[Felieton „TS”] Cezary Krysztopa: Psinka
Tylko Puszek siedzi obrażony w wiatrołapie i pilnuje, żeby pies nie wszedł do domu. Puszek ma z psami na pieńku. Od czasu, kiedy urodził się Średni, uznał, że jest kotem obronnym, i nie pozwala podejść psom do Chłopców na odległość dobrego skoku. Potrafił rzucać się na psy znacznie większe od siebie, autentycznie rzucać im się do gardła, w okolicy pojawiła się nawet fama na temat „świrniętego kota”, który bez powodu rzuca się na psy.
Szczerze mówiąc, zawsze wolałem pieski. Koty mnie irytują, szczególnie ze względu na dźwięki, które wydają, a potrafią na przykład zawodzić jak małe dziecko. Nie wspomnę już o niewdzięczności tych małych bydlaków, którym obca jest wszelka wdzięczność. Kota mamy dlatego, że Żona uratowała go przed „wodowaniem” w Wiśle i tak się już „układamy” od ładnych paru lat. Z psami szło mi o wiele łatwiej. Jak z Atosem, którego dostałem jako dziecko i z którym turlaliśmy się po dywanie, jakbyśmy byli obydwaj szczeniakami. Atos zniknął w czasie którychś wakacji. Podobno uciekł, a przynajmniej takiej wersji trzymali się moi Rodzice. Z kolei małą Pimpę Siostra przyniosła ze śmietnika, gdzie ktoś wyrzucił torbę ze szczeniakami. To był pies! Malutka, śliczna, z sierścią do samej ziemi. Zawsze chodziła grzecznie przy nodze. Latami, kiedy nakładałem dresy do biegania, stała pierwsza w drzwiach, a dowodem na to, że się starzeje, było to, że zaczęła się chować pod fotel. Kiedyś, kiedy byłem na uczelni, wpadła pod samochód, przyczołgała się do domu, zawinęła się w moją koszulę i tak zdechła. Został po niej szczeniak, którego nazwaliśmy Kilerem, ponieważ choć niewiele większy od matki, rzucał się na wszystkie samochody, usiłując przegryźć im opony. Ile razy koło jadącego samochodu trzepnęło nim o asfalt, tyle razy niczego go to nie nauczyło. Zdechł ślepy ze starości w domu mojego śp. Taty.
A teraz oczyma ich wszystkich patrzy na mnie ta psinka. Daliśmy jej jeść, daliśmy pić i obroniliśmy przed większym psem sąsiadów. Tylko co mamy z nią zrobić? Puszek nie zaakceptuje jej za żadne skarby, a za kilka dni wyjeżdżamy na dwutygodniowe wakacje. Na ogłoszenie nikt nie odpowiada, w okolicy nikt się do psinki nie przyznaje.
Chłopcy już nazwali ją Pimpa i nawet reaguje na imię. Tylko co dalej?