Japonia gotowa na megakataklizm

Przez ponad tydzień Japonia znajdowała się w cieniu megatrzęsienia ziemi – to zagrożenie, przed którym społeczeństwa z taką pewnością nie ostrzegał nigdy wcześniej żaden rząd i żadne służby meteorologiczne. Choć zagrożenie formalnie odwołano, Japończycy są przygotowani na kataklizm, który może zrównać ich nowoczesne państwo z ziemią.
Trzęsienie ziemi - zdjęcie poglądowe Japonia gotowa na megakataklizm
Trzęsienie ziemi - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

To, czego nie zniszczą wstrząsy, dokończy fala tsunami – w przypadku ziszczenia się przewidywań specjalistów od geologii może być tak wielka, że przetoczy się przez całe wyspy. To tak, jakby fala zalała pół Polski.

Japończycy zostają na miejscu

Trzęsienie ziemi, które nawiedziło Japonię w pierwszym tygodniu sierpnia, postawiło na nogi wszystkie służby, łącznie z japońskim wojskiem. Japończycy wciąż pamiętają wstrząsy na oceanie z marca 2011 roku, które wywołały falę tak potężną, że zniszczyła ona doszczętnie jedną z największych japońskich i największych na świecie elektrowni jądrowych. Awaria elektrowni w Fukushimie w związku ze zniszczeniami wywołanymi przez wstrząsy i gigantyczną falę doprowadziła do największej cywilnej katastrofy nuklearnej od czasów wybuchu w elektrowni w Czarnobylu. Japończycy do dzisiaj borykają się z Fukushimą – oczyszczają ją z radioaktywnych substancji przy nierzadkich protestach społeczności międzynarodowej. Jednak katastrofa sprzed 13 lat pokazała, że to jedyne państwo, które systemowo przygotowane jest na przyjęcie trzęsienia ziemi o skali, której obawiają się japońscy i chińscy sejsmolodzy. Zwraca uwagę również reakcja obywateli kraju, którzy zamiast szukać ucieczki z zagrożonego państwa, masowo wrócili na japońskie wyspy, rezygnując z jakże popularnych i tanich – z perspektywy mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni – wycieczek do Europy, w tym również do Polski. Obraz mnogich japońskich wycieczek z pasją fotografujących gotyckie i barokowe budynki oraz – to częste zjawisko – dzieci z włosami w kolorze blond – na razie zniknął z naszych ulic, właśnie w związku z tym zagrożeniem.

Sierpniowe trzęsienie ziemi, choć nie skończyło się mrożącą krew w żyłach liczbą ofiar ani spektakularnymi zniszczeniami, nie pozostało obojętne dla polityki i gospodarki tego kraju.

To, że po trzęsieniu o magnitudzie 7,1 nie było ofiar śmiertelnych i poważnych zniszczeń, jest efektem doskonalonej przez wieki sztuki budowlanej w kraju samurajów.

Gotowi na filmowy kataklizm

Japonia znajduje się w tzw. pacyficznym pierścieniu ognia, czyli na linii uskoków sejsmicznych otaczających Ocean Spokojny, i jest jednym z najbardziej narażonych na trzęsienia ziemi krajów na świecie. Rocznie zdarza się tam nawet kilkaset wstrząsów – zwykle o sile dochodzącej do „dolnych 6 stopni”, którą Japończycy opisują jako wstrząs, przy którym trudno utrzymać się na nogach. Podobne wstrząsy niszczyły w innych krajach Azji całe miasta, jednak dla potomków samurajów największym zagrożeniem przy takich wstrząsach jest właśnie... utrata równowagi. Budynki zwykle mają się dobrze, choć zarówno one, jak cała infrastruktura – w tym lotniska i dworce – jest natychmiast po wstrząsach skrupulatnie sprawdzana przez japońskie służby.

Oczywiście silne trzęsienia, które zdarzają się nocą czy nad ranem, kończą się ofiarami śmiertelnymi – 1 stycznia tego roku w północno-środkowym regionie Japonii zginęło wskutek wstrząsów o magnitudzie 7 stopni ponad 240 osób. Jednak to wciąż daleko do liczby ofiar podobnych wstrząsów w innych krajach świata, gdzie liczba ofiar zwykle sięga kilku lub kilkudziesięciu tysięcy ludzi.
Tym razem jednak Japońska Agencja Meteorologiczna uznała, że silne – choć akceptowalne – wstrząsy z 8 sierpnia mogły być zapowiedzią idących za nimi dużo silniejszych, które mogą zagrozić całemu krajowi i większości jego populacji. Zdaniem sejsmologów z JMA temu państwu grożą wstrząsy o sile przekraczającej 10 stopni. To trzęsienie, którego w nowożytnej historii państwa nie było. Siłą rzeczy więc ani służby, ani obywatele nie są przygotowani, żeby doraźnie poradzić sobie z podobnym kataklizmem. Wszystko, do czego mogli przygotować się Japończycy, to szybka i skuteczna reakcja na kataklizm.

Po raz pierwszy w historii kraju i świata serwisy informacyjne oraz rozgłośnie radiowe i telewizyjne zaczęły ostrzegać przed megatrzęsieniem. Megatrzęsieniem, które zachodni świat doskonale zna z hollywodzkich superprodukcji, jednak nie z historii i doświadczenia.

Rządowi eksperci prognozowali, że trzęsienie ziemi w tym regionie, wzdłuż granicy płyt tektonicznych między zatoką Suruga w prefekturze Shizuoka a obszarami morskimi u wybrzeży wyspy Kiusiu, mogłoby skutkować silnym tsunami, w wyniku którego – według jednego ze scenariuszy – zginęłoby ponad 230 tys. osób, a ponad dwa miliony budynków uległyby zniszczeniu.

CZYTAJ TAKŻE: Solidarność znaczy wolność. Wtedy i teraz – najnowszy numer „Tygodnika Solidarność”

Wstrząsy w rządzie

Kilka godzin po ostrzeżeniach wszyscy członkowie japońskiego rządu odwołali swoje urlopy i zmienili plany – wszyscy stawili się w gabinecie premiera Fumia Kishidy, który odwołał wszystkie planowane od niemal roku zagraniczne wizyty do Mongolii i krajów Azji Środkowej. To właśnie on osobiście miałby zarządzać operacją ratunkową na wypadek klęski żywiołowej w takiej skali.

Natychmiast zareagowali również zwykli Japończycy, przerywając swoje wakacje i wracając do ojczyzny. Japoński sektor turystyczny skarżył się, że ostrzeżenie doprowadziło do pierwszego po pandemii koronawirusa kryzysu w branży. Odwołano większość rezerwacji również w turystyce wewnętrznej.

Kazuya Miyahara, przedstawiciel departamentu turystyki rządu prefektury Miyazaki – znanej z plaż i krajobrazu miejskiego z okresu Edo – przekonywał, że wpływ na wstrzymanie ruchu turystycznego miałyby właśnie ostrzeżenia o megatrzęsieniu. Sansuien, tradycyjny zajazd japoński ryokan z gorącymi źródłami w prefekturze Kochi (jego zniszczenie przewidywały rządowe prognozy) informował, że rezerwacje dla około 450 gości zostały anulowane zaledwie dzień po ostrzeżeniu. W ciągu następnych kilku dni odwołano kolejne 600 rezerwacji.
Niedługo później Fumio Kishida zapowiedział swoją rezygnację z funkcji premiera i szefowania partii. Premier, który objął gabinet w październiku 2021 roku, jest dzisiaj ósmym najdłużej urzędującym szefem rządu w powojennej historii Japonii. I choć miał niemałe osiągnięcia – to za jego kadencji Japonia uporała się w deflacją, poziom płac i inwestycji zaś wyraźnie wzrosły pierwszy raz od dekady, wyborcy zapamiętają go przede wszystkim przez skandale finansowe, które targały partią liberalno-demokratyczną, i spadający wskaźnik urodzeń, co przekreśliło jego politykę demograficzną. Przed zapowiedzią rezygnacji rząd w Tokio cieszył się według badań jedynie 25-procentowym poparciem. Choć społeczeństwo przyjęło ze zrozumieniem zapowiedzi Kishidy o rezygnacji, z uznaniem przyjęło również jego deklarację, że pozostanie na stanowisku i w kraju przynajmniej tydzień po zniesieniu ostrzeżenia przed megatrzęsieniem.
– Jako premier, czyli osoba ponosząca najwyższą odpowiedzialność za zarządzanie kryzysowe, zdecydowałem się pozostać w Japonii tak długo, jak będzie to konieczne – powiedział podczas jednej z konferencji prasowych.

Nie opuszczą ojczyzny

Japońska Agencja Meteorologiczna odwołała ostrzeżenie o megatrzęsieniu 15 sierpnia. Jednak jej eksperci zauważyli, że tak, jak wprowadzenie go nie oznaczało, że supersilne wstrząsy i zagrożenie gigantyczną falą tsunami wydarzą się na pewno, tak nie ma gwarancji na to, że kraju znów nie nawiedzą wstrząsy – być może silniejsze niż te sprzed dwóch tygodni. Służby wciąż pozostają w stanie podwyższonej gotowości, Japończycy zaś deklarują, że nie zostawią ojczyzny przy tak poważnym zagrożeniu. W końcu w przypadku kataklizmu może się przydać każda para rąk, a doświadczenie z innych krajów dowodzi, że liczba ofiar dramatycznie wzrasta już po trzęsieniu, kiedy ludzie giną pod gruzami zawalonych budynków. Do ewentualnej ewakuacji (oraz koniecznej odbudowy) przygotowują się biznesowe centra największych japońskich miast, elektrownie atomowe zaś (Japonia ma obecnie siedem działających reaktorów) są przygotowane na kataklizm tak, żeby nie powtórzyła się sytuacja, która wydarzyła się w elektrowni w Fukushimie w 2011 roku. Japońscy żołnierze, od dwóch lat ćwiczący na poligonach konieczność obrony przez możliwym atakiem Chin albo Rosji, do zestawu ćwiczeń dołożyli również zadania, które mogą być konieczne w przypadku megatrzęsienia ziemi.

CZYTAJ TAKŻE: Już niedługo czeka nas zaćmienie Księżyca


 

POLECANE
Radny PO zawieszony z powodu przyjmowania zaproszeń do TV Republika? gorące
Radny PO zawieszony z powodu przyjmowania zaproszeń do TV Republika?

O takich ustaleniach poinformował na platformie "X" dziennikarz śledczy TV Republika Marcin Dobski.

Szefowa dyplomacji UE: To będzie dla Polski trudne sześć miesięcy z ostatniej chwili
Szefowa dyplomacji UE: To będzie dla Polski trudne sześć miesięcy

Szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas powiedziała we wtorek w Brukseli, że polską prezydencję czeka trudne najbliższe sześć miesięcy. "Żyjemy w niespokojnych czasach, wystarczy spojrzeć na sytuację geopolityczną. Polska prezydencja będzie miała dużo na głowie" – oceniła polityk.

Pogoda paraliżuje PKP. Opóźnienia pociągów w całym kraju z ostatniej chwili
Pogoda paraliżuje PKP. Opóźnienia pociągów w całym kraju

Intensywnie padający deszcz, który zamarza i osadza się na sieciach trakcyjnych rodzi potężne problemy Polskich Kolei Państwowych. Dziesiątki składów mają opóźnienia, w niektórych wypadkach dochodzących do nawet czterech godzin.

Trzy powody, dla których Trump może zagrać ostro z Rosją tylko u nas
Trzy powody, dla których Trump może zagrać ostro z Rosją

Związek Sowiecki, a potem Rosja, mogły funkcjonować tylko dzięki węglowodorom sprzedawanym… Zachodowi. Już w czasach zimnej wojny, gdy Niemcy z RFN aż przebierali nóżkami, żeby Breżniew im rurę z gazem doprowadził.

Bodnar zabiera głos ws. raportu prokuratorów z ostatniej chwili
Bodnar zabiera głos ws. raportu prokuratorów

Za raportem z audytu spraw z lat 2016-2023 pójdą konkretne zawiadomienia do rzeczników dyscyplinarnych, którzy przeprowadzą odpowiednie postępowania wyjaśniające - zapowiedział we wtorek szef MS, prokurator generalny Adam Bodnar. Przypomniał, że możliwe są także postępowania karne.

Nowy sondaż. PiS ze znaczną przewagą z ostatniej chwili
Nowy sondaż. PiS ze znaczną przewagą

Z najnowszego sondażu IBRiS przeprowadzonego na zlecenie dziennika „Rzeczpospolita” wynika, że gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę, rząd koalicyjny KO, Trzeciej Drogi i Lewicy nie utrzymałby władzy. PiS natomiast mógłby stworzyć rząd z Konfederacją.

Raport prokuratury Bodnara ws. 200 afer PiS. Poseł zwrócił uwagę na ważny szczegół z ostatniej chwili
Raport prokuratury Bodnara ws. "200 afer PiS". Poseł zwrócił uwagę na ważny szczegół

Były wiceszef MS Michał Wójcik (PiS), komentując zaprezentowany we wtorek przez prokuratorów Bodnara raport ocenił, że nie wskazano ani jednego polityka, który by wpływał na jakiekolwiek postępowanie. Jego zdaniem przedstawione sprawy są "znane i medialne".

Nie żyje znana modelka. Wypadła z balkonu Wiadomości
Nie żyje znana modelka. Wypadła z balkonu

Media obiegła informacja o śmierci celebrytki i modelki - Courtney Mills.

Modły do drogowskazu, a symbolem zbawienia serduszko WOŚP. W sieci burza po happeningu Trzaskowskiego z ostatniej chwili
"Modły do drogowskazu, a symbolem zbawienia serduszko WOŚP". W sieci burza po "happeningu" Trzaskowskiego

"Przecież gdybym w ramach wyborczego trollingu odwalił taki numer, że poszedłbym ze zniczem pod jakiś słupek, bo nie chciałoby mi się jechać na cmentarz i bym się tam przy słupku zadumał, a obok jeszcze przygrywałby facet na trąbce, to by mnie zjedzono w komentarzach" – pisze na platformie X twórca Kanału Zero Krzysztof Stanowski, komentując sposób, w jaki prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski upamiętnił rocznicę śmierci Pawła Adamowicza.

Kultowy teleturniej Polsatu wraca na antenę. Widzów czekają zmiany Wiadomości
Kultowy teleturniej Polsatu wraca na antenę. Widzów czekają zmiany

Popularny teleturniej „Awantura o kasę” wraca na antenę Polsatu z premierowymi odcinkami. Po krótkiej przerwie program znów będzie gościł w weekendowe popołudnia. Wiadomo, że emisja rozpocznie się w sobotę, 1 marca, o godz. 17:30. Tym razem widzowie mogą liczyć na więcej odcinków niż jesienią, bo stacja zaplanowała ich aż 22.

REKLAMA

Japonia gotowa na megakataklizm

Przez ponad tydzień Japonia znajdowała się w cieniu megatrzęsienia ziemi – to zagrożenie, przed którym społeczeństwa z taką pewnością nie ostrzegał nigdy wcześniej żaden rząd i żadne służby meteorologiczne. Choć zagrożenie formalnie odwołano, Japończycy są przygotowani na kataklizm, który może zrównać ich nowoczesne państwo z ziemią.
Trzęsienie ziemi - zdjęcie poglądowe Japonia gotowa na megakataklizm
Trzęsienie ziemi - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

To, czego nie zniszczą wstrząsy, dokończy fala tsunami – w przypadku ziszczenia się przewidywań specjalistów od geologii może być tak wielka, że przetoczy się przez całe wyspy. To tak, jakby fala zalała pół Polski.

Japończycy zostają na miejscu

Trzęsienie ziemi, które nawiedziło Japonię w pierwszym tygodniu sierpnia, postawiło na nogi wszystkie służby, łącznie z japońskim wojskiem. Japończycy wciąż pamiętają wstrząsy na oceanie z marca 2011 roku, które wywołały falę tak potężną, że zniszczyła ona doszczętnie jedną z największych japońskich i największych na świecie elektrowni jądrowych. Awaria elektrowni w Fukushimie w związku ze zniszczeniami wywołanymi przez wstrząsy i gigantyczną falę doprowadziła do największej cywilnej katastrofy nuklearnej od czasów wybuchu w elektrowni w Czarnobylu. Japończycy do dzisiaj borykają się z Fukushimą – oczyszczają ją z radioaktywnych substancji przy nierzadkich protestach społeczności międzynarodowej. Jednak katastrofa sprzed 13 lat pokazała, że to jedyne państwo, które systemowo przygotowane jest na przyjęcie trzęsienia ziemi o skali, której obawiają się japońscy i chińscy sejsmolodzy. Zwraca uwagę również reakcja obywateli kraju, którzy zamiast szukać ucieczki z zagrożonego państwa, masowo wrócili na japońskie wyspy, rezygnując z jakże popularnych i tanich – z perspektywy mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni – wycieczek do Europy, w tym również do Polski. Obraz mnogich japońskich wycieczek z pasją fotografujących gotyckie i barokowe budynki oraz – to częste zjawisko – dzieci z włosami w kolorze blond – na razie zniknął z naszych ulic, właśnie w związku z tym zagrożeniem.

Sierpniowe trzęsienie ziemi, choć nie skończyło się mrożącą krew w żyłach liczbą ofiar ani spektakularnymi zniszczeniami, nie pozostało obojętne dla polityki i gospodarki tego kraju.

To, że po trzęsieniu o magnitudzie 7,1 nie było ofiar śmiertelnych i poważnych zniszczeń, jest efektem doskonalonej przez wieki sztuki budowlanej w kraju samurajów.

Gotowi na filmowy kataklizm

Japonia znajduje się w tzw. pacyficznym pierścieniu ognia, czyli na linii uskoków sejsmicznych otaczających Ocean Spokojny, i jest jednym z najbardziej narażonych na trzęsienia ziemi krajów na świecie. Rocznie zdarza się tam nawet kilkaset wstrząsów – zwykle o sile dochodzącej do „dolnych 6 stopni”, którą Japończycy opisują jako wstrząs, przy którym trudno utrzymać się na nogach. Podobne wstrząsy niszczyły w innych krajach Azji całe miasta, jednak dla potomków samurajów największym zagrożeniem przy takich wstrząsach jest właśnie... utrata równowagi. Budynki zwykle mają się dobrze, choć zarówno one, jak cała infrastruktura – w tym lotniska i dworce – jest natychmiast po wstrząsach skrupulatnie sprawdzana przez japońskie służby.

Oczywiście silne trzęsienia, które zdarzają się nocą czy nad ranem, kończą się ofiarami śmiertelnymi – 1 stycznia tego roku w północno-środkowym regionie Japonii zginęło wskutek wstrząsów o magnitudzie 7 stopni ponad 240 osób. Jednak to wciąż daleko do liczby ofiar podobnych wstrząsów w innych krajach świata, gdzie liczba ofiar zwykle sięga kilku lub kilkudziesięciu tysięcy ludzi.
Tym razem jednak Japońska Agencja Meteorologiczna uznała, że silne – choć akceptowalne – wstrząsy z 8 sierpnia mogły być zapowiedzią idących za nimi dużo silniejszych, które mogą zagrozić całemu krajowi i większości jego populacji. Zdaniem sejsmologów z JMA temu państwu grożą wstrząsy o sile przekraczającej 10 stopni. To trzęsienie, którego w nowożytnej historii państwa nie było. Siłą rzeczy więc ani służby, ani obywatele nie są przygotowani, żeby doraźnie poradzić sobie z podobnym kataklizmem. Wszystko, do czego mogli przygotować się Japończycy, to szybka i skuteczna reakcja na kataklizm.

Po raz pierwszy w historii kraju i świata serwisy informacyjne oraz rozgłośnie radiowe i telewizyjne zaczęły ostrzegać przed megatrzęsieniem. Megatrzęsieniem, które zachodni świat doskonale zna z hollywodzkich superprodukcji, jednak nie z historii i doświadczenia.

Rządowi eksperci prognozowali, że trzęsienie ziemi w tym regionie, wzdłuż granicy płyt tektonicznych między zatoką Suruga w prefekturze Shizuoka a obszarami morskimi u wybrzeży wyspy Kiusiu, mogłoby skutkować silnym tsunami, w wyniku którego – według jednego ze scenariuszy – zginęłoby ponad 230 tys. osób, a ponad dwa miliony budynków uległyby zniszczeniu.

CZYTAJ TAKŻE: Solidarność znaczy wolność. Wtedy i teraz – najnowszy numer „Tygodnika Solidarność”

Wstrząsy w rządzie

Kilka godzin po ostrzeżeniach wszyscy członkowie japońskiego rządu odwołali swoje urlopy i zmienili plany – wszyscy stawili się w gabinecie premiera Fumia Kishidy, który odwołał wszystkie planowane od niemal roku zagraniczne wizyty do Mongolii i krajów Azji Środkowej. To właśnie on osobiście miałby zarządzać operacją ratunkową na wypadek klęski żywiołowej w takiej skali.

Natychmiast zareagowali również zwykli Japończycy, przerywając swoje wakacje i wracając do ojczyzny. Japoński sektor turystyczny skarżył się, że ostrzeżenie doprowadziło do pierwszego po pandemii koronawirusa kryzysu w branży. Odwołano większość rezerwacji również w turystyce wewnętrznej.

Kazuya Miyahara, przedstawiciel departamentu turystyki rządu prefektury Miyazaki – znanej z plaż i krajobrazu miejskiego z okresu Edo – przekonywał, że wpływ na wstrzymanie ruchu turystycznego miałyby właśnie ostrzeżenia o megatrzęsieniu. Sansuien, tradycyjny zajazd japoński ryokan z gorącymi źródłami w prefekturze Kochi (jego zniszczenie przewidywały rządowe prognozy) informował, że rezerwacje dla około 450 gości zostały anulowane zaledwie dzień po ostrzeżeniu. W ciągu następnych kilku dni odwołano kolejne 600 rezerwacji.
Niedługo później Fumio Kishida zapowiedział swoją rezygnację z funkcji premiera i szefowania partii. Premier, który objął gabinet w październiku 2021 roku, jest dzisiaj ósmym najdłużej urzędującym szefem rządu w powojennej historii Japonii. I choć miał niemałe osiągnięcia – to za jego kadencji Japonia uporała się w deflacją, poziom płac i inwestycji zaś wyraźnie wzrosły pierwszy raz od dekady, wyborcy zapamiętają go przede wszystkim przez skandale finansowe, które targały partią liberalno-demokratyczną, i spadający wskaźnik urodzeń, co przekreśliło jego politykę demograficzną. Przed zapowiedzią rezygnacji rząd w Tokio cieszył się według badań jedynie 25-procentowym poparciem. Choć społeczeństwo przyjęło ze zrozumieniem zapowiedzi Kishidy o rezygnacji, z uznaniem przyjęło również jego deklarację, że pozostanie na stanowisku i w kraju przynajmniej tydzień po zniesieniu ostrzeżenia przed megatrzęsieniem.
– Jako premier, czyli osoba ponosząca najwyższą odpowiedzialność za zarządzanie kryzysowe, zdecydowałem się pozostać w Japonii tak długo, jak będzie to konieczne – powiedział podczas jednej z konferencji prasowych.

Nie opuszczą ojczyzny

Japońska Agencja Meteorologiczna odwołała ostrzeżenie o megatrzęsieniu 15 sierpnia. Jednak jej eksperci zauważyli, że tak, jak wprowadzenie go nie oznaczało, że supersilne wstrząsy i zagrożenie gigantyczną falą tsunami wydarzą się na pewno, tak nie ma gwarancji na to, że kraju znów nie nawiedzą wstrząsy – być może silniejsze niż te sprzed dwóch tygodni. Służby wciąż pozostają w stanie podwyższonej gotowości, Japończycy zaś deklarują, że nie zostawią ojczyzny przy tak poważnym zagrożeniu. W końcu w przypadku kataklizmu może się przydać każda para rąk, a doświadczenie z innych krajów dowodzi, że liczba ofiar dramatycznie wzrasta już po trzęsieniu, kiedy ludzie giną pod gruzami zawalonych budynków. Do ewentualnej ewakuacji (oraz koniecznej odbudowy) przygotowują się biznesowe centra największych japońskich miast, elektrownie atomowe zaś (Japonia ma obecnie siedem działających reaktorów) są przygotowane na kataklizm tak, żeby nie powtórzyła się sytuacja, która wydarzyła się w elektrowni w Fukushimie w 2011 roku. Japońscy żołnierze, od dwóch lat ćwiczący na poligonach konieczność obrony przez możliwym atakiem Chin albo Rosji, do zestawu ćwiczeń dołożyli również zadania, które mogą być konieczne w przypadku megatrzęsienia ziemi.

CZYTAJ TAKŻE: Już niedługo czeka nas zaćmienie Księżyca



 

Polecane
Emerytury
Stażowe