Andrzej Gajcy: Kto i dlaczego kłamie ws. zniszczenia domu w Wyrykach

Wciąż nie wiadomo, co naprawdę wydarzyło się w Wyrykach – od uderzenia drona po rakietę sojuszniczą. Andrzej Gajcy analizuje, dlaczego polskie władze do dziś nie ujawniły oficjalnej wersji wydarzeń i co to mówi o kondycji państwa.
Zniszczony dom w Wyrykach Andrzej Gajcy: Kto i dlaczego kłamie ws. zniszczenia domu w Wyrykach
Zniszczony dom w Wyrykach / Screen YT Kanał Zero

Co musisz wiedzieć:

  • W sprawie zniszczonego domu w Wyrykach kilkukrotnie zmieniały się wersje: od uderzenia rosyjskiego dronu, przez polską rakietę, po rakietę wystrzeloną z holenderskiego myśliwca.
  • Ministerstwa do dziś nie potwierdziły żadnej wersji.
  • Najważniejsze osoby w państwie o fałszywości pierwszej wersji wydarzeń wiedziały prawdopodobnie już 12 września.
  • Wiele wskazuje na to, że rząd postawił na tuszowanie tego incydentu

 

Zatajanie prawdy o wydarzeniach z nocy z 9 na 10 września oraz o faktycznym stanie polskiego państwa jest dobitną lekcją o tym, jak łatwo można okłamywać społeczeństwo oraz jak polityka ukrywania faktów potrafi zagrozić bezpieczeństwu i wiarygodności państwa na arenie międzynarodowej.

 

Szantaż "prorosyjskości"

Wydarzenia z nocy z 9 na 10 września wciąż spowija gęsta mgła tajemnicy. Wszelkie próby jej rozproszenia kończą się zderzeniem z murem rządowej niechęci i, co gorsza, świadomej dezinformacji, okraszonej za każdym razem oskarżeniami o „prorosyjskość” wobec tych, którzy zadają niewygodne pytania.

O ile sam fakt naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez drony podczas rosyjskiego ataku na Ukrainę jest niezaprzeczalny i bezsporny, o tyle sposób, w jaki państwo polskie zarządzało informacją o incydencie – zwłaszcza o jego skali, reakcji służb oraz o zniszczeniu domu w Wyrykach – urąga elementarnym standardom uczciwości i przejrzystości. Mówiąc wprost:

od początku jesteśmy karmieni sprzecznymi wersjami wydarzeń. Każda kolejna odsłona tej historii tylko pogłębia wątpliwości, że od samego początku nas okłamywano i okłamuje się nadal.

[Funkcjonująca w mediach wizualizacja wtargnięcia dronów w polską przestrzeń powietrzną, pochodząca ze źródeł ukraińskich. Źródło: Wikipedia CC BY 4,0 PPO Radar]

 

Kłamstwo Wyryk

W centrum uwagi szybko znalazły się Wyryki, gdzie zniszczony dom stał się symbolem tego, jak fatalnie zawiódł przepływ informacji, a być może także polityczna kalkulacja. Pierwotnie sugerowano, że odpowiedzialny za to był rosyjski dron, jednak ta wersja szybko się zdezaktualizowała. Choć nieoficjalnie wskazywano na zagubioną rakietę z polskiego F-16 – o czym pisał dziennik „Rzeczpospolita” – ostateczne potwierdzenie, przekazane kanałami nieoficjalnymi poprzez kontrolowany przeciek do portalu Onet.pl, wskazuje, że przyczyną uszkodzeń była rakieta wystrzelona przez holenderski myśliwiec F-35, biorący udział w działaniach sojuszniczych.

Co ważne, do czasu publikacji tego tekstu ani MON, ani MSW, ani prokuratura, ani wojsko – mimo upływu ponad trzech tygodni od zdarzenia – nie potwierdziły oficjalnie tych informacji. Dlaczego? To pytanie wciąż pozostaje bez odpowiedzi, a wokół tej sprawy narasta chaos informacyjny.

 

Procedury wojskowe a kłamstwo w ONZ

To nie jedyne pytanie, które musi paść publicznie. Kluczowe jest też: jak to możliwe, że wiceminister spraw zagranicznych Marcin Bosacki dwa dni po incydencie na forum ONZ użył zdjęcia z Wyryk jako dowodu rosyjskich zniszczeń, mimo że wiedza o fałszywości tej tezy musiała już krążyć w strukturach państwowych? Sam Bosacki, który albo został celowo wprowadzony w błąd, albo świadomie odegrał tę rolę, stwierdził, że „taki był jego stan wiedzy” w momencie wystąpienia.

Analiza zdarzeń podsuwa prostą, a zarazem druzgocącą odpowiedź: kłamano w sprawie rakiety w Wyrykach w zasadzie od samego początku.

Skąd ta pewność? W wojsku istnieją ścisłe, bardzo precyzyjne procedury i skutecznie działały i tym razem. Na miejsce zdarzenia natychmiast udali się eksperci, którzy byli w stanie bezbłędnie i szybko ocenić, czy mają do czynienia z dronem, czy rakietą. Tak stało się i tym razem.

Co więcej, żołnierzom wysłanym do zabezpieczenia terenu w Wyrykach, którzy na własne oczy widzieli, co się wydarzyło, zarekwirować miano telefony, zgrywając ich zawartość i zobowiązując ich do poufności.

Takie są nieoficjalne, ale potwierdzone w cywilnych strukturach relacje wojskowych z tego dnia.

Władze wiedziały wcześniej

Informacja, że to nie rosyjski dron, lecz rakieta odpowiada za zniszczenia, miała dotrzeć do dowództwa, a za jego pośrednictwem do MON, już 11 września, a z pewnością 12 września wiedziała o tym wąska grupa najważniejszych osób w kraju. Nie ma możliwości, by o takim fakcie Dowództwo Operacyjne nie poinformowało. Po prostu nie ma.

Zresztą wojskowi potwierdzają to w zasadzie wprost w lakonicznym komunikacie:

„Dowódca Operacyjny RSZ na bieżąco i bez jakiegokolwiek pomijania przekazywał wszystkie dostępne informacje oraz późniejsze wnioski płynące z analizy incydentu zarówno do Ministerstwa Obrony Narodowej, Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, jak i Biura Bezpieczeństwa Narodowego”.

Kompromitacja Polski

Trudno uwierzyć, że był to jedynie nieszczęśliwy błąd komunikacyjny, skoro mechanizmy szybkiego obiegu informacji na linii wojsko – MON istnieją i miały zostać uruchomione. A zatem co? Celowe działanie? Ale po co i kto na tym korzysta?

Jeśli te informacje są prawdziwe, co w świetle stanowiska Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych jest trudne do podważenia, to efekt jest opłakany:

państwo polskie naraziło się na straszliwą kompromitację i utratę wiarygodności na arenie międzynarodowej.

Polska dyplomacja stała się pośmiewiskiem. A Rosja z łatwością wykorzysta ten fakt, by za każdym razem, gdy na forum ONZ czy na innym międzynarodowym szczeblu będziemy podnosić słuszne obawy związane z groźbą rosyjskiej agresji i jej eskalowaniem oraz naruszaniem naszej przestrzeni powietrznej, czy granic, przypominać, jak polski wiceszef dyplomacji kłamał w sprawie Wyryk.

 

Kto kłamie i dlaczego?

Chaotyczne zarządzanie kryzysem pogłębił jeszcze bardziej spór na linii prezydent – rząd. Prezydent Karol Nawrocki stwierdził, że informacja o przyczynie incydentu została przed nim zatajona, czemu rząd kategorycznie zaprzecza. Lecz jeśli wojsko mówi prawdę (że informacje trafiały do MON i BBN), to powinna ona dotrzeć także do głowy państwa. Chyba że z przyczyn czysto politycznych została zablokowana.

Wiele wskazuje na to, że rząd postawił na tuszowanie tego incydentu, by uniknąć złego wizerunku i tłumaczenia się.

Potwierdzać to może wspomniane już rekwirowanie telefonów żołnierzom, którzy jako pierwsi byli na miejscu. Jeśli tak się stało, to wydarzyło się coś skandalicznego i nieodpowiedzialnego, co można by interpretować także jako próbę wkręcenia w odpowiedzialność prezydenta i jego otoczenia za te i przyszłe błędy. Informacja ta powinna być natychmiast przekazana najważniejszym osobom w państwie, w tym prezydentowi jako Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych. Zamiast tego wybrano utajnianie i tuszowanie.

 

Aura tajemniczości: ile było dronów i rakiet?

Afera Wyryk to nie jedyny element, który budzi wątpliwości. Nikt do dzisiaj nie chce ujawnić, ile rzeczywiście dronów leciało nad Polską z Rosji. Liczba ta nieustannie się zmienia. Mimo upływu trzech tygodni od naruszenia naszej przestrzeni powietrznej rosyjskie drony wciąż są znajdowane na terytorium Polski przez... rolników i zwykłych ludzi. Dzieje się tak, jak choćby pod koniec września w miejscowości Wielki Łęck, gdzie operator kombajnu zauważył w polu kukurydzy obiekt przypominający drona. Przybyłe służby potwierdziły, że był to dron z oznaczeniami cyrylicą. Jak to możliwe, że po takim czasie postronni, przypadkowi ludzie odnajdują wciąż szczątki rosyjskich dronów?

To kolejne pytanie, które pozostaje bez odpowiedzi. Podobnie jak to dotyczące sojuszniczych rakiet, które wystrzelono do neutralizowania zagrożenia i które spadły na nasze terytorium. Ta w Wyrykach nie była jedyna – jak się później okazało, kolejna spadła w Choinach na Lubelszczyźnie.

Tuszowanie sprawy

Znamienny jest jeszcze jeden fakt. Na wszelkie niewygodne pytania o te wydarzenia odpowiedź jest jedna: „łapy precz od polskich żołnierzy” lub „to sianie rosyjskiej dezinformacji”. Taka retoryka i takie słowa premiera Donalda Tuska zamiast uspokajać, tylko pogłębiają wrażenie, że rząd nie chce powiedzieć prawdy – ani o skali incydentu, ani o skali zagrożenia, ani o gotowości państwa do jego odparcia.

To wszystko nie tyle jest owiane aurą tajemniczości, co zwyczajnie tuszowane i ukrywane.

Zwłaszcza w kontekście przepływu informacji, gdzie decyzyjność i funkcjonowanie najważniejszych organów, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo państwa, nie mogą być przedmiotem „głupiej politycznej kalkulacji” czy rozkazu „morda w kubeł, nic nie mówić”.

 

Prawdziwy problem

Prawdziwym problemem nie jest to, że zabłąkana rakieta uszkodziła dom. Taką informację powinno się podać natychmiast i z „otwartą przyłbicą”. Nikt nie miałby o to pretensji, gdyż w czasie działań wojskowych takie rzeczy po prostu się zdarzają. Chwała Bogu, że nikt nie zginął.

Prawdziwym problemem jest jednak pytanie o gotowość państwa, wojska i służb do obrony nas wszystkich przed rosyjskim zagrożeniem. Czy państwo jest sprawnie zarządzane w obliczu realnego zagrożenia i czy dysponujemy potencjałem, który przy wsparciu sojuszników jest w stanie nas chronić?

Prawdziwość hipotezy, że w obliczu wojny na Ukrainie, toczącej się przecież od kilku lat tuż przy naszej granicy, jesteśmy wciąż „tekturowym patopaństwem”, w którym nawet w takich okolicznościach wygrywa politykierstwo i głupota rządzących, byłaby czymś strasznym i wyjątkowo ponurym.

Drugorzędną, choć także istotną, kwestią jest uczciwość i mówienie prawdy nam wszystkim. Gdy dodamy do tego utratę wiarygodności w tak kluczowym momencie na arenie międzynarodowej i wewnętrzne tuszowanie faktów – to oto mamy prawdziwą porażkę tej nocy. A polityczna zasłona dymna, by uchronić rząd przed niewygodnymi pytaniami, jest tylko dowodem na to, że wygrała głupia polityka, a nie bezpieczeństwo państwa i nas, obywateli.

[Andrzej Gajcy jest znanym dziennikarzem współpracującym z Tygodnikiem Solidarność, wcześniej z Rzeczpospolitą, PAP, Onetem, obecnie również z Telewizją Republika]

[Sekcje "Co musisz wiedzieć", FAQ, oraz lead i śródtytułu od Redakcji]

 

Najczęściej zadawane pytania - FAQ

Co wydarzyło się w Wyrykach? W nocy z 9 na 10 września doszło do zniszczenia domu w miejscowości Wyryki. Początkowo twierdzono, że przyczyną był rosyjski dron, jednak kolejne ustalenia wskazują, że za incydent odpowiadała rakieta wystrzelona przez sojuszniczego myśliwca F-35 z Holandii.

Dlaczego zmieniały się wersje wydarzeń? Wersje różniły się w zależności od źródła — od rosyjskiego dronu, przez polską rakietę, aż po holenderski pocisk. Ministerstwa i wojsko nie wydały jednoznacznego komunikatu, co wzmogło podejrzenia o celowe tuszowanie sprawy.

Kiedy rząd miał wiedzieć o prawdziwej przyczynie incydentu? Kluczowe informacje o rakiecie miały dotrzeć do MON już 11 września, a 12 września znały je najwyższe władze państwowe. Mimo to, oficjalna wersja długo się nie zmieniała.

Dlaczego minister Bosacki mówił nieprawdę na forum ONZ? Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Bosacki miał wykorzystać zdjęcia z Wyryk jako dowód rosyjskiego ataku. Według autora artykułu, mógł to zrobić w oparciu o nieaktualne lub celowo zmanipulowane informacje.

Jakie są konsekwencje dla wizerunku Polski? Zatajanie faktów może prowadzić do utraty wiarygodności Polski na arenie międzynarodowej. Rosja może wykorzystywać tę sytuację, by podważać zaufanie do polskich komunikatów dotyczących bezpieczeństwa.

Dlaczego rząd mógł tuszować sprawę? Autor artykułu sugeruje, że celem mogło być uniknięcie skandalu i ochronienie wizerunku rządu. Ukrywanie prawdy mogło też zapobiec napięciom z sojusznikami z NATO.

Co ta sytuacja mówi o kondycji państwa? Zdaniem Andrzeja Gajcego, sprawa Wyryk pokazuje, że Polska nie jest przygotowana na skuteczne reagowanie w sytuacjach kryzysowych, a polityka i PR biorą górę nad bezpieczeństwem narodowym.

Czy to jedyny taki incydent? Nie. Kolejna rakieta miała spaść w miejscowości Choiny na Lubelszczyźnie. Liczba dronów i rakiet, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną, nie została do dziś ujawniona.

Co powinno się wydarzyć dalej? Eksperci i opinia publiczna domagają się pełnego ujawnienia faktów, wyjaśnienia roli rządu, MON i prezydenta oraz przywrócenia zaufania do instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa.


 

POLECANE
Groźby pod adresem Karola Nawrockiego. Są nowe informacje Wiadomości
Groźby pod adresem Karola Nawrockiego. Są nowe informacje

W niedzielę odbyły się czynności procesowe z 19-latkiem podejrzewanym o kierowanie gróźb karalnych wobec prezydenta; podejrzany przyznał się do winy - przekazał PAP prok. Piotr Antoni Skiba, rzecznik warszawskiej prokuratury. Dodał, że na dalszym etapie będzie konieczne przesłuchanie prezydenta Karola Nawrockiego.

Urban szykuje roszady w kadrze na mecz z Maltą Wiadomości
Urban szykuje roszady w kadrze na mecz z Maltą

Trener reprezentacji Polski Jan Urban zapowiedział przed poniedziałkowym meczem na wyjeździe z Maltą na zakończenie grupy G eliminacji mistrzostw świata, że na pewno dokona zmian w składzie. - Powodem są kontuzje, kartki, ale też chęć sprawdzenia piłkarzy pukających do kadry - dodał.

Rząd Tuska obiecał, ale jest bałagan. Ważna ustawa opóźniona Wiadomości
Rząd Tuska obiecał, ale jest bałagan. Ważna ustawa opóźniona

Prace nad ustawą o asystencji osobistej osób z niepełnosprawnościami, jedną z ważniejszych obietnic rządu, przeciągają się z powodu poważnych problemów z dokumentem przygotowanym w resorcie pracy.

Internauci ujawniają: To nie pierwszy przypadek handlu pamiątkami z Holocaustu Wiadomości
Internauci ujawniają: To nie pierwszy przypadek handlu "pamiątkami z Holocaustu"

Nie opadają emocje po skandalicznej zapowiedzi aukcji "pamiątek po Holokauście". Jej organizatorem miał być Dom Aukcyjny Felzmann. Internauci przypominają, że podobne  licytacje były już organizowane. Jako przykład podano telegram z zawiadomieniem o śmierci syna i etykietkę gazu "Zyklon".

Witold Mieszkowski, syn kmdr Stanisława Mieszkowskiego nie żyje Wiadomości
Witold Mieszkowski, syn kmdr Stanisława Mieszkowskiego nie żyje

Nie żyje Witold Mieszkowski - syn komandora Stanisława Mieszkowskiego, jednego z bohaterów polskiej Marynarki Wojennej zamordowanych po wojnie przez komunistyczne władze. Informację o jego śmierci przekazał w mediach społecznościowych reżyser i dokumentalista Arkadiusz Gołębiewski.

IMGW wydał ostrzeżenie pogodowe Wiadomości
IMGW wydał ostrzeżenie pogodowe

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia pierwszego stopnia przed intensywnymi opadami deszczu dla części województw podkarpackiego, śląskiego i małopolskiego. Spodziewane są opady deszczu, deszczu ze śniegiem i mokrego śniegu.

Kto uszkodził tory w Życzynie. Jest komunikat PKP PLK Wiadomości
Kto uszkodził tory w Życzynie. Jest komunikat PKP PLK

Wstępne oględziny torowiska w Życzynie w pow. garwolińskim wykazały uszkodzenie jego fragmentu – poinformowała w niedzielę mazowiecka policja. PKP PLK przekazały, że okoliczności zdarzenia będą wyjaśnione m.in. przez komisję kolejową, a naprawa rozpocznie się po zakończeniu pracy służb.

Gratka dla fanów relaksu: Mazowieckie uzdrowisko tnie ceny Wiadomości
Gratka dla fanów relaksu: Mazowieckie uzdrowisko tnie ceny

Jesień i zima w uzdrowisku? Uzdrowisko Konstancin to wyjątkowe takie miejsce na Mazowszu. Znajduje się w Konstancinie-Jeziornie i zachęca do wizyt nie tylko wiosną czy latem. Teraz, jesienią i zimą, też warto tam pojechać. 

Niemcy: gwałtowny wzrost psychoz. Eksperci wskazują powód Wiadomości
Niemcy: gwałtowny wzrost psychoz. Eksperci wskazują powód

Niemcy odnotowały gwałtowny wzrost liczby przypadków zaburzeń psychiatrycznych związanych z marihuaną. Zjawisko zostało zaobserwowane w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy od legalizacji tego narkotyku przez rząd Olafa Scholza.

Znana piosenkarka bardzo chora. Poruszające wyznanie Wiadomości
Znana piosenkarka bardzo chora. Poruszające wyznanie

Shazza, czyli Marlena Magdalena Pańkowska, urodziła się 29 maja 1967 roku w Pruszkowie. To polska piosenkarka, kompozytorka i aktorka. Zaczynała karierę w latach 80. w zespole Toy Boys Tomasza Samborskiego. Później przeszła na solową ścieżkę za jego namową. Zasłynęła z hitów disco polo, a na początku XXI wieku śpiewała pop i dance. Wśród jej przebojów są „Baiao Bongo”, „Bierz co chcesz”, „Egipskie noce” oraz „Tak bardzo zakochani”. Do 2007 roku sprzedała w Polsce ponad 2,5 miliona egzemplarzy albumów. Okazuje się, że artystka od jakiegoś czasu zmaga się z poważnym problemem.

REKLAMA

Andrzej Gajcy: Kto i dlaczego kłamie ws. zniszczenia domu w Wyrykach

Wciąż nie wiadomo, co naprawdę wydarzyło się w Wyrykach – od uderzenia drona po rakietę sojuszniczą. Andrzej Gajcy analizuje, dlaczego polskie władze do dziś nie ujawniły oficjalnej wersji wydarzeń i co to mówi o kondycji państwa.
Zniszczony dom w Wyrykach Andrzej Gajcy: Kto i dlaczego kłamie ws. zniszczenia domu w Wyrykach
Zniszczony dom w Wyrykach / Screen YT Kanał Zero

Co musisz wiedzieć:

  • W sprawie zniszczonego domu w Wyrykach kilkukrotnie zmieniały się wersje: od uderzenia rosyjskiego dronu, przez polską rakietę, po rakietę wystrzeloną z holenderskiego myśliwca.
  • Ministerstwa do dziś nie potwierdziły żadnej wersji.
  • Najważniejsze osoby w państwie o fałszywości pierwszej wersji wydarzeń wiedziały prawdopodobnie już 12 września.
  • Wiele wskazuje na to, że rząd postawił na tuszowanie tego incydentu

 

Zatajanie prawdy o wydarzeniach z nocy z 9 na 10 września oraz o faktycznym stanie polskiego państwa jest dobitną lekcją o tym, jak łatwo można okłamywać społeczeństwo oraz jak polityka ukrywania faktów potrafi zagrozić bezpieczeństwu i wiarygodności państwa na arenie międzynarodowej.

 

Szantaż "prorosyjskości"

Wydarzenia z nocy z 9 na 10 września wciąż spowija gęsta mgła tajemnicy. Wszelkie próby jej rozproszenia kończą się zderzeniem z murem rządowej niechęci i, co gorsza, świadomej dezinformacji, okraszonej za każdym razem oskarżeniami o „prorosyjskość” wobec tych, którzy zadają niewygodne pytania.

O ile sam fakt naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez drony podczas rosyjskiego ataku na Ukrainę jest niezaprzeczalny i bezsporny, o tyle sposób, w jaki państwo polskie zarządzało informacją o incydencie – zwłaszcza o jego skali, reakcji służb oraz o zniszczeniu domu w Wyrykach – urąga elementarnym standardom uczciwości i przejrzystości. Mówiąc wprost:

od początku jesteśmy karmieni sprzecznymi wersjami wydarzeń. Każda kolejna odsłona tej historii tylko pogłębia wątpliwości, że od samego początku nas okłamywano i okłamuje się nadal.

[Funkcjonująca w mediach wizualizacja wtargnięcia dronów w polską przestrzeń powietrzną, pochodząca ze źródeł ukraińskich. Źródło: Wikipedia CC BY 4,0 PPO Radar]

 

Kłamstwo Wyryk

W centrum uwagi szybko znalazły się Wyryki, gdzie zniszczony dom stał się symbolem tego, jak fatalnie zawiódł przepływ informacji, a być może także polityczna kalkulacja. Pierwotnie sugerowano, że odpowiedzialny za to był rosyjski dron, jednak ta wersja szybko się zdezaktualizowała. Choć nieoficjalnie wskazywano na zagubioną rakietę z polskiego F-16 – o czym pisał dziennik „Rzeczpospolita” – ostateczne potwierdzenie, przekazane kanałami nieoficjalnymi poprzez kontrolowany przeciek do portalu Onet.pl, wskazuje, że przyczyną uszkodzeń była rakieta wystrzelona przez holenderski myśliwiec F-35, biorący udział w działaniach sojuszniczych.

Co ważne, do czasu publikacji tego tekstu ani MON, ani MSW, ani prokuratura, ani wojsko – mimo upływu ponad trzech tygodni od zdarzenia – nie potwierdziły oficjalnie tych informacji. Dlaczego? To pytanie wciąż pozostaje bez odpowiedzi, a wokół tej sprawy narasta chaos informacyjny.

 

Procedury wojskowe a kłamstwo w ONZ

To nie jedyne pytanie, które musi paść publicznie. Kluczowe jest też: jak to możliwe, że wiceminister spraw zagranicznych Marcin Bosacki dwa dni po incydencie na forum ONZ użył zdjęcia z Wyryk jako dowodu rosyjskich zniszczeń, mimo że wiedza o fałszywości tej tezy musiała już krążyć w strukturach państwowych? Sam Bosacki, który albo został celowo wprowadzony w błąd, albo świadomie odegrał tę rolę, stwierdził, że „taki był jego stan wiedzy” w momencie wystąpienia.

Analiza zdarzeń podsuwa prostą, a zarazem druzgocącą odpowiedź: kłamano w sprawie rakiety w Wyrykach w zasadzie od samego początku.

Skąd ta pewność? W wojsku istnieją ścisłe, bardzo precyzyjne procedury i skutecznie działały i tym razem. Na miejsce zdarzenia natychmiast udali się eksperci, którzy byli w stanie bezbłędnie i szybko ocenić, czy mają do czynienia z dronem, czy rakietą. Tak stało się i tym razem.

Co więcej, żołnierzom wysłanym do zabezpieczenia terenu w Wyrykach, którzy na własne oczy widzieli, co się wydarzyło, zarekwirować miano telefony, zgrywając ich zawartość i zobowiązując ich do poufności.

Takie są nieoficjalne, ale potwierdzone w cywilnych strukturach relacje wojskowych z tego dnia.

Władze wiedziały wcześniej

Informacja, że to nie rosyjski dron, lecz rakieta odpowiada za zniszczenia, miała dotrzeć do dowództwa, a za jego pośrednictwem do MON, już 11 września, a z pewnością 12 września wiedziała o tym wąska grupa najważniejszych osób w kraju. Nie ma możliwości, by o takim fakcie Dowództwo Operacyjne nie poinformowało. Po prostu nie ma.

Zresztą wojskowi potwierdzają to w zasadzie wprost w lakonicznym komunikacie:

„Dowódca Operacyjny RSZ na bieżąco i bez jakiegokolwiek pomijania przekazywał wszystkie dostępne informacje oraz późniejsze wnioski płynące z analizy incydentu zarówno do Ministerstwa Obrony Narodowej, Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, jak i Biura Bezpieczeństwa Narodowego”.

Kompromitacja Polski

Trudno uwierzyć, że był to jedynie nieszczęśliwy błąd komunikacyjny, skoro mechanizmy szybkiego obiegu informacji na linii wojsko – MON istnieją i miały zostać uruchomione. A zatem co? Celowe działanie? Ale po co i kto na tym korzysta?

Jeśli te informacje są prawdziwe, co w świetle stanowiska Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych jest trudne do podważenia, to efekt jest opłakany:

państwo polskie naraziło się na straszliwą kompromitację i utratę wiarygodności na arenie międzynarodowej.

Polska dyplomacja stała się pośmiewiskiem. A Rosja z łatwością wykorzysta ten fakt, by za każdym razem, gdy na forum ONZ czy na innym międzynarodowym szczeblu będziemy podnosić słuszne obawy związane z groźbą rosyjskiej agresji i jej eskalowaniem oraz naruszaniem naszej przestrzeni powietrznej, czy granic, przypominać, jak polski wiceszef dyplomacji kłamał w sprawie Wyryk.

 

Kto kłamie i dlaczego?

Chaotyczne zarządzanie kryzysem pogłębił jeszcze bardziej spór na linii prezydent – rząd. Prezydent Karol Nawrocki stwierdził, że informacja o przyczynie incydentu została przed nim zatajona, czemu rząd kategorycznie zaprzecza. Lecz jeśli wojsko mówi prawdę (że informacje trafiały do MON i BBN), to powinna ona dotrzeć także do głowy państwa. Chyba że z przyczyn czysto politycznych została zablokowana.

Wiele wskazuje na to, że rząd postawił na tuszowanie tego incydentu, by uniknąć złego wizerunku i tłumaczenia się.

Potwierdzać to może wspomniane już rekwirowanie telefonów żołnierzom, którzy jako pierwsi byli na miejscu. Jeśli tak się stało, to wydarzyło się coś skandalicznego i nieodpowiedzialnego, co można by interpretować także jako próbę wkręcenia w odpowiedzialność prezydenta i jego otoczenia za te i przyszłe błędy. Informacja ta powinna być natychmiast przekazana najważniejszym osobom w państwie, w tym prezydentowi jako Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych. Zamiast tego wybrano utajnianie i tuszowanie.

 

Aura tajemniczości: ile było dronów i rakiet?

Afera Wyryk to nie jedyny element, który budzi wątpliwości. Nikt do dzisiaj nie chce ujawnić, ile rzeczywiście dronów leciało nad Polską z Rosji. Liczba ta nieustannie się zmienia. Mimo upływu trzech tygodni od naruszenia naszej przestrzeni powietrznej rosyjskie drony wciąż są znajdowane na terytorium Polski przez... rolników i zwykłych ludzi. Dzieje się tak, jak choćby pod koniec września w miejscowości Wielki Łęck, gdzie operator kombajnu zauważył w polu kukurydzy obiekt przypominający drona. Przybyłe służby potwierdziły, że był to dron z oznaczeniami cyrylicą. Jak to możliwe, że po takim czasie postronni, przypadkowi ludzie odnajdują wciąż szczątki rosyjskich dronów?

To kolejne pytanie, które pozostaje bez odpowiedzi. Podobnie jak to dotyczące sojuszniczych rakiet, które wystrzelono do neutralizowania zagrożenia i które spadły na nasze terytorium. Ta w Wyrykach nie była jedyna – jak się później okazało, kolejna spadła w Choinach na Lubelszczyźnie.

Tuszowanie sprawy

Znamienny jest jeszcze jeden fakt. Na wszelkie niewygodne pytania o te wydarzenia odpowiedź jest jedna: „łapy precz od polskich żołnierzy” lub „to sianie rosyjskiej dezinformacji”. Taka retoryka i takie słowa premiera Donalda Tuska zamiast uspokajać, tylko pogłębiają wrażenie, że rząd nie chce powiedzieć prawdy – ani o skali incydentu, ani o skali zagrożenia, ani o gotowości państwa do jego odparcia.

To wszystko nie tyle jest owiane aurą tajemniczości, co zwyczajnie tuszowane i ukrywane.

Zwłaszcza w kontekście przepływu informacji, gdzie decyzyjność i funkcjonowanie najważniejszych organów, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo państwa, nie mogą być przedmiotem „głupiej politycznej kalkulacji” czy rozkazu „morda w kubeł, nic nie mówić”.

 

Prawdziwy problem

Prawdziwym problemem nie jest to, że zabłąkana rakieta uszkodziła dom. Taką informację powinno się podać natychmiast i z „otwartą przyłbicą”. Nikt nie miałby o to pretensji, gdyż w czasie działań wojskowych takie rzeczy po prostu się zdarzają. Chwała Bogu, że nikt nie zginął.

Prawdziwym problemem jest jednak pytanie o gotowość państwa, wojska i służb do obrony nas wszystkich przed rosyjskim zagrożeniem. Czy państwo jest sprawnie zarządzane w obliczu realnego zagrożenia i czy dysponujemy potencjałem, który przy wsparciu sojuszników jest w stanie nas chronić?

Prawdziwość hipotezy, że w obliczu wojny na Ukrainie, toczącej się przecież od kilku lat tuż przy naszej granicy, jesteśmy wciąż „tekturowym patopaństwem”, w którym nawet w takich okolicznościach wygrywa politykierstwo i głupota rządzących, byłaby czymś strasznym i wyjątkowo ponurym.

Drugorzędną, choć także istotną, kwestią jest uczciwość i mówienie prawdy nam wszystkim. Gdy dodamy do tego utratę wiarygodności w tak kluczowym momencie na arenie międzynarodowej i wewnętrzne tuszowanie faktów – to oto mamy prawdziwą porażkę tej nocy. A polityczna zasłona dymna, by uchronić rząd przed niewygodnymi pytaniami, jest tylko dowodem na to, że wygrała głupia polityka, a nie bezpieczeństwo państwa i nas, obywateli.

[Andrzej Gajcy jest znanym dziennikarzem współpracującym z Tygodnikiem Solidarność, wcześniej z Rzeczpospolitą, PAP, Onetem, obecnie również z Telewizją Republika]

[Sekcje "Co musisz wiedzieć", FAQ, oraz lead i śródtytułu od Redakcji]

 

Najczęściej zadawane pytania - FAQ

Co wydarzyło się w Wyrykach? W nocy z 9 na 10 września doszło do zniszczenia domu w miejscowości Wyryki. Początkowo twierdzono, że przyczyną był rosyjski dron, jednak kolejne ustalenia wskazują, że za incydent odpowiadała rakieta wystrzelona przez sojuszniczego myśliwca F-35 z Holandii.

Dlaczego zmieniały się wersje wydarzeń? Wersje różniły się w zależności od źródła — od rosyjskiego dronu, przez polską rakietę, aż po holenderski pocisk. Ministerstwa i wojsko nie wydały jednoznacznego komunikatu, co wzmogło podejrzenia o celowe tuszowanie sprawy.

Kiedy rząd miał wiedzieć o prawdziwej przyczynie incydentu? Kluczowe informacje o rakiecie miały dotrzeć do MON już 11 września, a 12 września znały je najwyższe władze państwowe. Mimo to, oficjalna wersja długo się nie zmieniała.

Dlaczego minister Bosacki mówił nieprawdę na forum ONZ? Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Bosacki miał wykorzystać zdjęcia z Wyryk jako dowód rosyjskiego ataku. Według autora artykułu, mógł to zrobić w oparciu o nieaktualne lub celowo zmanipulowane informacje.

Jakie są konsekwencje dla wizerunku Polski? Zatajanie faktów może prowadzić do utraty wiarygodności Polski na arenie międzynarodowej. Rosja może wykorzystywać tę sytuację, by podważać zaufanie do polskich komunikatów dotyczących bezpieczeństwa.

Dlaczego rząd mógł tuszować sprawę? Autor artykułu sugeruje, że celem mogło być uniknięcie skandalu i ochronienie wizerunku rządu. Ukrywanie prawdy mogło też zapobiec napięciom z sojusznikami z NATO.

Co ta sytuacja mówi o kondycji państwa? Zdaniem Andrzeja Gajcego, sprawa Wyryk pokazuje, że Polska nie jest przygotowana na skuteczne reagowanie w sytuacjach kryzysowych, a polityka i PR biorą górę nad bezpieczeństwem narodowym.

Czy to jedyny taki incydent? Nie. Kolejna rakieta miała spaść w miejscowości Choiny na Lubelszczyźnie. Liczba dronów i rakiet, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną, nie została do dziś ujawniona.

Co powinno się wydarzyć dalej? Eksperci i opinia publiczna domagają się pełnego ujawnienia faktów, wyjaśnienia roli rządu, MON i prezydenta oraz przywrócenia zaufania do instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe