KSZNOŚiL NSZZ „Solidarność” ostrzega przed planami powołania Polskiej Agencji Geologicznej

Ze zdziwieniem przeczytaliśmy w Tygodniku Solidarność kolejny wywiad Głównego Geologa Kraju (GGK), prof. Mariusza Oriona Jedryska, konsekwentnie forsującego pogląd, jakoby koniecznym sposobem na uzdrowienie polskiej geologii było powołanie Polskiej Agencji Geologicznej. Co do „uzdrawiania” sytuacji w polskiej geologii warto zauważyć, że od prawie 3 lat prof. Jędrysek sprawuje funkcje GGK i pełnomocnika rządu ds. polityki surowcowej państwa, a sytuacja polskiej geologii uległa w tym czasie gwałtownemu pogorszeniu. To przede wszystkim błędy zaniechania lub celowe działania GGK doprowadziły do pogłębienia się problemów związanych z polityką koncesyjną państwa i narastającymi od 3 lat problemami finansowymi Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego (PIG-PIB), ustawowo sprawującego państwową służbę geologiczną i państwową służbę hydrogeologiczną. To GGK odpowiada za karuzelę stanowisk w PIG-PIB, jak również pośrednio za wyprowadzanie środków własnych PIG-PIB np. na opłaty związane z koncesją na Atlantyku (ponad 2,2 mln złotych) oraz koszty związane z konferencjami dotyczącymi polityki surowcowej państwa, mającymi głównie charakter autopromocyjny GGK (vide opinia Komitetu Zrównoważonej Gospodarki Surowcami Mineralnymi PAN). Powyższe wydatki PIG-PIB finansuje posiłkując się kredytem komercyjnym (aktualnie otwarta jest linia kredytowa na około 10 mln zł). Prowadzi to w prostej drodze do zapaści finansowej nadzorowanej i faktycznie kierowanej przez GGK jednostki. Warto też przywołać konflikty z samorządami i przedsiębiorcami mającymi plany inwestycyjno-rozwojowe (np. w Województwie Lubelskim), opóźnienia w wydawaniu koncesji dla kopalń na Śląsku i inne zaniedbania.
Pragniemy przypomnieć, że krajowe struktury branżowe NSZZ „Solidarność” (Krajowa Sekcja Geologiczno-Wiertnicza (KSGW), Krajowa Sekcja Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej (PARiS), Krajowy Sekretariat Zasobów Naturalnych, Ochrony Środowiska i Leśnictwa (KSZNOSiL)) wielokrotnie wnioskowały o odrzucenie w całości projektu ustawy o PAG. Podobne negatywne stanowisko zajęło Prezydium Komisji Krajowej NSZZ Solidarność i osobiście przewodniczący Piotr Duda w/s poprzedniej, w istocie tożsamej wersji ustawy wówczas o Polskiej Służbie Geologicznej – PSG (Decyzja Prezydium KK nr 143/16 z dn. 10.10.2016). Stanowisko to należy uważać za aktualne, gdyż GGK zmieniając nazwę projektowanej agencji wykonawczej z PSG na PAG, nie poddał jej ponownemu ustawowemu opiniowaniu uznając kontinuum istoty obu projektów. To właśnie sposób procedowania ustawy, prowadzenia tzw. "konsultacji”, stosowana socjotechnika i fałszywa argumentacja, systematyczne dyskredytowanie wizerunku podległego mu PIG-PIB, oraz anty-pracownicze zapisy zawarte w projekcie ustawy legły u podstaw podjęcia stanowiska wyrażającego votum nieufności dla GGK, prof. Jędryska, przez Kongres Krajowego Sekretariatu Zasobów Naturalnych Ochrony Środowiska i Leśnictwa NSZZ Solidarność.
GGK mija się z prawdą mówiąc, że to tylko „część pracowników” Państwowego Instytutu Geologicznego (PIG-PIB) opiera się planom powołania Polskiej Agencji Geologicznej (nota bene obecna, całkowicie podporządkowana GGK dyrekcja PIG-PIB wręcz te plany popiera). Czyżby zapomniał o stanowisku Krajowej Sekcji PARiS i innych podmiotów? W tym miejscu warto powołać się ponownie na Komitet Zrównoważonej Gospodarki Surowcami Mineralnymi PAN, grupującego wybitnych przedstawicieli całego środowiska naukowego, który w swoim stanowisku z dnia 17.05.2018 r., dostrzegając zagrożenia płynące z łączenia zadań służby państwowej i wchodzenia w spółki kapitałowe, stwierdza: „tak radykalne zmiany organizacyjne i merytoryczne w sposobie działalności polskiej służby geologicznej mogą przynieść, wbrew intencjom pomysłodawców, znaczne, długotrwałe i nieodwracalne szkody”.
W wypowiedziach GGK mamy do czynienia z tezami propagandowymi, mającymi niewielki związek z rzeczywistością. Można mnożyć pytania, skąd wiedza GGK o perspektywach surowcowych kupionej koncesji na dnie Atlantyku? Nota bene, koordynaty działki zostały zakupione (za pieniądze PIG-PIB) od Rosjan, którzy sami przyznali, że o tych hipotetycznych zasobach można jedynie spekulować. Wstrzemięźliwość w tym zakresie – na łamach „Polityki Surowcowej” wydawanej przez Ministerstwo Środowiska i samego GGK - zaleca nawet p. Michael W. Lodge, sekretarz generalny Międzynarodowej Organizacji Dna Morskiego. Śmiechu warte jest stwierdzenie prof. M.O. Jędryska jakoby "jakość rud z dna Atlantyku wielokrotnie przewyższała tę, którą ma dzisiaj KGHM". Od profesora oczekujemy przedstawienia rzetelnego studium wykonalności dla wartego 530 mln zł projektu atlantyckiego, ocenę ryzyka inwestycyjnego, przedstawienia zastosowanej metodologii obliczeń, zestawienia danych analitycznych – a przede wszystkim przedstawienia solidnych danych, że rudy na tej działce rzeczywiście w ogóle występują! Bez takiego raportu mówienie o wartych bilion złotych zasobach wydobywalnych rud siarczkowych z koncesji na Atlantyku jest po prostu pustosłowiem. Doprawdy karkołomnym jest też twierdzenie iż wydobycie z dna morskiego jest tańsze i łatwiejsze niż eksploatacja w warunkach lądowych. Ciekawe jakich analiz dokonał prof. M.O. Jędrysek celem uwiarygodnienia powyższego twierdzenia?
Co do innych „analiz” p. prof. M.O Jędryska jest podobnie - nie ma żadnego sporu między PIG-PIB a GGK dotyczącego zasobów gazu łupkowego, bo PIG-PIB nie ma z czym się spierać. PIG-PIB przedstawił w 2012 roku weryfikowalny, naukowy raport (pozytywnie oceniony przez ekspertów zewnętrznych) na ten temat, natomiast GGK podał w mediach jedynie swoje prywatne „wyliczenia”, nie wiadomo na czym oparte – bo nie przedstawił ani metody, ani danych, z których wynikało by owe mityczne 1,9 bln m3 gazu. W swoich wypowiedziach twierdził ponadto, że przechowywanie rdzeni przez kilkadziesiąt lat wpływa na szacunki zasobów, choć powinien jako geolog wiedzieć, że w stosowanych powszechnie (również przez PIG-PIB) metodach badawczych nie ma to znaczenia. Co więcej, GGK ukrył w szufladzie nowszy raport PIG-PIB z 2015 roku. Czy kwestionowanie i ukrywanie drugiego raportu PIG-PIB nie wynikało „przypadkiem” z faktu, że był on dla GGK (ponoć „ojca polskiego gazu łupkowego”) niewygodny jako zagrożenie wizerunkowe? Tymczasem GGK, ukrywając raport PIG-PIB, pozbawił rząd i społeczeństwo informacji, której sporządzenie kosztowało kilkaset tysięcy złotych.
Zastrzeżenia co do kompetencji i (niestety) prawdomówności oraz intencji GGK można mnożyć. Jego wypowiedzi nie są w naszym przekonaniu adresowane do specjalistów, u których od dawna spotykają się z krytyką lub niedowierzaniem, a raczej do laików w dziedzinie geologii i zasobów naturalnych.
O co więc chodzi? Jak nie wiadomo o co chodzi – chodzi o pieniądze. W wywiadzie jak mantra przewija się PAG jako uniwersalne panaceum na wszystko, co dotyczy zasobów naturalnych, polityki surowcowej itd. W cywilizowanym świecie podstawowym zadaniem każdej służby geologicznej jest dostarczanie państwu, społeczeństwu i przedsiębiorcom niezależnej, kompetentnej, wolnej od lobbingu informacji. Dlatego jest ona, niezależnie od formy organizacyjnej czy nazwy (agencja rządowa, instytut badawczy) zwykle skojarzona z nauką, a nigdy z biznesem i działalnością rynkowo-kapitałową. Tymczasem lansowany uporczywie od lat przez GGK model PAG to hybryda służby państwowej i działalności biznesowo-kapitałowej, ściśle z tą służbą powiązanej organizacyjnie i finansowo w ramach jednej instytucji. W takim modelu konflikt interesów jest nieunikniony. Zwraca uwagę kontrast kompetencyjny - niebywale silna pozycja i rola prezesa PAG, a nadzór ministra rządu bardzo słaby, żeby nie powiedzieć – iluzoryczny, bo prezes w trakcie kadencji jest praktycznie nieusuwalny. Żeby łatwiej było zgadnąć, pod kogo pisana jest ta ustawa, w strukturze PAG prezes może być równolegle wykładowcą uczelnianym, a do tego posłem lub senatorem.
Aktualnie państwową służbę geologiczną sprawuje (wcale nie prowizorycznie, bo historycznie od 1919 roku, a z mocy obecnej ustawy od 2011 roku) Państwowy Instytut Geologiczny - PIB. Rząd Rzeczpospolitej Polskiej, poprzez ministra właściwego do spraw środowiska i przy pomocy GGK, ma pełną kontrolę nad tą służbą i pieniędzmi publicznymi przeznaczonymi na jej funkcjonowanie. Z chwilą wyprowadzenia środków publicznych w obieg kapitałowo-biznesowy ta efektywna kontrola za pośrednictwem NFOŚiGW się skończy, a sama służba ulegnie komercjalizacji, niewykluczone, że w wielu obszarach także praktycznej prywatyzacji. Co ciekawe, przed takim modelem wyraźnie przestrzegało kierowane przez obecnego premiera Ministerstwo Rozwoju i Finansów w październiku 2016 roku, w swojej opinii do projektu ustawy - wskazując, że grozi to rozproszeniem środków publicznych.
Zwraca również uwagę fascynacja GGK PRL-owskim Centralnym Urzędem Geologii, powołanym dekretem Bieruta w 1951 roku. Pytanie tylko, czy osobiste plany GGK pokrywają się z interesem państwa? Mityczne projekty, podobne do tych oceanicznych, to znana furtka na uzasadnienie finansowania inwestycji wcale nie mających na celu interesów państwa, a raczej wspieranie przedsięwzięć w które inwestowane są łatwe pieniądze publiczne – bez rzetelnej kontroli merytorycznej i biznesowej. Tak przecież było z inwestycją KGHM w Kongo za rządów SLD w drugiej połowie lat 90-tych – miliony zniknęły, zapewne wirtualnie, a wszystko wytłumaczono… ryzykiem biznesowym (z góry przecież wiadomym) i nieprzewidywalnością przyrody oraz geopolityki. Dlatego uważamy, że koncepcja PAG jest w istocie antypaństwowa.




