Prof. Marek Jan Chodakiewicz dla "TS": No wall, no Syria

Donald Trump się wkurzył. Przez dwa lata kontrolowany przez Republikanów Kongres nie uchwalił budżetu, aby wybudować mur na granicy z Meksykiem. Stąd prezydent postanowił dać swemu elektoratowi prezent na Boże Narodzenie 2018. I jednocześnie ukarać Kongres, który sprzeciwia się woli wyborców. Miał być mur na granicy z Meksykiem, a będzie wycofanie się z Syrii.
 Prof. Marek Jan Chodakiewicz dla "TS": No wall, no Syria
/ screen YouTube
Nie wiadomo naturalnie, jak będzie z tą amerykańską ewakuacją. Trump może zmienić zdanie. Zresztą obiecał, że nie wyjdzie z Iraku. I podkreślił, że w razie potrzeby będzie można bardzo łatwo ponownie wskoczyć do Syrii. Jednak prezydencki ruch ma daleko idące implikacje geopolityczne. Po pierwsze, wycofanie się z Syrii to pozostawienie tego kraju w gestii głównie Rosji. Po drugie, wygląda to na amerykańską milczącą zgodę na zwycięstwo dyktatora Baszara al-Assada w wojnie domowej. Po trzecie, nieobecność USA wzmacnia rękę Iranu, który będzie dalej budował „most ziemny” (land bridge) przez Liban do Izraela za pomocą swych totumfackich w Syrii oraz w Libanie. Po czwarte, w związku z tym zagrożenie dla Izraela wzrosło. Po piąte, wraz z klęską rebeliantów i amerykańskim posunięciem saudyjska polityka w Syrii doznała poważnych ciosów. Po szóste, usunięcie czynnika amerykańskiego oznacza mniej problemów z reorganizacją ruchu kalifatystycznego. Spodziewajmy się powrotu do podziemia oraz operacyjnej i taktycznej transformacji Państwa Islamskiego i jemu podobnych.

Po siódme, ten ruch Trumpa oznacza również danie wolnej ręki Turcji. Zatrzymajmy się na chwilę nad tym aspektem. Ankara chciała zmiany reżimu baasowskiego w Damaszku. W związku z tym wspierała niektóre sunnickie grupy rebelianckie. Ale jej głównym obiektem zainteresowania zawsze byli Kurdowie. Ci stanowią najbardziej bitną i efektywną część koalicji antyassadowej. Wycięli sobie autonomię w Syrii. Zorganizowali państwo w rozpadającym się państwie. Zainspirowali tym samym swoich braci na pozostałych terytoriach kurdyjskich. Teraz Turcja zwraca ostrze swego gniewu przeciw Kurdom.

W tym sensie, po ósme, amerykańska decyzja o usunięciu się z Syrii stwarza przede wszystkim wrażenie porzucenia Kurdów. Niektórzy mówią wręcz o zdradzie. Ma to poważne implikacje lokalne, regionalne i międzynarodowe. W sensie globalnym ruch prezydenta oznacza, że na USA nie można polegać. Nasuwają się od razu analogie z Wietnamem, gdzie Waszyngton porzucił sajgońskiego, antykomunistycznego sojusznika. W sensie regionalnym eksperci boją się, że amerykańska decyzja oznacza dalszą destabilizację. Taka spontaniczna i nieprzemyślana arbitralność decyzji Białego Domu zachęci dyktatorów i terrorystów. Wystarczy chwilkę poczekać. Ameryka się znudzi, wycofa się i będzie można w próżni robić swoje.

Lokalnie za decyzję Trumpa zapłacą przede wszystkim Kurdowie. To góralski lud perski (irański). Jest ich do 35 milionów. Większość Kurdów to muzułmanie. Ale są w Kurdystanie też i Jezydzi, którzy uważają się za odrębną grupę, mimo że bezsprzecznie są tej samej etniczności. Jeszcze do niedawna na kurdyjskich terenach zamieszkiwali żydzi i chrześcijanie. Teraz właściwie już ich nie ma.
Kurdowie żyją w pasmach górskich Zagros i Taurus. Ich siedliska rozprzestrzeniają się między Armenią i Azerbejdżanem na północy a Irakiem na południu. W sensie zwartym możemy mówić, że północny Kurdystan leży w Turcji, zachodni w Syrii (tzw. Rodżava), wschodni w Iranie, a południowy w Iraku. Tym samym Kurdystan jest podzielony między cztery państwa ościenne.

Docelowo Kurdowie chcieliby niepodległości w jednym państwie. Jednak niewiele sił politycznych otwarcie stawia taki postulat. Taktycznie większość opcji politycznych popiera tworzenie kurdyjskich autonomii w ramach państw zaborczych. Im większy chaos wśród okupujących Kurdystan państw, tym więcej autonomii udaje się uzyskać. Stabilizacja oznacza zwykle ograniczanie autonomii. Obecnie de iure autonomia obowiązuje w Iraku. W Syrii istnieje de facto autonomia. Żadnej samorządności regionalnej nie dały im ani Ankara, ani Teheran.
Kurdowie od dawna walczą przeciw swoim okupantom. Co więcej, czasami grupy kurdyjskie regionalne sprzymierzają się taktycznie z jedną ze stron, aby bronić się czy atakować inną. Na przykład w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia Damaszek wspierał tureckich Kurdów przeciw Ankarze, a jednocześnie miażdżył swoich, syryjskich Kurdów. Dekadę później Teheran wspierał irackich Kurdów przeciw Bagdadowi, a Irak odpłacił Iranowi pięknym za nadobne. Sojusz z danym okupantem oznacza – przynajmniej pozornie – konieczność odcięcia się od współbraci prześladowanych przez państwa sprzymierzone. I tak, na przykład, wspierając Kurdów irakijskich przeciw Bagdadowi, Ankara oczekiwała, że przestaną udzielać pomocy i kryjówek Kurdom tureckim.

W XXI w. Kurdowie wyzyskali wojny w Iraku i Syrii, aby budować swoje terytoria autonomiczne w oparciu o USA. Ich milicja, Peszmerga, była główną siłą zwalczającą rebeliantów i terrorystów zarówno w Iraku, jak i w Syrii. Zachodni i południowi Kurdowie wzrośli w siłę, co zachęciło ich braci na północy, aby znów zacząć się stawiać Turkom. Ankara na to sobie nie pozwoli.

Sprzeciw Turcji ma również podłoże ideologiczne. Po pierwsze, prezydent Erdoğan egzekwuje politykę neoosmanizmu, a więc stara się zintegrować cały region postosmański, a nie błogosławić powstawanie kolejnego państwa narodowego. Po drugie, Ankara nie tylko myśli o kalifacie, ale jest przede wszystkim islamska. Stara się, aby islamizm był spoiwem dominowanego przez nią państwa i zwasalizowanego regionu bliskowschodniego.

Po trzecie, sytuację zaognia również fakt, że większość politycznych organizacji kurdystańskich na całym obszarze zamieszkania tego ludu to militarni narodowi socjaliści. Połączyli nacjonalizm kurdyjski z marksizmem-leninizmem w wojskowym sosie. W autonomiach kurdyjskich panuje dyktatura sekularystów.

No i nikt nie przewidział, że opór Kongresu przeciwko murowi na granicy z Meksykiem oznaczać będzie porzucenie Kurdów. Przynajmniej na razie w Syrii. A przecież powinno być jasne, że polityka wewnętrzna USA zwykle ma prymat nad polityką zewnętrzną.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 7 stycznia 2019 r.
www.iwp.edu


Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (03/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.

 

POLECANE
Od północy kontrole na granicach. Szef MSWiA zapowiada z ostatniej chwili
Od północy kontrole na granicach. Szef MSWiA zapowiada

Szef MSWiA Tomasz Siemoniak poinformował w niedzielę, że z meldunków otrzymanych m.in. od wojewodów i służb wynika, że jesteśmy w pełni gotowi do wprowadzenia od północy tymczasowych kontroli na granicach z Niemcami oraz Litwą.

Niemcy: odparliśmy atak polskiego drona z ostatniej chwili
Niemcy: "odparliśmy atak polskiego drona"

Niemiecka policja federalna przekazała, że powstrzymała drona nadlatującego z Polski. Policja rozważa postępowanie karne i administracyjne wobec operatora drona.

Płoną hale magazynowe w Kędzierzynie-Koźlu. Nowe informacje z ostatniej chwili
Płoną hale magazynowe w Kędzierzynie-Koźlu. Nowe informacje

W Kędzierzynie-Koźlu pali się hurtownia ze sprzętem elektrycznym. Na miejscu pracuje już ponad stu strażaków. Dwóch ratowników jest poszkodowanych. Ogłoszono alert RCB z apelem, by w promieniu kilometra od pożaru zamykać okna.

Prowokator wyprowadzony podczas konferencji Jarosława Kaczyńskiego na granicy z Niemcami z ostatniej chwili
Prowokator wyprowadzony podczas konferencji Jarosława Kaczyńskiego na granicy z Niemcami

Podczas konferencji szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego w Rosówku na granicy polsko-niemieckiej doszło do incydentu – policja wyprowadziła jednego z prowokatorów.

Prezes PZPN: Wiem, kto zostanie nowym selekcjonerem reprezentacji Polski z ostatniej chwili
Prezes PZPN: Wiem, kto zostanie nowym selekcjonerem reprezentacji Polski

Prezes PZPN Cezary Kulesza wybrał już selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski – informują media. Jak przekazało Radio Zet, trwa ustalanie warunków i wkrótce ma zostać wydany komunikat w sprawie następcy Michała Probierza. Dokładna data nie jest znana.

Komunikat dla mieszkańców Poznania z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Poznania

Od 7 lipca kolejne zwężenia i objazdy na S11 pod Poznaniem – sprawdź, gdzie zwolnić i jak ominąć remont.

Kłęby dymu nad miastem. Płonie hala w Kędzierzynie-Koźlu Wiadomości
Kłęby dymu nad miastem. Płonie hala w Kędzierzynie-Koźlu

W niedzielę, 6 lipca, w Kędzierzynie-Koźlu wybuchły dwa pożary. Strażacy najpierw gasili las, potem halę z rowerami i hulajnogami.

IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka

Jak poinformował Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, Europa Wschodnia, Południowa oraz zachodnie krańce będą pod wpływem wyżów, a pozostała część kontynentu - pod wpływem niżów znad Skandynawii oraz północnych Włoch z pofalowanym frontem atmosferycznym.

Tak miał wyglądać przepis, który miał zdejmować odpowiedzialność z przestępców w rządzie Tuska? z ostatniej chwili
Tak miał wyglądać przepis, który miał zdejmować odpowiedzialność z przestępców w rządzie Tuska?

Grupa „bodnarowców” ma już gotową ustawę bezkarnościową! Miałaby ona zapewnić bezkarność środowisku związanym z obecną władzą w związku z ich bezprawnymi działaniami po 15 października 2023 roku – przekazał dziennikarz Michał Karnowski na antenie Telewizji wPolsce24.

Tragedia nad jeziorem Długie. Nie żyje 12-letnia dziewczynka Wiadomości
Tragedia nad jeziorem Długie. Nie żyje 12-letnia dziewczynka

Do dramatycznego zdarzenia doszło w sobotni wieczór, 5 lipca, nad jeziorem Długie w Rzepinie. Służby otrzymały zgłoszenie o zaginięciu 12-letniej dziewczynki po godzinie 18. Na miejsce natychmiast skierowano duże siły ratownicze – w tym strażaków, ratowników medycznych i policję.

REKLAMA

Prof. Marek Jan Chodakiewicz dla "TS": No wall, no Syria

Donald Trump się wkurzył. Przez dwa lata kontrolowany przez Republikanów Kongres nie uchwalił budżetu, aby wybudować mur na granicy z Meksykiem. Stąd prezydent postanowił dać swemu elektoratowi prezent na Boże Narodzenie 2018. I jednocześnie ukarać Kongres, który sprzeciwia się woli wyborców. Miał być mur na granicy z Meksykiem, a będzie wycofanie się z Syrii.
 Prof. Marek Jan Chodakiewicz dla "TS": No wall, no Syria
/ screen YouTube
Nie wiadomo naturalnie, jak będzie z tą amerykańską ewakuacją. Trump może zmienić zdanie. Zresztą obiecał, że nie wyjdzie z Iraku. I podkreślił, że w razie potrzeby będzie można bardzo łatwo ponownie wskoczyć do Syrii. Jednak prezydencki ruch ma daleko idące implikacje geopolityczne. Po pierwsze, wycofanie się z Syrii to pozostawienie tego kraju w gestii głównie Rosji. Po drugie, wygląda to na amerykańską milczącą zgodę na zwycięstwo dyktatora Baszara al-Assada w wojnie domowej. Po trzecie, nieobecność USA wzmacnia rękę Iranu, który będzie dalej budował „most ziemny” (land bridge) przez Liban do Izraela za pomocą swych totumfackich w Syrii oraz w Libanie. Po czwarte, w związku z tym zagrożenie dla Izraela wzrosło. Po piąte, wraz z klęską rebeliantów i amerykańskim posunięciem saudyjska polityka w Syrii doznała poważnych ciosów. Po szóste, usunięcie czynnika amerykańskiego oznacza mniej problemów z reorganizacją ruchu kalifatystycznego. Spodziewajmy się powrotu do podziemia oraz operacyjnej i taktycznej transformacji Państwa Islamskiego i jemu podobnych.

Po siódme, ten ruch Trumpa oznacza również danie wolnej ręki Turcji. Zatrzymajmy się na chwilę nad tym aspektem. Ankara chciała zmiany reżimu baasowskiego w Damaszku. W związku z tym wspierała niektóre sunnickie grupy rebelianckie. Ale jej głównym obiektem zainteresowania zawsze byli Kurdowie. Ci stanowią najbardziej bitną i efektywną część koalicji antyassadowej. Wycięli sobie autonomię w Syrii. Zorganizowali państwo w rozpadającym się państwie. Zainspirowali tym samym swoich braci na pozostałych terytoriach kurdyjskich. Teraz Turcja zwraca ostrze swego gniewu przeciw Kurdom.

W tym sensie, po ósme, amerykańska decyzja o usunięciu się z Syrii stwarza przede wszystkim wrażenie porzucenia Kurdów. Niektórzy mówią wręcz o zdradzie. Ma to poważne implikacje lokalne, regionalne i międzynarodowe. W sensie globalnym ruch prezydenta oznacza, że na USA nie można polegać. Nasuwają się od razu analogie z Wietnamem, gdzie Waszyngton porzucił sajgońskiego, antykomunistycznego sojusznika. W sensie regionalnym eksperci boją się, że amerykańska decyzja oznacza dalszą destabilizację. Taka spontaniczna i nieprzemyślana arbitralność decyzji Białego Domu zachęci dyktatorów i terrorystów. Wystarczy chwilkę poczekać. Ameryka się znudzi, wycofa się i będzie można w próżni robić swoje.

Lokalnie za decyzję Trumpa zapłacą przede wszystkim Kurdowie. To góralski lud perski (irański). Jest ich do 35 milionów. Większość Kurdów to muzułmanie. Ale są w Kurdystanie też i Jezydzi, którzy uważają się za odrębną grupę, mimo że bezsprzecznie są tej samej etniczności. Jeszcze do niedawna na kurdyjskich terenach zamieszkiwali żydzi i chrześcijanie. Teraz właściwie już ich nie ma.
Kurdowie żyją w pasmach górskich Zagros i Taurus. Ich siedliska rozprzestrzeniają się między Armenią i Azerbejdżanem na północy a Irakiem na południu. W sensie zwartym możemy mówić, że północny Kurdystan leży w Turcji, zachodni w Syrii (tzw. Rodżava), wschodni w Iranie, a południowy w Iraku. Tym samym Kurdystan jest podzielony między cztery państwa ościenne.

Docelowo Kurdowie chcieliby niepodległości w jednym państwie. Jednak niewiele sił politycznych otwarcie stawia taki postulat. Taktycznie większość opcji politycznych popiera tworzenie kurdyjskich autonomii w ramach państw zaborczych. Im większy chaos wśród okupujących Kurdystan państw, tym więcej autonomii udaje się uzyskać. Stabilizacja oznacza zwykle ograniczanie autonomii. Obecnie de iure autonomia obowiązuje w Iraku. W Syrii istnieje de facto autonomia. Żadnej samorządności regionalnej nie dały im ani Ankara, ani Teheran.
Kurdowie od dawna walczą przeciw swoim okupantom. Co więcej, czasami grupy kurdyjskie regionalne sprzymierzają się taktycznie z jedną ze stron, aby bronić się czy atakować inną. Na przykład w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia Damaszek wspierał tureckich Kurdów przeciw Ankarze, a jednocześnie miażdżył swoich, syryjskich Kurdów. Dekadę później Teheran wspierał irackich Kurdów przeciw Bagdadowi, a Irak odpłacił Iranowi pięknym za nadobne. Sojusz z danym okupantem oznacza – przynajmniej pozornie – konieczność odcięcia się od współbraci prześladowanych przez państwa sprzymierzone. I tak, na przykład, wspierając Kurdów irakijskich przeciw Bagdadowi, Ankara oczekiwała, że przestaną udzielać pomocy i kryjówek Kurdom tureckim.

W XXI w. Kurdowie wyzyskali wojny w Iraku i Syrii, aby budować swoje terytoria autonomiczne w oparciu o USA. Ich milicja, Peszmerga, była główną siłą zwalczającą rebeliantów i terrorystów zarówno w Iraku, jak i w Syrii. Zachodni i południowi Kurdowie wzrośli w siłę, co zachęciło ich braci na północy, aby znów zacząć się stawiać Turkom. Ankara na to sobie nie pozwoli.

Sprzeciw Turcji ma również podłoże ideologiczne. Po pierwsze, prezydent Erdoğan egzekwuje politykę neoosmanizmu, a więc stara się zintegrować cały region postosmański, a nie błogosławić powstawanie kolejnego państwa narodowego. Po drugie, Ankara nie tylko myśli o kalifacie, ale jest przede wszystkim islamska. Stara się, aby islamizm był spoiwem dominowanego przez nią państwa i zwasalizowanego regionu bliskowschodniego.

Po trzecie, sytuację zaognia również fakt, że większość politycznych organizacji kurdystańskich na całym obszarze zamieszkania tego ludu to militarni narodowi socjaliści. Połączyli nacjonalizm kurdyjski z marksizmem-leninizmem w wojskowym sosie. W autonomiach kurdyjskich panuje dyktatura sekularystów.

No i nikt nie przewidział, że opór Kongresu przeciwko murowi na granicy z Meksykiem oznaczać będzie porzucenie Kurdów. Przynajmniej na razie w Syrii. A przecież powinno być jasne, że polityka wewnętrzna USA zwykle ma prymat nad polityką zewnętrzną.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 7 stycznia 2019 r.
www.iwp.edu


Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (03/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.


 

Polecane
Emerytury
Stażowe