Waldemar Żyszkiewicz: Szok? Trauma? Przecież oni od razu wiedzieli

Dziś trudno żywić w tej sprawie wątpliwości. Nihilizm moralny, który przejawił się w sposobie potraktowania przez stronę rosyjską zwłok ofiar smoleńskiej enigmy z 10 kwietnia 2010 roku, wskazuje nie tylko na zamysł pohańbienia ciał martwych już wrogów, ale przede wszystkim na zasadniczą odmienność cywilizacyjną ludów i władz państwa ze stolicą na Kremlu.
 Waldemar Żyszkiewicz: Szok? Trauma? Przecież oni od razu wiedzieli
/ screen YouTube
Piszę o smoleńskiej enigmie, bo to z pewnością nie był zwykły wypadek komunikacyjny. Piszę o enigmie, bo mimo upływu siedmiu lat nie udało się zweryfikować hipotezy o zamachu, choć zwykła znajomość fizyki na poziomie licealnym sprawia, że ten typ zniszczeń oraz liczbę i rozrzut szczątków trudno wytłumaczyć czymkolwiek innym niż wybuchem. Ewentualnie serią wybuchów, zwłaszcza jeśli się pamięta, że większość osób przebywających w rejonie zdarzenia zaraz w ową feralną sobotę o słyszanych wybuchach mówiła. Pytanie tylko, co wybuchło. I czy ktoś się do tych wybuchów przyczynił?
 
*
Znęcanie się nad zwłokami wrogów to jaskrawy dowód, że fragment świata obejmujący sporą część kontynentu Eurazji, tradycyjnie zwany Rosją, a dziś Federacją Rosyjską, ma – mimo prawosławia – niewiele wspólnego z ukształtowaną przez Grecję, Rzym oraz zachodnie chrześcijaństwo cywilizacją europejską. Wprawdzie współczesna Europa, w znacznej mierze już postchrześcijańska, z autodestrukcyjną skwapliwością swego łacińskiego poloru się wyzbywa, nadal jednak zasadniczo różni się od turańszczyzny, która ukształtowała ludność państwa moskiewskiego.

O ile sam lekceważący stosunek do zmarłych może świadczyć jedynie o kulturowej obcości, o różnicach w pojmowaniu przyrodzonej godności osoby (nawet po jej śmierci), a także o wadze przypisywanej rytuałom pogrzebowym, to już ostentacyjne pastwienie się nad zwłokami wskazuje na zwyczajną wrogość oraz próbę odreagowania kompleksów. I na pewno nie idzie tu o kompleks wyższości. Owo bezczeszczenie zwłok osób szczególnie ważnych: prezydentów, generalicji, hierarchów (w tym prawosławnego biskupa!) czy będącej faktycznym symbolem Solidarności Anny Walentynowicz, wysoce uprawdopodobnia tezę, że nie ma tu mowy o żadnym przypadkowym, wynikłym z pośpiechu ruskim bardaku, lecz że mieliśmy do czynienia z działaniami dobrze przemyślanymi, ściśle zaplanowanymi.

W tej sytuacji nie może dziwić fakt, że w miejscu „przypadkowej, zwykłej katastrofy komunikacyjnej”, właściwie w tej samej chwili znalazła się całkiem liczebna jednostka rosyjskich sił specjalnych, której funkcjonariusze reporterom kilku telewizyjnych ekip z Polski praktycznie uniemożliwili sporządzenie jakiejkolwiek dokumentacji na miejscu zdarzenia.
 
*
Czy te drastyczności, ujawniane z ogromnym opóźnieniem dopiero teraz, w ramach wymaganych przez polskie prawo ekshumacji, rzeczywiście były nie do przewidzenia? Czy powtórnego szoku dla rodzin, owej traumy, z której powodu lamentują dziś odsunięci od władzy politycy Platformy i PSL-u rzeczywiście nie można było uniknąć? Otóż, wręcz przeciwnie. Wystarczyło zarządzić sekcje, powtórną identyfikację ofiar, czyli otworzyć trumny zaraz po ich przylocie do Warszawy. Tak nakazywała znajomość obyczajów wielkiego sąsiada, zdrowy rozsądek, a przede wszystkim obowiązujące w Polsce prawo...

Tym bardziej że każdy, kto tylko był zainteresowany prawdą, potrafił dostrzegać szczegóły i łączyć ze sobą fakty, wiedział o tym skandalu od dawna, praktycznie od początku. W rozmowie z prof. Jackiem Trznadlem, którą opublikowałem w Tygodniku Solidarność z 28 maja 2010, a w sieci nawet 14 maja, znalazł się m.in. taki fragment:

– Minął już 30-dniowy okres żałoby, Polska pochowała ofiary smoleńskiej tragedii, a na miejscu zdarzenia nadal można znaleźć fragmenty poszycia i wyposażenia samolotu, różne przedmioty, a nawet szczątki ciał osób, które tam poniosły śmierć.

– Brak poszanowania dla ludzkich zwłok pozostaje w naszym kręgu kulturowym przejawem cynizmu, może wręcz nihilizmu moralnego. Ale niefrasobliwość rosyjskich śledczych wobec majestatu śmierci wyraziła się też przewiezieniem ciał ofiar do Moskwy bez uprzedniego porozumienia ze stroną polską.

– Krewnym przyjeżdżającym w celu identyfikacji ofiar zapewniono darmowy pobyt w hotelu…

– … ale poddano też swoistemu przesłuchaniu, o czym dowiedzieliśmy się np. z relacji Małgorzaty Wassermann czy brata Stefana Melaka. Trudno więc mówić o jakiejś szczególnej empatii rosyjskich władz wobec ludzi, którzy stracili swych bliskich w podsmoleńskim lesie, co dość mocno kontrastuje z gestami, jakimi premier Putin czy prezydent Miedwiediew okazywali publicznie swe współczucie dla Polaków.

– Na terytorium Rosji, wraz z niepokornym prezydentem, ginie część kierownictwa państwa, które po półwieczu zdołało się wyrwać z orbity imperialnych wpływów… Dziwne, że w tej mało zręcznej dla siebie sytuacji Kreml nie zaproponował Polakom samodzielnego wyjaśniania przyczyn katastrofy.

– Jest wręcz odwrotnie, śledztwem i wyjaśnianiem przyczyn katastrofy zajmują się specjaliści i prokuratorzy rosyjscy. Polska strona musi się zadowolić tym, co łaskawie przekazują im właściciele tamtych postępowań. Skąpo odmierzane informacje, zmieniające się wersje, niewiarygodne interpretacje to z pewnością nie jest grunt, na którym mogłoby wzrosnąć wzajemne zaufanie, o którym tak chętnie mówią politycy z polskiej ekipy rządowej.

– Kwestionuje Pan przejrzystość działań w tej sprawie?

– Wszystkie dowody rzeczowe, w tym czarne skrzynki, rejestrujące parametry działania urządzeń samolotu i rozmowy pilotów, także telefon satelitarny, wciąż znajdują się w rękach strony rosyjskiej. A przecież prezydencki samolot, nawet roztrzaskany na terytorium Rosji pozostaje własnością państwa polskiego. Według pierwszych zapowiedzi, mieliśmy otrzymać czarne skrzynki po paru dniach, potem mówiono o tygodniach, teraz w grę wchodzą już miesiące. I nie ma mowy o samych rejestratorach tylko o odczytanych z nich zapisach...

 
*
Profesor Trznadel, pisarz, poeta, literaturoznawca, ale także badacz katyńskiego ludobójstwa, już 19 kwietnia 2010, w liście otwartym skierowanym do premiera Donalda Tuska postulował powołanie międzynarodowej komisji technicznej do wyjaśnienia przyczyn tragicznego zdarzenia w podsmoleńskim lesie. Pytany o motywy tego kroku, Jacek Trznadel wyjaśnił, że zdumiały go skrajnie nieadekwatne działania premiera, który zachował się tak, jakby rozbiła się tam prywatna cessna jakiegoś biznesmena, a nie rządowy tupolew z prezydentem, generalicją oraz istotną częścią elity naszego państwa.

Donald Tusk nie zna sprawy – oświadczyli jednak ludzie z otoczenia premiera prof. Trznadlowi, który po paru tygodniach zapytał o reakcję na swój apel. W tej sytuacji autor listu wysłał go 12 maja pocztą tradycyjną, za zwrotnym potwierdzeniem odbioru, a 27 maja osobiście złożył w biurze podawczym KPRM podpisy osób solidaryzujących się z tą inicjatywą.  Ich liczba, łącznie z podpisami zebranymi przez Ruch 10 Kwietnia, którego członkowie apel Trznadla uznali za swój, sięgnęła 55 tysięcy.

Taka reakcja i obywatelska postawa uczonego wcale nie dziwi: jako syn urzędnika państwowego II Rzeczypospolitej, konkretnie starosty powiatu zawierciańskiego, Jacek Trznadel po prostu wiedział jak się w nadzwyczajnej sytuacji zachować. Dziwi raczej, że ktoś całkowicie pozbawiony takich przymiotów mógł zostać polskim premierem.    
 
*
Problem nie tkwi zatem w niewiedzy. Od początku było jasne, że sekcje w Moskwie były lipne, że ziemi nie przekopano, szczątków nie pozbierano. Dowody publicznego kłamstwa Ewy Kopacz przywoziły grupy krewnych, znajomych, uczniów – setki ludzi pielgrzymujących przez kolejne miesiące na miejsce tragedii. A te zalutowane przez Rosjan trumny oraz rzekomy, niezgodny z polskim prawem, a mimo to przez ekipę Tuska i prokuraturę wojskową respektowany zakaz ich otwierania stanowią clou sprawy.

To są dowody winy. Strasznej winy. Wobec ofiar, wobec ich bliskich, ale także wobec Polski i Polaków. Może są to dowody pośrednie, ale całkowicie wystarczające. Dlatego trudno się dziwić, że politycy Platformy idą w zaparte. Nie mają innego wyjścia. Ale my też nie mamy, bo trzeba wreszcie przerwać ten zaklęty krąg bezkarności winowajców oraz naszego imposybilizmu w tej sprawie... Żeby Polska była Polską, winni muszą zostać ukarani. Sprawiedliwie, bez odwetu. Wtedy wszyscy wreszcie odetchniemy. My i oni też.  
 
 
Waldemar Żyszkiewicz
 
 
[pierwodruk w Obywatelskiej. Gazecie Kornela Morawieckiego, nr 142/2017]

 

POLECANE
IMGW wydał nowy komunikat. Pogoda niebawem zaskoczy Wiadomości
IMGW wydał nowy komunikat. Pogoda niebawem zaskoczy

Termometry wskażą w sobotę w całym kraju od 26 do 29 st. C, a w niedzielę nawet do 30 st. C. Od wtorku ochłodzenie. Temperatura spadnie do około 15-17 st. C – powiedział PAP synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Michał Kowalczuk.

Feralna depesza z Donaldem Trumpem. PAP wydała oświadczenie z ostatniej chwili
Feralna depesza z Donaldem Trumpem. PAP wydała oświadczenie

W piątek po południu Polska Agencja Prasowa wydała oświadczenie ws. feralnej depeszy dot. wypowiedzi Donalda Trumpa, która rzekomo miała paść nt. Polski.

Złe wieści dla kierowców. Od dzisiaj nowe stawki za przegląd techniczny pilne
Złe wieści dla kierowców. Od dzisiaj nowe stawki za przegląd techniczny

Od piątku obowiązują dużo wyższe opłaty za obowiązkowe badania techniczne pojazdów. Najbardziej odczują to właściciele samochodów osobowych.

Polacy tracą zaufanie do sądów. Sondaż ujawnia niepokojące dane z ostatniej chwili
Polacy tracą zaufanie do sądów. Sondaż ujawnia niepokojące dane

Zaufanie do wymiaru sprawiedliwości w Polsce dramatycznie spada. Ponad połowa obywateli nie wierzy sądom, a liczby pokazują, że to najgłębszy kryzys od lat.

Aleksander Grad trafił do Agencji Rozwoju Przemysłu z ostatniej chwili
Aleksander Grad trafił do Agencji Rozwoju Przemysłu

Były minister skarbu w rządzie Donalda Tuska Aleksander Grad został doradcą prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu – ustaliła Telewizja Republika. Do grona doradców dołączył także Paweł Wojtunik, były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

Kontrola projektów KPO. Nieprawidłowości jedynie w 0,05 promila przypadków z ostatniej chwili
Kontrola projektów KPO. "Nieprawidłowości jedynie w 0,05 promila przypadków"

Resort funduszy sprawdza, jak przedsiębiorcy wydawali unijne pieniądze – w grę wchodziły nawet zakupy jachtów. Minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz przedstawiała podczas konferencji wyniki kontroli wydanych środków.

Były komisarz Wojciechowski o umowie UE z MERCOSUR: Jest nieakceptowalna. Może zdestabilizować rynek z ostatniej chwili
Były komisarz Wojciechowski o umowie UE z MERCOSUR: Jest nieakceptowalna. Może zdestabilizować rynek

„Wszystkie te sektory są zagrożone, bo są duże kwoty importowe, bezcłowe, m.in. z krajów Mercosuru. I to może zdestabilizować rynek, uderzyć w producentów europejskich. Umowa z krajami Mercosur jest przykładem jak korzyści innych branż, przemysłu europejskiego jest przedkładane ponad rolnictwo, dla którego nie ma praktycznie żadnych pozytywów, a wręcz jest nieakceptowalna” - mówił w wywiadzie dla portalu Farmer.pl były unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski odnosząc się do podpisanej niedawno przez Ursulę von der Leyen umowie z krajami MERCOSUR.

Burza w warszawskiej policji. Jest wniosek do MSWiA o odwołanie komendanta z ostatniej chwili
Burza w warszawskiej policji. Jest wniosek do MSWiA o odwołanie komendanta

Do MSWiA wpłynął wniosek o odwołanie z funkcji komendanta stołecznego policji insp. Dariusza Walichnowskiego – potwierdziła w piątek rzecznik prasowa resortu Karolina Gałecka.

Nowa polityka spójności zrealizuje lewicową agendę z ostatniej chwili
Nowa polityka spójności zrealizuje lewicową agendę

Parlament Europejski i Rada uzgodniły kluczowe aktualizacje polityki spójności UE, umożliwiające państwom i regionom Europy realokację środków na nowe priorytety strategiczne, takie jak obronność, zrównoważone mieszkalnictwo, odporność na wodę i transformacja energetyczna, czyli pieniądze z unijnych funduszy mają zostać przeznaczone przede wszystkim na sfinansowanie założeń Zielonego Ładu.

Fatalny błąd PAP w depeszy nt. Polski i Donalda Trumpa. „Największa dezinformacja od lat” z ostatniej chwili
Fatalny błąd PAP w depeszy nt. Polski i Donalda Trumpa. „Największa dezinformacja od lat”

Polska Agencja Prasowa znalazła się w ogniu krytyki po tym, jak opublikowała – a po paru godzinach usunęła – depeszę dotyczącą wywiadu Donalda Trumpa dla Fox News. W materiale błędnie przypisano słowa prezydenta USA o „pomocy po wojnie” Polsce, choć w rzeczywistości dotyczyły one Ukrainy.

REKLAMA

Waldemar Żyszkiewicz: Szok? Trauma? Przecież oni od razu wiedzieli

Dziś trudno żywić w tej sprawie wątpliwości. Nihilizm moralny, który przejawił się w sposobie potraktowania przez stronę rosyjską zwłok ofiar smoleńskiej enigmy z 10 kwietnia 2010 roku, wskazuje nie tylko na zamysł pohańbienia ciał martwych już wrogów, ale przede wszystkim na zasadniczą odmienność cywilizacyjną ludów i władz państwa ze stolicą na Kremlu.
 Waldemar Żyszkiewicz: Szok? Trauma? Przecież oni od razu wiedzieli
/ screen YouTube
Piszę o smoleńskiej enigmie, bo to z pewnością nie był zwykły wypadek komunikacyjny. Piszę o enigmie, bo mimo upływu siedmiu lat nie udało się zweryfikować hipotezy o zamachu, choć zwykła znajomość fizyki na poziomie licealnym sprawia, że ten typ zniszczeń oraz liczbę i rozrzut szczątków trudno wytłumaczyć czymkolwiek innym niż wybuchem. Ewentualnie serią wybuchów, zwłaszcza jeśli się pamięta, że większość osób przebywających w rejonie zdarzenia zaraz w ową feralną sobotę o słyszanych wybuchach mówiła. Pytanie tylko, co wybuchło. I czy ktoś się do tych wybuchów przyczynił?
 
*
Znęcanie się nad zwłokami wrogów to jaskrawy dowód, że fragment świata obejmujący sporą część kontynentu Eurazji, tradycyjnie zwany Rosją, a dziś Federacją Rosyjską, ma – mimo prawosławia – niewiele wspólnego z ukształtowaną przez Grecję, Rzym oraz zachodnie chrześcijaństwo cywilizacją europejską. Wprawdzie współczesna Europa, w znacznej mierze już postchrześcijańska, z autodestrukcyjną skwapliwością swego łacińskiego poloru się wyzbywa, nadal jednak zasadniczo różni się od turańszczyzny, która ukształtowała ludność państwa moskiewskiego.

O ile sam lekceważący stosunek do zmarłych może świadczyć jedynie o kulturowej obcości, o różnicach w pojmowaniu przyrodzonej godności osoby (nawet po jej śmierci), a także o wadze przypisywanej rytuałom pogrzebowym, to już ostentacyjne pastwienie się nad zwłokami wskazuje na zwyczajną wrogość oraz próbę odreagowania kompleksów. I na pewno nie idzie tu o kompleks wyższości. Owo bezczeszczenie zwłok osób szczególnie ważnych: prezydentów, generalicji, hierarchów (w tym prawosławnego biskupa!) czy będącej faktycznym symbolem Solidarności Anny Walentynowicz, wysoce uprawdopodobnia tezę, że nie ma tu mowy o żadnym przypadkowym, wynikłym z pośpiechu ruskim bardaku, lecz że mieliśmy do czynienia z działaniami dobrze przemyślanymi, ściśle zaplanowanymi.

W tej sytuacji nie może dziwić fakt, że w miejscu „przypadkowej, zwykłej katastrofy komunikacyjnej”, właściwie w tej samej chwili znalazła się całkiem liczebna jednostka rosyjskich sił specjalnych, której funkcjonariusze reporterom kilku telewizyjnych ekip z Polski praktycznie uniemożliwili sporządzenie jakiejkolwiek dokumentacji na miejscu zdarzenia.
 
*
Czy te drastyczności, ujawniane z ogromnym opóźnieniem dopiero teraz, w ramach wymaganych przez polskie prawo ekshumacji, rzeczywiście były nie do przewidzenia? Czy powtórnego szoku dla rodzin, owej traumy, z której powodu lamentują dziś odsunięci od władzy politycy Platformy i PSL-u rzeczywiście nie można było uniknąć? Otóż, wręcz przeciwnie. Wystarczyło zarządzić sekcje, powtórną identyfikację ofiar, czyli otworzyć trumny zaraz po ich przylocie do Warszawy. Tak nakazywała znajomość obyczajów wielkiego sąsiada, zdrowy rozsądek, a przede wszystkim obowiązujące w Polsce prawo...

Tym bardziej że każdy, kto tylko był zainteresowany prawdą, potrafił dostrzegać szczegóły i łączyć ze sobą fakty, wiedział o tym skandalu od dawna, praktycznie od początku. W rozmowie z prof. Jackiem Trznadlem, którą opublikowałem w Tygodniku Solidarność z 28 maja 2010, a w sieci nawet 14 maja, znalazł się m.in. taki fragment:

– Minął już 30-dniowy okres żałoby, Polska pochowała ofiary smoleńskiej tragedii, a na miejscu zdarzenia nadal można znaleźć fragmenty poszycia i wyposażenia samolotu, różne przedmioty, a nawet szczątki ciał osób, które tam poniosły śmierć.

– Brak poszanowania dla ludzkich zwłok pozostaje w naszym kręgu kulturowym przejawem cynizmu, może wręcz nihilizmu moralnego. Ale niefrasobliwość rosyjskich śledczych wobec majestatu śmierci wyraziła się też przewiezieniem ciał ofiar do Moskwy bez uprzedniego porozumienia ze stroną polską.

– Krewnym przyjeżdżającym w celu identyfikacji ofiar zapewniono darmowy pobyt w hotelu…

– … ale poddano też swoistemu przesłuchaniu, o czym dowiedzieliśmy się np. z relacji Małgorzaty Wassermann czy brata Stefana Melaka. Trudno więc mówić o jakiejś szczególnej empatii rosyjskich władz wobec ludzi, którzy stracili swych bliskich w podsmoleńskim lesie, co dość mocno kontrastuje z gestami, jakimi premier Putin czy prezydent Miedwiediew okazywali publicznie swe współczucie dla Polaków.

– Na terytorium Rosji, wraz z niepokornym prezydentem, ginie część kierownictwa państwa, które po półwieczu zdołało się wyrwać z orbity imperialnych wpływów… Dziwne, że w tej mało zręcznej dla siebie sytuacji Kreml nie zaproponował Polakom samodzielnego wyjaśniania przyczyn katastrofy.

– Jest wręcz odwrotnie, śledztwem i wyjaśnianiem przyczyn katastrofy zajmują się specjaliści i prokuratorzy rosyjscy. Polska strona musi się zadowolić tym, co łaskawie przekazują im właściciele tamtych postępowań. Skąpo odmierzane informacje, zmieniające się wersje, niewiarygodne interpretacje to z pewnością nie jest grunt, na którym mogłoby wzrosnąć wzajemne zaufanie, o którym tak chętnie mówią politycy z polskiej ekipy rządowej.

– Kwestionuje Pan przejrzystość działań w tej sprawie?

– Wszystkie dowody rzeczowe, w tym czarne skrzynki, rejestrujące parametry działania urządzeń samolotu i rozmowy pilotów, także telefon satelitarny, wciąż znajdują się w rękach strony rosyjskiej. A przecież prezydencki samolot, nawet roztrzaskany na terytorium Rosji pozostaje własnością państwa polskiego. Według pierwszych zapowiedzi, mieliśmy otrzymać czarne skrzynki po paru dniach, potem mówiono o tygodniach, teraz w grę wchodzą już miesiące. I nie ma mowy o samych rejestratorach tylko o odczytanych z nich zapisach...

 
*
Profesor Trznadel, pisarz, poeta, literaturoznawca, ale także badacz katyńskiego ludobójstwa, już 19 kwietnia 2010, w liście otwartym skierowanym do premiera Donalda Tuska postulował powołanie międzynarodowej komisji technicznej do wyjaśnienia przyczyn tragicznego zdarzenia w podsmoleńskim lesie. Pytany o motywy tego kroku, Jacek Trznadel wyjaśnił, że zdumiały go skrajnie nieadekwatne działania premiera, który zachował się tak, jakby rozbiła się tam prywatna cessna jakiegoś biznesmena, a nie rządowy tupolew z prezydentem, generalicją oraz istotną częścią elity naszego państwa.

Donald Tusk nie zna sprawy – oświadczyli jednak ludzie z otoczenia premiera prof. Trznadlowi, który po paru tygodniach zapytał o reakcję na swój apel. W tej sytuacji autor listu wysłał go 12 maja pocztą tradycyjną, za zwrotnym potwierdzeniem odbioru, a 27 maja osobiście złożył w biurze podawczym KPRM podpisy osób solidaryzujących się z tą inicjatywą.  Ich liczba, łącznie z podpisami zebranymi przez Ruch 10 Kwietnia, którego członkowie apel Trznadla uznali za swój, sięgnęła 55 tysięcy.

Taka reakcja i obywatelska postawa uczonego wcale nie dziwi: jako syn urzędnika państwowego II Rzeczypospolitej, konkretnie starosty powiatu zawierciańskiego, Jacek Trznadel po prostu wiedział jak się w nadzwyczajnej sytuacji zachować. Dziwi raczej, że ktoś całkowicie pozbawiony takich przymiotów mógł zostać polskim premierem.    
 
*
Problem nie tkwi zatem w niewiedzy. Od początku było jasne, że sekcje w Moskwie były lipne, że ziemi nie przekopano, szczątków nie pozbierano. Dowody publicznego kłamstwa Ewy Kopacz przywoziły grupy krewnych, znajomych, uczniów – setki ludzi pielgrzymujących przez kolejne miesiące na miejsce tragedii. A te zalutowane przez Rosjan trumny oraz rzekomy, niezgodny z polskim prawem, a mimo to przez ekipę Tuska i prokuraturę wojskową respektowany zakaz ich otwierania stanowią clou sprawy.

To są dowody winy. Strasznej winy. Wobec ofiar, wobec ich bliskich, ale także wobec Polski i Polaków. Może są to dowody pośrednie, ale całkowicie wystarczające. Dlatego trudno się dziwić, że politycy Platformy idą w zaparte. Nie mają innego wyjścia. Ale my też nie mamy, bo trzeba wreszcie przerwać ten zaklęty krąg bezkarności winowajców oraz naszego imposybilizmu w tej sprawie... Żeby Polska była Polską, winni muszą zostać ukarani. Sprawiedliwie, bez odwetu. Wtedy wszyscy wreszcie odetchniemy. My i oni też.  
 
 
Waldemar Żyszkiewicz
 
 
[pierwodruk w Obywatelskiej. Gazecie Kornela Morawieckiego, nr 142/2017]


 

Polecane
Emerytury
Stażowe