Piotr Gliński dla "TS": Kupiliśmy dla Polski tysiące bezcennych dzieł. Zabezpieczyłem interes państwa

– Kupiliśmy dla Polski tysiące bezcennych dzieł, w tym Rembrandta i prawa do dzieł ukradzionych. Sam „Portret młodzieńca” Rafaela to dziesiątki milionów dolarów, a może setki. To była dla mnie oczywista decyzja – mówi wicepremier i minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem i Maciejem Chudkiewiczem.
/ fot. Marcin Żegliński, Tygodnik Solidarność
– Można było wywieźć z Polski „Damę z gronostajem”?
– Jakby ktoś bardzo chciał, a jednocześnie był jej właścicielem, to pewnie mógłby to zrobić. Przypominam, że „Dama” była wielokrotnie wypożyczana za granicę. Prawo nie zabezpieczało tego w 100 procentach. Panowie pewnie odnoszą się do nowelizacji Ustawy o ochronie zabytków. Wystarczy dobrze przeczytać ustawę. Dziennikarze mogliby to zrobić.

– Skąd taka aluzja do dziennikarzy?
– Ta ustawa jest dość skomplikowana, ale bez przesady. Żeby wpisać coś na listę skarbów narodowych, to musi to być zbadane i wycenione. Wartość kolekcji polega na jej integralności. Obiektów w niej jest 86 tysięcy, nie licząc 250 tys. wolumenów. Ile by to trwało? Ile kosztowało? Miliony. Z tego punktu widzenia ustawa jest typowym bublem prawnym. Ustawa umożliwia też przymusowe niejako wykupienie przez Skarb Państwa cennych dzieł sztuki, które są trwale zagrożone, ale – uwaga! – po cenach rynkowych. No ta ja wolę coś kupić dla Polski za 5 proc. ceny... Ta ustawa nie zabezpiecza więc prywatnych dzieł sztuki przed ich złym traktowaniem, przed sprzedażą w inne ręce, nie zapewnia także ich właściwego eksponowania. Bez trudu można by było sobie wyobrazić międzynarodowy proces dotyczący wolności dysponowania prywatnym dziełem sztuki. Najlepszym, wieczystym zabezpieczeniem kolekcji było przeniesienie prawa własności na polskie państwo. Zapisy fundacji zawsze można zmienić, co miało zresztą wielokrotnie miejsce. A związki Fundacji Czartoryskich z krakowskim Muzeum Narodowym były coraz trudniejsze.

– Dlaczego?
– Fundacja nie miała środków na utrzymanie kolekcji, na swoje działania, na przedłużający się w nieskończoność remont pałacu Czartoryskich. Za wszystko płaciło państwo. Chcieli kolejne 30 milionów na remont, a jednocześnie Muzeum Narodowe miało coraz mniejszy wpływ na decyzje Fundacji. Współpraca od lat się nie układała. A jak wyglądała ta fundacja? Siedziało dwóch panów, jeden przez rok nie miał czasu się ze mną spotkać. Drugi, jak przyjechałem, to nawet nie wyszedł z kanciapy, żeby się przywitać. Uważali, że są najmądrzejsi na świecie, bo są właścicielami kolekcji. I żądali coraz więcej państwowych pieniędzy. Remont rozgrzebany, kolekcja – o którą przez lata tak dobrze dbali specjaliści z MNK [Muzeum Narodowego w Krakowie – red.] – nieeksponowana, kompletny bałagan. Widocznie taki stan rzeczy im odpowiadał, bo wpadli w szał, gdy okazało się, że państwo polskie może zakupić kolekcję i stracą tę swoją zabawkę. Robili wszystko, łącznie z wprowadzaniem w błąd i zwodzeniem ministra polskiego rządu, żeby nie dopuścić do zmiany status quo. Tymczasem ze środowiska muzealników otrzymywałem sygnały i prośby, by raz na zawsze rozwiązać sprawę i po prostu zakupić kolekcję dla nas wszystkich. Okazja nadarzyła się wraz z poprawą sytuacji budżetowej. Pod koniec 2016 roku wiedzieliśmy, że będziemy mieli wolne środki budżetowe, których nie można przenieść na następne lata i wydać na emerytury czy dzieci, tylko na jednorazowy zakup do końca roku. Pamiętam, jak dostałem mejla, że książę Czartoryski zgodził się na nasze warunki. To był początek grudnia 2016 roku. I cudem udało się nam to wszystko załatwić. W tak krótkim czasie musieliśmy przeprowadzić przecież nowelizację budżetu, przeprowadzić formalne negocjacje i przygotować całą sprawę od strony prawnej. Robiliśmy to z wielkim entuzjazmem i poczuciem obowiązku wobec polskiej kultury. Wiedzieliśmy, że jest to jedyna i niepowtarzalna być może okazja. Nie mieliśmy normalnych świąt, pracowaliśmy po kilkanaście godzin dziennie. Do dziś jestem wdzięczny wszystkim, którzy z oddaniem pracowali przy tym dziele. Ale udało się i dzięki temu zabezpieczyliśmy wiele interesów Rzeczypospolitej jednocześnie (kolekcja, biblioteka, prawa do nieruchomości i roszczeń).

– Za 5 procent wartości rynkowej?
– Tak szacujemy. Może nawet mniej. Nie mieliśmy czasu na nową wycenę całej kolekcji. Oparliśmy się na wycenie sprzed kilku lat i ekspertyzie Muzeum Narodowego w Krakowie.

– Pojawiły się nieoficjalne informacje, że gdyby „Dama z gronostajem” została wypożyczona do jednego z krajów w Zatoce Perskiej, to byłaby możliwość utraty obrazu.
– To są sensacje, choć osoby najlepiej poinformowane, najbliżej związane z kolekcją i Fundacją wiedzą, że zagrożenie było realne. Oczywiście sama „Dama z gronostajem” była pokazywana na Wawelu, ale ta ekspozycja nie była najlepsza. Teraz jest wspaniale prezentowana w gmachu głównym MNK. A niedługo cała kolekcja będzie już w swoim „domu”, wyremontowanym, naszym, Pałacu Czartoryskich w Krakowie. Za sam PR kolekcji warto było zapłacić miliony! Przy czym kolekcja to nie tylko „Dama”; kupiliśmy dla Polski tysiące bezcennych dzieł, w tym Rembrandta i prawa do dzieł ukradzionych (sam „Portret młodzieńca” Rafaela to dziesiątki milionów dolarów, a może setki…). To była dla mnie oczywista decyzja. Zabezpieczyłem interes państwa...

(...) 

– Boi się pan PSL, który złożył wniosek o wotum nieufności dla pana?
– Chyba panowie żartujecie. Kluby opozycyjne zaczęły się licytować, kto pierwszy złoży wniosek, żeby mnie odwołać. Jednak mamy taką opozycję, a nie inną. Teraz próbują coś ugrać na kolekcji Czartoryskich. To jest śmieszne. Wniosek notabene liczy raptem 4,5 strony rozstrzelonego druku, pisany jest na kolanie, w oparciu o „doniesienia medialne” (!). Same ogólniki i tabloidowa publicystyka. Uczeń I klasy liceum napisałby rzecz bardziej profesjonalnie. Właściwie powinniśmy wnioskować o odebranie pensji posłom, którzy ten wniosek przygotowali i podpisali, bo to kompromitacja ich „pracy”.

Od 2019 roku media publiczne mają być finansowane przez budżet państwa. To dobre rozwiązanie?
– Mamy duży problem ze ściągalnością abonamentu. Wiadomo, czym to jest spowodowane. Pan, który uciekł do Brukseli [Donald Tusk – red.], namawiał Polaków do niepłacenia abonamentu RTV. Chcieli pewnie sprzedać media publiczne. Zmiana modelu finansowania telewizji publicznej, o którą panowie pytają, jest trudna ze względu na ograniczenia europejskie. Dodatkowo nasze społeczeństwo przyzwyczaiło się, że media publiczne są darmowe. Niewielka część ludzi płaci abonament z przyzwoitości lub przyzwyczajenia. Chcemy rozwiązać ten problem przez finansowanie budżetowe. Teraz przeprowadzamy ustawę o pomocy publicznej dla mediów, dostosowującą zasady tej pomocy do prawa unijnego. Nasi, pożal się Boże, „europejscy” poprzednicy tego też nie zrobili. A to jest warunek finansowania budżetowego.
 
Jest pan zadowolony z obecnego poziomu mediów publicznych?
– Z jednych rzeczy jestem zadowolony, z innych mniej. Kiedy mam trochę czasu, wieczorem, oglądam konkurencyjne do TVP stacje. Widzę, że w TVN-ie wciąż jest taka sama nierzetelność jak wcześniej...



#REKLAMA_POZIOMA#

 

POLECANE
OSW: Groźne chińskie auta. Ryzyko działań dywersyjnych  z ostatniej chwili
OSW: Groźne chińskie auta. "Ryzyko działań dywersyjnych" 

Zasypane elektroniką coraz popularniejsze auta z Chin to zagrożenie dla bezpieczeństwa Unii Europejskiej i Polski – oceniła w czwartek „Rzeczpospolita”, powołując się na raport Ośrodka Studiów Wschodnich.

Karol Nawrocki poza konkurencją. Tylko on przekroczył symboliczną granicę z ostatniej chwili
Karol Nawrocki poza konkurencją. Tylko on przekroczył symboliczną granicę

Karol Nawrocki po raz kolejny znalazł się na pierwszym miejscu rankingu zaufania do polityków w sondażu CBOS. Prezydent pozostaje jedynym politykiem w Polsce, któremu ufa ponad połowa badanych. Wysokie noty uzyskali równieża kolejnych miejcach znaleźli się wicepremierzy Władysław Kosiniak-Kamysz i Radosław Sikorski, natomiast największą nieufność respondentów budzą Jarosław Kaczyński i Grzegorz Braun. Gwałtowny wzrost nieufności zanotował również Waldemar Żurek.  

PGE wydała komunikat z ostatniej chwili
PGE wydała komunikat

PGE i Ørsted dostarczyły cztery transformatory mocy do lądowej stacji Baltica 2 w Osiekach Lęborskich. To ważny etap budowy przyłącza do KSE; uruchomienie farmy planowane jest na 2027 r. – informuje PGE.

Zełenski: Rosja przygotowuje się na kolejny rok wojny z ostatniej chwili
Zełenski: Rosja przygotowuje się na kolejny rok wojny

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ostrzega, że z Moskwy płyną sygnały o kolejnym "roku wojny".

Tak Tusk dał się ograć w sprawie umowy z Mercosur tylko u nas
Tak Tusk dał się ograć w sprawie umowy z Mercosur

Pamiętne expose Donalda Tuska z 12 grudnia 2023 r. miało być dla wyborców deklaracją nowej siły Polski w Unii Europejskiej. „Mnie nikt nie ogra w UE. Nowa koalicja gwarantuje, że wrócimy na miejsce należne Polsce” - mówił wtedy stary-nowy premier. Powrót do głównego stołu, gdzie zapadają decyzje okazał się kolejną niedotrzymaną obietnicą.

Dywersja na kolei. Wydano czerwone noty Interpolu z ostatniej chwili
Dywersja na kolei. Wydano czerwone noty Interpolu

Interpol wystawił czerwone noty za obywatelami Ukrainy podejrzewanymi o dokonanie aktu dywersji na zlecenie Federacji Rosyjskiej — poinformowała w środę policja.

Jakie to się nudne już zrobiło. Burza po emisji popularnego programu TVN z ostatniej chwili
"Jakie to się nudne już zrobiło". Burza po emisji popularnego programu TVN

Po jednym z ostatnich wydań "Dzień dobry TVN" w mediach społecznościowych zawrzało. Widzowie nie kryli oburzenia.

Sensacyjny sondaż. Braun zabrał głos z ostatniej chwili
Sensacyjny sondaż. Braun zabrał głos

W sensacyjnym sondażu pracowni OGB partia Grzegorza Brauna wyprzedziła Konfederację. – Oczywiście jest to miły prezent pod choinkę i z całą pewnością jest to sympatyczna okoliczność – powiedział Grzegorz Braun dodając jednak, że "to także jest pewna gra".

Kaczyński nie głosował ws. ustawy łańcuchowej. Media podały powód z ostatniej chwili
Kaczyński nie głosował ws. ustawy "łańcuchowej". Media podały powód

W środowym głosowaniu Sejm nie uzyskał wystarczającej liczby głosów, aby odrzucić weto prezydenta Karola Nawrockiego w sprawie tzw. ustawy łańcuchowej. W głosowaniu nie wziął udziału prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Katolicy z Karolem Nawrockim. Przemysław Czarnek: Jeśli ktoś staje po stronie prawdy, nigdy nie ma łatwo z ostatniej chwili
"Katolicy z Karolem Nawrockim". Przemysław Czarnek: Jeśli ktoś staje po stronie prawdy, nigdy nie ma łatwo

W siedzibie Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” w Warszawie odbyła się konferencja prasowa z udziałem przedstawicieli koalicji "Katolicy z Karolem Nawrockim". Głos zabrali prezes Pomorskiego Stowarzyszenia „Wspólna Europa” Andrzej Piotrowicz, Jan Rejczak, polityk, samorządowiec oraz były działacz opozycji antykomunistycznej oraz oraz poseł i były minister edukacji Przemysław Czarnek. Fundację Promocji Solidarności reprezentował Konrad Wernicki.

REKLAMA

Piotr Gliński dla "TS": Kupiliśmy dla Polski tysiące bezcennych dzieł. Zabezpieczyłem interes państwa

– Kupiliśmy dla Polski tysiące bezcennych dzieł, w tym Rembrandta i prawa do dzieł ukradzionych. Sam „Portret młodzieńca” Rafaela to dziesiątki milionów dolarów, a może setki. To była dla mnie oczywista decyzja – mówi wicepremier i minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem i Maciejem Chudkiewiczem.
/ fot. Marcin Żegliński, Tygodnik Solidarność
– Można było wywieźć z Polski „Damę z gronostajem”?
– Jakby ktoś bardzo chciał, a jednocześnie był jej właścicielem, to pewnie mógłby to zrobić. Przypominam, że „Dama” była wielokrotnie wypożyczana za granicę. Prawo nie zabezpieczało tego w 100 procentach. Panowie pewnie odnoszą się do nowelizacji Ustawy o ochronie zabytków. Wystarczy dobrze przeczytać ustawę. Dziennikarze mogliby to zrobić.

– Skąd taka aluzja do dziennikarzy?
– Ta ustawa jest dość skomplikowana, ale bez przesady. Żeby wpisać coś na listę skarbów narodowych, to musi to być zbadane i wycenione. Wartość kolekcji polega na jej integralności. Obiektów w niej jest 86 tysięcy, nie licząc 250 tys. wolumenów. Ile by to trwało? Ile kosztowało? Miliony. Z tego punktu widzenia ustawa jest typowym bublem prawnym. Ustawa umożliwia też przymusowe niejako wykupienie przez Skarb Państwa cennych dzieł sztuki, które są trwale zagrożone, ale – uwaga! – po cenach rynkowych. No ta ja wolę coś kupić dla Polski za 5 proc. ceny... Ta ustawa nie zabezpiecza więc prywatnych dzieł sztuki przed ich złym traktowaniem, przed sprzedażą w inne ręce, nie zapewnia także ich właściwego eksponowania. Bez trudu można by było sobie wyobrazić międzynarodowy proces dotyczący wolności dysponowania prywatnym dziełem sztuki. Najlepszym, wieczystym zabezpieczeniem kolekcji było przeniesienie prawa własności na polskie państwo. Zapisy fundacji zawsze można zmienić, co miało zresztą wielokrotnie miejsce. A związki Fundacji Czartoryskich z krakowskim Muzeum Narodowym były coraz trudniejsze.

– Dlaczego?
– Fundacja nie miała środków na utrzymanie kolekcji, na swoje działania, na przedłużający się w nieskończoność remont pałacu Czartoryskich. Za wszystko płaciło państwo. Chcieli kolejne 30 milionów na remont, a jednocześnie Muzeum Narodowe miało coraz mniejszy wpływ na decyzje Fundacji. Współpraca od lat się nie układała. A jak wyglądała ta fundacja? Siedziało dwóch panów, jeden przez rok nie miał czasu się ze mną spotkać. Drugi, jak przyjechałem, to nawet nie wyszedł z kanciapy, żeby się przywitać. Uważali, że są najmądrzejsi na świecie, bo są właścicielami kolekcji. I żądali coraz więcej państwowych pieniędzy. Remont rozgrzebany, kolekcja – o którą przez lata tak dobrze dbali specjaliści z MNK [Muzeum Narodowego w Krakowie – red.] – nieeksponowana, kompletny bałagan. Widocznie taki stan rzeczy im odpowiadał, bo wpadli w szał, gdy okazało się, że państwo polskie może zakupić kolekcję i stracą tę swoją zabawkę. Robili wszystko, łącznie z wprowadzaniem w błąd i zwodzeniem ministra polskiego rządu, żeby nie dopuścić do zmiany status quo. Tymczasem ze środowiska muzealników otrzymywałem sygnały i prośby, by raz na zawsze rozwiązać sprawę i po prostu zakupić kolekcję dla nas wszystkich. Okazja nadarzyła się wraz z poprawą sytuacji budżetowej. Pod koniec 2016 roku wiedzieliśmy, że będziemy mieli wolne środki budżetowe, których nie można przenieść na następne lata i wydać na emerytury czy dzieci, tylko na jednorazowy zakup do końca roku. Pamiętam, jak dostałem mejla, że książę Czartoryski zgodził się na nasze warunki. To był początek grudnia 2016 roku. I cudem udało się nam to wszystko załatwić. W tak krótkim czasie musieliśmy przeprowadzić przecież nowelizację budżetu, przeprowadzić formalne negocjacje i przygotować całą sprawę od strony prawnej. Robiliśmy to z wielkim entuzjazmem i poczuciem obowiązku wobec polskiej kultury. Wiedzieliśmy, że jest to jedyna i niepowtarzalna być może okazja. Nie mieliśmy normalnych świąt, pracowaliśmy po kilkanaście godzin dziennie. Do dziś jestem wdzięczny wszystkim, którzy z oddaniem pracowali przy tym dziele. Ale udało się i dzięki temu zabezpieczyliśmy wiele interesów Rzeczypospolitej jednocześnie (kolekcja, biblioteka, prawa do nieruchomości i roszczeń).

– Za 5 procent wartości rynkowej?
– Tak szacujemy. Może nawet mniej. Nie mieliśmy czasu na nową wycenę całej kolekcji. Oparliśmy się na wycenie sprzed kilku lat i ekspertyzie Muzeum Narodowego w Krakowie.

– Pojawiły się nieoficjalne informacje, że gdyby „Dama z gronostajem” została wypożyczona do jednego z krajów w Zatoce Perskiej, to byłaby możliwość utraty obrazu.
– To są sensacje, choć osoby najlepiej poinformowane, najbliżej związane z kolekcją i Fundacją wiedzą, że zagrożenie było realne. Oczywiście sama „Dama z gronostajem” była pokazywana na Wawelu, ale ta ekspozycja nie była najlepsza. Teraz jest wspaniale prezentowana w gmachu głównym MNK. A niedługo cała kolekcja będzie już w swoim „domu”, wyremontowanym, naszym, Pałacu Czartoryskich w Krakowie. Za sam PR kolekcji warto było zapłacić miliony! Przy czym kolekcja to nie tylko „Dama”; kupiliśmy dla Polski tysiące bezcennych dzieł, w tym Rembrandta i prawa do dzieł ukradzionych (sam „Portret młodzieńca” Rafaela to dziesiątki milionów dolarów, a może setki…). To była dla mnie oczywista decyzja. Zabezpieczyłem interes państwa...

(...) 

– Boi się pan PSL, który złożył wniosek o wotum nieufności dla pana?
– Chyba panowie żartujecie. Kluby opozycyjne zaczęły się licytować, kto pierwszy złoży wniosek, żeby mnie odwołać. Jednak mamy taką opozycję, a nie inną. Teraz próbują coś ugrać na kolekcji Czartoryskich. To jest śmieszne. Wniosek notabene liczy raptem 4,5 strony rozstrzelonego druku, pisany jest na kolanie, w oparciu o „doniesienia medialne” (!). Same ogólniki i tabloidowa publicystyka. Uczeń I klasy liceum napisałby rzecz bardziej profesjonalnie. Właściwie powinniśmy wnioskować o odebranie pensji posłom, którzy ten wniosek przygotowali i podpisali, bo to kompromitacja ich „pracy”.

Od 2019 roku media publiczne mają być finansowane przez budżet państwa. To dobre rozwiązanie?
– Mamy duży problem ze ściągalnością abonamentu. Wiadomo, czym to jest spowodowane. Pan, który uciekł do Brukseli [Donald Tusk – red.], namawiał Polaków do niepłacenia abonamentu RTV. Chcieli pewnie sprzedać media publiczne. Zmiana modelu finansowania telewizji publicznej, o którą panowie pytają, jest trudna ze względu na ograniczenia europejskie. Dodatkowo nasze społeczeństwo przyzwyczaiło się, że media publiczne są darmowe. Niewielka część ludzi płaci abonament z przyzwoitości lub przyzwyczajenia. Chcemy rozwiązać ten problem przez finansowanie budżetowe. Teraz przeprowadzamy ustawę o pomocy publicznej dla mediów, dostosowującą zasady tej pomocy do prawa unijnego. Nasi, pożal się Boże, „europejscy” poprzednicy tego też nie zrobili. A to jest warunek finansowania budżetowego.
 
Jest pan zadowolony z obecnego poziomu mediów publicznych?
– Z jednych rzeczy jestem zadowolony, z innych mniej. Kiedy mam trochę czasu, wieczorem, oglądam konkurencyjne do TVP stacje. Widzę, że w TVN-ie wciąż jest taka sama nierzetelność jak wcześniej...



#REKLAMA_POZIOMA#


 

Polecane