Eksperci KEP: Projekt „sztucznych macic” budzi poważne zastrzeżenia moralne
Czy powstają „sztuczne macice” i czy jest to niebezpieczne?
W przestrzeni medialnej coraz częściej pojawiają się informacje o tworzeniu sztucznych macic czy ogólniej osiągania coraz bardziej zaawansowanych etapów rozwoju zarodkowego poza organizmem matki. Nie chodzi tutaj więc o nowoczesne inkubatory umożliwiające ratowanie dzieci przedwcześnie urodzonych (te czasem też są nazywane sztucznymi macicami), ale o systemy, które umożliwiają rozwój człowieka od początku kształtowania się jego organizmu do jakiegoś określonego etapu rozwojowego, nie wykluczając też – przynajmniej w marzycielskich wizjach – osiągnięcia przez niego dojrzałości bytowej. Wiele emocji wzbudza sam pomysł produkcji/rozwoju istot ludzkich poza organizmami matczynymi, nazwany EctoLife. W animacji artysty angażującego się w wizualizację tego pomysłu przedstawiono wizję, która miała sugerować, że już niedługo powstaną fabryki przypominające plantacje ludzkich płodów. Wielkie emocje wzbudził również podręcznik do „Historii i teraźniejszości” profesora Wojciecha Roszkowskiego, w którym wspomniano o możliwości „produkcji ludzi”. Przedstawiona inscenizacja EctoLife jest pewnego rodzaju prowokacją i zawiera wiele błędów czy uproszczeń w odległym zamiarze prowadzenia zaawansowanych ciąż poza organizmem matki. Podręczniki takie, jak profesora Roszkowskiego, również budzą emocje. One jednak, mając profil humanistyczny z konieczności nie mogą dokładnie opisywać metodologii biotechnologicznej.
Z projektem stworzenia „sztucznej macicy” wiąże się też drugi zamiar, bardziej realny. Myśli się o tworzeniu sztucznego organu (sztucznej macicy) umożliwiającego rozwój ludzkich płodów/zarodków, celem ich wykorzystania jako dawców komórek, tkanek i organów. Wypada więc wyjaśnić, o co chodzi w niektórych aktualnych próbach tworzenia „sztucznych macic”.
Inscenizacja EctoLife zawiera pewne informacje prawdziwe. Dotyczy to faktu, że takie macice zwane powszechnie bioreaktorami faktycznie powstają. Jednak w rzeczywistości są to „sztuczne macice zarodkowe”. Projektów tego typu jest wiele i nie jest możliwe omówienie ich wszystkich. Można raczej przyjrzeć się jednemu z bardziej szokujących, tworzonych przez naukowców publikujących wyniki swoich badań w najbardziej prestiżowych czasopismach, takich jak Cell, Nature i nagłaśnianych przez chociażby MIT (Post-gastrulation synthetic embryos generated ex utero from mouse naive ESCs: Cell, This startup plans to create realistic human embryos | MIT Technology Review).
„Sztuczne macice”, a formalnie bioreaktory, zaprojektowane przez tych naukowców, nie są w stanie doprowadzić do powstania organizmów ludzkich zdolnych do kontynuowania samodzielnego życia po ich wyjęciu z takiego urządzenia. Bioreaktory te nie pozwolą więc na otrzymanie noworodków, a nawet najtrudniejszych do utrzymania przy życiu tzw. skrajnych wcześniaków. Z pomocą bioreaktorów można natomiast doprowadzić do etapu powstania organizmów ludzkich zawierających bijące serca i zalążki OUN (Ośrodkowego Układu Nerwowego) czy płodowych gruczołów dokrewnych. Osiągnięcie takiego etapu w naturalnym rozwoju ludzkiego płodu jest zależne od jego zagnieżdżenia (implantacji) w macicy matki. Jednak w przypadku skorzystania z bioreaktora zagnieżdżenie nie jest konieczne.
Z takimi eksperymentami związane jest bardzo duże zagrożenie egzystencjalne dla rozwijającego się dziecka i w szerszym znaczeniu całego gatunku ludzkiego. Wynika ono aktualnie z faktu, że w bioreaktorach nie udaje się osiągnąć etapu, od którego możliwe jest otrzymanie noworodków. Możliwe jest natomiast osiągnięcie zaawansowanego etapu rozwoju, po którym transfer płodu ludzkiego do macicy kobiety jest już niemożliwy, gdyż ten moment w jego rozwoju, na którym dochodzi do implantacji, został nieodwracalnie przekroczony. Innymi słowy, zostaje przez niego utracona zdolność zagnieżdżenia. Sytuacja ta przypominałaby ciążę ektopową (pozamaciczną). Tak więc również „sztuczna macica” nie pozwala na dalsze etapy rozwoju, a ciąża/organizm przeniesiona do macicy matki już by w niej nie przetrwał, bo tam by się nie zagnieździł. Typowa ciąża pozamaciczna (poza macicą kobiety) jest oczywiście nieplanowana. W przypadku sztucznej macicy dochodziłoby natomiast do tworzenia w sposób cyniczny i wyrachowany czegoś, co by ją przypominało. Zamiar pomysłodawców „sztucznej macicy” jest więc następujący: przekroczyć etap rozwoju, kiedy implantacja w macicy ludzkiej jest możliwa. Organizm ma wejść w etap, w którym już jej nie dokona. Jest więc skazany na zagładę. Zdaniem twórców projektu pozbawia go to należnych mu praw. Unikają oni jednak od początku pytania, jakim prawem nowy człowiek został w ten sposób powołany do życia, które z góry skazane jest na szybką śmierć. W istocie postępowanie takie przypomina w pewnym sensie koncepcję z filmowego „Łowcy androidów" (na motywach powieści „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?” autorstwa Philipa K. Dicka). Tam brak praw człowieka dla tzw. androidów (replikantów) wynikał z tego, że rodziły się one jako osobniki dojrzałe i nie miały wspomnień. Tutaj domniemany android/replikant zarodkowy, w rzeczywistości człowiek na wczesnym etapie rozwoju, ma utracić prawa nadane mu nawet przez TSUE (Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej), bo jest skazany na zagładę. Nie uda się go uratować, a więc z punktu widzenia prawa można go dowolnie wykorzystać. W „Łowcy androidów” moment uśmiercenia replikanta był nazywany jego przejściem na emeryturę.
Po co tworzyć taki ludzki organizm? Można tutaj mówić o dwóch zasadniczych motywach. Zdaniem twórców wspomnianej firmy biotechnologicznej, która ma się tym zajmować, organizm taki ma być źródłem fragmentów lub całych części zamiennych dla chorego człowieka dorosłego. Biotechnolodzy nie potrafią bowiem tworzyć w warunkach laboratoryjnych z pomocą inżynierii komórkowej lub tkankowej skomplikowanych elementów organów takich, jak np. gruczoły dokrewne czy serce z komórek macierzystych; generalnie organów złożonych z komórek o różnej specyfikacji. Taką zdolność posiada jednak organizm stworzony w sztucznej macicy. Twórca firmy i znany naukowiec określa te zarodki „drukarkami 3D organów”. Drugi motyw (związany z pierwszym) to tworzenie organów zastępczych posiadających ten sam genom, co dawca komórek stanowiących podstawę rozwoju w bioreaktorze nowego organizmu. Oznacza to, że przeszczep i jego biorca mają w pełni te same antygeny zgodności tkankowej (HLA), co z kolei pozwala uniknąć poważnego ryzyka odrzucenia przeszczepu przez organizm biorcy oraz podawania mu leków immunosupresyjnych, co ma swoje poważne minusy.
To, że taki ludzki organizm ma utracić status istoty chronionej przez TSUE, ma wynikać również z faktu, że autorzy określają go jako tworzonego bez użycia komórki jajowej. Jest to określenie nieprecyzyjne, a nawet dochodzi tu do manipulacji. W zarysie organizm ten ma powstawać w wyniku samoorganizacji pojedynczych komórek zarodkowych, które jako rozdzielone nie mogą stać się organizmami. Są to po pierwsze komórki pluripotentne, z których można otrzymać dowolne komórki organizmu, ale nie cały organizm oraz komórki należące do struktur satelitarnych nowego organizmu, czyli trofoblastu, z którego normalnie powstaje np. łożysko. Komórki te zmieszane w bioreaktorze samoorganizują się w trójwymiarowy zarodek, który rozwija się pomimo braku implantacji do etapu, w którym wykształca się serce i inne zaawansowane struktury. Trzeba jednak zauważyć, że komórki, które ulegają samoorganizacji (umożliwiającej utworzenie przez nie zarodka) są pobierane z wcześniejszego zarodka, który powstał w wyniku zapłodnienia in vitro komórki jajowej.
Warto zauważyć, że spór o to, czy zarodek powstał z komórki jajowej, jest bardzo ważny, gdyż TSUE chroni ludzkie zarodki powstałe z komórki jajowej. W przypadku omawianej biotechnologii rozwijanej przez wspomnianą firmę możliwe jest jeszcze odwołanie się do definicji TSUE. Należy natomiast obawiać się, że jest kwestią czasu otrzymywanie zarodków ludzkich od podstaw bez użycia komórki jajowej (np. z indukowanych pluripotencjalnych komórek macierzystych, z komórek iPS, otrzymanych np. z komórek skóry w wyniku cofnięcia ich specyfikacji na drodze wymuszenia ekspresji odpowiednich ich genów). W tej sytuacji powstaje więc bardzo groźna sytuacja i to wcale nie dlatego, że można otrzymać sztuczne macice zdolne do doprowadzenia do etapu wcześniactwa, ale właśnie dlatego, że obecnie powstające bioreaktory takiej opcji nie oferują, jak również uniemożliwiają transfer i implantacje po osiągnięciu najpóźniejszego możliwego etapu rozwoju w bioreaktorze do macic kobiecych.
Powstające projekty, takie jak wyżej opisany, budzą poważne zastrzeżenia moralne. W związku z tym muszą one zostać poddane bardzo skrupulatnej analizie przez etyków i prawników. Projektów, które muszą być dyskutowane w jak najszerszym gronie, jest więcej. Bez takiej dyskusji dojdzie do podważenia podstawowych norm społecznych i najpewniej do podważenia człowieczeństwa wielu istot ludzkich.
Prof. dr hab. Piotr Rieske
Członek Zespołu Ekspertów do Spraw Bioetycznych
Bp Józef Wróbel SCJ
Przewodniczący Zespołu Ekspertów KEP do Spraw Bioetycznych
tk / Lublin