Jaka będzie Polska Karola Nawrockiego?

Prezydentura Karola Nawrockiego nie będzie okresem spokojnym – ale to dobrze, bo spokój w obecnych warunkach oznaczałby cichą kapitulację.
Kandydat na prezydenta Karol Nawrocki  Jaka będzie Polska Karola Nawrockiego?
Kandydat na prezydenta Karol Nawrocki / PAP/Darek Delmanowicz

Co musisz wiedzieć?

  • Za czasów ewentualnej prezydentury Karola Nawrockiego, Polska nie będzie się godzić na poświęcanie własnych interesów.
  • Karol Nawrocki charakterologicznie różni się od Andrzeja Dudy – jest mniej skłonny do koncyliacji.
  • W Nawrockim represjonowane środowiska opozycyjne mogłyby znaleźć realną podporę.

 

Wybór prezydenta to akt polityczny, ale także gest symboliczny. Z jednej strony wpływa na układ sił w państwie, z drugiej – na sposób, w jaki naród postrzega sam siebie. Tegoroczne wybory mają wyraźnie plebiscytarny charakter. Ich wynik będzie nie tylko oceną rządu Donalda Tuska na półmetku jego kadencji, lecz także potwierdzeniem (bądź zanegowaniem) kierunku, w którym zmierzamy kulturowo i cywilizacyjnie. Z tego punktu widzenia fakt, że rywalem Rafała Trzaskowskiego został właśnie Karol Nawrocki – a nie którykolwiek z innych kandydatów rozważanych wcześniej przez PiS – potęguje ostrość widzenia dylematu, przed którym stoimy.

 

Polskocentryzm

Program Trzaskowskiego opiera się na dogmatycznym euroentuzjazmie i całkowitym utożsamieniu dobra Polski z dobrem Unii Europejskiej. W tej optyce potencjalne kolizje interesów między tymi instytucjami zostają zatarte, bo przecież „Unia to też my!”. Tymczasem Nawrocki prezentuje podejście odmienne – polskocentryczne: paradoksalnie pełniejsze, bo uwzgledniające starcie narodowych egoizmów, które nigdy tak naprawdę się nie skończyło. Przykładem tej perspektywy może być jego działalność jako dyrektora Muzeum II Wojny Światowej. Poprzedni szef placówki, Paweł Machcewicz, promował narrację uniwersalistyczną – z „Człowiekiem” (kimkolwiek on jest) w centrum, wyposażonym w „wartości humanistyczne” (czymkolwiek one są), które jednak w zderzeniu z brutalną historią bywały raczej abstrakcyjne niż pomocne. Nawrocki zaproponował podejście odmienne: historię opowiadaną z polskiej perspektywy. Spotkało się to z gwałtownym sprzeciwem środowisk opiniotwórczych, dla których każda forma afirmacji narodowej posiada brunatne zabarwienie i grozi rychłym powrotem bratobójczych wojen toczonych przez państwa europejskie. A przecież trudno oczekiwać, by prezydent Rzeczypospolitej reprezentował interesy kogokolwiek innego niż jej obywateli. Polskocentryzm – rozumiany nie jako izolacjonizm, lecz jako zasada pierwszeństwa własnego państwa – to podejście pragmatyczne i odpowiedzialne.     

Polska Nawrockiego to kraj, który nie godzi się poświęcać konkretnych interesów na rzecz sztucznych, często sprzecznych wewnętrznie „wartości europejskich”. To nie jest wizja państwa, które zabiega o aprobatę eurokratów, nagrody przyznawane przez gremia wzajemnej adoracji czy medialne pochwały w prasie zagranicznej. Wręcz przeciwnie – Nawrocki będzie przedstawiany jako kontrowersyjny, niepokorny, może nawet jako „pieniacz”. Bo przecież jak można nie chcieć być prymusem w klasie prowadzonej przez Berlin i Brukselę? Można – a nawet trzeba, jeśli stawką są takie kwestie jak polityka historyczna czy reparacje wojenne, które rządzący próbują dziś definitywnie pogrzebać. Nawrocki ten temat nie tylko przypomni, ale też nada mu instytucjonalną powagę. Tym samym nie pozwoli mu umrzeć śmiercią cichą i politycznie wygodną – a będzie go podtrzymywał, aż zmiana układu sił w Europie stworzy nowe możliwości działania.

Również w sytuacjach kolizji interesów gospodarczych Polski z interesami innych państw członkowskich – lub samych instytucji unijnych – Nawrocki nie będzie milczał w imię „świętego spokoju” czy naiwnej wiary w zjednoczoną Europę bez rys i konfliktów. Jako prezydent może skutecznie blokować potencjalną ratyfikację niebezpiecznych zmian traktatowych, takich jak te zaproponowane w rezolucji Parlamentu Europejskiego z listopada 2023 r., otwierającej drogę do scentralizowanej Unii i pożegnania z polskimi aspiracjami na długie dziesięciolecia. Z tego powodu jego kadencja będzie dla rządu Tuska i jego europejskiej rodziny politycznej poważnym wyzwaniem. Ale właśnie w tym – w sporze, napięciu, różnicy stanowisk – ujawnia się realna funkcja prezydenta jako strażnika interesu państwa. Siła wypowiadanych przez niego słów, inicjatyw ustawodawczych czy prezydenckich wet może bardziej kompromitować uległość rządu niż wszelkie wystąpienia obecnej opozycji. Czas Nawrockiego nie będzie więc czasem ciszy. Będzie czasem burz w imię spraw, które naprawdę się liczą: suwerenności, tożsamości i gospodarczej niezależności. Nawrocki – jako „noga w drzwiach” domykającego się systemu – będzie szarpał, kopał i bruździł, ale nie w imię kaprysów czy własnej chwały. Będzie to awantura „o coś” – a to w polityce nie jest bynajmniej powód do wstydu.

 

Polska Walcząca

Z prawa i z lewa powtarzana jest opinia, że Karol Nawrocki charakterologicznie różni się od Andrzeja Dudy – jest mniej skłonny do koncyliacji, bardziej odporny na presję, a spolegliwość nie leży w jego naturze. Na ten rys osobowości nakłada się jeszcze doświadczenie „ścieżki zdrowia”, którą zgotowały mu media, służby specjalne i politycy koalicji rządzącej w trakcie kampanii wyborczej. W historii III RP nie było kandydata na urząd prezydenta, który musiałby przyjąć na siebie tak intensywny ostrzał – zarówno w wymiarze instytucjonalnym, jak i propagandowym. Nawet Aleksander Kwaśniewski czy Włodzimierz Cimoszewicz, choć doświadczyli twardej walki politycznej (pierwszy ustał, drugi się poddał), nie zmierzyli się z tak zmasowaną próbą zdyskredytowania ich osoby, jak ta, której poddano Nawrockiego. Jeżeli kiedykolwiek miał on złudzenia co do uśmiechniętej władzy, to zostały one ostatecznie rozwiane – i właśnie to może okazać się jego największym atutem: osobiste doświadczenie brutalności systemu może uczynić go prezydentem bardziej czujnym i skutecznym. Tam, gdzie Andrzej Duda z pewną dozą szlachetnej naiwności próbował łagodzić konflikty, tam Karol Nawrocki może okazać się nieugięty w obronie elementarnych zasad, zdając sobie sprawę, że toczy grę z ludźmi bezwzględnymi.

Tego typu postawy w ostatnich latach brakowało. Systemowe duszenie opozycji i niezależnych mediów przez rząd Tuska napotykało u dotychczasowego prezydenta co prawda pewien opór – ale trudno nie odnieść wrażenia, że mógł być on silniejszy. W Nawrockim represjonowane środowiska opozycyjne mogłyby znaleźć realną podporę – i to nie tylko te związane z PiS, lecz również z Konfederacją – jego wcześniejsze stanowiska dotyczące swobód obywatelskich, obostrzeń covidowych czy roli Polski w wojnie na Ukrainie pokazują, że darzy on pewną sympatią prawicę wolnościowo-narodową. I choć część komentatorów próbuje przyprawić mu gębę wiernego notariusza partyjnej linii, to warto pamiętać, że polityk z tak wyrazistą tożsamością ideową nie jest z definicji skazany na bezkrytyczne posłuszeństwo. Nie jest zatem przesądzone, że słowa wdzięczności wypowiadane w stronę Jarosława Kaczyńskiego oznaczają pełną dyspozycyjność wobec partii. Przeciwnie – to właśnie Nawrocki może okazać się prezydentem dla tych wyborców PiS, którzy nie chcą, by partia dryfowała ku centrum.

Osobną kwestią jest stosunek Nawrockiego do układu rządzącego. Jego antykomunizm, wychowanie intelektualne pod wpływem literatury Waldemara Łysiaka, wieloletnia praca w IPN i afirmacja dziedzictwa żołnierzy wyklętych – wszystko to wskazuje na postawę, która nie pozwoli mu traktować z pobłażaniem dzisiejszych partnerów Platformy: postkomunistów oraz przemalowanych na liberałów aparatczyków z czasów PRL. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której – jak niegdyś Andrzej Duda – ugiąłby się pod naciskiem środowisk prawniczych wyrosłych na gruncie dawnego systemu. Trudno też sądzić, by miał ochotę wspólnie z nimi świętować rocznice Okrągłego Stołu. Wiele wskazuje wręcz na to, że Nawrocki stanie się orędownikiem symbolicznej dekomunizacji 2.0. Nie przez delegalizacje i dekrety – ale poprzez kulturę, historię i język opowieści o Polsce. Jako prezydent, obejmując patronaty nad wydarzeniami przypominającymi wojowniczy etos opozycji antykomunistycznej czy akcentując znaczenie oporu zbrojnego, może przywrócić należne miejsce tym narracjom, które przez koryfeuszy fałszywego pojednania zbyt często spychane były na margines.

 

Odparcie Kulturkampfu

Zapowiedziany przez Donalda Tuska w jego exposé program „uczynienia z Polski modelowego państwa Unii Europejskiej” w razie zwycięstwa Karola Nawrockiego natrafi na przeszkodę trudną do obejścia – szczególnie w aspektach kulturowych i ekologicznych. Dotychczasowe status quo wisiało na włosku w postaci oporu kilkunastu „reakcyjnych maruderów” z PSL-u, ale prędzej czy później i oni zostaną w jakiś sposób ominięci, i o wszystkim zadecyduje podpis prezydenta. Życiorys, deklaracje i poglądy Nawrockiego nie pozostawiają wątpliwości: uniemożliwi legalizację paramałżeństw homoseksualnych, oddanie konstytucyjnych zdobyczy pro-life czy wdrożenie projektów progresywnej inżynierii społecznej, nawet jeśli Tusk poprzedzi je „technicznymi” manewrami wokół Trybunału Konstytucyjnego. Może to być najostrzejsza linia demarkacyjna wobec kandydatury Trzaskowskiego, który wcześniej czy później podświetliłby Pałac Prezydencki na barwy tęczowej flagi – tak jak uczynił to z Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Dla wielu Polaków – nawet niekoniecznie tożsamościowo prawicowych – będzie to oś rozstrzygająca: czy Polska ulegnie kulturowej rewolucji, czy podejmie próbę jej odparcia. Choć z zewnątrz wygląda to na symboliczny spór, jego konsekwencje są jak najbardziej realne – w obszarze prawa, edukacji, polityki rodzinnej czy wolności sumienia.

Wybór Nawrockiego nie będzie jednak tylko wyborem kulturowym – ale także wyborem klasowym. Nie jest to kandydat wielkomiejskich elit, korporacyjnych lobbystów ani salonów zahipnotyzowanych zachodnimi wzorcami. Nawrocki wyrósł z klasy ludowej, i to ona pośrednio była przedmiotem jego wieloletnich badań historycznych – dlatego rozumie jej sytuację i dręczące ją niepokoje. W przeciwieństwie do Trzaskowskiego, który swoją wydaną w kampanii wyborczej książką pt. „Rafał” udowodnił swoją ignorancję w tej kwestii, Nawrocki nie musi udawać empatii wobec tej Polski – on po prostu ją zna. I można mieć nadzieję, że to właśnie z tej części społeczeństwa uczyni swoje realne zaplecze – z ludzi, których establishment zwykł nazywać pogardliwie „prawicowym pospólstwem”.

Karol Nawrocki nie jest kandydatem na czasy symetryzmu i wygody. Jego wybór oznaczałby próbę odbudowy prezydentury jako instytucji zdolnej stawiać tamę naciskom ideologicznym i klasistowskim – nie w imię konfliktu, lecz w obronie ładu.


 

POLECANE
Sprzedanie gruntów pod CPK. Jest oświadczenie Roberta Telusa z ostatniej chwili
Sprzedanie gruntów pod CPK. Jest oświadczenie Roberta Telusa

Robert Telus i Rafał Romanowski zostali zawieszeni w prawach członka PiS do czasu wyjaśnienia sprawy zbycia działki należącej do KOWR. Poseł Telus postanowił odnieść się do decyzji prezesa PiS.

Sprzedanie gruntów pod CPK. Jarosław Kaczyński zawiesza dwóch posłów z ostatniej chwili
Sprzedanie gruntów pod CPK. Jarosław Kaczyński zawiesza dwóch posłów

Decyzją p. prezesa Jarosława Kaczyńskiego posłowie Robert Telus i Rafał Romanowski zostali zawieszeni w prawach członka PiS do czasu wyjaśnienia sprawy zbycia działki należącej do KOWR – poinformował rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Rafał Bochenek.

Włoski sąd zgodził się na przekazanie Niemcom Ukraińca podejrzanego o atak na Nord Stream z ostatniej chwili
Włoski sąd zgodził się na przekazanie Niemcom Ukraińca podejrzanego o atak na Nord Stream

Sąd apelacyjny w Bolonii zgodził się w poniedziałek na przekazanie niemieckiemu wymiarowi sprawiedliwości obywatela Ukrainy Serhija K., podejrzanego o atak na gazociąg Nord Stream w 2022 r. Obrona zapowiedziała ponowne odwołanie się od decyzji i powołała się na postanowienie polskiego sądu w podobnej sprawie.

Fińska poseł przed Sądem Najwyższym za cytat z Biblii. Przełomowa sprawa o wolność słowa w UE Wiadomości
Fińska poseł przed Sądem Najwyższym za cytat z Biblii. Przełomowa sprawa o wolność słowa w UE

Fińska posłanka i była minister spraw wewnętrznych Päivi Räsänen stanie 30 października 2025 roku przed Sądem Najwyższym Finlandii w sprawie dotyczącej jej chrześcijańskich przekonań na temat małżeństwa i seksualności. Decyzja sądu może stać się precedensem w całej Unii Europejskiej, mając wpływ na prawo do wolności słowa w internecie i poza nim.

Niemcy budują sojusz północny tylko u nas
Niemcy budują sojusz północny

Niemcy wzmacniają swoją pozycję w NATO, tworząc „sojusz północny” z Kanadą, Wielką Brytanią i Islandią. Berlin inwestuje miliardy w zbrojenia morskie i buduje niezależność strategiczną od USA, co może przetasować układ sił na północy Europy.

Szef MON podpisał porozumienie z amerykańskim gigantem technologicznym z ostatniej chwili
Szef MON podpisał porozumienie z amerykańskim gigantem technologicznym

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz i dyrektor generalny Palantir Technologies INC Alexander Karp podpisali w poniedziałek w Warszawie list intencyjny dotyczący współpracy w obszarach sztucznej inteligencji, technologii informacyjnych oraz cyberbezpieczeństwa.

Zamknięty most na granicy z Niemcami w Zgorzelcu. Pilny komunikat władz miasta z ostatniej chwili
Zamknięty most na granicy z Niemcami w Zgorzelcu. Pilny komunikat władz miasta

Najważniejsze przejście między Zgorzelcem a Görlitz zostało tymczasowo wyłączone z użytku. Most im. Jana Pawła II zamknięto z powodu pilnych prac remontowo-konserwacyjnych, które mają przywrócić jego pełną sprawność i zapewnić bezpieczeństwo użytkownikom. Przeprawa ma pozostać nieczynna do 14 listopada, choć urzędnicy nie wykluczają wcześniejszego zakończenia robót.

Legnica: Mieszkańcy protestują przeciwko zdjęciu krzyża w ratuszu z ostatniej chwili
Legnica: Mieszkańcy protestują przeciwko zdjęciu krzyża w ratuszu

W poniedziałek na sali obrad Rady Miejskiej w Legnicy pojawiło się około 50 mieszkańców, którzy głośno protestowali przeciwko decyzji prezydenta miasta Macieja Kupaja o zdjęciu krzyża z sali sesyjnej. Obrady kilkukrotnie przerywano.

Holandia postawiła na OZE. Teraz rząd apeluje do obywateli: „Zużywajcie mniej prądu” Wiadomości
Holandia postawiła na OZE. Teraz rząd apeluje do obywateli: „Zużywajcie mniej prądu”

Holenderski rząd rozpoczął kampanię „Flip the Switch”, w której znana aktorka ostrzega mieszkańców przed przeciążeniem sieci energetycznej. „Kiedy wszyscy korzystamy z prądu w tym samym czasie, nasza sieć jest przeciążona” – mówi w spocie. „Dlatego należy zużywać jak najmniej prądu między godziną czwartą a dziewiątą”. To apel, który jeszcze kilka lat temu brzmiałby absurdalnie w kraju o jednej z najbardziej rozwiniętych gospodarek świata. Dziś jednak Holandia zmaga się z poważnymi problemami z zaopatrzeniem w energię elektryczną.

W Kijowie konsternacja. Zełenski chce nawiązać kontakty z Nawrockim - Nie rozumiemy co się dzieje gorące
"W Kijowie konsternacja. Zełenski chce nawiązać kontakty z Nawrockim - Nie rozumiemy co się dzieje"

Według nieoficjalnych informacji, do jakich dotarli Wiktoria Bieliaszyn, Bartosz Wieliński i Michał Olszewski, w Kijowie panuje konsternacja. Administracja Wołodymyra Zełenskiego usiłuje zaprosić Karola Nawrockiego na Ukrainę. Jednak wysiłki te miały się na razie nie spotkać z entuzjastycznym przyjęciem.

REKLAMA

Jaka będzie Polska Karola Nawrockiego?

Prezydentura Karola Nawrockiego nie będzie okresem spokojnym – ale to dobrze, bo spokój w obecnych warunkach oznaczałby cichą kapitulację.
Kandydat na prezydenta Karol Nawrocki  Jaka będzie Polska Karola Nawrockiego?
Kandydat na prezydenta Karol Nawrocki / PAP/Darek Delmanowicz

Co musisz wiedzieć?

  • Za czasów ewentualnej prezydentury Karola Nawrockiego, Polska nie będzie się godzić na poświęcanie własnych interesów.
  • Karol Nawrocki charakterologicznie różni się od Andrzeja Dudy – jest mniej skłonny do koncyliacji.
  • W Nawrockim represjonowane środowiska opozycyjne mogłyby znaleźć realną podporę.

 

Wybór prezydenta to akt polityczny, ale także gest symboliczny. Z jednej strony wpływa na układ sił w państwie, z drugiej – na sposób, w jaki naród postrzega sam siebie. Tegoroczne wybory mają wyraźnie plebiscytarny charakter. Ich wynik będzie nie tylko oceną rządu Donalda Tuska na półmetku jego kadencji, lecz także potwierdzeniem (bądź zanegowaniem) kierunku, w którym zmierzamy kulturowo i cywilizacyjnie. Z tego punktu widzenia fakt, że rywalem Rafała Trzaskowskiego został właśnie Karol Nawrocki – a nie którykolwiek z innych kandydatów rozważanych wcześniej przez PiS – potęguje ostrość widzenia dylematu, przed którym stoimy.

 

Polskocentryzm

Program Trzaskowskiego opiera się na dogmatycznym euroentuzjazmie i całkowitym utożsamieniu dobra Polski z dobrem Unii Europejskiej. W tej optyce potencjalne kolizje interesów między tymi instytucjami zostają zatarte, bo przecież „Unia to też my!”. Tymczasem Nawrocki prezentuje podejście odmienne – polskocentryczne: paradoksalnie pełniejsze, bo uwzgledniające starcie narodowych egoizmów, które nigdy tak naprawdę się nie skończyło. Przykładem tej perspektywy może być jego działalność jako dyrektora Muzeum II Wojny Światowej. Poprzedni szef placówki, Paweł Machcewicz, promował narrację uniwersalistyczną – z „Człowiekiem” (kimkolwiek on jest) w centrum, wyposażonym w „wartości humanistyczne” (czymkolwiek one są), które jednak w zderzeniu z brutalną historią bywały raczej abstrakcyjne niż pomocne. Nawrocki zaproponował podejście odmienne: historię opowiadaną z polskiej perspektywy. Spotkało się to z gwałtownym sprzeciwem środowisk opiniotwórczych, dla których każda forma afirmacji narodowej posiada brunatne zabarwienie i grozi rychłym powrotem bratobójczych wojen toczonych przez państwa europejskie. A przecież trudno oczekiwać, by prezydent Rzeczypospolitej reprezentował interesy kogokolwiek innego niż jej obywateli. Polskocentryzm – rozumiany nie jako izolacjonizm, lecz jako zasada pierwszeństwa własnego państwa – to podejście pragmatyczne i odpowiedzialne.     

Polska Nawrockiego to kraj, który nie godzi się poświęcać konkretnych interesów na rzecz sztucznych, często sprzecznych wewnętrznie „wartości europejskich”. To nie jest wizja państwa, które zabiega o aprobatę eurokratów, nagrody przyznawane przez gremia wzajemnej adoracji czy medialne pochwały w prasie zagranicznej. Wręcz przeciwnie – Nawrocki będzie przedstawiany jako kontrowersyjny, niepokorny, może nawet jako „pieniacz”. Bo przecież jak można nie chcieć być prymusem w klasie prowadzonej przez Berlin i Brukselę? Można – a nawet trzeba, jeśli stawką są takie kwestie jak polityka historyczna czy reparacje wojenne, które rządzący próbują dziś definitywnie pogrzebać. Nawrocki ten temat nie tylko przypomni, ale też nada mu instytucjonalną powagę. Tym samym nie pozwoli mu umrzeć śmiercią cichą i politycznie wygodną – a będzie go podtrzymywał, aż zmiana układu sił w Europie stworzy nowe możliwości działania.

Również w sytuacjach kolizji interesów gospodarczych Polski z interesami innych państw członkowskich – lub samych instytucji unijnych – Nawrocki nie będzie milczał w imię „świętego spokoju” czy naiwnej wiary w zjednoczoną Europę bez rys i konfliktów. Jako prezydent może skutecznie blokować potencjalną ratyfikację niebezpiecznych zmian traktatowych, takich jak te zaproponowane w rezolucji Parlamentu Europejskiego z listopada 2023 r., otwierającej drogę do scentralizowanej Unii i pożegnania z polskimi aspiracjami na długie dziesięciolecia. Z tego powodu jego kadencja będzie dla rządu Tuska i jego europejskiej rodziny politycznej poważnym wyzwaniem. Ale właśnie w tym – w sporze, napięciu, różnicy stanowisk – ujawnia się realna funkcja prezydenta jako strażnika interesu państwa. Siła wypowiadanych przez niego słów, inicjatyw ustawodawczych czy prezydenckich wet może bardziej kompromitować uległość rządu niż wszelkie wystąpienia obecnej opozycji. Czas Nawrockiego nie będzie więc czasem ciszy. Będzie czasem burz w imię spraw, które naprawdę się liczą: suwerenności, tożsamości i gospodarczej niezależności. Nawrocki – jako „noga w drzwiach” domykającego się systemu – będzie szarpał, kopał i bruździł, ale nie w imię kaprysów czy własnej chwały. Będzie to awantura „o coś” – a to w polityce nie jest bynajmniej powód do wstydu.

 

Polska Walcząca

Z prawa i z lewa powtarzana jest opinia, że Karol Nawrocki charakterologicznie różni się od Andrzeja Dudy – jest mniej skłonny do koncyliacji, bardziej odporny na presję, a spolegliwość nie leży w jego naturze. Na ten rys osobowości nakłada się jeszcze doświadczenie „ścieżki zdrowia”, którą zgotowały mu media, służby specjalne i politycy koalicji rządzącej w trakcie kampanii wyborczej. W historii III RP nie było kandydata na urząd prezydenta, który musiałby przyjąć na siebie tak intensywny ostrzał – zarówno w wymiarze instytucjonalnym, jak i propagandowym. Nawet Aleksander Kwaśniewski czy Włodzimierz Cimoszewicz, choć doświadczyli twardej walki politycznej (pierwszy ustał, drugi się poddał), nie zmierzyli się z tak zmasowaną próbą zdyskredytowania ich osoby, jak ta, której poddano Nawrockiego. Jeżeli kiedykolwiek miał on złudzenia co do uśmiechniętej władzy, to zostały one ostatecznie rozwiane – i właśnie to może okazać się jego największym atutem: osobiste doświadczenie brutalności systemu może uczynić go prezydentem bardziej czujnym i skutecznym. Tam, gdzie Andrzej Duda z pewną dozą szlachetnej naiwności próbował łagodzić konflikty, tam Karol Nawrocki może okazać się nieugięty w obronie elementarnych zasad, zdając sobie sprawę, że toczy grę z ludźmi bezwzględnymi.

Tego typu postawy w ostatnich latach brakowało. Systemowe duszenie opozycji i niezależnych mediów przez rząd Tuska napotykało u dotychczasowego prezydenta co prawda pewien opór – ale trudno nie odnieść wrażenia, że mógł być on silniejszy. W Nawrockim represjonowane środowiska opozycyjne mogłyby znaleźć realną podporę – i to nie tylko te związane z PiS, lecz również z Konfederacją – jego wcześniejsze stanowiska dotyczące swobód obywatelskich, obostrzeń covidowych czy roli Polski w wojnie na Ukrainie pokazują, że darzy on pewną sympatią prawicę wolnościowo-narodową. I choć część komentatorów próbuje przyprawić mu gębę wiernego notariusza partyjnej linii, to warto pamiętać, że polityk z tak wyrazistą tożsamością ideową nie jest z definicji skazany na bezkrytyczne posłuszeństwo. Nie jest zatem przesądzone, że słowa wdzięczności wypowiadane w stronę Jarosława Kaczyńskiego oznaczają pełną dyspozycyjność wobec partii. Przeciwnie – to właśnie Nawrocki może okazać się prezydentem dla tych wyborców PiS, którzy nie chcą, by partia dryfowała ku centrum.

Osobną kwestią jest stosunek Nawrockiego do układu rządzącego. Jego antykomunizm, wychowanie intelektualne pod wpływem literatury Waldemara Łysiaka, wieloletnia praca w IPN i afirmacja dziedzictwa żołnierzy wyklętych – wszystko to wskazuje na postawę, która nie pozwoli mu traktować z pobłażaniem dzisiejszych partnerów Platformy: postkomunistów oraz przemalowanych na liberałów aparatczyków z czasów PRL. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której – jak niegdyś Andrzej Duda – ugiąłby się pod naciskiem środowisk prawniczych wyrosłych na gruncie dawnego systemu. Trudno też sądzić, by miał ochotę wspólnie z nimi świętować rocznice Okrągłego Stołu. Wiele wskazuje wręcz na to, że Nawrocki stanie się orędownikiem symbolicznej dekomunizacji 2.0. Nie przez delegalizacje i dekrety – ale poprzez kulturę, historię i język opowieści o Polsce. Jako prezydent, obejmując patronaty nad wydarzeniami przypominającymi wojowniczy etos opozycji antykomunistycznej czy akcentując znaczenie oporu zbrojnego, może przywrócić należne miejsce tym narracjom, które przez koryfeuszy fałszywego pojednania zbyt często spychane były na margines.

 

Odparcie Kulturkampfu

Zapowiedziany przez Donalda Tuska w jego exposé program „uczynienia z Polski modelowego państwa Unii Europejskiej” w razie zwycięstwa Karola Nawrockiego natrafi na przeszkodę trudną do obejścia – szczególnie w aspektach kulturowych i ekologicznych. Dotychczasowe status quo wisiało na włosku w postaci oporu kilkunastu „reakcyjnych maruderów” z PSL-u, ale prędzej czy później i oni zostaną w jakiś sposób ominięci, i o wszystkim zadecyduje podpis prezydenta. Życiorys, deklaracje i poglądy Nawrockiego nie pozostawiają wątpliwości: uniemożliwi legalizację paramałżeństw homoseksualnych, oddanie konstytucyjnych zdobyczy pro-life czy wdrożenie projektów progresywnej inżynierii społecznej, nawet jeśli Tusk poprzedzi je „technicznymi” manewrami wokół Trybunału Konstytucyjnego. Może to być najostrzejsza linia demarkacyjna wobec kandydatury Trzaskowskiego, który wcześniej czy później podświetliłby Pałac Prezydencki na barwy tęczowej flagi – tak jak uczynił to z Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Dla wielu Polaków – nawet niekoniecznie tożsamościowo prawicowych – będzie to oś rozstrzygająca: czy Polska ulegnie kulturowej rewolucji, czy podejmie próbę jej odparcia. Choć z zewnątrz wygląda to na symboliczny spór, jego konsekwencje są jak najbardziej realne – w obszarze prawa, edukacji, polityki rodzinnej czy wolności sumienia.

Wybór Nawrockiego nie będzie jednak tylko wyborem kulturowym – ale także wyborem klasowym. Nie jest to kandydat wielkomiejskich elit, korporacyjnych lobbystów ani salonów zahipnotyzowanych zachodnimi wzorcami. Nawrocki wyrósł z klasy ludowej, i to ona pośrednio była przedmiotem jego wieloletnich badań historycznych – dlatego rozumie jej sytuację i dręczące ją niepokoje. W przeciwieństwie do Trzaskowskiego, który swoją wydaną w kampanii wyborczej książką pt. „Rafał” udowodnił swoją ignorancję w tej kwestii, Nawrocki nie musi udawać empatii wobec tej Polski – on po prostu ją zna. I można mieć nadzieję, że to właśnie z tej części społeczeństwa uczyni swoje realne zaplecze – z ludzi, których establishment zwykł nazywać pogardliwie „prawicowym pospólstwem”.

Karol Nawrocki nie jest kandydatem na czasy symetryzmu i wygody. Jego wybór oznaczałby próbę odbudowy prezydentury jako instytucji zdolnej stawiać tamę naciskom ideologicznym i klasistowskim – nie w imię konfliktu, lecz w obronie ładu.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe