Hartman: Doszło do tego, że to Kościół katolicki służy Polsce. Tak nisko już upadliśmy
Grupa polskich biskupów (Muszyński, Kopiec, Skworc, Nycz, Lityński) w sposób dyplomatyczny, aczkolwiek jednoznaczny, potępiła pisowskie warcholstwo w stosunkach z Niemcami. Treść tego pięknego i mądrego listu można znaleźć tutaj.
Niemcy są ostatnim krajem, który wciąż może czuć się zobowiązany do powściągliwości i cierpliwości wobec Polski i jej agresywnie antyzachodniej, antyunijnej polityki. Polityki, dodajmy, przede wszystkim antyniemieckiej, wzorowanej na PRL czasów Gomułki. Jednakże dziś tę cierpliwość tracą również one – kraj najbardziej zasłużony w pomocy dla Polski od roku 1980 i kluczowy dla naszej integracji ze strukturami Zachodu
- pisze Hartman.
Zadowoleni z siebie Polacy nie zdają sobie sprawy z rozmiarów katastrofy politycznej, jaką wywołali Kaczyński i jego rząd – oto zniweczono dorobek dziesiątek lat walki opozycji demokratycznej i budowania wolnej Polski. Jakimż paradoksem jest to, że dziś w obronie resztek honoru naszego kraju stają właśnie biskupi katoliccy. Czynią tak zapewne na prośbę kolegów z Niemiec albo na polecenie z Rzymu, ale to bez znaczenia. Dziś doszło do tego, że to Kościół katolicki służy Polsce. Tak nisko już upadliśmy.
Niezwykle rzadko się zdarza, aby działalność Kościoła rzymsko-katolickiego w Polsce była pożyteczna i zgodna z polską racją stanu. Polska hierarchia reprezentuje materialne i ideologiczne interesy kurii rzymskiej oraz Stolicy Apostolskiej, czyli państwa trzeciego, znanego z bardzo konsekwentnej polityki umacniania swej potęgi.
- czytamy we wpisie filozofa.
Piękne i dobre słowa polskich biskupów nie zrównoważą słów, a tym bardziej uczynków złych i grzesznych. Niosą jednak nadzieję na to, że również do opornego i wyizolowanego od społecznej i politycznej kultury Zachodu (a w tym również zachodniego katolicyzmu) Kościoła polskiego dociera rewolucja moralna, której boleśnie zrodzonym płodem jest współczesny pluralistyczny i demokratyczny świat.
- pisze Hartman.
Dla dzieci tej wielkiej pokojowej rewolucji, która zniosła poddaństwo i przemoc, w tak straszliwych rozmiarach praktykowane przez kilkanaście stuleci istnienia imperium katolickiego, to może i nie wielka, lecz jakże miła satysfakcja. Biskupi przemawiający językiem kultury liberalnej to wzruszający widok dla każdego, komu leży na sercu jej rozkrzewienie. Oto pierwszy krok błądzących do „nawrócenia”. Oby starczyło im sił, by wytrwać w pokorze i nadal pracować nad sobą.
- kończy publicysta.
źródło: hartman.blog.polityka.pl