Związki zawodowe – między tradycją a wyzwaniami współczesności
Pierwsze związki pracowników najemnych pojawiły się w XVIII wieku, w Anglii, wraz ze wzrostem liczby zakładów produkcyjnych i przechodzeniu z gospodarki rolniczej na przemysłowo-rolniczą.
Ówczesne państwa, kierując się prymatem prawa własności, stawały po stronie właścicieli środków produkcji. Pracownicy najemni spotykali się z przejawami wyzysku, przedmiotowym traktowaniem, wykorzystywaniem ich trudnej sytuacji ekonomicznej do niemal niewolniczej pracy. Olbrzymia nadpodaż pracy, przy braku ochrony prawnej pracowników najemnych, sprzyjała właścicielom kapitału i stawiała w trudnej pozycji pracowników.
Pojawiała się potrzeba tworzenia reprezentacji wyrażającej interesy pracowników. Tak powstawały pierwsze organizacje związkowe, przypominające początkowe znane ze średniowiecza cechy rzemieślnicze.
Państwa w których pojawiały się organizacje związkowe, starały się ograniczać ich zasięg, wprowadzając restrykcyjne prawo.
Nawet rewolucyjna Francja, pełna frazeologii o równości, wolności i braterstwie, w praktyce zakazała organizowania się pracowników w niekontrolowanych przez republikańskie rządy stowarzyszeniach. Ustawowy zakaz zrzeszania się został wprowadzony w latach 1791–1884 (ustawa Le Chapelier z 14 VI 1791 zabraniała pracownikom najemnym tworzenia zrzeszeń, organizowania strajków i akcji protestacyjnych).
W Wielkiej Brytanii zakaz zrzeszenia obowiązywał do 1824. W Stanach Zjednoczonych do 1830. W Niemczech do 1869, a w Rosji carskiej do 1906 roku.
Trudną sytuację pracowników najemnych wykorzystywały radykalne organizacje o charakterze marksistowskim lub anarchistycznym. Prawo do zrzeszania się pracowników było jednym z naczelnych haseł bolszewików, a cała ideologia marksistowsko-leninowska opierała się na walce o prawa proletariatu.
Powszechna legalizacja związków pracowniczych dokonała się na zachodzie po I wojnie światowej. Status związków zawodowych został skodyfikowany w zapisach Konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy, powstałej w 1919 roku i funkcjonującej do dnia dzisiejszego.
W ramach Konwencji państwa członkowskie przyjęły uchwały nr 87 o wolności związkowej i ochronie praw związkowych (1948) a także uchwałę nr 98 – o prawie organizowania się i rokowań zbiorowych (1949).
Państwa komunistyczne, choć podpisały konwencję, wykorzystywały ją do szerzenia swoich ideologicznych wpływów w krajach Zachodu. U siebie jednak zakazały wolności zrzeszania się, utrzymując rozdźwięk między deklaracjami a stanem faktycznym.
Związki zawodowe przyjęły zasadę dobrowolnego zrzeszania się. Powszechnie akceptują one prawo pracowników do strajku, postrzegając go jednak jako metodę ostateczną. Choć stopniowo zezwolono na działanie związków, które wcześniej działały nielegalnie lub półlegalnie, to w wielu krajach pozostały instrumenty prawne celowo ograniczające ich działalność.
W wolnym świecie ujawnił się podział związków ze względu na różnice światopoglądowe i polityczne. Silne wpływy uzyskały na Zachodzie organizacje współpracujące z komunizmem, negatywnie nastawione do systemu demokracji parlamentarnej i gospodarki wolnorynkowej. Konkurowały z nimi związki odwołujące się do marksistowskiej ideologii partii socjalistycznych czy socjaldemokratycznych, ale deklarujące akceptację systemu demokratycznego. Mieliśmy też organizacje związkowe, odwołujące się do personalizmu chrześcijańskiego lub społecznej nauki kościoła, związane z partiami chadeckimi. Te szukały równowagi między interesami pracowników i pracodawców.
Fenomen Solidarności.
W czasach PRL u społeczeństwo polskie usiłowało uwolnić się od narzuconego siłą ustroju komunistycznego. Jednak każdy sprzeciw był skutecznie tłumiony, a społeczeństwo utrzymywane w posłuszeństwie przez rozbudowany aparat bezpieczeństwa. Celem PRL było wspieranie polityki gospodarczej i społecznej ZSRR. PRL miał być dostarczycielem mięsa armatniego w przyszłej wojnie z imperialistycznym zachodem. Temu miało służyć LWP.
Po pierwszych oznakach kryzysu gospodarczego w połowie lat 70 tych i uzależnianiu się Warszawy od kredytów zachodnich, powstające grupy dysydentów próbowały organizować protest w ramach możliwości prawnych.
PRL podpisała Akt, zwany również Wielką Kartą Pokoju. Był to zbiór zasad, którymi miały kierować się kraje członkowskie. Została ona przyjęta na zakończenie Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w 1975, w Helsinkach. Stanowiła deklarację intencji o znaczeniu politycznym i moralnym. Wyrażała ona wolę współdziałania państw w podzielonej na dwa bloki ideologiczne Europie.
PRL musiała przynajmniej deklaratywnie respektować podstawowe prawa człowieka. Stąd pojawiła się inicjatywa taka jak ROPCIO (Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela), by używając pokojowych środków, jawnie rozszczelniać system komunistyczny. Po stłumieniu protestów robotniczych w 1976 powstał Komitet Obrony Robotników i Wolne Związki Zawodowe.
Władze przystąpiły do agenturalnego zwalczania tych inicjatyw, jednak z różnych względów powstrzymywały się przed krwawą rozprawą ze środowiskami dysydenckimi. Może dlatego, że wielu członków opozycji demokratycznej rekrutowało się nie tylko z rodzin o tradycjach patriotycznych, ale też z komunistycznych. Środowiska opozycyjne w Polsce wykorzystywały deklaracje komunistycznych propagandystów, mówiące o obronie praw robotników, do organizowania się robotników w niezależne od władz organizacje pracownicze. Walka z nimi, z punktu widzenia dotychczasowej wykładni światopoglądowej, była trudna.
Stąd też, po wybuchu protestów sierpnia 1980 r., pojawił się postulat powołania Niezależnych Samorządnych Związków Zawodowych. Organizacja miała bronić nie tylko praw pracowniczych, ale była także szkołą samorządności i odpowiedzialności obywatelskiej. I siłą polityczną, wywierającą stały nacisk na komunistyczny reżim. W tym czasie powstała Solidarność Rolników Indywidualnych i Solidarność Rzemieślnicza, zrzeszająca drobnych wytwórców i przedsiębiorców.
Komuniści dopuścili do zupełnego bankructwa głoszonych przez siebie idei. Hasło drukowane na pierwszej stronie Trybuny Ludu: Proletariusze wszystkich krajów łączcie się!, budziło w komunistach lęk, by proletariusze nie połączyli się w walce z komunizmem.
Po obaleniu komunizmu, do czego przyczyniła się Solidarność, związki zawodowe stanęły przed re-definicją wizji i celów działania. Polska się zmienia, sytuacja Polaków się zmienia, ale potrzeba samoorganizacji osób aktywnych zawodowo pozostaje. Pojawiły się zatem nowe wyzwania.
Co dalej z organizacjami związkowymi w Polsce ?
Od wielu już lat poziom uzwiązkowienia zmniejsza się. Związki zawodowe funkcjonują nadal tylko w dużych przedsiębiorstwach z udziałem kapitału Skarbu Państwa. Liczba związkowców wynosi obecnie 1,5 mln osób, na 17 mln zatrudnionych. W Polsce w 2018 r., według GUS, liczba osób fizycznych prowadzących pozarolniczą działalność gospodarczą, które nie zatrudniały pracowników na podstawie stosunku pracy, wynosiła 1,3 mln. Zarazem około 1,2 mln osób pracuje tylko na umowę o pracę lub dzieło.
Zadajmy zatem pytania: czy związki zawodowe powinny walczyć ze zjawiskiem samozatrudnienia? A może dostrzegą w nim swoją szansę?
Dzisiejszy rynek pracy i zmiany w gospodarce wymagają wielowymiarowej analizy ekspertów związkowych.
Nie dla wszystkich pracujących umowa o pracę jest pożądana. Mamy coraz więcej zawodów, w których pracownik – mikro-przedsiębiorca de facto świadczy usługi innemu podmiotowi, a coraz częściej wielu podmiotom. Wysoko wykwalifikowany spawacz może pracować 2 dni w tygodniu dla jednego podmiotu, 2 dni dla drugiego, a w między czasie świadczyć usługi dla trzeciego. Inny przykład to zawód informatyka. Bardzo często osoby takie pracują w domu, bez nadzoru i rozliczają się z pracodawcą z wykonanej przez siebie usługi. Wiele osób nie chce być przywiązanym do jednego pracodawcy, ale ceni swobodę i możliwości elastycznego dobierania zleceń.
Coraz częściej pracownik nie jest przez całe życie przywiązany do jednego zakładu pracy i do jednego pracodawcy, jak chłop pańszczyźniany, ale funkcjonuje jak przedsiębiorca prowadzący działalność gospodarczą. Rynek pracy dynamicznie się zmienia. Może się okazać, że w relacjach gospodarczych będzie coraz mniej ostry podział na pracowników i pracodawców, że wszyscy będziemy przedsiębiorcami, wymieniającymi się usługami i towarami.
Mimo wielu zalet, taki charakter pracy niesie ze sobą ryzyko. Podpisywane umowy zwykle nie są standardowe, a mikro-przedsiębiorca w zderzeniu z machiną prawną korporacji stoi na gorszej pozycji. Dostępność usług prawnych o wysokim standardzie wymaga zaangażowania dużych środków finansowych.
I tu pojawia się miejsce dla związków zawodowych nowego typu, które takim samozatrudnionym nie proponują zmiany umowy na umowę o pracę, ale wspierają ich wiedzą ekspercką. Po to, by chronić mikro-przedsiębiorców przed nierównoprawnym traktowaniem, lub narzucaniem niekorzystnych klauzul. Mikro-przedsiębiorcy pozbawieni są przecież swojej reprezentacji w komisjach opiniujących rozwiązania legislacyjne.
Podsumowując, wydaje się ważne, by liderzy związkowi wzięli pod uwagę możliwość zagospodarowania 2,5 miliona osób nie pracujących na umowach o pracę i nie zamierzających z różnych powodów takich umów podpisywać, a nie mających swojej silnej reprezentacji organizacyjnej.
autor :Mariusz Patey