Nareszcie strajk! Lubelski Lipiec utorował drogę do powstania NSZZ „Solidarność”

To strajki na Lubelszczyźnie wytyczyły drogę, którą poszli potem pracownicy Stoczni Gdańskiej i innych zakładów w całej Polsce. To w WSK „Świdnik” podpisano 11 lipca pierwsze od czasów powstania PRL porozumienie między pracownikami a władzą.
 Nareszcie strajk! Lubelski Lipiec utorował drogę do powstania NSZZ „Solidarność”
/ fot. NSZZ Solidarność Region Środkowo-Wschodni Lublin / Facebook

Iskra

Zanim Świdnik stał się symbolem przełomu, pierwsze oznaki społecznego niezadowolenia pojawiły się już wcześniej – w czerwcu i na początku lipca 1980 roku. Krótkotrwałe, choć znaczące strajki odbyły się m.in. w Tomaszowie Lubelskim i Mielcu. Były one reakcją na pogarszające się warunki życia, wzrost cen, niedobory w sklepach oraz niskie płace. Choć nie osiągnęły tak dużej skali jak późniejsze protesty w Świdniku czy Lublinie, odegrały istotną rolę jako zapowiedź narastającego niezadowolenia społecznego. To one przygotowały grunt pod bardziej skoordynowane wystąpienia robotnicze, które miały wkrótce nastąpić.

Strajk

8 lipca 1980 roku zatrudnieni w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego (WSK) w Świdniku przerwali pracę. W czasie przerwy śniadaniowej pracownicy wydziału mechanicznego rozpoczęli strajk, protestując przeciwko podwyżkom cen w bufetach zakładowych bez rekompensat płacowych. Protest szybko ogarnął cały zakład i stał się impulsem dla fali strajków w regionie.

„Robotnicy [...] nie pracowali, mimo że dyrekcja wszelkimi sposobami – prośbami i groźbami – próbowała ich do tego zmusić. Niektórzy pozostali na stanowiskach pracy, inni wyszli przed hale. Widok strajkujących robotników oraz ich nieustępliwość spowodowały, że dołączyli do nich pracownicy umysłowi. Był to wynik działania emisariuszy, którzy przenosili informacje między halami produkcyjnymi i biurowcem” – wspominał na łamach historia.swidnik.net Ryszard Kuć, który sam o sobie mówił: – W tym czasie byłem przewodniczącym wydziałowego koła starych związków zawodowych. Początkowo obserwowaliśmy strajkujących. Nie wiedzieliśmy, co robić. To były trudne decyzje, bo pamiętaliśmy, co zrobiono z ludźmi strajkującymi w 1970 roku. W EPI prawie 80% załogi stanowiły kobiety, więc dalsze kroki były jeszcze bardziej ryzykowne. Próbowałem rozmawiać w Radzie Zakładowej, bo przecież związki powinny być z pracownikami. Niestety, nie było z kim mówić. Musiałem podjąć decyzję, tym bardziej, że wszyscy w dziale czekali na to, co zrobię. Powiedziałem, że idę przed biurowiec, a za mną wyszli pozostali pracownicy EPI. Później wypadki potoczyły się szybko. Jako przedstawiciel pionu ekonomicznego wybrany zostałem do Komitetu Strajkowego.

Leszek Graniczka, narzędziowiec, który 8 lipca 1980 r. przyszedł do pracy na drugą zmianę, wspominał na łamach portalu Muzeum Historii Polski:

„Gdy dowiedziałem się, że jest strajk, to pomyślałem – nareszcie. Wszedłem taki rozradowany do zakładu. Ludzie zdecydowali, że nie będą pracować. Trwały dyskusje. Kierownik i sekretarz partii pytali: «O co wam chodzi?». W tym czasie ludzie byli nieśmiali, a ja odważyłem się i powiedziałem, dlaczego ludzie stoją. Ludzie wtedy o mięsie rozmawiali, o podwyżkach, a ja powiedziałem: «Nie chodzi o mięso. Trzy dni temu cały dzień nie było prądu i produkcja stała, my tracimy pieniądze, może dlatego ten kotlet musiał podrożeć?». Później koledzy wyznaczyli mnie na przedstawiciela do komitetu strajkowego”.

Postulaty

Sformułowano aż 110 wspólnych postulatów załogi. „Poczynając od pozornie prozaicznych kwestii tabel płac, stawek, dodatków czy zaszeregowań, horyzont żądań sięgał poprawy zaopatrzenia i warunków bytowych w całym mieście, zmniejszenia dysproporcji w rozwoju między wschodnimi obszarami Polski a resztą kraju czy nawet spraw ustrojowych, jak uniezależnienie rady zakładowej od dyrekcji, zniesienie uprzywilejowania Milicji Obywatelskiej, wojska oraz aparatu partyjnego, wprowadzenie wolnych sobót na stałe czy podawanie rzetelnych informacji w środkach masowego przekazu” – pisał Marcin Dąbrowski w „Biuletynie IPN-u”.

„O godz. 10 zebrał się już kilkutysięczny tłum. Rozstawiono mikrofony i na schody biurowca wyszedł dyrektor w towarzystwie zakładowego pierwszego sekretarza partii i przewodniczącego rady zakładowej. Pierwsza wystąpiła Zofia Bartkiewicz, późniejsza przewodnicząc Komitetu Strajkowego. Powiedziała, między innymi: Mówię do was, jako członek partii i radna. Ja o żądaniach, które teraz wysuwacie mówiłam przez dwadzieścia parę lat, ale bez skutku. My się tego inaczej nie dobijemy, jak przez strajk. Popatrzmy na siebie. Stoimy tu wszyscy, ramię w ramię, robociarz i kapelusznik” – wspominał Ryszard Kuć wydarzenia z drugiego dnia strajku.

Strajk w Świdniku trwał cztery dni i zakończył się podpisaniem 11 lipca pierwszego od czasów powstania PRL porozumienia między robotnikami a władzą. Miał on charakter pokojowy, ograniczony do terenu zakładu.

– Po czterech dniach i zgodzie dyrektora na nasze żądania strajk został przerwany. Ostatecznie porozumienie kończące strajk zawierało następujące punkty: podwyższenie zarobków i wzrost płac o dalsze 400 zł miesięcznie od 1 stycznia 1981 roku; stosowanie zasady rekompensaty zarobków w przypadku dalszego wzrostu kosztów utrzymania; poprawienie zaopatrzenia „Świdnika” w artykuły żywnościowe; nierepresjonowanie członków Komitetu Strajkowego, osób wspierających i wszystkich strajkujących oraz wypłacenie wszystkim strajkującym wynagrodzenia za czas strajku w wysokości jak za urlop – w zamian załoga wykona produkcję, pracując w godzinach dodatkowych – wspominał Ryszard Kuć.

Pracownicy pomimo obaw przed represjami wykazali niezwykłą jedność i solidarność – od robotników fizycznych po kadrę techniczną.

Choć początkowym impulsem była podwyżka cen posiłków, szybko na pierwszy plan wysunęły się szersze problemy: niskie płace, złe warunki życia, brak podstawowych produktów, a także brak reprezentacji interesów pracowniczych przez oficjalne związki zawodowe. Wraz z rozwojem strajku rosła świadomość polityczna uczestników.

Lawina

Po Świdniku fala strajków przetoczyła się przez Lublin i cały region. Stanęły zakłady komunikacji miejskiej, przemysłowe i kolejowe. 16 lipca zatrzymał się cały Lubelski Węzeł Kolejowy, co doprowadziło do niemal całkowitego paraliżu miasta. Protesty były tak masowe, że władze zostały zmuszone do podjęcia negocjacji i utworzenia rządowej komisji pod przewodnictwem wicepremiera Mieczysława Jagielskiego.

To właśnie w lipcu 1980 roku na Lubelszczyźnie podpisano pierwsze pisemne porozumienia między strajkującymi a władzą. Zdobyte wówczas doświadczenie organizacyjne i negocjacyjne zostało wykorzystane podczas późniejszych protestów na Wybrzeżu, w tym w Stoczni Gdańskiej w sierpniu. W ten sposób Lubelski Lipiec utorował drogę do powstania NSZZ „Solidarność”.


 

POLECANE
Nie żyje ceniony aktor i fotograf Wiadomości
Nie żyje ceniony aktor i fotograf

Nie żyje Brad Everett Young, ceniony fotograf gwiazd i aktor. Mężczyzna zginął tragicznie w wieku 46 lat. Do wypadku doszło 14 września późnym wieczorem na autostradzie w Kalifornii.

Trump: Putin naprawdę mnie zawiódł z ostatniej chwili
Trump: Putin naprawdę mnie zawiódł

– Myślałem, że wojna na Ukrainie będzie najłatwiejsza do rozwiązania, ze względu na moje relacje z Władimirem Putinem, ale Putin naprawdę mnie zawiódł – oświadczył w czwartek prezydent USA Donald Trump podczas wspólnej konferencji prasowej z brytyjskim premierem Keirem Starmerem.

Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta

W najbliższych dniach Gdynia i Gdańsk włączą się w międzynarodową akcję „Sprzątanie Świata”. Łącznie w obu miastach udział weźmie około 10 tys. osób. W tym roku Sopot zrezygnował z organizacji swojego wydarzenia.

Tragiczny wypadek na Warmii i Mazurach. Nie żyją kierowca i niemowlę Wiadomości
Tragiczny wypadek na Warmii i Mazurach. Nie żyją kierowca i niemowlę

W czwartek rano w Górowie Iławeckim (woj. warmińsko-mazurskie) doszło do dramatycznego wypadku drogowego. Nissan na angielskich numerach rejestracyjnych uderzył w drzewo. Zginął 30-letni kierowca oraz trzymiesięczne dziecko.

Żona prezydenta Francji musi udowadniać, że jest kobietą. Chce pokazać zdjęcia z ostatniej chwili
Żona prezydenta Francji musi udowadniać, że jest kobietą. Chce pokazać zdjęcia

Emmanuel i Brigitte Macron przedstawią przed amerykańskim sądem dowody, iż żona prezydenta urodziła się jako kobieta. Para pozwała prawicową amerykańską influencerkę Candace Owens , która uparcie twierdzi, że Brigitte Macron jest mężczyzną - poinformował w czwartek portal BBC, powołując się na adwokata Macronów.

Dojdzie do spotkania Sikorski-Nawrocki? Marcin Przydacz zabiera głos z ostatniej chwili
Dojdzie do spotkania Sikorski-Nawrocki? Marcin Przydacz zabiera głos

Do spotkania szefa MSZ Radosława Sikorskiego i prezydenta Karola Nawrockiego dojdzie, jeżeli będzie reakcja na wnioski i oczekiwania prezydenta - przekazał w czwartek szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz.

Wiceprezydent Warszawy rezygnuje. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
Wiceprezydent Warszawy rezygnuje. Jest oświadczenie

Wiceprezydent Warszawy Jacek Wiśnicki zrezygnował ze stanowiska. Jak powiedział w rozmowie z PAP, powodem jest wycofanie przez prezydenta Warszawy projektu wprowadzenia nocnej prohibicji na terenie całego miasta i zastąpienie go propozycją pilotażowego wdrożenia prohibicji na terenie Śródmieścia i Pragi-Północ.

Polska w G20. Jest komunikat chińskiego MSZ z ostatniej chwili
Polska w G20. Jest komunikat chińskiego MSZ

– Chiny są „otwarte” na dyskusję o przyjęciu nowych członków do G20 – oświadczył w czwartek rzecznik chińskiego MSZ w odpowiedzi na pytanie PAP dotyczące doniesień na temat deklaracji w sprawie Polski złożonej przez szefa resortu dyplomacji Wanga Yi podczas wizyty w Polsce.

To miał być test poparcia dla Trzaskowskiego. Działacze PO blokowali miejsca dla mieszkańców:  Niebywały skandal z ostatniej chwili
To miał być test poparcia dla Trzaskowskiego. Działacze PO blokowali miejsca dla mieszkańców: "Niebywały skandal"

Do wyjątkowych zdarzeń doszło dziś podczas sesji rady miasta w Warszawie, na której miano dyskutować o zakazie nocnej sprzedaży alkoholu w całej stolicy. Według relacji na platformie X działacze PO byli wpuszczani bocznym wejściem i zajmowali miejsca dla mieszkańców. Czasem blokowali je nawet plecakiem lub po prostu kładli na nich ręce. "Niebywały skandal" – napisał działacz i publicysta Jan Śpiewak.

Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji poinformowało o awarii w centrum Wrocławia. W sobotę 20 września rozpoczną się prace przy uszkodzonej rurze wodociągowej na ul. św. Mikołaja. Kierowcy i mieszkańcy muszą przygotować się na utrudnienia.

REKLAMA

Nareszcie strajk! Lubelski Lipiec utorował drogę do powstania NSZZ „Solidarność”

To strajki na Lubelszczyźnie wytyczyły drogę, którą poszli potem pracownicy Stoczni Gdańskiej i innych zakładów w całej Polsce. To w WSK „Świdnik” podpisano 11 lipca pierwsze od czasów powstania PRL porozumienie między pracownikami a władzą.
 Nareszcie strajk! Lubelski Lipiec utorował drogę do powstania NSZZ „Solidarność”
/ fot. NSZZ Solidarność Region Środkowo-Wschodni Lublin / Facebook

Iskra

Zanim Świdnik stał się symbolem przełomu, pierwsze oznaki społecznego niezadowolenia pojawiły się już wcześniej – w czerwcu i na początku lipca 1980 roku. Krótkotrwałe, choć znaczące strajki odbyły się m.in. w Tomaszowie Lubelskim i Mielcu. Były one reakcją na pogarszające się warunki życia, wzrost cen, niedobory w sklepach oraz niskie płace. Choć nie osiągnęły tak dużej skali jak późniejsze protesty w Świdniku czy Lublinie, odegrały istotną rolę jako zapowiedź narastającego niezadowolenia społecznego. To one przygotowały grunt pod bardziej skoordynowane wystąpienia robotnicze, które miały wkrótce nastąpić.

Strajk

8 lipca 1980 roku zatrudnieni w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego (WSK) w Świdniku przerwali pracę. W czasie przerwy śniadaniowej pracownicy wydziału mechanicznego rozpoczęli strajk, protestując przeciwko podwyżkom cen w bufetach zakładowych bez rekompensat płacowych. Protest szybko ogarnął cały zakład i stał się impulsem dla fali strajków w regionie.

„Robotnicy [...] nie pracowali, mimo że dyrekcja wszelkimi sposobami – prośbami i groźbami – próbowała ich do tego zmusić. Niektórzy pozostali na stanowiskach pracy, inni wyszli przed hale. Widok strajkujących robotników oraz ich nieustępliwość spowodowały, że dołączyli do nich pracownicy umysłowi. Był to wynik działania emisariuszy, którzy przenosili informacje między halami produkcyjnymi i biurowcem” – wspominał na łamach historia.swidnik.net Ryszard Kuć, który sam o sobie mówił: – W tym czasie byłem przewodniczącym wydziałowego koła starych związków zawodowych. Początkowo obserwowaliśmy strajkujących. Nie wiedzieliśmy, co robić. To były trudne decyzje, bo pamiętaliśmy, co zrobiono z ludźmi strajkującymi w 1970 roku. W EPI prawie 80% załogi stanowiły kobiety, więc dalsze kroki były jeszcze bardziej ryzykowne. Próbowałem rozmawiać w Radzie Zakładowej, bo przecież związki powinny być z pracownikami. Niestety, nie było z kim mówić. Musiałem podjąć decyzję, tym bardziej, że wszyscy w dziale czekali na to, co zrobię. Powiedziałem, że idę przed biurowiec, a za mną wyszli pozostali pracownicy EPI. Później wypadki potoczyły się szybko. Jako przedstawiciel pionu ekonomicznego wybrany zostałem do Komitetu Strajkowego.

Leszek Graniczka, narzędziowiec, który 8 lipca 1980 r. przyszedł do pracy na drugą zmianę, wspominał na łamach portalu Muzeum Historii Polski:

„Gdy dowiedziałem się, że jest strajk, to pomyślałem – nareszcie. Wszedłem taki rozradowany do zakładu. Ludzie zdecydowali, że nie będą pracować. Trwały dyskusje. Kierownik i sekretarz partii pytali: «O co wam chodzi?». W tym czasie ludzie byli nieśmiali, a ja odważyłem się i powiedziałem, dlaczego ludzie stoją. Ludzie wtedy o mięsie rozmawiali, o podwyżkach, a ja powiedziałem: «Nie chodzi o mięso. Trzy dni temu cały dzień nie było prądu i produkcja stała, my tracimy pieniądze, może dlatego ten kotlet musiał podrożeć?». Później koledzy wyznaczyli mnie na przedstawiciela do komitetu strajkowego”.

Postulaty

Sformułowano aż 110 wspólnych postulatów załogi. „Poczynając od pozornie prozaicznych kwestii tabel płac, stawek, dodatków czy zaszeregowań, horyzont żądań sięgał poprawy zaopatrzenia i warunków bytowych w całym mieście, zmniejszenia dysproporcji w rozwoju między wschodnimi obszarami Polski a resztą kraju czy nawet spraw ustrojowych, jak uniezależnienie rady zakładowej od dyrekcji, zniesienie uprzywilejowania Milicji Obywatelskiej, wojska oraz aparatu partyjnego, wprowadzenie wolnych sobót na stałe czy podawanie rzetelnych informacji w środkach masowego przekazu” – pisał Marcin Dąbrowski w „Biuletynie IPN-u”.

„O godz. 10 zebrał się już kilkutysięczny tłum. Rozstawiono mikrofony i na schody biurowca wyszedł dyrektor w towarzystwie zakładowego pierwszego sekretarza partii i przewodniczącego rady zakładowej. Pierwsza wystąpiła Zofia Bartkiewicz, późniejsza przewodnicząc Komitetu Strajkowego. Powiedziała, między innymi: Mówię do was, jako członek partii i radna. Ja o żądaniach, które teraz wysuwacie mówiłam przez dwadzieścia parę lat, ale bez skutku. My się tego inaczej nie dobijemy, jak przez strajk. Popatrzmy na siebie. Stoimy tu wszyscy, ramię w ramię, robociarz i kapelusznik” – wspominał Ryszard Kuć wydarzenia z drugiego dnia strajku.

Strajk w Świdniku trwał cztery dni i zakończył się podpisaniem 11 lipca pierwszego od czasów powstania PRL porozumienia między robotnikami a władzą. Miał on charakter pokojowy, ograniczony do terenu zakładu.

– Po czterech dniach i zgodzie dyrektora na nasze żądania strajk został przerwany. Ostatecznie porozumienie kończące strajk zawierało następujące punkty: podwyższenie zarobków i wzrost płac o dalsze 400 zł miesięcznie od 1 stycznia 1981 roku; stosowanie zasady rekompensaty zarobków w przypadku dalszego wzrostu kosztów utrzymania; poprawienie zaopatrzenia „Świdnika” w artykuły żywnościowe; nierepresjonowanie członków Komitetu Strajkowego, osób wspierających i wszystkich strajkujących oraz wypłacenie wszystkim strajkującym wynagrodzenia za czas strajku w wysokości jak za urlop – w zamian załoga wykona produkcję, pracując w godzinach dodatkowych – wspominał Ryszard Kuć.

Pracownicy pomimo obaw przed represjami wykazali niezwykłą jedność i solidarność – od robotników fizycznych po kadrę techniczną.

Choć początkowym impulsem była podwyżka cen posiłków, szybko na pierwszy plan wysunęły się szersze problemy: niskie płace, złe warunki życia, brak podstawowych produktów, a także brak reprezentacji interesów pracowniczych przez oficjalne związki zawodowe. Wraz z rozwojem strajku rosła świadomość polityczna uczestników.

Lawina

Po Świdniku fala strajków przetoczyła się przez Lublin i cały region. Stanęły zakłady komunikacji miejskiej, przemysłowe i kolejowe. 16 lipca zatrzymał się cały Lubelski Węzeł Kolejowy, co doprowadziło do niemal całkowitego paraliżu miasta. Protesty były tak masowe, że władze zostały zmuszone do podjęcia negocjacji i utworzenia rządowej komisji pod przewodnictwem wicepremiera Mieczysława Jagielskiego.

To właśnie w lipcu 1980 roku na Lubelszczyźnie podpisano pierwsze pisemne porozumienia między strajkującymi a władzą. Zdobyte wówczas doświadczenie organizacyjne i negocjacyjne zostało wykorzystane podczas późniejszych protestów na Wybrzeżu, w tym w Stoczni Gdańskiej w sierpniu. W ten sposób Lubelski Lipiec utorował drogę do powstania NSZZ „Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe