Nowa władza dąży do likwidacji tradycyjnego modelu życia zbiorowego
Co się dzieje teraz w Polsce? Przeszłość dobiega kresu. Przeszłość ta bliższa w postaci końca rządów PiS i ta szeroka oznaczająca zamknięcie pewnej formy tradycyjnego modelu życia zbiorowego kolejnego społeczeństwa europejskiego, tym razem polskiego. Owszem, wszyscy mówiący o powrocie Polski pod zależności polityczne i ekonomiczne Berlina czy Brukseli mają rację, lecz chodzi zadanie o wiele bardziej ambitniejsze zadanie, chodzi o domknięcie w Polsce rewolucji.
Kto im kazał?
Swoje logo do domknięcia tego projektu dała Platforma Obywatelska i wciąż otwarte pytanie brzmi: po co tej władzy tak zwulgaryzowana forma działania? Przecież dostali wszystko, i tak dokonaliby zmian, i tak ułożyliby państwo po swojemu. Dlaczego wyraźnie zależało im na tym, by wywołać szok i niedowierzanie?
A jeśli to preludium, tresura społeczeństwa do dokonywania na nim gorszych eksperymentów, to do jakich? Wyłączenie sygnału telewizyjnego, łyse „karki” w siedzibach mediów strategicznych dla funkcjonowania kraju, wykorzystanie chwilowej nieobecności prezydenta w Pałacu Prezydenckim, by wywlec stamtąd dwóch posłów skazanych na więzienie, choć prezydent ich ułaskawił. Przecież to obrazki z Ameryki Południowej lub Afryki, a nie Unii Europejskiej.
Polacy z pokolenia na pokolenie wyczuleni, że wszelkie anomalie polityczne czy szemrane akcje mogą mieć swoje źródło w dyspozycjach z zagranicy, teraz znowu łączą kropki w układance ostatnich tygodni. W tych dniach w Polsce dość długo przebywała Vera Jurova, instytucje unijne milczą jak zaklęte na kolejne akty bezprawia nowego rządu, a ambasador USA w Warszawie Mark Brzezinski mówił niedawno, iż Tusk w jego kraju jest „dobrze znany i szanowany”. Czyli „róbcie co macie robić i miejmy to już za sobą”.
Czytaj też: [Tylko u nas] W. Gadowski: Europa przestaje się liczyć, to dzisiaj luksusowy dom starców
Nie wiadomo do czego nowe władze w przywracaniu praworządności i demokracji w Polsce się jeszcze posuną. Wiadomo na pewno, że nowe władze w przeciwieństwie do poprzedników ze Zjednoczonej Prawicy będą z szacunkiem podchodziły Pride Month, wszelkich mniemanych uciskanych mniejszości i całej globalnej agendy lewicy. Stary świat, który dobiega końca nie rozumiał wagi i doniosłości tęczowych postulatów dla nowego świata. Obrona tradycyjnych wartości przed LGBT była jedną z podstawowych legitymizacji PiS przed własnym elektoratem, czyli dokładnie odwrotnie do tego, co wymaga obecny etap rewolucji obyczajowej w UE i świecie zachodnim.
„Bruksela nabrała wody w usta, co oczywiście nie zaskakuje. Nie po to KE otwarcie wspierała Tuska w powrocie do władzy, żeby teraz przejmować się tym, co Tusk wyprawia w Polsce. Bruksela tego chciała i to popiera” - napisała na Twitterze [X] Beata Szydło, była premier.
I o to może właśnie chodzi, dalekie echa Olivera Cromwella, który namawiał króla Szwecji Karola X Gustawa, by w końcu „utrącił róg [Polskę] na głowie bestii [Kościoła katolickiego]” i najechał na Rzeczpospolitą, co tamten uczynił potopem. Oświeceni Wolter w „Pismach przeciw Polakom” i cesarz pruski Fryderyk II w tej samej trosce o postęp i ucywilizowanie Rzeczpospolitej nawoływali do skończenia wreszcie z polskim katolicyzmem.
dalekie echa Olivera Cromwella, który namawiał króla Szwecji Karola X Gustawa, by w końcu „utrącił róg [Polskę] na głowie bestii [Kościoła katolickiego]”
Katolicka bestia
Historia to ciągłość, wielu ambasadorów Europy Zachodniej bierze w Warszawie udział w Paradzie Równości, a ambasador Szwecji złożył nawet kwiaty pod spaloną tęczą na Placu Zbawiciela.
Duchowi synowie Cromwella i Woltera wiedzą, że dla „utrącenia katolickiego rogu” muszą wygasić nie tylko czystą wiarę religijną nad Wisłą, ale jeszcze sprawić, by Polska przestała być także krajem tradycji katolickiej. Tutaj chodzi o opcję zero.
Polski katolicyzm w ich mniemaniu zbyt wiele w sobie dźwiga, gdyby jeszcze był odizolowany w ramach wspólnoty coraz bardziej przypominającej muzeum etnograficzne. Ale nasz katolicyzm nie dość, że w swojej masie jest konserwatywny, to nosi w sobie perły kultury polskiej, był zwornikiem syntezy dziejów Polski, a w najnowszej historii wychował w końcu synów, którzy wywalczyli wolność w III RP. Po upadku komunizmu, w epoce wielkiego pontyfikatu Jana Pawła II nasz katolicyzm był triumfujący, odważny z bitną armią świecką i duchową.
Katolicyzm, ten nowy polityczny po 1989 roku i ten stary związany z naszą tożsamością, z Polską jako przedmurzem Europy musiał niepokoić, on konserwował tradycyjną rodzinę i chronił prawicę, dawał jej siłę. Myśl o tym nie odstępowała twórców nowego europejskiego superpaństwa na krok. Szczytem ich zniesmaczenia były dwie pełne kadencje rządów PiS, który jako ostatni w Europie traktował religię poważnie, czego wyrazem były m.in., pielgrzymki przedstawicieli władz na Jasną Górę. Zbiegło się to wszystko w szczytowym momencie realizacji projektu europejskiego superpaństwa.
Właśnie czystość religijna i kulturowa Polski, niespotykana w Europie, a i rzadko widziana na świecie spowodowały pilność i radykalizm form w dekonstruowaniu naszej tożsamości dokonywanej od 1989 roku, aż do teraz przez obecny rząd Donalda Tuska i jego ministrów.
Czytaj też: Zniszczenie tradycyjnej rodziny to warunek powodzenia lewicowej rewolucji
„XX wiek spustoszyła demiurgiczna gorączka totalitaryzmów będących odpowiedzią na pokusę przemiany ludzkiego świata. Błędem byłoby jednak sądzić, że wyleczyliśmy się już z tych złudzeń. Zdecydowanie odrzuciliśmy jedynie totalitaryzm jako terror. Wciąż jednak kusi nas przemiana, obalenia tego niedoskonałego świata. W tym punkcie historii, w którym właśnie jesteśmy, spór i walka toczy się między tymi, którzy chcą jeszcze zastąpić ten świat innym, a tymi, którzy chcą go bronić i ochraniać (...) W dzisiejszym świecie ścierają się ze sobą dwa przeciwstawne nurty myśli. Pierwszy jest kontynuacją nowoczesności, odwołuje się wciąż do jej prometeizmu. Drugi nurt przeciwstawia się temu pierwszemu, uważając go za dzika wersję dzikiego prometeizmu kontynuująca bezwstydne tradycje Oświecenia. Chce kultywować świat, który istnieje, zamiast go przerabiać. [Jest jak ogrodnik], przyczynia się do utrzymania porządku świata, którego nie stworzył i który w znacznej mierze go przerasta” – pisze Chantal Delsol w książce „Nienawiść do świata. Totalitaryzm i ponowoczesność”.
„Dziki prometeizm kontynuujący bezwstydne tradycje Oświecenia” - tym będziemy karmieni przez najbliższe lata. W „Pytaniu na śniadanie” w TVP już pod rządami Sienkiewicza w Święto Trzech Króli można było zobaczyć „Podwójne zaręczyny u Karoliny i Agnieszki, wymarzony ślub Kuby i Dawida. Za chwilę w PnŚ porozmawiamy o tym, jaka jest recepta na długoletni i szczęśliwy związek?”.
Architekci europejskiego superpaństwa stracili do konserwatywnej Polski cierpliwość i dali zielone światło na to, co teraz oglądamy. Oni już nie chcą więcej dostawać gęsiej skórki, gdy będą słuchać o Polsce. Ich elementem nowej tożsamości jest chrystofobia i walka z tradycyjną moralnością katolicką.
Radykalizm form i styl działania szefa resortu kultury Bartłomieja Sienkiewicza ujawnia w jaki sposób wygaszanie przeszłości będzie dokonywane za pomocą szybkich cięć bez oglądania się na konsekwencje. Polskiemu Kościołowi i powiązanej z nim prawicy trzeba odciąć źródła, żeby nikomu na przyszłe nawet pokolenia nie przychodziło do głowy cofać te zdobycze rewolucji, które się teraz dokonują. Stąd odcinanie się kolejnych reklamodawców od TV Republika, odgradzanie prawicowej części opinii publicznej od „punktów dostępu” w mediach głównego nurtu. W końcu nadszedł czas wygaszenia Funduszu Kościelnego, które zapowiedział Tusk na jednej ze swoich pierwszych konferencji prasowych. Zmiany mają być tak radykalne, by nie było już nawet alternatywy po przegranych w przyszłości wyborach przez obecną koalicję.
„W miejsce zdystansowanego obiektywizmu pojawia się ślepe zaangażowanie, które pragnie siłą narzucać rzekomą prawdę i sprawiedliwość: prawdę i rzeczywistość, które można urzeczywistnić tylko w wyidealizowanym świecie przyszłości. Krytyka obecnej sytuacji jest radykalna i fundamentalna, natomiast lekceważy się absolutnie odpowiedzialność za skutki. Ten agresywny moralizm, nie tolerujący sprzeciwu, odrzuca nie tylko panujące stosunki, lecz również obowiązujący system wartości etycznych. Nie chodzi tu tylko o rozwiązanie konkretnych problemów, lecz o ukazanie własnej szczególności i doskonałości. Panuje więc bowiem moralizm pozbawiony moralności” - pisze w pracy „Religia a zeświecczone społeczeństwo” - Kral-Josef Schipperges.
Właśnie w takim miejscu jesteśmy obecnie. Poszanowanie ładu politycznego wpisane w instytucje i kulturę naszego społeczeństwa zostały zmiażdżone posunięciami nowego rządu. Jeśli ktoś ma nadzieje, że możliwa jest koegzystencja agresywnej sekularyzacji z szeroko oddziałującą religią, to aktualnie wybijane mu jest to z głowy. Ta ponowoczesna Polska ma wyrastać nie tyle pod wpływem Kościoła, ale coraz częściej przeciw niemu.
Ale jest coś jeszcze, rząd Donalda Tuska tej nagiej, mafijnej siły nie wstydzi nie tylko tutaj w Polsce, ale też na zewnątrz. Zresztą media europejskie z BBC na czele piszą androny o sporze prezydenta z nowym rządem, łamaniem przez prezydenta Konstytucji czy zabawą w kotka i myszkę z „przechowywaniem” Wąsika i Kamińskiego w Pałacu Prezydenckim jak obserwują to z satysfakcją media niemieckie.
Trwa teraz siłowa próba politycznej i kulturowej delegitymizacji prawicy. PiS skazane jest tutaj na walkę samotną. Europa patrzy na te wydarzenia spokojnie z odpowiednio przekłamanym przekazem. Paradoks polega na tym, że właśnie teraz, gdy na naszych oczach umiera państwo prawa, świat chce być przekonany, że przywracana jest praworządność.
„Nie będziemy się wypowiadać na temat konkretnych wydarzeń w państwach członkowskich UE” – powiedział na konferencji prasowej w Brukseli rzecznik Komisji Europejskiej Eric Mamer, pytany o zatrzymanie w Pałacu Prezydenckim Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
Tekst pochodzi z 3 (1824) numeru „Tygodnika Solidarność”.