[tylko na Tysol.pl] Prof. Romuald Szeremietiew: „Ustrój przyjazny człowiekowi”
3 maja 1946 roku studenci Akademii Górniczo Hutniczej za zgodą rektora wyruszyli spod gmachu uczelni na uroczyste nabożeństwo do Kościoła Mariackiego aby uczcić to majowe święto. Agenci UB po cywilnemu grożąc bronią wzywali manifestantów do przerwania „nielegalnej manifestacji”. Dwaj studenci kierujący manifestacją trafili do aresztu UB . Protestujący po bezowocnym oczekiwaniu na kolegów podjęli marsz bez nich. Do studentów dołączyli spontanicznie Krakowianie. Pochód dotarł do Kościoła Mariackiego, gdzie bez zakłóceń odbyła się Msza Święta. Po jej zakończeniu postanowiono wrócić pod gmach AGH. W trakcie przemarszu ze strony ubeków padło kilka strzałów. Demonstranci zaczęli wznosić okrzyki „Precz z Bierutem”, „Precz z okupacją sowiecką” ,„Chcemy Wilna, chcemy Lwowa”. Władze komunistyczne skierowały przeciwko demonstrantom przywiezionych ciężarówkami ubeków i żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego - konny oddział wspierany przez samochód pancerny. Otworzono ogień do demonstrantów, padli zabici i ranni. Następnego dnia studenci wszystkich krakowskich uczelni ogłosili strajk. Przyłączyło się do niego 40 krakowskich szkół średnich, a następnie szkoły z Chrzanowa, Jaworzna i Wieliczki. Ze studentami z Krakowa solidarność wykazali studenci uczelni z Poznania, Wrocławia, Trójmiasta, Torunia i Warszawy. W dwunastu miejscowościach, m.in. w Katowicach, Gliwicach, Bytomiu, Łodzi i Włocławku, przeciwko manifestantom komuniści znowu użyli broni palnej. Według różnych źródeł tego dnia zginęło 35 osób, kilkaset zostało rannych, setki pobito.
W aresztach UB zamknięto kilka tysięcy osób. Studenci byli usuwani ze studiów, uczniowie wyrzucani ze szkół. We wszystkich objętych protestami miastach skazano na wieloletnie wyroki więzienia 27 osób.
W rok po krakowskich manifestacjach Rada Państwa „Polski Ludowej” zniosła Święto Konstytucji 3 Maja. Oficjalnie zlikwidowała je ustawa z 18 stycznia 1951 roku o dniach wolnych od pracy. Polacy mieli odtąd czcić 22 lipca, rocznicę ogłoszenia ustalonego przez Stalina w Moskwie w 1944 roku manifestu „Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego”, o którym mówiono, że on ani polski, ani komitet, ani wyzwoleńczy, ani narodowy. To był po prostu organ sowieckiego namiestnictwa nad Polską.
Zniknęło też Święto Niepodległości Polski 11 listopada, a w zamian Polacy mieli świętować 7 listopada, rocznicę bolszewickiej „rewolucji październikowej”. Zlikwidowano także święto żołnierza polskiego 15 sierpnia, ustanowione w rocznicę zwycięskiej bitwy warszawskiej w 1920 roku, nazywanej „osiemnastą najważniejszą bitwę decydującą o losach świata”. Jako święto Wojska Polskiego komuniści przyjęli 12 października, datę bitwy pod Lenino, nie mającej żadnego militarnego znaczenia, a będącą krwawą jatką rzuconej do walki bez przygotowania, z racji propagandowych, utworzonej przez komunistów dywizji „kościuszkowskiej”, dowodzonej przez dezertera z WP Zygmunta Berlinga awansowanego przez Stalina na generała.
Taki to był ten "przyjazny ustrój" PRL. Zastanawia jednak, jak dziś, po tym wszystkim co wiemy na temat komunizmu, Sowietów, PRL może komuś przyjść do głowy, że w latach 1945-1989 między Odrą a Bugiem Polacy doświadczali jakiegoś przyjaznego im systemu rządów.
W czasach PRL opowiadano dowcip o Kazachu, który jako delegat partyjny uczestniczył w zjeździe komunistycznej partii w Moskwie. Po powrocie do swego aułu opowiadał wszystkim, że dowiedział się, iż w socjalizmie najważniejszy jest człowiek. I dodawał, że on tego człowieka widział i nawet wie jak się on nazywa – to Leonid Breżniew. Nie wykluczone, że kimś w rodzaju tego Kazacha jest internauta twierdzący, że w PRL był ustrój przyjazny człowiekowi. Szkoda, że nie podał, jak się ten „człowiek” nazywał – Bierut, Gomułka, Gierek, Jaruzelski?