Papież: „Być może zagubiliśmy się”

Na początku swojego rozważania, Papież przypomina, że Jezusowe przypowieści opierają się na scenach z życia codziennego, w których każdy słuchający, także współcześnie, może się odnaleźć.
Nadzieja dla tych, którzy się zagubili
Franciszek zwraca uwagę na przypowieść o synu marnotrawnym, w której znajduje się „istota Ewangelii Jezusa, a mianowicie Boże Miłosierdzie” i która jest skierowana „do tych, którzy się zagubili, ale nie są tego świadomi i osądzają innych”.
Papież podkreśla, że w tej perykopie zawarte jest orędzie nadziei, że niezależnie od tego gdzie i w jaki sposób człowiek się zagubił, Bóg zawsze przychodzi, by go odnaleźć.
„Być może zagubiliśmy się jak owca, która zeszła ze szlaku, by skubnąć trawę, lub pozostała w tyle z powodu zmęczenia. A może zgubiliśmy się jak moneta, która upadła na ziemię i nie można już jej znaleźć, albo ktoś ją gdzieś położył i nie pamięta gdzie. A może jesteśmy zagubieni jak dwaj synowie tego ojca: młodszy, ponieważ miał dosyć bycia w relacji , którą uważał za zbyt wymagającą. Lecz również starszy jest zagubiony, ponieważ nie wystarczy pozostać w domu, jeśli w sercu jest pycha i pretensje”, wylicza, zachęcając, by w tej perspektywie odnaleźć się w biblijnych tekstach i odkryć własne zagubienie, które nie jest sytuacją bez wyjścia.
Wypaczony obraz miłości
Odwołując się dalej do postaci dwóch braci z przypowieści o synu martnotrawnym, Papież zauważa, że miłość zawsze wiąże się z tym, że „coś musimy utracić, aby wyjść na spotkanie drugiej osoby” i wskazuje na trudności, w budowaniu relacji między dwiema kochającymi się osobami.
Pierwszą jest egoizm. „Widzimy wokół nas również wielu takich dorosłych, którzy nie potrafią utrzymać relacji, ponieważ są egoistami. Łudzą się, że odnajdą siebie, a zamiast tego – siebie tracą, ponieważ tylko wtedy, gdy żyjemy dla kogoś, żyjemy naprawdę", pisze Franciszek. Przypomina, że miłość jest cennym darem, o który należy się troszczyć, szanując także siebie, a nie – jak marnotrawny syn – przywiązywać się „do pierwszego pana, który się pojawi”, by w ten sposób uleczyć głód miłości.
Wynikającą z tego drugą trudnością jest „wypaczone przekonanie, że możemy być w relacji tylko jako słudzy, tak jakbyśmy musieli odpokutować jakąś winę lub jakby prawdziwa miłość nie mogła istnieć”.
Z kolei pisząc o starszym synu, Papież zauważa, że on „zawsze przebywał w domu ojca, ale był od niego daleko” i być może trwał tam jedynie ze strachu lub poczucia obowiązku.
„Kiedy jednak dostosowujesz się wbrew swojej woli, zaczynasz żywić w sobie złość, która wybucha prędzej czy później. Paradoksalnie, to właśnie starszemu synowi ostatecznie grozi opuszczenie domu, ponieważ nie podziela radości ojca”, przestrzega.
- Polskie wydanie pierwszej w historii papieskiej autobiografii. Franciszek pisał ją 6 lat
- [wywiad] O. Jordan Śliwiński: spowiedź to oddział intensywnej terapii duchowej
- Wielki Tydzień w różnych częściach świata
- Co z watykańską celebracją Triduum Paschalnego w czasie rekonwalescencji Franciszka?
- [wywiad] Kard. Parolin: to nowy rozdział w historii papieskiej dyplomacji
- Pierwsza oficjalna audiencja Franciszka od lutego
Otwarte drzwi Bożej Miłości
Jako lekarstwo na te zniekształcone wizje miłości, Franciszek wskazuje doświadczenie Bożej Miłości, która jest zarazem silna i czuła w przebaczeniu. Wskazuje także, że Bóg, podobnie jak ojciec w przypowieści, nie chce karcić, ale przyjmować człowieka i okazywać mu miłość.
„To jest właśnie powód do nadziei: możemy mieć nadzieję, ponieważ wiemy, że Ojciec na nas czeka, widzi nas z daleka i zawsze pozostawia otwarte drzwi”, pisze.
Dorota Abdelmoula-Viet – Watykan