M. Ossowski, red. nacz. "TS": Ostatnio tęczowy prezydent Warszawy wystąpił z hasłem „nowej solidarności”

Problem w tym, że Solidarność nie jest typowym dla współczesnego świata pozbawionym treści pustym hasłem. Nie jest typowym dla współczesnego świata pozorem idei, której można przypisać cokolwiek komu wygodnie. Jest ideą z krwi i kości, bardzo konkretną. Opartą na wartościach chrześcijańskich i społecznej nauce Kościoła katolickiego. Solidarność rodziła się pod Krzyżem i na kolanach, choć były to kolana ugięte jedynie przed Najwyższym.
Postmodernistyczny świat mielący wszelkie wartości w swoich tęczowych żarnach usiłuje i Solidarność przemielić na lekkostrawną z punktu widzenia poprawności politycznej, ale pozbawioną wartości odżywczych, papkę. Abstrahując od ideałów, jakie jej przyświecają, usiłują zawłaszczyć symbole, jak nie promujące ideologię LGBT Europejskie Centrum Solidarności, to walczące o „prawo do zabijania dzieci” aborterki. Nic z tego. Solidarność na to nie pozwoli!
Ostatnio tęczowy prezydent Warszawy, startując do nowej kampanii i najwyraźniej usiłując odciąć się od wizerunku seksualizatora naszych dzieci, wystąpił z hasłem „nowej Solidarności”. Panie Trzaskowski, nam „nowa Solidarność” niepotrzebna, nam od dziesiątków lat wystarczy ta sama.
– Związek zawodowy Solidarność w swoim statucie ma wartości chrześcijańskie i naukę społeczną Kościoła. I tam nie ma żadnego miejsca na promowanie ideologii LGBT. A pan Trzaskowski jako prezydent Warszawy to robił. Po prostu nie ma prawa powoływać się na ideały Solidarności – mówił w wywiadzie dla Radia Gdańsk Przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ Solidarność Piotr Duda. A pan Trzaskowski zawsze może się powoływać na neomarksistowską „tolerancję represywną”.
Michał Ossowski
Tekst ukazał się w najnowszym numerze "Tygodnika Solidarność"
