200 dni poza domem. A wracając do twojego pytania. Dlaczego o tym nikt nie mówi? Bo mówi się wyłącznie o sensacjach. Już nawet prognoza pogody musi wywoływać emocje. W naszej muzyce nie ma sensacji. Gramy, robimy swoje, mamy swoich odbiorców, udaje nam się dotrzeć z naszymi utworami do rozgłośni radiowych. Ludzie są zadowoleni. Jaka jest w tym sensacja? Żadna! My robimy tylko muzykę, co w tym jest ciekawego (śmiech).
– Podobno ma być więcej polskiej muzyki w rozgłośniach radiowych. Dyrektorzy rozgłośni radiowych są przeciw. Myślicie, że ten pomysł zostanie zrealizowany?
AG.: Kiedyś Wojtek Konikiewicz - doskonały muzyk, pozdrawiamy go serdecznie - opowiedział nam historię. Wojtek bardzo często gra z zagranicznymi muzykami. Oni przyjeżdżają i słuchają radia w trasie i pytają się polskich muzyków, czy nie ma w Polsce rozgłośni, gdzie jest grana wyłącznie polska muzyka. Oni później tłumaczą Wojtkowi, że jak przyjeżdżają do Holandii, to słyszą holenderską muzykę, jak jadą do Francji, to słyszą francuską muzykę, itd. To jest chore. Twierdzenie, że to jest zły pomysł, że trzeba będzie grać więcej polskiej muzyki. Dlaczego? Bo będzie się trzeba wysilić? Nie dostanie się wtedy gotowych paczek z topowymi amerykańskimi singlami.
PK.: Kiedyś słyszałem jak jedna pani dziennikarka powiedziała, że polska muzyka jest mało atrakcyjna. Po czym inna pani redaktor stwierdziła, że twórczość Zenka Martyniuka nie różni się niczym od twórczości Prince’a. Temat jest wyjaśniony, to pięknie obrazuje sytuację.
–Wiele kapel rockowych w Polsce zawiesiło swoją działalność albo się rozstało, a wy trwacie. Na czym polega fenomen waszego zespołu?
AG.: To jest kilka składowych. Musi być ok. 10 000 tysięcy fanów, którzy są z nami zawsze. Są z nami dlatego, bo pasuje im nasza muzyka i chcą być z nami na bieżąco. Są z nami cały czas, bo ich nie zawodzimy. Fani przyprowadzają kolejne nowe osoby, które poznają naszą twórczość. Często czytam komentarze, że przychodzą na nasze koncert rodziny z dziećmi.
PK.: Trzy pokolenia!
AG.: Zgadza się. Nasza muzyka roznosi się pocztą pantoflową wśród słuchaczy. Jesteśmy konsekwentni, żeby nagrywać dobre utwory.
Rozmawiał: Bartosz Boruciak