Już niedługo czeka nas zaćmienie Księżyca

Kiedy tysiące amatorów astronomii – zwykle tymczasowych – szykowało się do obserwowania spadających gwiazd, nasze niebo sprawiło nie lada niespodziankę. Znów nie tylko w całej Polsce, lecz także w krajach bardziej na południu Europy mogliśmy obserwować przepiękną zorzę polarną. Jest to dosyć rzadkie zjawisko w naszym kraju, choć ostatnie miesiące pokazują, że możemy je dostrzec ze średnią częstotliwością raz na dwa, trzy tygodnie.
Zaćmienie księżyca Już niedługo czeka nas zaćmienie Księżyca
Zaćmienie księżyca / fot. pixabay.com

Wcześniej – również z Polski – oglądaliśmy zjawisko ostatniej lipcowej nocy. Zorze zawdzięczamy 25. cyklowi aktywności słonecznej, który właśnie osiągnął swoje maksimum, a całą masę innych zjawisk – po prostu szczęściu, bo takie nagromadzenia widowisk na niebie są niezmiernie rzadkie. A już niedługo czeka nas... kolejne zaćmienie Księżyca.

Zaćmienie i kamienie z nieba

Zaćmienie Księżyca, które nastąpi 18 września, choć całkowite, w Polsce będzie widoczne jedynie w części, bo Srebrny Glob całkowicie schowa się w cieniu Ziemi, kiedy będzie już nad Europą Zachodnią, a z perspektywy połowy Polski – za zachodnim horyzontem. Nie odbiera mu to jednak zupełnie uroku – warto wówczas uzbroić się w telefon lub aparat fotograficzny. Zdjęcia zaćmień Słońca i Księżyca, które zaczynają się lub kończą nad horyzontem, zwykle są najpiękniejsze – i otrzymują najwięcej nagród w astronomicznych konkursach fotograficznych. Samo zaćmienie zacznie się dość późno w nocy, bo o godz. 2.41 – jeszcze wtedy będzie to faza półcieniowa, w której Luna zmieni kolor na krwistoczerwony, chowając się w półcieniu Ziemi. Dwie godziny później tarcza Księżyca zacznie znikać zasłaniana przez cień naszej planety, osiągając maksimum o 4.45 – niestety dla nas Księżyc będzie już pod horyzontem.

Nie w pełni widoczne zaćmienie Księżyca nie oznacza, że ta noc będzie mało ciekawa – wciąż mamy ogromne szanse na zorze polarne. Obecna aktywność słoneczna sugeruje, że czeka nas w tym roku jeszcze niejedna zorza – być może właśnie tej nocy. Zresztą wytrwali obserwatorzy wciąż mogą liczyć na pozostałości roju Perseidów, tego samego, który rozświetlał nasze niebo nocą z 12 na 13 sierpnia, kiedy nad Polską widziano nawet sto meteorów... na godzinę. Trzeba bowiem pamiętać, że tegoroczny rój był bardziej aktywny niż zwykle. Tegoroczna średnia częstotliwość spalania się w ziemskiej atmosferze kosmicznych drobin to 6–15 w ciągu każdych dwóch, trzech minut. Oczywiście im dalej byliśmy od cywilizacji, tym więcej można było ich zaobserwować, choć te najjaśniejsze zjawiska – często iskrzące, a zawsze zostawiające na niebie smugę dymu – było widać nawet w miastach.

Perseidy (nazwa roju meteorytów pochodzi od gwiazdozbioru Perseusza, z którego wydają się wpadać w ziemską atmosferę) – choć obserwujemy je od starożytności – są związane z odkrytą pod koniec XIX wieku kometą Swift-Tuttle. Sama kometa pojawia się w pobliżu Ziemi regularnie, choć nieczęsto, bo raz na 133 lata. Jednak na jej orbicie znajduje się masa kosmicznego gruzu, najczęściej wielkości ziarenek piasku, które wpadając w atmosferę z rekordową prędkością 59 km na sekundę, widowiskowo się spalają – to pozostałości po zderzeniach komety z innymi mniejszymi ciałami niebieskimi. Regularność roju Perseidów bierze się stąd, że co roku przecinamy ich niezmienną i zatłoczoną orbitę.

Choć maksimum roju następuje zawsze w połowie sierpnia, spadające meteory możemy zobaczyć jeszcze w połowie września, kiedy obserwuje się nawet 8–10 zjawisk na godzinę. Tak, jeżeli wierzyć prognozom obserwatoriów astronomicznych, może być również w tym roku, co oznaczałoby, że spadającą gwiazdę będziemy widzieć średnio co kilka minut.

Piękne zorze z czarnych plam

Jednak tegoroczne show skradła meteorom bezspornie jedna z najjaśniejszych widocznych nad Polską w ostatnich dekadach zórz polarnych. Również ostatniej nocy lipca polskojęzyczny internet rozgrzał się do czerwoności, a serwisy społecznościowe wypełniły się bajecznie kolorowymi zdjęciami zorzy polarnej. Jej jasność była tak duża, że nie przegapili jej również ci, którzy się jej nie spodziewali, a nawet ci, którzy – o zgrozo! – rzadko spoglądają w niebo. Choć zwykle na naszej szerokości geograficznej trudno jest rozpoznać kolory zjawiska, tym razem wyraźnie było widać róż, czerwień i zielenie. To wzbudzone atomy gazów znajdujących się w górnych warstwach ziemskiej atmosfery, w które uderzały elektrycznie naładowane cząstki słonecznego wiatru wyrzuconego dwa dni wcześniej wskutek potężnej erupcji materii słonecznej. Pozostałość tego wybuchu jeszcze przez wiele dni mogliśmy obserwować w postaci dość sporej plamy na powierzchni naszej gwiazdy dziennej.

Plamy słoneczne to kolejna atrakcja dla amatorów astronomii. Niewielki teleskop lub luneta, koniecznie wyposażone w filtr słoneczny, pozwalają oglądać pooraną czarnymi plamami tarczę słoneczną. Plamy na Słońcu przez wiele dekad wypierali średniowieczni uczeni, którzy byli przekonani, że ciało tak doskonałe jak nasza gwiazda nie może posiadać żadnych plam. W ich mniemaniu były to jedynie zjawiska atmosferyczne zachodzące na Ziemi. Plamy „przywiązał” do Słońca Galileusz, którego nie raz próbowano potępiać za nowatorskie podejście do obserwacji. To właśnie włoskiemu astronomowi Mikołaj Kopernik zawdzięcza rozpropagowanie swojej książki „O obrotach sfer niebieskich” i teorii heliocentrycznej, która zrewolucjonizowała astronomię. Legenda głosi, że Galileusz musiał w końcu zaprzeczyć teorii Kopernika, klęcząc przed Świętym Oficjum i prosząc, żeby jego „herezje” zostały mu wybaczone. Kiedy akt łaski się wypełnił, Galileusz, wstając, powiedział „a jednak się kręci”, co do dzisiaj z wdzięcznością pamiętają mu zarówno Włosi (większość z nich przekonuje w rozmowach, że ten fakt rzeczywiście się wydarzył, i że nie jest to legenda), jak i europejscy naukowcy. Galileusz poświęcił życie, broniąc teorii kopernikańskiej i udowadniając ją obserwacjami. To on odkrył najjaśniejsze księżyce Jowisza oraz fazy Wenus i Merkurego (co świadczyło, że znajdują się pomiędzy Ziemią a Słońcem). Obserwowane przejścia Merkurego przed tarczą słoneczną stały się dowodem na to, że plamy na słońcu mają pochodzenie słoneczne – nie ziemskie. Dopiero kilkaset lat później powiązano je z regularnymi cyklami aktywności magnetycznej naszej gwiazdy i zorzami polarnymi, które wywołuje.

Aktywność naszej gwiazdy rośnie co 11 lat. Jeżeli przegapimy zorzę nad Polską w tym roku, to na kolejne zjawiska tego typu będziemy musieli poczekać przynajmniej do 2035 roku. Wiadomo już, że kolejne maksimum cyklu może nie być aż tak widowiskowe. Warto więc przeglądać alerty zorzowe w internecie.

CZYTAJ TAKŻE: [Felieton „TS”] Rafał Woś: Co by było, gdyby…

Ostatnia letnia superpełnia

Sierpień pożegnał nas również czwartą w tym roku superpełnią Księżyca. Superpełnią, która jednocześnie była Niebieskim Księżycem – o czym za chwilę. Superpełnia to zjawisko, którym określamy moment, kiedy Księżyc w pełni jest jednocześnie najbliżej Ziemi, w apogeum. W rzeczywistości orbita naszego naturalnego satelity nie jest idealnie okrągła, ma raczej kształt elipsoidalny, więc pełnie, w czasie których Luna jest jednocześnie najbliżej Ziemi, nie zdarzają się często. To ważne momenty – wówczas możemy obserwować powierzchnię Księżyca z nieco większą dokładnością. Faktycznie Srebrny Glob jest na niebie większy niż zwykle i nierzadko jaśniejszy. Dzięki takim pełniom – zdarzają się dość regularnie – lepiej radzili sobie pradawni rybacy, rolnicy zaś mogli kontynuować nocą zbieranie plonów. Jasniejsze niż zwykle światło naszego satelity wypływało na jesiotry, które chętniej żerowały w nocy – stąd od stuleci ostatnia pełnia sierpnia nosi również nazwę właśnie Księżyca Jesiotrów.

Nazwa Niebieski Księżyc nie oznacza wcale koloru naszego naturalnego satelity. Jest związana z rzadkim zjawiskiem, kiedy podczas jednej pory roku można zaobserwować cztery, a nie trzy pełnie. Ta dodatkowa jest właśnie „niebieska” – od nieba, nie koloru.
Przygotowując się na jesień, nie możemy zapomnieć o planetach, które ustawiają się wyjątkowo korzystnie. W sierpniu mogliśmy obserwować koniunkcję Jowisza i Marsa – największej i najbliższej nam planety Układu Słonecznego, którą w ciągu najbliższych dekad ludzkość chce zbadać i skolonizować. We wrześniu do parady planet dołączy Saturn ze swoimi pięknymi pierścieniami, które można oglądać już przez lunetę lub dobrą lornetkę. I Jowisz (oraz jego księżyce), i Saturn do końca jesieni będą dostępne obserwującym praktycznie przez całą noc. Warto im się przyjrzeć. Chyba że naszą uwagę odwróci kolejna widowiskowa zorza.

CZYTAJ TAKŻE: Solidarność znaczy wolność. Wtedy i teraz – najnowszy numer „Tygodnika Solidarność”


 

POLECANE
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy

W centrum miasta dojdzie we wtorek 13 maja do sporych utrudnień ze względu na planowane na ulicy Chałubińskiego zgromadzenie publiczne. Utrudnień należy się spodziewać koło południa i potrwają one – jak twierdzą służby miejskie – około dwie godziny.

Groźby maczetą na orliku pod Krakowem. 22-latek z zarzutami Wiadomości
Groźby maczetą na orliku pod Krakowem. 22-latek z zarzutami

Groźby z maczetą na orliku w Zielonkach pod Krakowem. 22-letni mężczyzna ma usłyszeć zarzuty. Dwaj niepełnoletni napastnicy trafią przed Sąd Rodzinny.

Kreml odpowiada Europie: Z nami nie można rozmawiać za pomocą ultimatum z ostatniej chwili
Kreml odpowiada Europie: Z nami nie można rozmawiać za pomocą ultimatum

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył w poniedziałek, że z Rosją nie można rozmawiać językiem ultimatum. W ten sposób odniósł się do słów europejskich liderów, którzy zagrozili Rosji nałożeniem kolejnych sankcji.

Zwłoki mężczyzny w walizce. Ujawniono tożsamość zmarłego z ostatniej chwili
Zwłoki mężczyzny w walizce. Ujawniono tożsamość zmarłego

W Ustce odnaleziono walizkę z ciałem mężczyzny. Prokuratura potwierdza zabójstwo, a policja szuka sprawcy.

Karol Nawrocki: Nigdy nie będę lokajem spraw niemieckich Wiadomości
Karol Nawrocki: Nigdy nie będę lokajem spraw niemieckich

- Nigdy nie będę lokajem ani kamerdynerem spraw niemieckich - podkreślił kandydat na prezydenta Karol Nawrocki na spotkaniu z wyborcami w Kielcach.

Nowy sondaż prezydencki. Tak chcą głosować Polacy z ostatniej chwili
Nowy sondaż prezydencki. Tak chcą głosować Polacy

Wyścig o fotel prezydenta nabiera tempa. Najnowszy sondaż IBRiS dla Polskiego Radia 24 pokazuje spadki u liderów i wzrosty u pozostałych kandydatów. Kto zyskał, a kto stracił?

Przerażające zjawisko. Ważny komunikat warszawskiego zoo pilne
"Przerażające zjawisko". Ważny komunikat warszawskiego zoo

Działający przy warszawskim zoo Ptasi Azyl zwrócił się w mediach społecznościowych z ważnym apelem.

Uśmiechnięte barierki wracają pod siedzibę TVP w likwidacji. Tak wygląda prawdziwa debata Wiadomości
"Uśmiechnięte" barierki wracają pod siedzibę TVP w likwidacji. "Tak wygląda prawdziwa debata"

Według doniesień reportera Telewizji Republika Łukasza Żmudy, pod siedzibą TVP w likwidacji - gdzie odbędzie się debata prezydencka - trwa montaż barierek.

Dr Rafał Brzeski: Niemcom zależy na przejęciu polskich ziem leżących na wschód od linii Odra-Nysa Łużycka gorące
Dr Rafał Brzeski: Niemcom zależy na przejęciu polskich ziem leżących na wschód od linii Odra-Nysa Łużycka

- Wiele świadczy, że obaj nasi sąsiedzi postawili sobie za cel długotrwałe opanowanie Polski i podporządkowanie sobie Polaków - mówi w rozmowie z Anną Wiejak ekspert ds. bezpieczeństwa dr Rafał Brzeski.

Sztab Trzaskowskiego zapewnia: Jest sojusznikiem LGBT+, dowiódł tego działaniami pilne
Sztab Trzaskowskiego zapewnia: "Jest sojusznikiem LGBT+, dowiódł tego działaniami"

- Rafał realnie, kiedy społeczność LGBT była pod największym obstrzałem, realizowanym również przez telewizję publiczną, po prostu wypełniał swoje zadanie jako prezydent miasta, który ma chronić tych, którzy najbardziej potrzebują wsparcia - komentowała w wywiadzie na wp.pl wątpliwości dotyczące przedwyborczego dystansowania się kandydata KO od środowiska LGBT Monika Rosa z jego sztabu.

REKLAMA

Już niedługo czeka nas zaćmienie Księżyca

Kiedy tysiące amatorów astronomii – zwykle tymczasowych – szykowało się do obserwowania spadających gwiazd, nasze niebo sprawiło nie lada niespodziankę. Znów nie tylko w całej Polsce, lecz także w krajach bardziej na południu Europy mogliśmy obserwować przepiękną zorzę polarną. Jest to dosyć rzadkie zjawisko w naszym kraju, choć ostatnie miesiące pokazują, że możemy je dostrzec ze średnią częstotliwością raz na dwa, trzy tygodnie.
Zaćmienie księżyca Już niedługo czeka nas zaćmienie Księżyca
Zaćmienie księżyca / fot. pixabay.com

Wcześniej – również z Polski – oglądaliśmy zjawisko ostatniej lipcowej nocy. Zorze zawdzięczamy 25. cyklowi aktywności słonecznej, który właśnie osiągnął swoje maksimum, a całą masę innych zjawisk – po prostu szczęściu, bo takie nagromadzenia widowisk na niebie są niezmiernie rzadkie. A już niedługo czeka nas... kolejne zaćmienie Księżyca.

Zaćmienie i kamienie z nieba

Zaćmienie Księżyca, które nastąpi 18 września, choć całkowite, w Polsce będzie widoczne jedynie w części, bo Srebrny Glob całkowicie schowa się w cieniu Ziemi, kiedy będzie już nad Europą Zachodnią, a z perspektywy połowy Polski – za zachodnim horyzontem. Nie odbiera mu to jednak zupełnie uroku – warto wówczas uzbroić się w telefon lub aparat fotograficzny. Zdjęcia zaćmień Słońca i Księżyca, które zaczynają się lub kończą nad horyzontem, zwykle są najpiękniejsze – i otrzymują najwięcej nagród w astronomicznych konkursach fotograficznych. Samo zaćmienie zacznie się dość późno w nocy, bo o godz. 2.41 – jeszcze wtedy będzie to faza półcieniowa, w której Luna zmieni kolor na krwistoczerwony, chowając się w półcieniu Ziemi. Dwie godziny później tarcza Księżyca zacznie znikać zasłaniana przez cień naszej planety, osiągając maksimum o 4.45 – niestety dla nas Księżyc będzie już pod horyzontem.

Nie w pełni widoczne zaćmienie Księżyca nie oznacza, że ta noc będzie mało ciekawa – wciąż mamy ogromne szanse na zorze polarne. Obecna aktywność słoneczna sugeruje, że czeka nas w tym roku jeszcze niejedna zorza – być może właśnie tej nocy. Zresztą wytrwali obserwatorzy wciąż mogą liczyć na pozostałości roju Perseidów, tego samego, który rozświetlał nasze niebo nocą z 12 na 13 sierpnia, kiedy nad Polską widziano nawet sto meteorów... na godzinę. Trzeba bowiem pamiętać, że tegoroczny rój był bardziej aktywny niż zwykle. Tegoroczna średnia częstotliwość spalania się w ziemskiej atmosferze kosmicznych drobin to 6–15 w ciągu każdych dwóch, trzech minut. Oczywiście im dalej byliśmy od cywilizacji, tym więcej można było ich zaobserwować, choć te najjaśniejsze zjawiska – często iskrzące, a zawsze zostawiające na niebie smugę dymu – było widać nawet w miastach.

Perseidy (nazwa roju meteorytów pochodzi od gwiazdozbioru Perseusza, z którego wydają się wpadać w ziemską atmosferę) – choć obserwujemy je od starożytności – są związane z odkrytą pod koniec XIX wieku kometą Swift-Tuttle. Sama kometa pojawia się w pobliżu Ziemi regularnie, choć nieczęsto, bo raz na 133 lata. Jednak na jej orbicie znajduje się masa kosmicznego gruzu, najczęściej wielkości ziarenek piasku, które wpadając w atmosferę z rekordową prędkością 59 km na sekundę, widowiskowo się spalają – to pozostałości po zderzeniach komety z innymi mniejszymi ciałami niebieskimi. Regularność roju Perseidów bierze się stąd, że co roku przecinamy ich niezmienną i zatłoczoną orbitę.

Choć maksimum roju następuje zawsze w połowie sierpnia, spadające meteory możemy zobaczyć jeszcze w połowie września, kiedy obserwuje się nawet 8–10 zjawisk na godzinę. Tak, jeżeli wierzyć prognozom obserwatoriów astronomicznych, może być również w tym roku, co oznaczałoby, że spadającą gwiazdę będziemy widzieć średnio co kilka minut.

Piękne zorze z czarnych plam

Jednak tegoroczne show skradła meteorom bezspornie jedna z najjaśniejszych widocznych nad Polską w ostatnich dekadach zórz polarnych. Również ostatniej nocy lipca polskojęzyczny internet rozgrzał się do czerwoności, a serwisy społecznościowe wypełniły się bajecznie kolorowymi zdjęciami zorzy polarnej. Jej jasność była tak duża, że nie przegapili jej również ci, którzy się jej nie spodziewali, a nawet ci, którzy – o zgrozo! – rzadko spoglądają w niebo. Choć zwykle na naszej szerokości geograficznej trudno jest rozpoznać kolory zjawiska, tym razem wyraźnie było widać róż, czerwień i zielenie. To wzbudzone atomy gazów znajdujących się w górnych warstwach ziemskiej atmosfery, w które uderzały elektrycznie naładowane cząstki słonecznego wiatru wyrzuconego dwa dni wcześniej wskutek potężnej erupcji materii słonecznej. Pozostałość tego wybuchu jeszcze przez wiele dni mogliśmy obserwować w postaci dość sporej plamy na powierzchni naszej gwiazdy dziennej.

Plamy słoneczne to kolejna atrakcja dla amatorów astronomii. Niewielki teleskop lub luneta, koniecznie wyposażone w filtr słoneczny, pozwalają oglądać pooraną czarnymi plamami tarczę słoneczną. Plamy na Słońcu przez wiele dekad wypierali średniowieczni uczeni, którzy byli przekonani, że ciało tak doskonałe jak nasza gwiazda nie może posiadać żadnych plam. W ich mniemaniu były to jedynie zjawiska atmosferyczne zachodzące na Ziemi. Plamy „przywiązał” do Słońca Galileusz, którego nie raz próbowano potępiać za nowatorskie podejście do obserwacji. To właśnie włoskiemu astronomowi Mikołaj Kopernik zawdzięcza rozpropagowanie swojej książki „O obrotach sfer niebieskich” i teorii heliocentrycznej, która zrewolucjonizowała astronomię. Legenda głosi, że Galileusz musiał w końcu zaprzeczyć teorii Kopernika, klęcząc przed Świętym Oficjum i prosząc, żeby jego „herezje” zostały mu wybaczone. Kiedy akt łaski się wypełnił, Galileusz, wstając, powiedział „a jednak się kręci”, co do dzisiaj z wdzięcznością pamiętają mu zarówno Włosi (większość z nich przekonuje w rozmowach, że ten fakt rzeczywiście się wydarzył, i że nie jest to legenda), jak i europejscy naukowcy. Galileusz poświęcił życie, broniąc teorii kopernikańskiej i udowadniając ją obserwacjami. To on odkrył najjaśniejsze księżyce Jowisza oraz fazy Wenus i Merkurego (co świadczyło, że znajdują się pomiędzy Ziemią a Słońcem). Obserwowane przejścia Merkurego przed tarczą słoneczną stały się dowodem na to, że plamy na słońcu mają pochodzenie słoneczne – nie ziemskie. Dopiero kilkaset lat później powiązano je z regularnymi cyklami aktywności magnetycznej naszej gwiazdy i zorzami polarnymi, które wywołuje.

Aktywność naszej gwiazdy rośnie co 11 lat. Jeżeli przegapimy zorzę nad Polską w tym roku, to na kolejne zjawiska tego typu będziemy musieli poczekać przynajmniej do 2035 roku. Wiadomo już, że kolejne maksimum cyklu może nie być aż tak widowiskowe. Warto więc przeglądać alerty zorzowe w internecie.

CZYTAJ TAKŻE: [Felieton „TS”] Rafał Woś: Co by było, gdyby…

Ostatnia letnia superpełnia

Sierpień pożegnał nas również czwartą w tym roku superpełnią Księżyca. Superpełnią, która jednocześnie była Niebieskim Księżycem – o czym za chwilę. Superpełnia to zjawisko, którym określamy moment, kiedy Księżyc w pełni jest jednocześnie najbliżej Ziemi, w apogeum. W rzeczywistości orbita naszego naturalnego satelity nie jest idealnie okrągła, ma raczej kształt elipsoidalny, więc pełnie, w czasie których Luna jest jednocześnie najbliżej Ziemi, nie zdarzają się często. To ważne momenty – wówczas możemy obserwować powierzchnię Księżyca z nieco większą dokładnością. Faktycznie Srebrny Glob jest na niebie większy niż zwykle i nierzadko jaśniejszy. Dzięki takim pełniom – zdarzają się dość regularnie – lepiej radzili sobie pradawni rybacy, rolnicy zaś mogli kontynuować nocą zbieranie plonów. Jasniejsze niż zwykle światło naszego satelity wypływało na jesiotry, które chętniej żerowały w nocy – stąd od stuleci ostatnia pełnia sierpnia nosi również nazwę właśnie Księżyca Jesiotrów.

Nazwa Niebieski Księżyc nie oznacza wcale koloru naszego naturalnego satelity. Jest związana z rzadkim zjawiskiem, kiedy podczas jednej pory roku można zaobserwować cztery, a nie trzy pełnie. Ta dodatkowa jest właśnie „niebieska” – od nieba, nie koloru.
Przygotowując się na jesień, nie możemy zapomnieć o planetach, które ustawiają się wyjątkowo korzystnie. W sierpniu mogliśmy obserwować koniunkcję Jowisza i Marsa – największej i najbliższej nam planety Układu Słonecznego, którą w ciągu najbliższych dekad ludzkość chce zbadać i skolonizować. We wrześniu do parady planet dołączy Saturn ze swoimi pięknymi pierścieniami, które można oglądać już przez lunetę lub dobrą lornetkę. I Jowisz (oraz jego księżyce), i Saturn do końca jesieni będą dostępne obserwującym praktycznie przez całą noc. Warto im się przyjrzeć. Chyba że naszą uwagę odwróci kolejna widowiskowa zorza.

CZYTAJ TAKŻE: Solidarność znaczy wolność. Wtedy i teraz – najnowszy numer „Tygodnika Solidarność”



 

Polecane
Emerytury
Stażowe