[Felieton "TS"] Karol Gac: Chrystianofobia nad Wisłą
Szacuje się, że w ubiegłym roku przynajmniej 309 milionów chrześcijan doświadczyło bardzo wysokiego lub skrajnego poziomu prześladowań, co oznacza wzrost o 19 proc. r/r. Rocznie za wiarę ginie 105 tysięcy wyznawców Chrystusa. To oznacza, że co 5 minut ginie na świecie jeden chrześcijanin. To tak, jakby z mapy Polski zniknął Koszalin.
Prześladowania chrześcijan mają różną formę i zależą oczywiście od danego rejonu świata. Jednak wciąż ich główną przyczyną jest radykalny islam. Nie jest od nich wolna również Europa Zachodnia, która tak bardzo szczyci się przecież swoją wolnością i tolerancją. Katolicy są w niej jednak coraz częściej dyskryminowani i niestety atakowani.
Najbardziej uderzającym przykładem tego zjawiska jest Francja, którą jeszcze do niedawna nazywano przecież „najstarszą córą Kościoła”. W kraju, w którym uznano Maryję za królową, dziennie dochodzi do kilku podpaleń kościołów, zaś rocznie do ok. ośmiuset ataków na wyznawców Chrystusa. Droga, którą przebyła Francja, pokazuje więc, że nic nie jest dane raz na zawsze, i o tym powinniśmy pamiętać.
W tym kontekście warto być szczególnie wyczulonym na to, co dzieje się nad Wisłą. Jeszcze kilka lat temu zupełnie nierealne wydawały się ataki na księży i kościoły, zakłócanie Mszy św. czy profanacje. Dziś, niestety, coraz częściej pojawiają się tego typu informacje. Lewica sprytnie próbuje zrzucić odpowiedzialność za taki stan rzeczy na Kościół. Tyle tylko, że jest dokładnie odwrotnie.
To radykalna lewica odpowiada za wzrost nastrojów antyklerykalnych oraz kolejne ataki. I nie zmieni tego kłamliwa narracja, według której trwa walka z rzekomo opresyjnym i patriarchalnym modelem społeczeństwa, którego broni Kościół. Prawda jest dużo prostsza – lewica walczyła z Kościołem od zawsze, a zmieniały się tylko narzędzia.
Dokładnie tak samo jest teraz. Marta Lempart, liderka Strajku Kobiet, wprost deklaruje, że prawdziwym wrogiem jest Kościół. To wierchuszka czarno-czerwonej rebelii nawoływała i zachęcała, przy wsparciu medialnych pomagierów, do ataków na świątynie i zakłócania Mszy św. Chodzi po prostu o zburzenie obecnych fundamentów i zmianę norm, by utorować drogę lewicowej inżynierii społecznej. Bawi mnie więc to „zaskoczenie”, że Kościół stoi po stronie życia. Zdradzę, że nie od dziś. No, ale można o tym nie wiedzieć, jeśli się za bardzo zanurzy w lewicowo-liberalnej bańce.
Autor jest dziennikarzem portalu DoRzeczy.pl.