[Tylko u nas] Funkasanki dla Tysol.pl: "Chociaż mieliśmy wiele ofert, to nie damy się sprzedać"
Przemek Starachowski: Bardzo chcieliśmy grać funk. Liczyliśmy na to, że zbierzemy cały zespół. Mieszkanie w Łomży sprowadziło nas do poziomu ziemi i okazało się, że jest to niemożliwe. Zostaliśmy duetem. Żeby pograć na żywo, to musieliśmy pokombinować i obrać inny kierunek niż funk.
Ania Kaptór: Jednak mieliśmy już nazwę i logotyp, który dumnie wisiał u nas na lodówce.
– Kolejny duet elektroniczny na scenie. Czym się wyróżniacie spośród innych twórców, których w tym gatunku jest wysyp?
PS.: Wyszliśmy ze szkoły grania na instrumentach muzyki na żywo. To nas wyróżnia. U nas nie ma puszczania muzyki i my się do tego gibamy.
AK.: A ja tylko śpiewam i zachwycam się sobą.
– Dzięki temu twardo stąpacie po ziemi?
PS.: Dopiero w tym roku uznaliśmy, że musimy grać dla ludzi. Jednak przede wszystkim gramy dla siebie. My czerpiemy z tego przyjemność. Jeżeli słuchacze lubią, to co my lubimy. To zapraszamy do siebie.
AK.: Jesteśmy bardzo otwarci, żeby być z ludźmi.
– Fani metalu i rapu znajdą coś dla siebie na waszym koncercie?
PS.: Odnajdą szczerość. Nas różne rzeczy inspirują.
– Macie jakieś plany, cele czy preferujecie czysty spontan?
PS.: Najważniejsze jest to, żeby mieć czas na to, żeby pójść na spacer. Bez tego nie ma robienia muzyki. Nasza muzyka powstaje na spacerach. Chodzimy bardzo dużo. Robimy rocznie 3500 kilometrów pieszo. Co do celów najważniejsze jest, żeby mieć co powiedzieć na scenie. Dużo jest fajnych piosenek, które lecą w rozgłośniach radiowych. I co z tego.
– Zazdroszczę tych kilometrów (śmiech). To dlaczego wasze piosenki nie są w radiach? Co stoi na przeszkodzie?
PS.: Radia nas niekoniecznie chcą. Chociaż mieliśmy wiele ofert, to nie damy się sprzedać.
– Jak wyglądają wasze koncerty?
PS.: Gram na perkusji, syntezatorze i samplerze.
AK.: Ja mam pianino i syntezator. Śpiewam i gram na flecie poprzecznym.
PS.: Jak coś nam odpali na koncercie nierówno, to nie ma przebacz. Trzeba było zagrać albo kliknąć w porę.
AK.: Przy pomyłkach staramy się ratować.
PS.: Staramy się dużo ćwiczyć. Zaskoczyło nas to, że zespoły nie mają prób. Mamy 3 próby w tygodniu pomimo pracy.
– Gdzie wy pracujecie?
PS.: Mamy własną szkołę muzyczną.
AK.: Nasza szkoła funkcjonuje już od 10 lat.
PS.: Od razu po skończeniu liceum otworzyliśmy naszą szkołę muzyczną w Łomży.
– Jest popyt na wasze usługi?
PS.: Nie mamy już miejsc(śmiech). W czerwcu nie mieliśmy już miejsc. Jesteśmy dobrzy, w tym co robimy. Mamy uczniów od 6 roku życia do 50. Na koniec roku organizujemy egzamin.
– Na jakich instrumentach można się u was nauczyć grać?
PS.: Perkusja i śpiew.
– Co musiałbym zrobić, żeby dostać się do waszej szkoły?
PS.: Przede wszystkim dużo ćwiczyć. Na naukę nigdy nie jest za późno. Już niedługo otwieramy drugą filię w Warszawie.
– Od czego byśmy zaczęli grę na perkusji?
PS.: Na pierwszych zajęciach gramy piosenkę. Zaczynamy od rytmów podstawowych. Stopniowo dokładamy kolejne elementy, żeby urozmaicić naszą grę.
– Jaki utwór wybierają uczniowie na początek przygody z bębnami?
PS.: Są dwie szkoły. Jedna szkoła wybiera coś z radia. Druga wybiera rockowe standardy.
– Jaki najbardziej Przemku preferujesz gatunek muzyczny?
PS.: Jeżeli chodzi o perkusję, to neo soul i hip hop.
– Radzisz sobie z podwójną stopą?
PS.: Miałem dwa lata i się znudziłem.
– Dlaczego większość perkusistów europejskich ma tendencję do grania wielu dźwięków na perkusji w przeciwieństwie do perkusistów afroamerykańskich, którzy grają zdecydowanie mniej?
PS.: Granie mniejszej liczby dźwięków na perkusji jest trudniejsze. Od lat gramy na ograniczonym zestawie perkusyjnym. Mniej znaczy więcej. Dźwięk musi mieć swoje miejsce.
– Aniu, uczysz śpiewu. Wokalistki electropopowe umieją śpiewać?
AK.: Jak nawsadzasz pierdyliard dźwięków w różne frazy, to będzie przesyt. Nie ma zabawy barwą i przestrzenią. Jest tylko popisówa. Taka jest moda. Tylko ornamenty i ornamenty.
– Każdy ma poczucie rytmu?
PS.: Każdy. Tylko trzeba je odnaleźć jak wewnętrzne dziecko.
Rozmawiał: Bartosz Boruciak