[Tylko u nas] Brzeski: "Czerwone rzeki" rosyjskiego "króla niklu". Potężna ekokatastrofa na Syberii
![[Tylko u nas] Brzeski: "Czerwone rzeki" rosyjskiego "króla niklu". Potężna ekokatastrofa na Syberii](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/49312.jpg)
Z pękniętego zbiornika wylało się około 21 tysięcy ton produktów naftowych. Szacuje się, że 15 tysięcy spłynęło do lokalnych strumieni i rzek a 6 tysięcy rozlało się po tundrze. Katastrofa nastąpiła 29 maja. Przyczyną była polarna wiosna. Wskutek ocieplenia rozmiękła wieczna zmarzlina, fundament zbiornika osunął się i ściany nie wytrzymały. Geolodzy i meteorolodzy ostrzegali wprawdzie, że klimat się ociepla i zmarzlina może puścić, ale ich nie słuchano. Liczyła się produkcja.
Ponieważ w Rosji niepisane prawidła administrowania krajem nie zmieniają się od stuleci, kierownictwo spółki energetycznej zawiadomiło władze lokalne dopiero po dwóch dniach i 1 czerwca ratusz w Norylsku opublikował króciutki komunikat o wycieku nie podając jego rozmiarów. Dyrekcja konglomeratu Nornikiel wydała równie lakoniczny komunikat dwa dni później, 3 czerwca i tego samego dnia małą notkę opublikowały regionalne władze Kraju Krasnodarskiego, które zarządzają całym Półwyspem Tajmyrskim.
Prowincjonalni notable kombinowali, czy nie uda się zamieść katastrofy pod dywan, ale ktoś jednak musiał donieść do Moskwy, gdyż jeszcze 3 czerwca Aleksandr Uss, gubernator Kraju Krasnodarskiego został wezwany na video-dywanik podczas publicznej telekonferencji, którymi Władimir Putin demonstruje jak sprawnie włada Rosją. Brak natychmiastowych starań o ograniczenie szkód środowiskowych Uss tłumaczył ogólną niemożnością, niedostępnością terenu, brakiem dróg wzdłuż rzek i strumieni, które są zbyt małe dla jednostek pływających i zaproponował po prostu podpalić ropę, która zebrała się w zakolach rzek. W odpowiedzi minister surowców naturalnych ostrzegł, że taki pożar na wielkiej przestrzeni może tylko zwiększyć kłopoty i poradził wezwać na pomoc wojsko, a minister energii zasugerował skorzystać z wiedzy spółek naftowych, które powinny mieć jakieś doświadczenie z likwidacją wycieków ropy do rzek. Car Władimir Władimirowicz wysłuchał ministerialnych opinii, przykładnie obsobaczył gubernatora, pukając się w czoło troskliwie zapytał, czy czuje się dobrze i wysłał do Norylska wysokich urzędników na rozpoznanie. Irytacja Putina była zrozumiała, gdyż 5 czerwca w Rosji obchodzony jest Dzień Ochrony Środowiska, a tu zamiast uroczystości i laurek taki ekologiczny pasztet.
Katastrofa w Norylsku była głównym tematem telekonferencji 5 czerwca. Szefowa federalnej agencji ochrony środowiska Rosprirodnadzor, Swietłana Radionowa, przedstawiła wstępny raport ekspertów agencji, którzy polecieli do Norylska. Potwierdzili oni rozmiar katastrofy. Skażone są
wszystkie lokalne wody w promieniu 20 kilometrów od pękniętego zbiornika. Najsilniej rzeki Dałdykan i Ambarnaja. W zakolach tych rzek na wodzie zebrał się kożuch ropy gruby na około 20 centymetrów. Negatywne skutki dla delikatnego środowiska tundry są olbrzymie. Koszty ich likwidacji będą kolosalne, rzędu kilkunastu miliardów rubli. Bliższe informacje będą możliwe pod koniec czerwca, po analizie próbek gruntu i wody zebranych przez pracowników Rosprirodnadzoru. Kierując się sprawozdaniem Radionowej, Putin ogłosił stan nadzwyczajny w Norylsku i okolicach. Dostało się również Potaninowi, chociaż obiecał, że Nornikiel „zapłaci całość kosztów” oraz poinformował, że koncern odłożył na likwidację skutków skażenia „10 miliardów rubli, a nawet więcej” i jego służby już zebrały z wód 265 ton ropy oraz zeskrobały 800 metrów sześciennych skażonej tundry.
Po 5 czerwca akcja ratunkowa nabrała tempa. Norylsk nie ma połączeń drogowych z Rosją więc samolotami i koleją przywieziono składane zbiorniki podobne do przydomowych basenów dla dzieci, specjalne zagrody zbierające ropę z wody, zwłaszcza z rzek, oraz hermetyczne kontenery do magazynowania skażonego gruntu. Na miejscu pracuje ponad 500 ludzi z resortu sytuacji specjalnych kierowanego przez Jewgienija Ziniczewa, byłego „ochroniarza” Putina. Są też ekipy Morskiej Służby Ratunkowej doświadczone w likwidacji skutków awarii tankowców oraz eksperci spółek naftowych Gazprom Nieft i Transnieft. Składane zbiorniki rozstawiono wzdłuż rzek i strumieni podzielonych zagrodami na sektory. Wlewa się do nich zebraną z powierzchni ropę i odwozi o 500 metrów od brzegów z obawy na wiosenne przybory wód. Obserwatorzy z 10 helikopterów wypatrują plam ropy na wodach. Podobno już zebrano i odpompowano prawie 17 tysięcy metrów sześciennych ropy. Podobno, gdyż informacji z niezależnych źródeł brak, a oficjalnym trudno wierzyć. Zwłaszcza, że pogoda nie sprzyja i ropa zebrana w teoretycznie odciętych zbiornikach naturalnych nagle się przelewa do oczyszczonych już rzek. Potanin twierdzi, że Nornikiel przygotował miejsce pod 100 tysięcy ton zebranej w kontenerach skażonej
gleby, którą będzie można dowieźć dopiero zimą po lodzie i zmarzłej ziemi. Czy to miejsce będzie odpowiednie? Można wątpić. Koncern Nornikiel nie jest znany z troski o środowisko. Zimą na kilometry od Norylska śnieg jest czarny, w powietrzu utrzymuje się stale smród siarki, a długość życia pracowników zakładów „króla niklu” jest o 10 lat krótsza od średniej długości życia w Rosji. System się zmienił, zamiast naczelnika łagru jest miliarder, ale kultura gułagu pozostała.
Rafał Brzeski
