Po ośmiu latach zapewnień, że „nie ma i nie będzie piniendzy”, nowa władza je znalazła, a świat się nie zawalił. Co prawda pozbawiona wpływów i apanaży elita, niczym najpospolitsza gawiedź, podniosła lament, że wąsaci Janusze i ich Grażyny wraz ze swoją dzieciarnią obniżają standard, ale długo to nie trwało. Może elita zmądrzała, choć nie sądzę. Raczej sama się spauperyzowała, bo tak już jest, że odstawienie skutkuje ograniczeniem.
Co do drugiego członu zawołania Juwenalisa, które swego czasu wznosiło rzymskie pospólstwo, to wszelakich igrzysk, nie tylko podczas kanikuły, nie brakuje. Nad wyraz chętnie podejmują się tego przeróżne organizacje, grupy zawodowe i nawet pojedyncze osoby. Nie ma żadnych ograniczeń. Liczy się pomysłowość, bo konkurencja nie zasypia gruszek w popiele. To ciężka praca, bez chwili wytchnienia. Ale jak rezonuje!!! Jeszcze do niedawna obaj posłowie Platformy Obywatelskiej: Sławomir Nitras i Michał Szczerba, dzierżyli, trudno powiedzieć, że zaszczytny, tytuł wesołków VIII kadencji. Tymczasem na horyzoncie pojawiła się Joanna Scheuring-Wielgus, której doprawdy trudno dotrzymać kroku. A to ogłosi, że dość już dyktatury kobiet, a to wprowadzonych fortelem do Sejmu niepełnosprawnych uczyni swoimi społecznymi asystentami, co właśnie daje im przywilej wchodzenia do parlamentu. Mimo to poseł Szczerba nie daje za wygraną. Nie na darmo Jacek Żakowski powiedział o nim, że „PO ma wybitnych młodych polityków (jak poseł Szczerba)”. Serio tak powiedział!!! Poseł podjął wyzwanie: udostępnił dane osobowe i wizerunek policjanta, który pilnował porządku podczas protestów przed Sejmem. Gdy policja uświadomiła mu, co zrobił, orzekł, że była to obrona obywateli. No, można boki zrywać! Nikt jeszcze, choć minęło już parę dni, nie przebił drugiej liberalno-socjalnej Joanny. Swoją drogą powszechnie krytykowany (nawet przez dotychczasowego patrona Leszka Balcerowicza) Ryszard Petru dysponuje nieprawdopodobnym wręcz talentem do organizowania zespołowego działania. Katarzynie Lubnauer zostawił zadłużoną partię (mocne wyzwanie), a bliską mu Joannę Schmidt ubrał w eskapadę samochodową, z której jeszcze długo będzie się tłumaczyła. Sam, jako że jest stworzony do wyższych celów, organizuje nową partię.
W bojach o zachowanie status quo ante nie ustaje nadzwyczajna kasta. Cóż, rewolucyjne wzmożenie z ubiegłego lata było, minęło. Choć w te igrzyska inwestują i media, i zagranica, i odsunięci politycy, jest jeden wielki smuteczek. Nawet laleczki voodoo nie pomagają. Raczej ośmieszają. Tyle starań i nic. Co to za igrzyska?
Mieczysław GilArtykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (31/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.