[Tylko na Tysol.pl] Tadeusz Płużański: W Koniuchach inaczej niż w Jedwabnem

Śledztwo w sprawie zbrodni żydo-komunistycznej „partyzantki” (a tak naprawdę podległej Sowietom czerwonej bandyterki) na polskich mieszkańcach wsi Koniuchy na Nowogródczyźnie 29 stycznia 1944 r. – po 17 latach starań - zostało przez prokuraturę IPN w 2018 r. po cichu umorzone. Rosja i Izrael nie tylko nie przeprosiły nas za tę masakrę, ale nie udzielały pomocy prawnej. Ostatecznie śledczy nie byli w stanie ustalić nawet, ilu bezbronnych Polaków zginęło (ok. 30, czy ok. 300 – ta druga cyfra jest pewniejsza, bo oprawcy wymordowali całą wieś), oraz czy żyje jeszcze któryś z morderców.
 [Tylko na Tysol.pl] Tadeusz Płużański: W Koniuchach inaczej niż w Jedwabnem
/ Wikipedia CC BY SA 3,0 VietovesLt
A śledztwo zaczęło się tak. 27 lutego 2001 r. do Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi, za pośrednictwem Głównej Komisji, wpłynęło pismo Kongresu Polonii Kanadyjskiej zawierające informację o zbrodni popełnionej przez partyzantów sowieckich w pierwszej połowie 1944 r. na mieszkańcach Koniuch na Nowogródczyźnie, obecnie Litwa.

CO NAJMNIEJ 60 DOMÓW

Przytoczmy materiały IPN: „Wieś Koniuchy położona była na skraju Puszczy Rudnickiej, w której swoje bazy posiadały liczne oddziały partyzantów sowieckich. Członkowie tych oddziałów dokonywali częstych napadów na okoliczne wsie i kolonie, w tym i na Koniuchy. Celem napadów był zabór mienia miejscowej ludności, głównie ubrań, butów, bydła, zapasów mąki. W czasie napadów stosowano przemoc wobec właścicieli rabowanego mienia. Mieszkańcy Koniuch zorganizowali samoobronę. Miejscowi chłopi pilnowali wsi, uniemożliwiając tym samym dalsze grabieże. Z tego powodu, najprawdopodobniej w dniu 29 stycznia 1944 r. (…), grupa partyzantów sowieckich z Puszczy Rudnickiej nocą okrążyła wieś. Nad ranem, przy użyciu pocisków zapalających, niszczono zabudowania wiejskie i rozstrzeliwano wybiegających z nich mieszkańców – mężczyzn, kobiety i dzieci. Łącznie spłonęła większość domów (co najmniej 60)”.

ZRÓWNAĆ KONIUCHY Z ZIEMIĄ

Inaczej niż w Jedwabnem nie znalazła się w Koniuchach żadna ocalała ofiara mordu – nawet taki „lewy” Szmul Wasersztajn (jak się potem okazało, po 1945 r. wieloletni pracownik UB), który nie będąc naocznym świadkiem jedwabieńskiej zbrodni, „wszystko widział i słyszał”.

Łatwiej jest natomiast mówić o katach. Nie musimy – jak to zrobił J.T. Gross – ustalać nazwisk na podstawie siłą rzeczy subiektywnych relacji ofiar, jak również ubeckich akt śledczych i procesowych, ale bez cienia wątpliwości znamy personalia kilku sprawców. Co najbardziej bulwersujące: owi „partyzanci” nie tylko bez żenady przyznawali się do popełnienia brutalnego mordu, ale nawet byli z niego dumni. Jeden z nich, „partyzant” Chaim Lazar, w wydanej w 1985 r. w Nowym Jorku książce „Destruction and Resistance” („Zniszczenie i opór”) napisał:

„Sztab brygady zdecydował zrównać Koniuchy z ziemią, aby dać przykład innym. Pewnego wieczoru 120 najlepszych partyzantów ze wszystkich obozów, uzbrojonych w najlepszą broń, wyruszyło w stronę tej wsi. Między nimi było około 50 Żydów, którymi dowodził Jaakow (Jakub) Prenner. O północy dotarli w okolicę wioski i zajęli pozycje wyjściowe. Mieli rozkaz, aby nie darować nikomu życia. Nawet bydło i nierogacizna miały być wybite. (...) Sygnał dano tuż przed wschodem słońca. W ciągu kilku minut okrążono wieś z trzech stron. Z czwartej strony była rzeka, a jedyny most był w rękach partyzantów. Przygotowanymi zawczasu pochodniami partyzanci palili domy, stajnie, magazyny, gęsto ostrzeliwując siedliska ludzkie. (...) Słychać było huk eksplozji z wielu domów. (...) Półnadzy chłopi wyskakiwali przez okna i usiłowali uciekać. Ale zewsząd czekały ich śmiertelne pociski. Wielu z nich wskoczyło do rzeki, aby przepłynąć na drugą stronę, ale tam też spotkał ich taki sam los. Zadanie wykonano w krótkim czasie. Sześćdziesiąt gospodarstw chłopskich, w których mieszkało około 300 osób, zniszczono. Nie uratował się nikt”.

ZŁAPANI W KRZYŻOWY OGIEŃ

Inna relacja pochodzi z wydanej (również w Nowym Jorku) książki Richa Cohena o symptomatycznym tytule „The Avengers” („Mściciele”):

„Koniuchy były wioską o zakurzonych drogach i osiadłych w ziemi, niepomalowanych domach. (...) Partyzanci: Rosjanie, Litwini i Żydzi zaatakowali Koniuchy od strony pól, a słońce świeciło im w plecy [wymarzona pogoda dla bohaterskich bojowników]. Odezwał się ogień z wież strażniczych. Partyzanci odpowiedzieli ogniem. Chłopi uciekli do swych domów. Partyzanci wrzucili granaty na dachy, a w domach wystrzeliły płomienie. Chłopi wybiegali drzwiami i biegli drogą. Partyzanci ich gonili, strzelając do mężczyzn, kobiet i dzieci. Większość chłopów biegła w stronę niemieckiego garnizonu, a więc przez cmentarz na skraju miasta. Komandir partyzantów przewidział to i dlatego nakazał kilku swoim ludziom schować się przy grobach. Gdy ci partyzanci otworzyli ogień, chłopi zawrócili i wpadli w ręce żołnierzy, którzy ścigali ich z drugiej strony. Setki chłopów zginęło złapanych w ogień krzyżowy”.

Za fantastyczne należy uznać twierdzenie, że wstępu do Koniuch broniły wieże strażnicze. Biednej wioski (jak wynika również z początku relacji) nie stać było na ich postawienie. Gdyby faktycznie w Koniuchach były wieże strażnicze, przebieg wydarzeń byłby z pewnością inny, chłopi nie byliby bezbronni – zamiast uciekać w popłochu, stawiliby opór.

Kim byli napastnicy określani w co drugim zdaniu mianem „partyzantów”? W pierwszej cytowanej relacji jest mowa, że pochodzili z różnych „obozów” (czytaj: leśnych). Operujące na tym terenie (Puszcza Rudnicka) grupy podlegały Głównemu Sztabowi Ruchu Partyzanckiego w Moskwie (w relacji mówi się o „sztabie brygady”). Była to zatem tzw. „partyzantka sowiecka”. Morderców bezbronnej ludności (w tym kobiet i dzieci) nazywa się również „żołnierzami”. Ale czy każdy mężczyzna, który weźmie do ręki broń, choćby najlepszą, staje się od razu żołnierzem, a nie jest np. zwykłym bandytą? Głównym celem tych grup było zwalczanie polskiej państwowości i ludzi z nią związanych.

„ŚMIERĆ FASZYSTOM”

Jakie konkretnie grupy spacyfikowały Koniuchy? Udział w mordzie wymienionej już grupy Jakuba Prennera, określanej pieszczotliwą nazwą „Śmierć faszystom” potwierdza dziennik „partyzantów” żydowskich pt. „Operations Diary of a Jewish Partisan Unit in Rudniki Forest (czyli we wspomnianej Puszczy Rudnickiej)”. Jest tu mowa również o tzw. Litewskiej Brygadzie Shmuela Kaplinsky’ego, nazywanej „Ku zwycięstwu”.

Dlaczego owi „partyzanci” „mieli rozkaz, aby nie darować nikomu życia”? Prokurator Anna Małkiewicz z Okręgowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi przywoływała opinię Kazimierza Krajewskiego z jego książki „Na Ziemi Nowogródzkiej. »Nów« Nowogródzki Okręg Armii Krajowej” (Warszawa 1997 r.): „Jedyną »winą« mieszkańców Koniuch było to, że mieli już dosyć codziennych rabunków oraz gwałtów i chcieli zorganizować samoobronę. Bolszewicy z Puszczy Rudnickiej postanowili zrównać wieś z ziemią, tak by zastraszyć ludność innych wiosek”. Możliwe również, że chłopi byli związani z polskim podziemiem niepodległościowym.

O KONIUCHACH WYBIÓRCZO

I tym razem „Gazeta Wyborcza” pokazała, że wybiórczo podchodzi do rzeczywistości. Sprawę brutalnego mordu na polskich mieszkańcach wsi Koniuchy dostrzegła dopiero po kilku miesiącach od jej nagłośnienia. Ale co tu się dziwić – na Koniuchach nie da się zrobić "geszeftu" tak jak na Jedwabnem.

Artykuły na temat Jedwabnego z bijącymi po oczach tytułami o winie Polaków „Wyborcza” zamieszczała na pierwszych stronach, środek numeru zapełniając sążnistymi polemikami. Krótka informacja o Koniuchach znalazła się na stronie 15 („GW”, 7 maja 2001). 

W dokumentach IPN można było przeczytać: „Uznając, iż zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia zbrodni komunistycznej będącej jednocześnie zbrodnią przeciwko ludzkości, której karalność nie ulega przedawnieniu, w sprawie tej w dniu 8 marca 2001 r. wszczęto śledztwo”. Dwa miesiące opóźnienia w informowaniu opinii publicznej to chyba dużo jak na największy dziennik w Polsce? Oczywiście w przypadku Koniuch nie było mowy o żadnych wypowiedziach autorytetów moralnych, żadnych polemikach. Najwyraźniej „Wyborcza” uznała, że sprawa – jako marginalna – nie jest tego godna. Dlaczego? Mordu dokonali nie Polacy na Żydach, ale Żydzi na Polakach. Biorąc za przykład przedstawianie sprawy Jedwabnego przez „GW” i związanego z nią prof. J.T. Grossa, można by nawet powiedzieć, że autorem zbrodni w Koniuchach było żydowskie społeczeństwo, żydowscy „sąsiedzi”. Żeby jednak nie stosować podobnego, nieprawdziwego uogólnienia (kiedy zapomina się o niemieckim planie jedwabieńskiej zbrodni), trzeba stwierdzić, że mordercami w Koniuchach nie byli wyłącznie Żydzi.

Dla „Wyborczej” są to jednak przede wszystkim „partyzanci”. Udział Żydów w mordzie „GW” załatwiła tak: „Według Lazara »w akcji bojowej« wzięło udział 120 partyzantów, w tym 50-osobowy oddział partyzantki żydowskiej, którzy zabili 300 mieszkańców Koniuch. Fakt ataku na wieś potwierdzają również wspomnienia drugiego partyzanta Israela Weissa i autor opracowania o udziale Żydów w partyzantce sowieckiej w lasach rudnickich Rick Cohen”.

LICZBA OFIAR

Pozostaje sprawa liczby ofiar. Czy rzeczywiście zamordowano 300 polskich mieszkańców wsi, jak chwali się „partyzant” Lazar? Zdaniem IPN „zabito co najmniej 45 osób, część mieszkańców została ranna. Ci, którzy ocaleli, uciekli do pobliskich wsi”. Podobne ustalenia uczyniła Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, której pracownicy pod koniec kwietnia 2001 r. przeprowadzili wizję lokalną w Koniuchach. Zdaniem Rady zginęło ok. 50 osób, a z 85 domów ocalały cztery. Ciała zamordowanych chowano w Bieniakoniach i Butrymowicach. Liczba ok. 300 ofiar wydaje się jednak bardziej prawdopodobna, bo – jak już pisałem - nie odnalazła się żadna ocalała ofiara mordu, a wieś praktycznie przestała istnieć.

Co na to „Wyborcza”? Z jednej strony pisała, że „informacje o tym, co się tam wydarzyło, są niejasne”, ale z łatwością przyjmowała mniejszą liczbę ofiar – ok. 50. W przypadku Jedwabnego „GW” przyjęła diametralnie inną strategię. Z trudem była w stanie przyznać, że osób spalonych w stodole było mniej, niż to podaje J.T. Gross, czyli 1600, mimo iż wszystkie inne informacje wskazywały, że jest to liczba znacznie zawyżona.

„AKT SKRUCHY”

Ks. prymas Józef Glemp mówił, że za zbrodnię w Jedwabnem Polacy muszą „połączyć się z Żydami we wspólnej żałobie” i „wyrazić akt żalu”. Czy podobnie nie powinni zachować się Żydzi w przypadku Koniuch? Powstaje pytanie, czy przebaczenie ma obejmować tylko jedną stronę „dialogu polsko-żydowskiego”? Ponadto Koniuchy nie są jedynym przykładem zbrodni dokonanych przez Żydów na ludności polskiej. Polacy nie mają jednak takiego lobby, żeby wymóc „akt skruchy” (określenie Piotra Pacewicza z „Wyborczej”) jeszcze przed zbadaniem tych mordów.

I jeszcze jedno – czy właśnie tego typu sprawy nie powinny być jednymi z priorytetowych dla instytucji, której nazwa brzmi Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu? Jednak śledztwo dotyczące zbrodni w Koniuchach zostało umorzone - bez efektów karnych (nikomu nie postawiono zarzutów). Jedyna pociecha jest taka, że w Koniuchach stoi pomnik pamięci ofiar (znajdują się tam 34 ustalone nazwiska), odsłonięty w maju 2004 r.

Tadeusz Płużański

 

POLECANE
Rząd chwali się inwestorem CPK. #TakDlaCPK: Bujda na resorach z ostatniej chwili
Rząd chwali się "inwestorem" CPK. #TakDlaCPK: Bujda na resorach

Spółki Centralny Port Komunikacyjny i Polskie Porty Lotnicze podpisały list intencyjny, zgodnie z którym PPL obejmą mniejszościowy udział - do 49 proc. spółki CPK.Lotnisko. Będzie ona odpowiadać za budowę nowego lotniska centralnego pod Warszawą.

Rośnie bezrobocie w Polsce. Są najnowsze dane Wiadomości
Rośnie bezrobocie w Polsce. Są najnowsze dane

Stopa bezrobocia w Polsce wzrosła do poziomu 5,0 proc. w listopadzie 2024 roku.

Hołownia: PKW? Oni doskonale wiedzą, co mają robić z ostatniej chwili
Hołownia: "PKW? Oni doskonale wiedzą, co mają robić"

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapewnił w poniedziałek, że jego spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą ws. projektu tzw. ustawy incydentalnej było owocne. Podkreślił też, że obaj z prezydentem są zgodni, że dzisiaj "priorytetem jest zapewnienie bezpieczeństwa procesu wyborów prezydenckich". Polityk skomentował również ostatnie działania PKW.

Czekałem na to pół życia. Michał Milowicz ogłosił radosną nowinę Wiadomości
"Czekałem na to pół życia". Michał Milowicz ogłosił radosną nowinę

Michał Milowicz i Katarzyna Kędzierska ogłaszają radosną nowinę: spodziewają się pierwszego dziecka.

Ukraiński żołnierz skrytykował polskiego ministra ws. banderowskich flag na Rosomakach Wiadomości
Ukraiński żołnierz skrytykował polskiego ministra ws. banderowskich flag na Rosomakach

W ubiegły piątek do sieci trafiły nagrania, na których widać było banderowskie flagi, które zostały zamieszczone na przekazanych Ukrainie przez Polskę Rosomakach. Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz skrytykował postawę ukraińskich żołnierzy. Oficer 12. brygady specjalnego przeznaczenia AZOW Roman Ponomarenko, stwierdził, że minister buduje pozycję polityczną.

Szef NATO zganił Zełenskiego z ostatniej chwili
Szef NATO zganił Zełenskiego

– Prezydent Ukrainy powinien powściągnąć swoje skargi na kanclerza Niemiec – powiedział sekretarz generalny NATO Mark Rutte.

Tusk po cichu zrezygnował polityka
"Tusk po cichu zrezygnował"

Minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz została niedawno zapytana o kwestię funduszy dla Polski w ramach KPO. - Tusk po cichu zrezygnował z ważnej reformy. Czekały na nią miliony Polaków - podaje Fakt.

Paweł Szefernaker może stracić immunitet gorące
Paweł Szefernaker może stracić immunitet

Poseł Paweł Szefernaker poinformował, że otrzymał pismo od marszałka Sejmu Szymona Hołowni. Jak wyjaśnił polityk, dotyczyło ono rozpoczęcia procedury uchylania immunitetu za podanie dalej tweeta ze spotem PiS ws. polityki migracyjnej. Sprawa leżała od 23.11.2023 w Sejmie. Marszałek Hołownia zajął się nią 10.12.2024 kiedy zostałem już szefem sztabu K.Nawrockiego

Raport RPO ws. aresztowania ks. Olszewskiego. Obrońca zwraca uwagę na jeden dziwny szczegół z ostatniej chwili
Raport RPO ws. aresztowania ks. Olszewskiego. Obrońca zwraca uwagę na jeden dziwny szczegół

Rzecznik Praw Obywatelskich zakończył i opublikował raport ws. traktowania w areszcie ks. Michała Olszewskiego. Jak poinformowano, duchowny nie został poddany torturom w rozumieniu prawa międzynarodowego, ale doszło do niehumanitarnego traktowania oraz innych naruszeń praw i wolności. Jest komentarz obrońcy księdza, mec. Krzysztofa Wąsowskiego.

Sprawozdanie finansowe PiS. Szef PKW przekazał nowe informacje z ostatniej chwili
Sprawozdanie finansowe PiS. Szef PKW przekazał nowe informacje

W rozmowie z Polską Agencją Prasową przewodniczący PKW Sylwester Marciniak poinformował, że PKW nie podjęła w poniedziałek w trybie obiegowym uchwały ws. sprawozdania komitetu PiS. – Sprawa musi wrócić na posiedzenie 30 grudnia – przekazał Marciniak.

REKLAMA

[Tylko na Tysol.pl] Tadeusz Płużański: W Koniuchach inaczej niż w Jedwabnem

Śledztwo w sprawie zbrodni żydo-komunistycznej „partyzantki” (a tak naprawdę podległej Sowietom czerwonej bandyterki) na polskich mieszkańcach wsi Koniuchy na Nowogródczyźnie 29 stycznia 1944 r. – po 17 latach starań - zostało przez prokuraturę IPN w 2018 r. po cichu umorzone. Rosja i Izrael nie tylko nie przeprosiły nas za tę masakrę, ale nie udzielały pomocy prawnej. Ostatecznie śledczy nie byli w stanie ustalić nawet, ilu bezbronnych Polaków zginęło (ok. 30, czy ok. 300 – ta druga cyfra jest pewniejsza, bo oprawcy wymordowali całą wieś), oraz czy żyje jeszcze któryś z morderców.
 [Tylko na Tysol.pl] Tadeusz Płużański: W Koniuchach inaczej niż w Jedwabnem
/ Wikipedia CC BY SA 3,0 VietovesLt
A śledztwo zaczęło się tak. 27 lutego 2001 r. do Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi, za pośrednictwem Głównej Komisji, wpłynęło pismo Kongresu Polonii Kanadyjskiej zawierające informację o zbrodni popełnionej przez partyzantów sowieckich w pierwszej połowie 1944 r. na mieszkańcach Koniuch na Nowogródczyźnie, obecnie Litwa.

CO NAJMNIEJ 60 DOMÓW

Przytoczmy materiały IPN: „Wieś Koniuchy położona była na skraju Puszczy Rudnickiej, w której swoje bazy posiadały liczne oddziały partyzantów sowieckich. Członkowie tych oddziałów dokonywali częstych napadów na okoliczne wsie i kolonie, w tym i na Koniuchy. Celem napadów był zabór mienia miejscowej ludności, głównie ubrań, butów, bydła, zapasów mąki. W czasie napadów stosowano przemoc wobec właścicieli rabowanego mienia. Mieszkańcy Koniuch zorganizowali samoobronę. Miejscowi chłopi pilnowali wsi, uniemożliwiając tym samym dalsze grabieże. Z tego powodu, najprawdopodobniej w dniu 29 stycznia 1944 r. (…), grupa partyzantów sowieckich z Puszczy Rudnickiej nocą okrążyła wieś. Nad ranem, przy użyciu pocisków zapalających, niszczono zabudowania wiejskie i rozstrzeliwano wybiegających z nich mieszkańców – mężczyzn, kobiety i dzieci. Łącznie spłonęła większość domów (co najmniej 60)”.

ZRÓWNAĆ KONIUCHY Z ZIEMIĄ

Inaczej niż w Jedwabnem nie znalazła się w Koniuchach żadna ocalała ofiara mordu – nawet taki „lewy” Szmul Wasersztajn (jak się potem okazało, po 1945 r. wieloletni pracownik UB), który nie będąc naocznym świadkiem jedwabieńskiej zbrodni, „wszystko widział i słyszał”.

Łatwiej jest natomiast mówić o katach. Nie musimy – jak to zrobił J.T. Gross – ustalać nazwisk na podstawie siłą rzeczy subiektywnych relacji ofiar, jak również ubeckich akt śledczych i procesowych, ale bez cienia wątpliwości znamy personalia kilku sprawców. Co najbardziej bulwersujące: owi „partyzanci” nie tylko bez żenady przyznawali się do popełnienia brutalnego mordu, ale nawet byli z niego dumni. Jeden z nich, „partyzant” Chaim Lazar, w wydanej w 1985 r. w Nowym Jorku książce „Destruction and Resistance” („Zniszczenie i opór”) napisał:

„Sztab brygady zdecydował zrównać Koniuchy z ziemią, aby dać przykład innym. Pewnego wieczoru 120 najlepszych partyzantów ze wszystkich obozów, uzbrojonych w najlepszą broń, wyruszyło w stronę tej wsi. Między nimi było około 50 Żydów, którymi dowodził Jaakow (Jakub) Prenner. O północy dotarli w okolicę wioski i zajęli pozycje wyjściowe. Mieli rozkaz, aby nie darować nikomu życia. Nawet bydło i nierogacizna miały być wybite. (...) Sygnał dano tuż przed wschodem słońca. W ciągu kilku minut okrążono wieś z trzech stron. Z czwartej strony była rzeka, a jedyny most był w rękach partyzantów. Przygotowanymi zawczasu pochodniami partyzanci palili domy, stajnie, magazyny, gęsto ostrzeliwując siedliska ludzkie. (...) Słychać było huk eksplozji z wielu domów. (...) Półnadzy chłopi wyskakiwali przez okna i usiłowali uciekać. Ale zewsząd czekały ich śmiertelne pociski. Wielu z nich wskoczyło do rzeki, aby przepłynąć na drugą stronę, ale tam też spotkał ich taki sam los. Zadanie wykonano w krótkim czasie. Sześćdziesiąt gospodarstw chłopskich, w których mieszkało około 300 osób, zniszczono. Nie uratował się nikt”.

ZŁAPANI W KRZYŻOWY OGIEŃ

Inna relacja pochodzi z wydanej (również w Nowym Jorku) książki Richa Cohena o symptomatycznym tytule „The Avengers” („Mściciele”):

„Koniuchy były wioską o zakurzonych drogach i osiadłych w ziemi, niepomalowanych domach. (...) Partyzanci: Rosjanie, Litwini i Żydzi zaatakowali Koniuchy od strony pól, a słońce świeciło im w plecy [wymarzona pogoda dla bohaterskich bojowników]. Odezwał się ogień z wież strażniczych. Partyzanci odpowiedzieli ogniem. Chłopi uciekli do swych domów. Partyzanci wrzucili granaty na dachy, a w domach wystrzeliły płomienie. Chłopi wybiegali drzwiami i biegli drogą. Partyzanci ich gonili, strzelając do mężczyzn, kobiet i dzieci. Większość chłopów biegła w stronę niemieckiego garnizonu, a więc przez cmentarz na skraju miasta. Komandir partyzantów przewidział to i dlatego nakazał kilku swoim ludziom schować się przy grobach. Gdy ci partyzanci otworzyli ogień, chłopi zawrócili i wpadli w ręce żołnierzy, którzy ścigali ich z drugiej strony. Setki chłopów zginęło złapanych w ogień krzyżowy”.

Za fantastyczne należy uznać twierdzenie, że wstępu do Koniuch broniły wieże strażnicze. Biednej wioski (jak wynika również z początku relacji) nie stać było na ich postawienie. Gdyby faktycznie w Koniuchach były wieże strażnicze, przebieg wydarzeń byłby z pewnością inny, chłopi nie byliby bezbronni – zamiast uciekać w popłochu, stawiliby opór.

Kim byli napastnicy określani w co drugim zdaniu mianem „partyzantów”? W pierwszej cytowanej relacji jest mowa, że pochodzili z różnych „obozów” (czytaj: leśnych). Operujące na tym terenie (Puszcza Rudnicka) grupy podlegały Głównemu Sztabowi Ruchu Partyzanckiego w Moskwie (w relacji mówi się o „sztabie brygady”). Była to zatem tzw. „partyzantka sowiecka”. Morderców bezbronnej ludności (w tym kobiet i dzieci) nazywa się również „żołnierzami”. Ale czy każdy mężczyzna, który weźmie do ręki broń, choćby najlepszą, staje się od razu żołnierzem, a nie jest np. zwykłym bandytą? Głównym celem tych grup było zwalczanie polskiej państwowości i ludzi z nią związanych.

„ŚMIERĆ FASZYSTOM”

Jakie konkretnie grupy spacyfikowały Koniuchy? Udział w mordzie wymienionej już grupy Jakuba Prennera, określanej pieszczotliwą nazwą „Śmierć faszystom” potwierdza dziennik „partyzantów” żydowskich pt. „Operations Diary of a Jewish Partisan Unit in Rudniki Forest (czyli we wspomnianej Puszczy Rudnickiej)”. Jest tu mowa również o tzw. Litewskiej Brygadzie Shmuela Kaplinsky’ego, nazywanej „Ku zwycięstwu”.

Dlaczego owi „partyzanci” „mieli rozkaz, aby nie darować nikomu życia”? Prokurator Anna Małkiewicz z Okręgowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi przywoływała opinię Kazimierza Krajewskiego z jego książki „Na Ziemi Nowogródzkiej. »Nów« Nowogródzki Okręg Armii Krajowej” (Warszawa 1997 r.): „Jedyną »winą« mieszkańców Koniuch było to, że mieli już dosyć codziennych rabunków oraz gwałtów i chcieli zorganizować samoobronę. Bolszewicy z Puszczy Rudnickiej postanowili zrównać wieś z ziemią, tak by zastraszyć ludność innych wiosek”. Możliwe również, że chłopi byli związani z polskim podziemiem niepodległościowym.

O KONIUCHACH WYBIÓRCZO

I tym razem „Gazeta Wyborcza” pokazała, że wybiórczo podchodzi do rzeczywistości. Sprawę brutalnego mordu na polskich mieszkańcach wsi Koniuchy dostrzegła dopiero po kilku miesiącach od jej nagłośnienia. Ale co tu się dziwić – na Koniuchach nie da się zrobić "geszeftu" tak jak na Jedwabnem.

Artykuły na temat Jedwabnego z bijącymi po oczach tytułami o winie Polaków „Wyborcza” zamieszczała na pierwszych stronach, środek numeru zapełniając sążnistymi polemikami. Krótka informacja o Koniuchach znalazła się na stronie 15 („GW”, 7 maja 2001). 

W dokumentach IPN można było przeczytać: „Uznając, iż zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia zbrodni komunistycznej będącej jednocześnie zbrodnią przeciwko ludzkości, której karalność nie ulega przedawnieniu, w sprawie tej w dniu 8 marca 2001 r. wszczęto śledztwo”. Dwa miesiące opóźnienia w informowaniu opinii publicznej to chyba dużo jak na największy dziennik w Polsce? Oczywiście w przypadku Koniuch nie było mowy o żadnych wypowiedziach autorytetów moralnych, żadnych polemikach. Najwyraźniej „Wyborcza” uznała, że sprawa – jako marginalna – nie jest tego godna. Dlaczego? Mordu dokonali nie Polacy na Żydach, ale Żydzi na Polakach. Biorąc za przykład przedstawianie sprawy Jedwabnego przez „GW” i związanego z nią prof. J.T. Grossa, można by nawet powiedzieć, że autorem zbrodni w Koniuchach było żydowskie społeczeństwo, żydowscy „sąsiedzi”. Żeby jednak nie stosować podobnego, nieprawdziwego uogólnienia (kiedy zapomina się o niemieckim planie jedwabieńskiej zbrodni), trzeba stwierdzić, że mordercami w Koniuchach nie byli wyłącznie Żydzi.

Dla „Wyborczej” są to jednak przede wszystkim „partyzanci”. Udział Żydów w mordzie „GW” załatwiła tak: „Według Lazara »w akcji bojowej« wzięło udział 120 partyzantów, w tym 50-osobowy oddział partyzantki żydowskiej, którzy zabili 300 mieszkańców Koniuch. Fakt ataku na wieś potwierdzają również wspomnienia drugiego partyzanta Israela Weissa i autor opracowania o udziale Żydów w partyzantce sowieckiej w lasach rudnickich Rick Cohen”.

LICZBA OFIAR

Pozostaje sprawa liczby ofiar. Czy rzeczywiście zamordowano 300 polskich mieszkańców wsi, jak chwali się „partyzant” Lazar? Zdaniem IPN „zabito co najmniej 45 osób, część mieszkańców została ranna. Ci, którzy ocaleli, uciekli do pobliskich wsi”. Podobne ustalenia uczyniła Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, której pracownicy pod koniec kwietnia 2001 r. przeprowadzili wizję lokalną w Koniuchach. Zdaniem Rady zginęło ok. 50 osób, a z 85 domów ocalały cztery. Ciała zamordowanych chowano w Bieniakoniach i Butrymowicach. Liczba ok. 300 ofiar wydaje się jednak bardziej prawdopodobna, bo – jak już pisałem - nie odnalazła się żadna ocalała ofiara mordu, a wieś praktycznie przestała istnieć.

Co na to „Wyborcza”? Z jednej strony pisała, że „informacje o tym, co się tam wydarzyło, są niejasne”, ale z łatwością przyjmowała mniejszą liczbę ofiar – ok. 50. W przypadku Jedwabnego „GW” przyjęła diametralnie inną strategię. Z trudem była w stanie przyznać, że osób spalonych w stodole było mniej, niż to podaje J.T. Gross, czyli 1600, mimo iż wszystkie inne informacje wskazywały, że jest to liczba znacznie zawyżona.

„AKT SKRUCHY”

Ks. prymas Józef Glemp mówił, że za zbrodnię w Jedwabnem Polacy muszą „połączyć się z Żydami we wspólnej żałobie” i „wyrazić akt żalu”. Czy podobnie nie powinni zachować się Żydzi w przypadku Koniuch? Powstaje pytanie, czy przebaczenie ma obejmować tylko jedną stronę „dialogu polsko-żydowskiego”? Ponadto Koniuchy nie są jedynym przykładem zbrodni dokonanych przez Żydów na ludności polskiej. Polacy nie mają jednak takiego lobby, żeby wymóc „akt skruchy” (określenie Piotra Pacewicza z „Wyborczej”) jeszcze przed zbadaniem tych mordów.

I jeszcze jedno – czy właśnie tego typu sprawy nie powinny być jednymi z priorytetowych dla instytucji, której nazwa brzmi Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu? Jednak śledztwo dotyczące zbrodni w Koniuchach zostało umorzone - bez efektów karnych (nikomu nie postawiono zarzutów). Jedyna pociecha jest taka, że w Koniuchach stoi pomnik pamięci ofiar (znajdują się tam 34 ustalone nazwiska), odsłonięty w maju 2004 r.

Tadeusz Płużański


 

Polecane
Emerytury
Stażowe