Aktywiści udawali państwową instytucję? Ogłaszają koniec działalności

Co musisz wiedzieć?
- Sąd Okręgowy w Sieradzu prawomocnie uznał interwencję DIOZ za "zuchwałą kradzież mienia", a nie ratowanie zwierzęcia.
- Działacze DIOZ, Konrad Kuźmiński i Eryk Złoty, zostali skazani na grzywny.
- Sąd stwierdził, że pies przebywał w wystarczająco dobrych warunkach, więc nie było podstaw do odbioru.
- DIOZ ogłosił zakończenie działalności.
Choć nazwa Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt (DIOZ) może sugerować organ państwowy, w rzeczywistości mamy do czynienia z organizacją działającą w formie stowarzyszenia. Organizacja powstała z inicjatywy osób chcących przeciwdziałać krzywdzeniu zwierząt, a jej członkowie odbierają zwierzęta właścicielom, którzy mają nie zapewniać im odpowiednich warunków bytowych.
DIOZ zyskał rozpoznawalność za sprawą publikacji materiałów wideo z interwencji, na których widać zarówno zwierzęta, jak i twarze właścicieli podejrzewanych o zaniedbania. Wiele osób oskarża stowarzyszenie o bezprawne rozpowszechnianie wizerunku.
Dwie sprawy, które wywołały burzę
Jednym z najbardziej znanych przypadków jest interwencja w domu Łukasza Paczyńskiego – wicemistrza świata w wyścigach psich zaprzęgów. DIOZ uznał, że jeden z jego psów jest skrajnie wygłodzony, dlatego został mu odebrany. Sam Paczyński tłumaczył, że zwierzę przechodziło leczenie onkologiczne, co miało wpływ na jego kondycję fizyczną. Spór między nim a stowarzyszeniem trwał kilka lat.
Mieliśmy rodzinną tragedię, bo oczywiście pojawił się internetowy hejt. Oprócz tego mamy bacówkę, sprzedajemy sery i ludzie nie przychodzili na bacówkę, bo jak kupować sery, jak ktoś męczy zwierzęta
– mówił w rozmowie z "Uwaga" TVN.
Ostatecznie, jak podkreśla stacja, mężczyzna w ciągu trzech lat walki dowiódł przed wszystkimi urzędami, że właściwie opiekował się odebranym przez DIOZ psem.
Kolejna sprawa wywołała burzę, gdy starszemu właścicielowi odebrano suczkę z dwoma szczeniakami. Osoby z otoczenia mężczyzny podkreślały, że samodzielnie poszukiwał on nowego domu dla swoich zwierząt z powodu pogarszającego się stanu zdrowia. Rozpoczęła się nawet procedura adopcyjna.
Kiedy oczekiwały one na nowe miejsce do życia, do właściciela zgłosiły się aktywistki DIOZ, odebrały mu psy, a następnie zainscenizowały rzekome odnalezienie psów porzuconych w lesie. DIOZ, który zaraz po "znalezieniu" psów w lesie uruchomił na ich rzecz zbiórkę pieniędzy, tłumaczył się potem, że odpowiedzialna za wszystko aktywistka była "niezależną lokalną pomagaczką"
– pisało w styczniu 2025 r. Polskie Radio 24.
- Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej
- Komunikat dla mieszkańców woj. lubelskiego
- PKO BP wydał pilny komunikat
- Wyłączenia prądu w Wielkopolsce. Jest komunikat
- Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta
- Rząd Tuska postanowił zaoszczędzić na seniorach
- Ukraina umywa ręce ws. Wołodymyra Ż.
- NASA odkryła przyczynę złamania galaktycznej "kości" Drogi Mlecznej
DIOZ ogłasza koniec działalności
Tymczasem w środę 8 października DIOZ zamieścił w mediach społecznościowych wpis, w którym przekazał o zakończeniu swojej działalności.
"Po 9 latach istnienia DIOZ musimy zakończyć działalność ratunkową na rzecz zwierząt. Obrona patologicznych i sadystycznych zachowań wobec zwierząt wygrała z naszą codzienną walką o normalność" – napisano.
W nagraniu opublikowanym przez organizację słyszymy, że decyzja o zakończeniu działalności to efekt wyroku sądu w Sieradzu, który uznał, że interwencja, podczas której aktywiści odebrali właścicielowi psa trzymanego na łańcuchu w budzie, stanowiła "zuchwałą kradzież mienia", a nie ratowanie zwierzęcia.
– Z dniem dzisiejszym kończymy działalność DIOZ-u. Przestajemy ratować zwierzęta, bo wymiar sprawiedliwości stwierdził prawomocnie, że ratowanie zwierząt to kradzież – mówią członkowie organizacji.