Wybory prezydenckie w Polsce. Strach przed trzecią turą

Co dałoby obozowi rządzącemu unieważnienie wyborów prezydenckich? Kadencja Andrzeja Dudy kończy się 6 sierpnia. To data, którą ogłosił i którą powtórzy Szymon Hołownia.
Urna wyborcza, zdjęcie podglądowe  Wybory prezydenckie w Polsce. Strach przed trzecią turą
Urna wyborcza, zdjęcie podglądowe / Wikipedia domena publiczna / WrS.tm.pl

Co musisz wiedzieć?

  • 1 czerwca odbędzie się II tura wyborów prezydenckich.
  • Kadencja prezydenta Andrzeja Dudy upływa 6 sierpnia.
  • W przypadku unieważnienia wyborów, beneficjentem zostałby marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
  • Zgodnie z art. 131 konstytucji w takim wypadku to marszałek Sejmu wykonuje obowiązki prezydenta RP.

 

To zresztą właśnie on będzie beneficjentem unieważnionych wyborów prezydenckich, bo właśnie on wprowadzi się do Pałacu Prezydenckiego i przygotuje grunt pod nowe wybory. Przez ten czas rządząca koalicja pozbędzie się opozycji i zlikwiduje niepokorne media. W kolejnych wyborach prezydentem zostanie Trzaskowski. A może nawet sam Tusk. 

Taki wariant zależy oczywiście od tego, jak poradzi sobie kandydat wspierany przez środowiska antyunijne i patriotyczne w zaplanowanym na 1 czerwca głosowaniu. Na razie nieufność w społeczeństwie rośnie, bo Polacy wciąż pamiętają, jak obecna władza postąpiła z referendum organizowanym przy okazji wyborów parlamentarnych w 2023 roku. 

 

Uroczyście zdeptał demokrację

– Uroczyście, przed wami, unieważniam referendum – mówił tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku Donald Tusk, wówczas jeszcze lider opozycji parlamentarnej. Chodziło o referendum przeprowadzane w sprawie prywatyzacji majątku narodowego, podniesienia wieku emerytalnego, likwidacji bariery na granicy z Białorusią i przyjęcia tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. 

Rzeczywiście okazało się, że Koalicja Obywatelska przygotowała się do tego referendum w sposób więcej niż bardzo dobry. Najpierw partie opozycyjne – w tym również partia Szymona Hołowni, PSL i Lewica – przeszkoliły wskazywanych przez siebie członków komisji wyborczych do tego, aby nie wydawano kart referendalnych, w skrajnych przypadkach zaś , żeby wydania tych kart odmawiano. Rzeczywiście referendum okazało się nieważne, bo wzięło w nim udział znacznie mniej niż połowa uprawnionych do głosowania Polaków. 

Antyreferendalna akcja Donalda Tuska i jego koalicjantów byłaby czymś nie do pomyślenia w krajach z rozwiniętą demokracją. Jednak ponieważ istniało zagrożenie, że Polacy wypowiedzą się przeciwko wprowadzeniu forsowanych przez Unię Europejską m.in. paktu migracyjnego i podniesienia wieku emerytalnego, Komisja Europejska uznała działania obecnego premiera oraz obwodowych komisji wyborczych za dopuszczalne prawem. 
To był jednocześnie poligon i próba generalna przed trwającymi obecnie wyborami na najważniejszy urząd w państwie. Wyborami, które – jeżeli pójdą nie po myśli Donalda Tuska – zapoczątkują fundamentalną zmianę nie tylko w Pałacu Prezydenckim, ale również w Sejmie i Senacie, czyli powrót do propolskiej – nie prounijnej – polityki wewnętrznej nad Wisłą. A tej zmiany obecna koalicja rządząca boi się jak ognia. 

Nie tylko dlatego, że politycy koalicji nie wywiążą się z obietnic złożonych Komisji Europejskiej za wsparcie w jednych i drugich wyborach (wsparcie, które dotyczyło nie tylko formalnego namaszczenia, ale również jak najbardziej roboczych głosowań nad odbieraniem immunitetów opozycyjnym politykom w Parlamencie Europejskim). Tusk, co wychwyciły media, boi się, że zarówno jego, jak i ministrów obecnego rządu czeka po zmianie władzy więzienie. Za co? 

Nad listą zarzutów pracują nie tylko politycy obecnej opozycji, ale przede wszystkim organizacje międzynarodowe i społeczne, w tym Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Dzisiaj warunkiem przyszłego bezpieczeństwa dla obecnej władzy jest Rafał Trzaskowski w Pałacu Prezydenckim.

 

Kontrola w rękach koalicji

Administracja publiczna zajmuje się kontrolowaniem wyborów i wspieraniem koalicyjnego kandydata już nawet nie w białych rękawiczkach. 
Jeszcze w maju Stanisław Żaryn, były pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej, a od 2024 r. doradca prezydenta RP, informował opinię publiczną o oddelegowaniu przez ABW specjalnego zespołu, który miał „odpytać rumuńskie służby o to, jakie materiały były wystarczające dla sądu konstytucyjnego, że ten unieważnił wybory prezydenckie w Rumunii”. Tam rzeczywiście pierwsza tura wyborów przeprowadzonych w listopadzie ub.r. została przez rumuński sąd unieważniona, bo w pierwszej turze wygrał niezależny, prawicowy polityk Călin Georgescu – choć sondaże nie dawały mu szans. Proces wyborczy został powtórzony i koniec końców prezydentem tego kraju został prounijny burmistrz Bukaresztu Nicușor Dan. Kandydat prawicy George Simion początkowo nie uznał rzekomej wygranej swego kontrkandydata, ale ostatecznie złożył Danowi gratulacje. Podkreślił jednakże, że będzie dalej walczył o sprawiedliwość. Dan wygrał II turę powtórzonych wyborów z wynikiem 53,67 proc., pokonując Simiona, lidera AUR, który miał uzyskać poparcie 46,33 proc. – wynika z danych opublikowanych na stronie Stałego Urzędu Wyborczego po zliczeniu 99,97 proc. głosów.

 

Kto płaci za fejkowe konta?

Służby specjalne, a za nimi Sąd Konstytucyjny, uznały, że w kampanii wyborczej unieważnionego głosowania, a później w trakcie samych wyborów „doszło do zorganizowanych cyberataków na systemy wyborcze, w które zaangażowany był zewnętrzny aktor państwowy”. Georgescu miał także złamać zasadę równości wyborów poprzez wykorzystanie „nieprzejrzystych i naruszających ordynację wyborczą technologii cyfrowych oraz sztucznej inteligencji w prowadzeniu kampanii”.

Z czasem okazało się jednak, że być może to nie „zewnętrzny aktor państwowy”, ale konkurenci Georgescu w wyborach opłacali promujące go spoty i konta na platformie TikTok. I choć rzeczywiście mogła stać za nimi Rosja, tym razem na jej rzecz działał zupełnie ktoś inny.

W Polsce podobnego argumentu użyła Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa, która przed pierwszą turą poinformowała o możliwej próbie ingerencji w kampanię wyborczą. Chodzi o reklamy polityczne na Facebooku, które mogły być finansowane z zagranicy. Według NASK zaangażowane w kampanię konta reklamowe w ciągu ostatnich siedmiu dni wydały na materiały polityczne więcej niż jakikolwiek komitet wyborczy.

Działania miały pozornie wspierać jednego z kandydatów i dyskredytować innych, a kampanie reklamowe dotyczyły szczególnie Rafała Trzaskowskiego, Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena

– piszą dziennikarze, żeby po kilku dniach rozwiać wątpliwości do końca.

Za publikowanymi w internecie reklamami politycznymi promującymi Trzaskowskiego i atakującymi jego konkurentów stał pracownik i wolontariusze fundacji Akcja Demokracja. Jej prezesem jest Jakub Kocjan – „człowiek, który jeszcze kilka tygodni temu był asystentem posłanki Koalicji Obywatelskiej, a w 2020 r. otrzymał nagrodę od prezydenta Warszawy”.

 

Nieuczciwa kampania

Mimo to politycy koalicji, opierając się na informacjach z zależnej od rządu NASK, przekonują, że mogą to być działania prorosyjskie i że proces wyborczy w Polsce jest zagrożony. Służby zapewniają zaś, że sprawa jest badana. Czy po ewentualnej przegranej przez Trzaskowskiego debacie w TVP okaże się, że dowodów jest wystarczająco dużo, żeby zdecydować się na unieważnienie dotychczas przeprowadzonych w części i powtórzenie wyborów prezydenckich? 

Kandydat Koalicji Obywatelskiej sięga po znacznie więcej – znów, nie pozorując nawet przyzwoitości i dobrych obyczajów – angażuje do własnej kampanii wyborczej media publiczne. W jaki sposób? W przeddzień ciszy wyborczej przed I turą wyborów główne wydanie programu informacyjnego TVP1 robi rozmowę z gościem – z Rafałem Trzaskowskim właśnie –  na temat kampanii i konkurenta politycznego Karola Nawrockiego. Z ekranu płyną oskarżenia – o nieuczciwość, lichwę, złe prowadzenie się, kontakty z gangsterami. To ostatnia rozmowa z kandydatem w mediach publicznych. Do wyborczej niedzieli wszyscy pozostali będą milczeć. 

We wtorek po I turze wyborów sytuacja się powtarza. Tym razem gościem programu „i9.30” w TVP1 jest premier Donald Tusk, nie gorzej strzykający jadem i oskarżeniami. Tematem rozmowy są oczywiście wybory prezydenckie oraz grzechy PiS i Karola Nawrockiego. 

 

Wariant do wykorzystania

Oczywiście zastosowanie wariantu rumuńskiego przez Tuska i Trzaskowskiego po przegranych wyborach w Polsce nie obyłoby się bez protestów społecznych. Obaj doskonale o tym wiedzą, jednak... zaskarżyć wybory może każdy z 13 kandydatów ubiegających się w I turze o najważniejsze stanowisko w państwie. To może wyjaśniać mnogość kandydatów wystawionych przez rządzącą koalicję – wśród nich Szymon Hołownia, marszałek Sejmu, z 4,99 proc. poparcia, wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat (4,23 proc.) z Lewicy, Joanna Senyszyn, wspierająca rząd Donalda Tuska (pod warunkiem radykalnego złagodzenia prawa aborcyjnego), oraz Adrian Zandberg (4,86 proc.), również z lewicy, choć formalnie poza obozem rządzącym. Już po wyborach zapowiedział jednak „przekazanie głosów” pod warunkiem udziału w rządzie. Każde z nich wskazało już swoim wyborcom, żeby w II turze popierali Trzaskowskiego. Każdy z tych kandydatów może formalnie zgłosić protest wyborczy prowadzący do unieważnienia wyborów na prezydenta RP – nawet powołując się na złamanie prawa przez kandydata Koalicji Obywatelskiej. Dwójka z nich ma dostęp do informacji służb specjalnych dotyczących ewentualnego zagrożenia dla procesu wyborczego w Polsce, które może dowolnie wykorzystać – zanim dowie się o nich opinia publiczna. 

 

Przegrana oznacza koniec Polski

Co da obozowi rządzącemu unieważnienie wyborów prezydenckich? To sytuacja przewidziana w konstytucji RP. Kadencja Andrzeja Dudy kończy się 6 sierpnia. To data, którą ogłosił i którą powtórzy Szymon Hołownia. To zresztą właśnie on będzie beneficjentem unieważnionych wyborów prezydenckich. Dlaczego? 

Zgodnie z art. 131 konstytucji w takim wypadku to marszałek Sejmu wykonuje obowiązki prezydenta RP. Musi także wyznaczyć termin nowych wyborów na ten urząd. Do tego czasu rząd Donalda Tuska poradzi sobie ze znalezieniem nowych oskarżeń wobec polityków opozycji – być może również kandydata Karola Nawrockiego. Jeszcze bardziej osłabi opozycyjny PiS, pod pretekstem kampanii wyborczej odbierając tej partii resztki dotacji z budżetu państwa. Bruksela i Berlin poprą i unieważnienie wyborów, i kolejne działania obecnego rządu. Co więcej – Tusk znowu będzie wskazywany jako wzór do naśladowania w Europie; w końcu poradzi sobie z kryzysem prezydenckim.

Do pełnego przejęcia władzy zostanie tylko odebranie koncesji Radiu Maryja, TV Trwam, TV Republika i TV wPolsce – ale to załatwi już Szymon Hołownia z Pałacu Prezydenckiego. To on wskaże dwie osoby do KRRiTV, których będzie brakowało po odwołaniu obecnej Rady. Resztę – to wynika z ustawy – powołują przejęte już przez koalicję Tuska Sejm i Senat.

Decyzja Sejmu i Senatu oraz nowego prezydenta o rezygnacji z pełnej niepodległości na rzecz federacji o nazwie Unia Europejska będzie wyłącznie formalnością. 


 

POLECANE
Sprzedanie gruntów pod CPK. Jest oświadczenie Roberta Telusa z ostatniej chwili
Sprzedanie gruntów pod CPK. Jest oświadczenie Roberta Telusa

Robert Telus i Rafał Romanowski zostali zawieszeni w prawach członka PiS do czasu wyjaśnienia sprawy zbycia działki należącej do KOWR. Poseł Telus postanowił odnieść się do decyzji prezesa PiS.

Sprzedanie gruntów pod CPK. Jarosław Kaczyński zawiesza dwóch posłów z ostatniej chwili
Sprzedanie gruntów pod CPK. Jarosław Kaczyński zawiesza dwóch posłów

Decyzją p. prezesa Jarosława Kaczyńskiego posłowie Robert Telus i Rafał Romanowski zostali zawieszeni w prawach członka PiS do czasu wyjaśnienia sprawy zbycia działki należącej do KOWR – poinformował rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Rafał Bochenek.

Włoski sąd zgodził się na przekazanie Niemcom Ukraińca podejrzanego o atak na Nord Stream z ostatniej chwili
Włoski sąd zgodził się na przekazanie Niemcom Ukraińca podejrzanego o atak na Nord Stream

Sąd apelacyjny w Bolonii zgodził się w poniedziałek na przekazanie niemieckiemu wymiarowi sprawiedliwości obywatela Ukrainy Serhija K., podejrzanego o atak na gazociąg Nord Stream w 2022 r. Obrona zapowiedziała ponowne odwołanie się od decyzji i powołała się na postanowienie polskiego sądu w podobnej sprawie.

Fińska poseł przed Sądem Najwyższym za cytat z Biblii. Przełomowa sprawa o wolność słowa w UE Wiadomości
Fińska poseł przed Sądem Najwyższym za cytat z Biblii. Przełomowa sprawa o wolność słowa w UE

Fińska posłanka i była minister spraw wewnętrznych Päivi Räsänen stanie 30 października 2025 roku przed Sądem Najwyższym Finlandii w sprawie dotyczącej jej chrześcijańskich przekonań na temat małżeństwa i seksualności. Decyzja sądu może stać się precedensem w całej Unii Europejskiej, mając wpływ na prawo do wolności słowa w internecie i poza nim.

Niemcy budują sojusz północny tylko u nas
Niemcy budują sojusz północny

Niemcy wzmacniają swoją pozycję w NATO, tworząc „sojusz północny” z Kanadą, Wielką Brytanią i Islandią. Berlin inwestuje miliardy w zbrojenia morskie i buduje niezależność strategiczną od USA, co może przetasować układ sił na północy Europy.

Szef MON podpisał porozumienie z amerykańskim gigantem technologicznym z ostatniej chwili
Szef MON podpisał porozumienie z amerykańskim gigantem technologicznym

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz i dyrektor generalny Palantir Technologies INC Alexander Karp podpisali w poniedziałek w Warszawie list intencyjny dotyczący współpracy w obszarach sztucznej inteligencji, technologii informacyjnych oraz cyberbezpieczeństwa.

Zamknięty most na granicy z Niemcami w Zgorzelcu. Pilny komunikat władz miasta z ostatniej chwili
Zamknięty most na granicy z Niemcami w Zgorzelcu. Pilny komunikat władz miasta

Najważniejsze przejście między Zgorzelcem a Görlitz zostało tymczasowo wyłączone z użytku. Most im. Jana Pawła II zamknięto z powodu pilnych prac remontowo-konserwacyjnych, które mają przywrócić jego pełną sprawność i zapewnić bezpieczeństwo użytkownikom. Przeprawa ma pozostać nieczynna do 14 listopada, choć urzędnicy nie wykluczają wcześniejszego zakończenia robót.

Legnica: Mieszkańcy protestują przeciwko zdjęciu krzyża w ratuszu z ostatniej chwili
Legnica: Mieszkańcy protestują przeciwko zdjęciu krzyża w ratuszu

W poniedziałek na sali obrad Rady Miejskiej w Legnicy pojawiło się około 50 mieszkańców, którzy głośno protestowali przeciwko decyzji prezydenta miasta Macieja Kupaja o zdjęciu krzyża z sali sesyjnej. Obrady kilkukrotnie przerywano.

Holandia postawiła na OZE. Teraz rząd apeluje do obywateli: „Zużywajcie mniej prądu” Wiadomości
Holandia postawiła na OZE. Teraz rząd apeluje do obywateli: „Zużywajcie mniej prądu”

Holenderski rząd rozpoczął kampanię „Flip the Switch”, w której znana aktorka ostrzega mieszkańców przed przeciążeniem sieci energetycznej. „Kiedy wszyscy korzystamy z prądu w tym samym czasie, nasza sieć jest przeciążona” – mówi w spocie. „Dlatego należy zużywać jak najmniej prądu między godziną czwartą a dziewiątą”. To apel, który jeszcze kilka lat temu brzmiałby absurdalnie w kraju o jednej z najbardziej rozwiniętych gospodarek świata. Dziś jednak Holandia zmaga się z poważnymi problemami z zaopatrzeniem w energię elektryczną.

W Kijowie konsternacja. Zełenski chce nawiązać kontakty z Nawrockim - Nie rozumiemy co się dzieje gorące
"W Kijowie konsternacja. Zełenski chce nawiązać kontakty z Nawrockim - Nie rozumiemy co się dzieje"

Według nieoficjalnych informacji, do jakich dotarli Wiktoria Bieliaszyn, Bartosz Wieliński i Michał Olszewski, w Kijowie panuje konsternacja. Administracja Wołodymyra Zełenskiego usiłuje zaprosić Karola Nawrockiego na Ukrainę. Jednak wysiłki te miały się na razie nie spotkać z entuzjastycznym przyjęciem.

REKLAMA

Wybory prezydenckie w Polsce. Strach przed trzecią turą

Co dałoby obozowi rządzącemu unieważnienie wyborów prezydenckich? Kadencja Andrzeja Dudy kończy się 6 sierpnia. To data, którą ogłosił i którą powtórzy Szymon Hołownia.
Urna wyborcza, zdjęcie podglądowe  Wybory prezydenckie w Polsce. Strach przed trzecią turą
Urna wyborcza, zdjęcie podglądowe / Wikipedia domena publiczna / WrS.tm.pl

Co musisz wiedzieć?

  • 1 czerwca odbędzie się II tura wyborów prezydenckich.
  • Kadencja prezydenta Andrzeja Dudy upływa 6 sierpnia.
  • W przypadku unieważnienia wyborów, beneficjentem zostałby marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
  • Zgodnie z art. 131 konstytucji w takim wypadku to marszałek Sejmu wykonuje obowiązki prezydenta RP.

 

To zresztą właśnie on będzie beneficjentem unieważnionych wyborów prezydenckich, bo właśnie on wprowadzi się do Pałacu Prezydenckiego i przygotuje grunt pod nowe wybory. Przez ten czas rządząca koalicja pozbędzie się opozycji i zlikwiduje niepokorne media. W kolejnych wyborach prezydentem zostanie Trzaskowski. A może nawet sam Tusk. 

Taki wariant zależy oczywiście od tego, jak poradzi sobie kandydat wspierany przez środowiska antyunijne i patriotyczne w zaplanowanym na 1 czerwca głosowaniu. Na razie nieufność w społeczeństwie rośnie, bo Polacy wciąż pamiętają, jak obecna władza postąpiła z referendum organizowanym przy okazji wyborów parlamentarnych w 2023 roku. 

 

Uroczyście zdeptał demokrację

– Uroczyście, przed wami, unieważniam referendum – mówił tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku Donald Tusk, wówczas jeszcze lider opozycji parlamentarnej. Chodziło o referendum przeprowadzane w sprawie prywatyzacji majątku narodowego, podniesienia wieku emerytalnego, likwidacji bariery na granicy z Białorusią i przyjęcia tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. 

Rzeczywiście okazało się, że Koalicja Obywatelska przygotowała się do tego referendum w sposób więcej niż bardzo dobry. Najpierw partie opozycyjne – w tym również partia Szymona Hołowni, PSL i Lewica – przeszkoliły wskazywanych przez siebie członków komisji wyborczych do tego, aby nie wydawano kart referendalnych, w skrajnych przypadkach zaś , żeby wydania tych kart odmawiano. Rzeczywiście referendum okazało się nieważne, bo wzięło w nim udział znacznie mniej niż połowa uprawnionych do głosowania Polaków. 

Antyreferendalna akcja Donalda Tuska i jego koalicjantów byłaby czymś nie do pomyślenia w krajach z rozwiniętą demokracją. Jednak ponieważ istniało zagrożenie, że Polacy wypowiedzą się przeciwko wprowadzeniu forsowanych przez Unię Europejską m.in. paktu migracyjnego i podniesienia wieku emerytalnego, Komisja Europejska uznała działania obecnego premiera oraz obwodowych komisji wyborczych za dopuszczalne prawem. 
To był jednocześnie poligon i próba generalna przed trwającymi obecnie wyborami na najważniejszy urząd w państwie. Wyborami, które – jeżeli pójdą nie po myśli Donalda Tuska – zapoczątkują fundamentalną zmianę nie tylko w Pałacu Prezydenckim, ale również w Sejmie i Senacie, czyli powrót do propolskiej – nie prounijnej – polityki wewnętrznej nad Wisłą. A tej zmiany obecna koalicja rządząca boi się jak ognia. 

Nie tylko dlatego, że politycy koalicji nie wywiążą się z obietnic złożonych Komisji Europejskiej za wsparcie w jednych i drugich wyborach (wsparcie, które dotyczyło nie tylko formalnego namaszczenia, ale również jak najbardziej roboczych głosowań nad odbieraniem immunitetów opozycyjnym politykom w Parlamencie Europejskim). Tusk, co wychwyciły media, boi się, że zarówno jego, jak i ministrów obecnego rządu czeka po zmianie władzy więzienie. Za co? 

Nad listą zarzutów pracują nie tylko politycy obecnej opozycji, ale przede wszystkim organizacje międzynarodowe i społeczne, w tym Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Dzisiaj warunkiem przyszłego bezpieczeństwa dla obecnej władzy jest Rafał Trzaskowski w Pałacu Prezydenckim.

 

Kontrola w rękach koalicji

Administracja publiczna zajmuje się kontrolowaniem wyborów i wspieraniem koalicyjnego kandydata już nawet nie w białych rękawiczkach. 
Jeszcze w maju Stanisław Żaryn, były pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej, a od 2024 r. doradca prezydenta RP, informował opinię publiczną o oddelegowaniu przez ABW specjalnego zespołu, który miał „odpytać rumuńskie służby o to, jakie materiały były wystarczające dla sądu konstytucyjnego, że ten unieważnił wybory prezydenckie w Rumunii”. Tam rzeczywiście pierwsza tura wyborów przeprowadzonych w listopadzie ub.r. została przez rumuński sąd unieważniona, bo w pierwszej turze wygrał niezależny, prawicowy polityk Călin Georgescu – choć sondaże nie dawały mu szans. Proces wyborczy został powtórzony i koniec końców prezydentem tego kraju został prounijny burmistrz Bukaresztu Nicușor Dan. Kandydat prawicy George Simion początkowo nie uznał rzekomej wygranej swego kontrkandydata, ale ostatecznie złożył Danowi gratulacje. Podkreślił jednakże, że będzie dalej walczył o sprawiedliwość. Dan wygrał II turę powtórzonych wyborów z wynikiem 53,67 proc., pokonując Simiona, lidera AUR, który miał uzyskać poparcie 46,33 proc. – wynika z danych opublikowanych na stronie Stałego Urzędu Wyborczego po zliczeniu 99,97 proc. głosów.

 

Kto płaci za fejkowe konta?

Służby specjalne, a za nimi Sąd Konstytucyjny, uznały, że w kampanii wyborczej unieważnionego głosowania, a później w trakcie samych wyborów „doszło do zorganizowanych cyberataków na systemy wyborcze, w które zaangażowany był zewnętrzny aktor państwowy”. Georgescu miał także złamać zasadę równości wyborów poprzez wykorzystanie „nieprzejrzystych i naruszających ordynację wyborczą technologii cyfrowych oraz sztucznej inteligencji w prowadzeniu kampanii”.

Z czasem okazało się jednak, że być może to nie „zewnętrzny aktor państwowy”, ale konkurenci Georgescu w wyborach opłacali promujące go spoty i konta na platformie TikTok. I choć rzeczywiście mogła stać za nimi Rosja, tym razem na jej rzecz działał zupełnie ktoś inny.

W Polsce podobnego argumentu użyła Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa, która przed pierwszą turą poinformowała o możliwej próbie ingerencji w kampanię wyborczą. Chodzi o reklamy polityczne na Facebooku, które mogły być finansowane z zagranicy. Według NASK zaangażowane w kampanię konta reklamowe w ciągu ostatnich siedmiu dni wydały na materiały polityczne więcej niż jakikolwiek komitet wyborczy.

Działania miały pozornie wspierać jednego z kandydatów i dyskredytować innych, a kampanie reklamowe dotyczyły szczególnie Rafała Trzaskowskiego, Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena

– piszą dziennikarze, żeby po kilku dniach rozwiać wątpliwości do końca.

Za publikowanymi w internecie reklamami politycznymi promującymi Trzaskowskiego i atakującymi jego konkurentów stał pracownik i wolontariusze fundacji Akcja Demokracja. Jej prezesem jest Jakub Kocjan – „człowiek, który jeszcze kilka tygodni temu był asystentem posłanki Koalicji Obywatelskiej, a w 2020 r. otrzymał nagrodę od prezydenta Warszawy”.

 

Nieuczciwa kampania

Mimo to politycy koalicji, opierając się na informacjach z zależnej od rządu NASK, przekonują, że mogą to być działania prorosyjskie i że proces wyborczy w Polsce jest zagrożony. Służby zapewniają zaś, że sprawa jest badana. Czy po ewentualnej przegranej przez Trzaskowskiego debacie w TVP okaże się, że dowodów jest wystarczająco dużo, żeby zdecydować się na unieważnienie dotychczas przeprowadzonych w części i powtórzenie wyborów prezydenckich? 

Kandydat Koalicji Obywatelskiej sięga po znacznie więcej – znów, nie pozorując nawet przyzwoitości i dobrych obyczajów – angażuje do własnej kampanii wyborczej media publiczne. W jaki sposób? W przeddzień ciszy wyborczej przed I turą wyborów główne wydanie programu informacyjnego TVP1 robi rozmowę z gościem – z Rafałem Trzaskowskim właśnie –  na temat kampanii i konkurenta politycznego Karola Nawrockiego. Z ekranu płyną oskarżenia – o nieuczciwość, lichwę, złe prowadzenie się, kontakty z gangsterami. To ostatnia rozmowa z kandydatem w mediach publicznych. Do wyborczej niedzieli wszyscy pozostali będą milczeć. 

We wtorek po I turze wyborów sytuacja się powtarza. Tym razem gościem programu „i9.30” w TVP1 jest premier Donald Tusk, nie gorzej strzykający jadem i oskarżeniami. Tematem rozmowy są oczywiście wybory prezydenckie oraz grzechy PiS i Karola Nawrockiego. 

 

Wariant do wykorzystania

Oczywiście zastosowanie wariantu rumuńskiego przez Tuska i Trzaskowskiego po przegranych wyborach w Polsce nie obyłoby się bez protestów społecznych. Obaj doskonale o tym wiedzą, jednak... zaskarżyć wybory może każdy z 13 kandydatów ubiegających się w I turze o najważniejsze stanowisko w państwie. To może wyjaśniać mnogość kandydatów wystawionych przez rządzącą koalicję – wśród nich Szymon Hołownia, marszałek Sejmu, z 4,99 proc. poparcia, wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat (4,23 proc.) z Lewicy, Joanna Senyszyn, wspierająca rząd Donalda Tuska (pod warunkiem radykalnego złagodzenia prawa aborcyjnego), oraz Adrian Zandberg (4,86 proc.), również z lewicy, choć formalnie poza obozem rządzącym. Już po wyborach zapowiedział jednak „przekazanie głosów” pod warunkiem udziału w rządzie. Każde z nich wskazało już swoim wyborcom, żeby w II turze popierali Trzaskowskiego. Każdy z tych kandydatów może formalnie zgłosić protest wyborczy prowadzący do unieważnienia wyborów na prezydenta RP – nawet powołując się na złamanie prawa przez kandydata Koalicji Obywatelskiej. Dwójka z nich ma dostęp do informacji służb specjalnych dotyczących ewentualnego zagrożenia dla procesu wyborczego w Polsce, które może dowolnie wykorzystać – zanim dowie się o nich opinia publiczna. 

 

Przegrana oznacza koniec Polski

Co da obozowi rządzącemu unieważnienie wyborów prezydenckich? To sytuacja przewidziana w konstytucji RP. Kadencja Andrzeja Dudy kończy się 6 sierpnia. To data, którą ogłosił i którą powtórzy Szymon Hołownia. To zresztą właśnie on będzie beneficjentem unieważnionych wyborów prezydenckich. Dlaczego? 

Zgodnie z art. 131 konstytucji w takim wypadku to marszałek Sejmu wykonuje obowiązki prezydenta RP. Musi także wyznaczyć termin nowych wyborów na ten urząd. Do tego czasu rząd Donalda Tuska poradzi sobie ze znalezieniem nowych oskarżeń wobec polityków opozycji – być może również kandydata Karola Nawrockiego. Jeszcze bardziej osłabi opozycyjny PiS, pod pretekstem kampanii wyborczej odbierając tej partii resztki dotacji z budżetu państwa. Bruksela i Berlin poprą i unieważnienie wyborów, i kolejne działania obecnego rządu. Co więcej – Tusk znowu będzie wskazywany jako wzór do naśladowania w Europie; w końcu poradzi sobie z kryzysem prezydenckim.

Do pełnego przejęcia władzy zostanie tylko odebranie koncesji Radiu Maryja, TV Trwam, TV Republika i TV wPolsce – ale to załatwi już Szymon Hołownia z Pałacu Prezydenckiego. To on wskaże dwie osoby do KRRiTV, których będzie brakowało po odwołaniu obecnej Rady. Resztę – to wynika z ustawy – powołują przejęte już przez koalicję Tuska Sejm i Senat.

Decyzja Sejmu i Senatu oraz nowego prezydenta o rezygnacji z pełnej niepodległości na rzecz federacji o nazwie Unia Europejska będzie wyłącznie formalnością. 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe