Magia ciemnych nocy: poznaj "kurorty ciemnego nieba"

Są w Polsce miejsca tak ciemne nocą, że na upartego przy blasku Wenus (najjaśniejszej planety widocznej na naszym niebie) można czytać książki. A robaczki świętojańskie, kiedy już rozświetlą swoje odwłoki, świecą tak mocno, że aż rażą. Naprawdę! Jest też wcale niemała grupa turystów, których można tam zawsze spotkać – właśnie ze względu na te ciemności. Dopiero tutaj widać, dlaczego atlas nieba mówi, że gwiazdozbiór Wielkiej Niedźwiedzicy składa się ze 125 gwiazd widocznych gołym okiem, a my dostrzegamy zwykle siedem, nazywając je Wielkim Wozem.
niebo Magia ciemnych nocy: poznaj
niebo / PIXNIO | Szczegóły licencji Twórca: Adrian Pelletier

Na warmińskich i mazurskich polanach, bieszczadzkich czy izerskich halach, z daleka od ludzkich siedzib, można się potknąć o leżącego w śpiworze obserwatora meteorów – zwykle amatora. Choć nierzadko można również wleźć na miłośnika dalekiego kosmosu, który swój kupiony za oszczędności teleskop kieruje właśnie na odległą galaktykę. Ma przy sobie kompas i aparat fotograficzny. Nierzadko komputer, którego grafika jest tak ustawiona, żeby nie razić pozostałych. Bo zwykle taka łąka jest pełna ludzi – a wszyscy patrzą w górę.

Czytaj także: Tysiące turystów porzuciło plany wyjazdu do tego kraju

Czytaj także: Wzruszające nagranie: zobacz, jak mąż Aleksandry Mirosław cieszył się z jej złotego medalu

Coraz trudniej o prawdziwą noc

O zanieczyszczeniu światłem niewiele się nad Wisłą mówi, choć zupełnie niesłusznie. Niebo nad głową co piątego Polaka jest zbyt jasne, żeby można było poczuć, że nastała prawdziwa noc – przekonują naukowcy Light Pollution Think Thank, którzy od lat zajmują się badaniem zanieczyszczenia światłem. To w oczywisty sposób niekorzystnie wpływa na człowieka, który ewolucyjnie okres aktywności wypracował na okres dnia, a wypoczynku w nocy – to także efekt naszego najsilniejszego zmysłu, czyli wzroku. W nocy dajemy oczom odpocząć (bo i tak niewiele zobaczymy), śpimy, uruchamiając cały zestaw biologicznych narzędzi, które pomagają naszym organizmom zregenerować się i wypocząć. 

Jednak o prawdziwą noc jest coraz trudniej – to pora doby, której nie doświadczymy w mieście, bo zbyt duża ilość światła, choćby padającego z ulicznych latarni, oszukuje nasze mózgi i co czwartego z nas doprowadza do kłopotów z bezsennością. Niektórzy ratują się środkami nasennymi, ale to proteza prawdziwych potrzeb. 

Zanieczyszczenie świetlne degraduje również obraz nieba w świadomości społecznej. Nie wierzycie? Sięgnijcie do mitologii Greków, którzy każdego boga i bohatera umieszczali na nieboskłonie, znajdując na nim miejsce dla wszystkich postaci oraz zwierząt im towarzyszących. Jeszcze czterysta lat temu odkrywcy Nowego Świata, kiedy znaleźli się w okolicy równika, zauważali po południowej stronie nieba kolejne, nieznane wcześniej konstelacje. I nadawali im nazwy związane z zachodnią cywilizacją – stąd Cyrkiel, Kompas, Oktant, Okręt i Rufa. O tym, że nazwy powstawały już bliżej epoki nowożytnej, świadczy choćby znajomo brzmiąca nazwa gwiazdozbioru Tarcza Sobieskiego. Dzisiaj zobaczenie gwiazdozbioru w całości graniczy z cudem – jeżeli jesteś choćby nawet w najmniejszym mieście, koniecznie na południu świata. 

Prawdę mówiąc, sztucznego światła jest dookoła nas tak dużo, że większość z nas nawet nie wie, co to jest światło popielate Księżyca. A szkoda, bo było natchnieniem dla tysięcy poetów, którzy widząc księżycowy sierp w czasach, kiedy noc była nocą, potrafili dostrzec obok niego resztę księżycowej tarczy skąpanej w słabym, szarym (stąd nazwa) świetle. Światło popielate to odbite od powierzchni naszego naturalnego satelity światło rzucane przez naszą planetę. Jest słabe, więc kiedy je widzimy, dominują odcienie szarości – takie są bowiem prawdziwe barwy powierzchni Luny. Powiedzenie „Srebrny Glob” powstało mocno na wyrost – po to, żeby odróżnić Księżyc od Słońca, wyraźnie złotego. Ze srebrem nasz Księżyc ma niewiele wspólnego. Czasem w zimowe pełnie jest wyraźnie jasny i biały, ale zwykle – przyznajmy to – świeci na żółto, w końcu odbija światło słoneczne.

Magia widoczna bez światła

Sztuczne światła przeszkadzają nam w dostrzeganiu tysięcy pięknych zjawisk. W miastach niełatwo jest zobaczyć obłoki srebrzyste, a szkoda, bo robią ujmujące wrażenie – szczególnie na dzieciach, które są przekonane, że to obłoki „naelektryzowane prądem”. Nie ma również mowy o tym, żebyśmy mogli zobaczyć Pas Wenus czy światło zodiakalne. To pierwsze to cień Ziemi rzucany na naszą własną atmosferę o wschodzie lub zachodzie Słońca. Jako że zwykle Słońce barwi nam horyzont na czerwono (lub – to zależy od pogody – różowo), oddano to zjawisko greckiej bogini miłości. Cień naszej planety faktycznie wygląda, jak pas narzucony na biodra. Drugie to światło odbite od pyłu znajdującego się w Układzie Słonecznym, pozostałości po kształtowaniu się naszego kosmicznego domu.

Bez szans jesteśmy w zdarzającym się raz na 11 lat okresie zwiększonej aktywności słonecznej, kiedy na naszej szerokości geograficznej z powodzeniem można obserwować zorze polarne. Tu też warunkiem jest absolutna ciemność, w innym wypadku nie odróżnimy nawet jasnej zorzy od zwykłych chmur. W tym pomoże nam dopiero aparat fotograficzny, który ma czułość na barwy znacznie większą niż ludzkie oko. No chyba że znajdziemy się na jednym z zachowanych polskich biegunów ciemności. Choć jeszcze do niedawna miejsca takie były znane nielicznym miłośnikom gwiazd, a informacje o nich przekazywano sobie szeptem, dzisiaj niektóre urastają do rangi kurortów. Kurortów dla ludzi, którzy potrzebują ciemności i piękna, jakie ze sobą niesie. Niektóre z tych miejsc są wymieniane jako najciemniejsze na kontynencie. Tu noc jest tak ciemna, że gołym okiem można dostrzec galaktykę w Andromedzie – to najbardziej znana z książkowych i internetowych zdjęć galaktyka. Tym bardziej zapiera dech w piersiach, że na niebie jest... kilkukrotnie większa od Księżyca. Jednak ponieważ świeci słabo, to albo jej nie dostrzegamy, albo nie zwracamy na nią uwagi. W końcu to mgiełka w kształcie cygara – żeby się jej przyjrzeć potrzeba naprawdę ciemnego nieba.

Turystyka ciemności 

Dzisiaj kurorty ciemnego nieba stają się coraz bardziej popularną destynacją turystyczną. Najciemniejsze z nich to Sopotnia Wielka, miejsce za Szczyrkiem, niedaleko granicy ze Słowacją, która w zeszłym roku została pierwszą w Polsce i 10. w Europie lokalizacją o statusie Dark Sky Community. Jednak wcale nie jaśniej jest w Bieszczadach czy Górach Izerskich. Ciemne noce to także domena Warmii i Mazur, a szczególnie okolic Pieniężna, gdzie znajduje się piękny klasztor ojców Werbistów. Stąd niedaleko do Fromborka, polskiej mekki astronomów amatorów, którzy jeżeli mogą, ciągną do Parku Astronomicznego na Żurawiej Górze, pół godziny marszu od miasteczka. 

W samym Fromborku jest dzisiaj niestety zbyt jasno – oświetlona gotycka katedra i port psują jakiekolwiek astronomiczne plany. 

Noc ciemną jak aksamit możemy zobaczyć na Pojezierzu Augustowskim, szczególnie za Sejnami. Tamtejsze polany również nie bez powodu zaludniają się nocami – również jesienią i zimą! Już druga wizyta w tym samym miejscu pozwala spotkać znajomych z innych ciemnych części Polski.

Mieszkańcy najciemniejszych miejsc szybko zauważyli, że to całkiem dynamicznie rozwijająca się gałąź turystyki. Niedaleko miejsc spotkań miłośników nocnego nieba zaczęły powstawać gospodarstwa agroturystyczne, w których można zatrzymać się na dłużej, a nawet infrastruktura dedykowana wszystkim, którzy lubią zadzierać głowę w poszukiwaniu pięknych zjawisk. 
Oto w Bieszczadach i Górach Izerskich powstały rezerwaty ciemnego nieba, a w bieszczadzkiej gminie Lutowiska przygotowano dla astronomów amatorów trzy platformy widokowe. Widać z nich, lekko licząc, nawet siedem tysięcy gwiazd i – doskonale – Drogę Mleczną, czyli centrum i jedno z ramion naszej rodzimej galaktyki. 

Od lat organizowane są ogólnopolskie imprezy dla miłośników ciemnego nieba i ich rodzin. To odpowiedniki amerykańskich „star party” – od niemal wieku cieszących się coraz większą popularnością imprez dla astronomów zza oceanu.

Polskie „star party” coraz bardziej popularne

Polskie „star party” to imprezy, które – choć mogłyby – wcale ze sobą nie konkurują. Pierwszym z takich wydarzeń była znana w środowisku OZMA, czyli Ogólnopolski Zlot Miłośników Astronomii (ale taką samą nazwę nosił program poszukiwania cywilizacji pozaziemskich opracowany przez Franka Drake’a na początku lat 60. ubiegłego wieku, to również imię książkowej księżniczki Ozmy, władczyni fikcyjnej krainy Oz – nazwa jest grą słów i oczywistym ukłonem w stronę obu). 
W czasach rekordowej popularności informację o zlotach podawały wszystkie radiowe i telewizyjne serwisy informacyjne w Polsce – również dlatego że gośćmi na zlotach bywali i sławni astronomowie, i kosmonauci. Spotkania odbywają się w Obserwatorium Astronomicznym w Niedźwiadach, kilkadziesiąt kilometrów od Bydgoszczy. Higiena świetlna gospodarzy każe sądzić, że... nocą tam nie traficie.

Kolejna – Delta Optical AstroShow – znalazła sobie miejsce w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Uczestnicy zatrzymują się w Hotelu Ostaniec, który – z racji gości i rangi imprezy – rezygnuje ze zbyt wybujałego oświetlenia. Blisko tu z Krakowa, Częstochowy i Katowic, więc również niezmotoryzowani miłośnicy ciemnego nieba nie mają kłopotów z dojazdem. Także tutaj równie łatwo jest zobaczyć najsłabsze gwiazdy widoczne na niebie, co największe gwiazdy polskiej astronomii. 

Gwiezdne show

Tegoroczne Low Gravity Show (w tłumaczeniu – pokaz niskiej grawitacji, „star party” organizowane przez magazyn „Astronomia”) – nie bez powodu zaczyna się 12 sierpnia. Wtedy następuje zjawisko maksimum roju Perseidów. W pozbawionej świateł nocy w Parku Krajobrazowym Orlich Gniazd w Beskidzie Żywieckim można zrozumieć, dlaczego o Perseidach mówi się, że są deszczem meteorów. W ciągu jednej godziny można zaobserwować ponad setkę spadających gwiazd. Przy zanieczyszczonym sztucznym światłem niebie nie widzielibyśmy nawet dziesiątej części tych zjawisk. Hotel Fajkier w malowniczej wiosce Lgota Murowana, w którym zatrzymują się uczestnicy, również przestrzega określonych zasad – nie świeci w ciemności. Organizatorzy zapraszają chętnie rodziny z dziećmi – dla najmłodszych organizowane są specjalne warsztaty. I niezależnie od nich obserwacje Słońca, dzięki którym na własne oczy można zobaczyć słoneczne plamy. A w tym roku jest ich wyjątkowo dużo. To m.in. dzięki nim nocami coraz częściej możemy oglądać zorze polarne.
 


 

POLECANE
Ekspert bezlitosny dla Tuska: „Nie można wyjąć podpisu premiera” Wiadomości
Ekspert bezlitosny dla Tuska: „Nie można wyjąć podpisu premiera”

Nie milkną echa sprawy błędu Donalda Tuska, który złożył kontrasygnatę na postanowieniu prezydenta powołującym sędziego Krzysztofa Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego.

Dramat w Warszawie: Uzbrojony mężczyzna terroryzuje otoczenie. Do akcji ruszyli antyterroryści z ostatniej chwili
Dramat w Warszawie: Uzbrojony mężczyzna terroryzuje otoczenie. Do akcji ruszyli antyterroryści

Do wstrząsających wydarzeń doszło na warszawskich Bielanach, gdzie uzbrojony mężczyzna sterroryzował otoczenie. Do akcji wkroczyli antyterroryści, ale to tylko zaostrzyło sytuację.

Wrocławskie zoo ma niepowtarzalną propozycję, ale trzeba się spieszyć Wiadomości
Wrocławskie zoo ma niepowtarzalną propozycję, ale trzeba się spieszyć

Ten jeden z najpopularniejszych ogrodów zoologicznych w Polsce ma dla miłośników zwierząt nie lada atrakcję.

Szefowa KRS na proteście Prawników dla Polski: To mnie zmroziło z ostatniej chwili
Szefowa KRS na proteście "Prawników dla Polski": To mnie zmroziło

Propozycje złożone przez komisję ds. reformy ustroju zmroziły mnie - powiedziała we wtorek przewodnicząca Krajowej Rady Sądownictwa Dagmara Pawełczyk-Woicka podczas protestu Stowarzyszenia "Prawnicy dla Polski" przeciwko zapowiedzianym przez resort sprawiedliwości rozwiązaniom w związku z wyborem członków KRS.

Zaskakujące doniesienia ws. Tańca z gwiazdami z ostatniej chwili
Zaskakujące doniesienia ws. "Tańca z gwiazdami"

Wielkimi krokami zbliża się kolejna edycja "Tańca z gwiazdami". Wiadomo, kto będzie relacjonował całe show.

Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy Wiadomości
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy

Już wkrótce szykują się utrudnienia dla mieszkańców Warszawy. Warszawski Transport Publiczny wydał komunikat, których rejonów miasta unikać w najbliższym czasie, żeby nie utknąć w korkach.

Dzieje się w Trzeciej Drodze. Szef klubu złożył rezygnację z ostatniej chwili
Dzieje się w Trzeciej Drodze. Szef klubu złożył rezygnację

Mirosław Suchoń złożył rezygnację z funkcji przewodniczącego klubu parlamentarnego Polska 2050-TD - dowiedziała się PAP w zarządzie partii. W najbliższych dniach klub wybierze spośród swoich członków nowego przewodniczącego lub przewodniczącą oraz prezydium.

Znany polski skoczek zakończył karierę z ostatniej chwili
Znany polski skoczek zakończył karierę

Skoczek narciarski Klemens Murańka zakończył karierę. "Po 23 latach podjąłem decyzję, że zakończę swoją przygodę ze skokami narciarskimi" - napisał na Instagramie 30-letni zawodnik.

Chiny stawiają na produkcję energii z węgla z ostatniej chwili
Chiny stawiają na produkcję energii z węgla

Chiny dysponują jednym z największych zapasów węgla na świecie,i wciąż polegają na tym surowcu jako kluczowym źródle energii.

Samoloty zderzyły się na płycie lotniska. Sieć obiegło nagranie z ostatniej chwili
Samoloty zderzyły się na płycie lotniska. Sieć obiegło nagranie

Niebezpieczna sytuacja. O mały włos nie doszło do tragedii, która mogła kosztować życie wielu osób. Sieć obiegło niepokojące nagranie.

REKLAMA

Magia ciemnych nocy: poznaj "kurorty ciemnego nieba"

Są w Polsce miejsca tak ciemne nocą, że na upartego przy blasku Wenus (najjaśniejszej planety widocznej na naszym niebie) można czytać książki. A robaczki świętojańskie, kiedy już rozświetlą swoje odwłoki, świecą tak mocno, że aż rażą. Naprawdę! Jest też wcale niemała grupa turystów, których można tam zawsze spotkać – właśnie ze względu na te ciemności. Dopiero tutaj widać, dlaczego atlas nieba mówi, że gwiazdozbiór Wielkiej Niedźwiedzicy składa się ze 125 gwiazd widocznych gołym okiem, a my dostrzegamy zwykle siedem, nazywając je Wielkim Wozem.
niebo Magia ciemnych nocy: poznaj
niebo / PIXNIO | Szczegóły licencji Twórca: Adrian Pelletier

Na warmińskich i mazurskich polanach, bieszczadzkich czy izerskich halach, z daleka od ludzkich siedzib, można się potknąć o leżącego w śpiworze obserwatora meteorów – zwykle amatora. Choć nierzadko można również wleźć na miłośnika dalekiego kosmosu, który swój kupiony za oszczędności teleskop kieruje właśnie na odległą galaktykę. Ma przy sobie kompas i aparat fotograficzny. Nierzadko komputer, którego grafika jest tak ustawiona, żeby nie razić pozostałych. Bo zwykle taka łąka jest pełna ludzi – a wszyscy patrzą w górę.

Czytaj także: Tysiące turystów porzuciło plany wyjazdu do tego kraju

Czytaj także: Wzruszające nagranie: zobacz, jak mąż Aleksandry Mirosław cieszył się z jej złotego medalu

Coraz trudniej o prawdziwą noc

O zanieczyszczeniu światłem niewiele się nad Wisłą mówi, choć zupełnie niesłusznie. Niebo nad głową co piątego Polaka jest zbyt jasne, żeby można było poczuć, że nastała prawdziwa noc – przekonują naukowcy Light Pollution Think Thank, którzy od lat zajmują się badaniem zanieczyszczenia światłem. To w oczywisty sposób niekorzystnie wpływa na człowieka, który ewolucyjnie okres aktywności wypracował na okres dnia, a wypoczynku w nocy – to także efekt naszego najsilniejszego zmysłu, czyli wzroku. W nocy dajemy oczom odpocząć (bo i tak niewiele zobaczymy), śpimy, uruchamiając cały zestaw biologicznych narzędzi, które pomagają naszym organizmom zregenerować się i wypocząć. 

Jednak o prawdziwą noc jest coraz trudniej – to pora doby, której nie doświadczymy w mieście, bo zbyt duża ilość światła, choćby padającego z ulicznych latarni, oszukuje nasze mózgi i co czwartego z nas doprowadza do kłopotów z bezsennością. Niektórzy ratują się środkami nasennymi, ale to proteza prawdziwych potrzeb. 

Zanieczyszczenie świetlne degraduje również obraz nieba w świadomości społecznej. Nie wierzycie? Sięgnijcie do mitologii Greków, którzy każdego boga i bohatera umieszczali na nieboskłonie, znajdując na nim miejsce dla wszystkich postaci oraz zwierząt im towarzyszących. Jeszcze czterysta lat temu odkrywcy Nowego Świata, kiedy znaleźli się w okolicy równika, zauważali po południowej stronie nieba kolejne, nieznane wcześniej konstelacje. I nadawali im nazwy związane z zachodnią cywilizacją – stąd Cyrkiel, Kompas, Oktant, Okręt i Rufa. O tym, że nazwy powstawały już bliżej epoki nowożytnej, świadczy choćby znajomo brzmiąca nazwa gwiazdozbioru Tarcza Sobieskiego. Dzisiaj zobaczenie gwiazdozbioru w całości graniczy z cudem – jeżeli jesteś choćby nawet w najmniejszym mieście, koniecznie na południu świata. 

Prawdę mówiąc, sztucznego światła jest dookoła nas tak dużo, że większość z nas nawet nie wie, co to jest światło popielate Księżyca. A szkoda, bo było natchnieniem dla tysięcy poetów, którzy widząc księżycowy sierp w czasach, kiedy noc była nocą, potrafili dostrzec obok niego resztę księżycowej tarczy skąpanej w słabym, szarym (stąd nazwa) świetle. Światło popielate to odbite od powierzchni naszego naturalnego satelity światło rzucane przez naszą planetę. Jest słabe, więc kiedy je widzimy, dominują odcienie szarości – takie są bowiem prawdziwe barwy powierzchni Luny. Powiedzenie „Srebrny Glob” powstało mocno na wyrost – po to, żeby odróżnić Księżyc od Słońca, wyraźnie złotego. Ze srebrem nasz Księżyc ma niewiele wspólnego. Czasem w zimowe pełnie jest wyraźnie jasny i biały, ale zwykle – przyznajmy to – świeci na żółto, w końcu odbija światło słoneczne.

Magia widoczna bez światła

Sztuczne światła przeszkadzają nam w dostrzeganiu tysięcy pięknych zjawisk. W miastach niełatwo jest zobaczyć obłoki srebrzyste, a szkoda, bo robią ujmujące wrażenie – szczególnie na dzieciach, które są przekonane, że to obłoki „naelektryzowane prądem”. Nie ma również mowy o tym, żebyśmy mogli zobaczyć Pas Wenus czy światło zodiakalne. To pierwsze to cień Ziemi rzucany na naszą własną atmosferę o wschodzie lub zachodzie Słońca. Jako że zwykle Słońce barwi nam horyzont na czerwono (lub – to zależy od pogody – różowo), oddano to zjawisko greckiej bogini miłości. Cień naszej planety faktycznie wygląda, jak pas narzucony na biodra. Drugie to światło odbite od pyłu znajdującego się w Układzie Słonecznym, pozostałości po kształtowaniu się naszego kosmicznego domu.

Bez szans jesteśmy w zdarzającym się raz na 11 lat okresie zwiększonej aktywności słonecznej, kiedy na naszej szerokości geograficznej z powodzeniem można obserwować zorze polarne. Tu też warunkiem jest absolutna ciemność, w innym wypadku nie odróżnimy nawet jasnej zorzy od zwykłych chmur. W tym pomoże nam dopiero aparat fotograficzny, który ma czułość na barwy znacznie większą niż ludzkie oko. No chyba że znajdziemy się na jednym z zachowanych polskich biegunów ciemności. Choć jeszcze do niedawna miejsca takie były znane nielicznym miłośnikom gwiazd, a informacje o nich przekazywano sobie szeptem, dzisiaj niektóre urastają do rangi kurortów. Kurortów dla ludzi, którzy potrzebują ciemności i piękna, jakie ze sobą niesie. Niektóre z tych miejsc są wymieniane jako najciemniejsze na kontynencie. Tu noc jest tak ciemna, że gołym okiem można dostrzec galaktykę w Andromedzie – to najbardziej znana z książkowych i internetowych zdjęć galaktyka. Tym bardziej zapiera dech w piersiach, że na niebie jest... kilkukrotnie większa od Księżyca. Jednak ponieważ świeci słabo, to albo jej nie dostrzegamy, albo nie zwracamy na nią uwagi. W końcu to mgiełka w kształcie cygara – żeby się jej przyjrzeć potrzeba naprawdę ciemnego nieba.

Turystyka ciemności 

Dzisiaj kurorty ciemnego nieba stają się coraz bardziej popularną destynacją turystyczną. Najciemniejsze z nich to Sopotnia Wielka, miejsce za Szczyrkiem, niedaleko granicy ze Słowacją, która w zeszłym roku została pierwszą w Polsce i 10. w Europie lokalizacją o statusie Dark Sky Community. Jednak wcale nie jaśniej jest w Bieszczadach czy Górach Izerskich. Ciemne noce to także domena Warmii i Mazur, a szczególnie okolic Pieniężna, gdzie znajduje się piękny klasztor ojców Werbistów. Stąd niedaleko do Fromborka, polskiej mekki astronomów amatorów, którzy jeżeli mogą, ciągną do Parku Astronomicznego na Żurawiej Górze, pół godziny marszu od miasteczka. 

W samym Fromborku jest dzisiaj niestety zbyt jasno – oświetlona gotycka katedra i port psują jakiekolwiek astronomiczne plany. 

Noc ciemną jak aksamit możemy zobaczyć na Pojezierzu Augustowskim, szczególnie za Sejnami. Tamtejsze polany również nie bez powodu zaludniają się nocami – również jesienią i zimą! Już druga wizyta w tym samym miejscu pozwala spotkać znajomych z innych ciemnych części Polski.

Mieszkańcy najciemniejszych miejsc szybko zauważyli, że to całkiem dynamicznie rozwijająca się gałąź turystyki. Niedaleko miejsc spotkań miłośników nocnego nieba zaczęły powstawać gospodarstwa agroturystyczne, w których można zatrzymać się na dłużej, a nawet infrastruktura dedykowana wszystkim, którzy lubią zadzierać głowę w poszukiwaniu pięknych zjawisk. 
Oto w Bieszczadach i Górach Izerskich powstały rezerwaty ciemnego nieba, a w bieszczadzkiej gminie Lutowiska przygotowano dla astronomów amatorów trzy platformy widokowe. Widać z nich, lekko licząc, nawet siedem tysięcy gwiazd i – doskonale – Drogę Mleczną, czyli centrum i jedno z ramion naszej rodzimej galaktyki. 

Od lat organizowane są ogólnopolskie imprezy dla miłośników ciemnego nieba i ich rodzin. To odpowiedniki amerykańskich „star party” – od niemal wieku cieszących się coraz większą popularnością imprez dla astronomów zza oceanu.

Polskie „star party” coraz bardziej popularne

Polskie „star party” to imprezy, które – choć mogłyby – wcale ze sobą nie konkurują. Pierwszym z takich wydarzeń była znana w środowisku OZMA, czyli Ogólnopolski Zlot Miłośników Astronomii (ale taką samą nazwę nosił program poszukiwania cywilizacji pozaziemskich opracowany przez Franka Drake’a na początku lat 60. ubiegłego wieku, to również imię książkowej księżniczki Ozmy, władczyni fikcyjnej krainy Oz – nazwa jest grą słów i oczywistym ukłonem w stronę obu). 
W czasach rekordowej popularności informację o zlotach podawały wszystkie radiowe i telewizyjne serwisy informacyjne w Polsce – również dlatego że gośćmi na zlotach bywali i sławni astronomowie, i kosmonauci. Spotkania odbywają się w Obserwatorium Astronomicznym w Niedźwiadach, kilkadziesiąt kilometrów od Bydgoszczy. Higiena świetlna gospodarzy każe sądzić, że... nocą tam nie traficie.

Kolejna – Delta Optical AstroShow – znalazła sobie miejsce w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Uczestnicy zatrzymują się w Hotelu Ostaniec, który – z racji gości i rangi imprezy – rezygnuje ze zbyt wybujałego oświetlenia. Blisko tu z Krakowa, Częstochowy i Katowic, więc również niezmotoryzowani miłośnicy ciemnego nieba nie mają kłopotów z dojazdem. Także tutaj równie łatwo jest zobaczyć najsłabsze gwiazdy widoczne na niebie, co największe gwiazdy polskiej astronomii. 

Gwiezdne show

Tegoroczne Low Gravity Show (w tłumaczeniu – pokaz niskiej grawitacji, „star party” organizowane przez magazyn „Astronomia”) – nie bez powodu zaczyna się 12 sierpnia. Wtedy następuje zjawisko maksimum roju Perseidów. W pozbawionej świateł nocy w Parku Krajobrazowym Orlich Gniazd w Beskidzie Żywieckim można zrozumieć, dlaczego o Perseidach mówi się, że są deszczem meteorów. W ciągu jednej godziny można zaobserwować ponad setkę spadających gwiazd. Przy zanieczyszczonym sztucznym światłem niebie nie widzielibyśmy nawet dziesiątej części tych zjawisk. Hotel Fajkier w malowniczej wiosce Lgota Murowana, w którym zatrzymują się uczestnicy, również przestrzega określonych zasad – nie świeci w ciemności. Organizatorzy zapraszają chętnie rodziny z dziećmi – dla najmłodszych organizowane są specjalne warsztaty. I niezależnie od nich obserwacje Słońca, dzięki którym na własne oczy można zobaczyć słoneczne plamy. A w tym roku jest ich wyjątkowo dużo. To m.in. dzięki nim nocami coraz częściej możemy oglądać zorze polarne.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe