[Tylko u nas] Prof. Grzegorz Górski: Brukselskie kasyno jest na krawędzi bankructwa

Historia – jak wiele razy pisałem – jest nauczycielką życia. Warto czerpać z niej garściami. Polska w XV wieku w raczej nieoczekiwany sposób awansowała do grona najbogatszych państw Europy. Procesy jakie wywołane zostały pierwszą globalizacją zbudowaną na osiągnięciach hiszpańskich i portugalskich żeglarzy, otworzyły wielkie perspektywy także przed Polakami. Na Zachodzie powstało bowiem gigantyczne zapotrzebowanie na polskie zboże i polskie drewno (niezbędne dla ówczesnego przemysłu stoczniowego). Spektakularny wzrost bogactwa w Królestwie Polskim, wywołał tym europejskim popytem akcję w kierunku zagospodarowania olbrzymich przestrzeni naddnieprzańskich. Uczyniło to z tych „dzikich ziem” przestrzeń produkcyjną.
Ruletka. Kasyno [Tylko u nas] Prof. Grzegorz Górski: Brukselskie kasyno jest na krawędzi bankructwa
Ruletka. Kasyno / Pixabay.com

Trwało to do połowy XVII wieku, a potem zbudowane przez kilka pokoleń bogactwo, zostało rozkradzione przez szwedzkich, rosyjskich i niemieckich barbarzyńców. To co do dziś z tego dorobku pozostało, to ledwie cień potęgi dawnej Polski.

Już wtedy zaznaczył się jednak pewien defekt myślenia polskiego. Spowodował on, iż nasi przodkowie nie potrafili tej sytuacji wykorzystać do jeszcze większych korzyści swoich i kraju. Otóż mówiąc w wielkim skrócie, zawierzyli holenderskim szulerom, iż w ich własnym interesie leży to, aby polskim zbożem i polskim drewnem handlować w cenach stałych. I właściwie przez dwa stulecia polska szlachta sprzedawała swoje dobra, które były cenniejsze niż złoto, w … stałych cenach. Jasne, Holendrzy przekonali ich, że to w ich interesie, bo na rynku ceny mogą przecież też spadać. Ale tak się złożyło, że przez dwieście lat ceny rosły, a szlachetna polska szlachta trzymała się zasady pacta sund servanda. 

Mam nieodparte wrażenie, że weszliśmy właśnie w fazę swoistej powtórki z rozrywki.

 

Uczniowie holenderskich szulerów

Jeśli ktoś przyjrzy się konstrukcji europejskiego Funduszu Odbudowy to może odnieść wrażenie, że holenderscy szulerzy i ich uczniowie prowadzą kolejną swoją grę (tym razem do spółki z szulerami znad Szprewy). A dzieje się to w momencie, kiedy dzięki ich wysiłkom podejmowanym w ostatnich latach, doprowadzili ową „europejską konstrukcję” na krawędź bankructwa. Doprowadzić do bankructwa kasyno? Jak się okazuje dla szulerów nie ma rzeczy niemożliwych. Ale po kolei.

W potocznym pojęciu Polaków, Fundusz Odbudowy to taki bankomat – wysyłamy notę obciążeniową do Brukseli, a oni dają nam – prawda, na uzgodnione cele – pieniądze. Tak myślą również politycy, a zwłaszcza lider totalniaków, który kilka razy dziennie oskarża rząd, że „nie bierze pieniędzy, które na nas czekają”. Podobnie zachowują się rozhisteryzowane aktywistki w parlamencie eurokołchozu, który z obłędem w oczach setki razu wykrzykiwały: „Nie jesteśmy bankomatem”. I wyjątkowo trzeba stwierdzić – miały rację. Bowiem w całej tej konstrukcji chodzi o to, że mamy do czynienia z wpłatomatem, do tego takim sprytnym, że wpłacać do niego mają tylko niektóre jelenie.

 

Jesteśmy żyrantem

A wygląda to – z polskiej perspektywy – tak. Dwa elementy pewne są następujące:
- polski wkład finansowy do FO to 20,3 mld. Euro, a w przypadku powodzenia działań „naprawczych” to dodatkowe 3,6 mld. Euro – razem prawie 24 mld. Euro

- Polska stała się już od momentu otwarcia funduszu żyrantem wypuszczanych na jego potrzeby euroobligacji, przy czym ostateczna wysokość kwot w tym zakresie nie jest do końca pewna, zależy to bowiem od skuteczności wydatkowania środków pożyczkowych przez członków wspólnoty

Natomiast strona przychodowa tej konstrukcji ma taką formę, iż niezależnie od politycznych teatrów odgrywanych przez brukselskich szulerów, nic nie jest tu pewne. Przyjrzyjmy się temu bliżej (pomijamy tu pożyczki, bo to jest w ogóle na dzisiaj kwestia po prostu groteskowa).

Bruksela określiła sześć „osi priorytetowych”, które obejmuje Fundusz (to taki klasyczny bolszewicki plan „trzyletni”). W ramach owych „osi” kraje przygotowały swoje plany odbudowy wyznaczając cele (owe „kamienie młyńskie”), które mają być „spójne” z „osiami”. I na to idą te pieniądze – ale nie z Brukseli. Na to idą nasze własne pieniądze. Mechanizm jest bowiem taki, iż to my najpierw wydatkujemy te środki, a Bruksela je … zrefunduje? No nie bardzo.

Na tym etapie oznacza to w praktyce tyle, iż znacząca część wydatków bieżących państwa polskiego, została zorientowana na cele określone w Brukseli (?) i to ten ośrodek nadzoruje „prawidłowość” wydatkowania naszych środków. 

A jak wygląda ów „zwrot” z Brukseli?  Zakładając uczciwość (ha, ha, ha) szulerów, ma to działać tak: wydaliśmy własne pieniądze, przedkładamy raport i wniosek „o płatność” do Brukseli, a Bruksela …? Zalicza nam te wydatki na poczet naszego wkładu do Funduszu. 

W normalnym planie miało to polegać na tym, że w latach 2022 – 2023 kraje miały przedstawić w sumie cztery sprawozdania (i cztery wnioski o płatności). W zależności od faktycznie wydatkowych środków po ostatecznym rozliczeniu w opisanym trybie, do wiosny 2024 roku miało nastąpić dla każdego kraju, albo „uzupełnienie wkładu” albo „uzyskanie nadwyżki”. W naszym przypadku – przy założeniu 100% wykonania wydatków i wpłat – mieliśmy otrzymać jakieś 4 mld. Realnego zwrotu kasy i tak wcześniej wydatkowanej.

Tak miało być, gdyby w Brukseli nie siedzieli … szulerzy.

Opisany bowiem mechanizm pokazuje wprost, iż jedyne co jest tu pewne to to, iż owa mityczna Bruksela nie da ani jednego eurocenta. Wszystko co się będzie w tym obszarze działo, wymagać będzie wydatkowania naszych własnych pieniędzy budżetowych, a więc pieniędzy zapłaconych przez polskiego podatnika. Tyle tylko, że o wydatkowaniu tych pieniędzy, decydować mają owi szulerzy.

Problemy z polskim Planem Odbudowy polegały głównie na tym, że polski rząd zachowując zimną krew, nie poszedł na wariant podporządkowania się w owych „celach” prostym dyrektywom szulerów. Stąd ich irytacja i długa walka o to, by owymi kamieniami młyńskimi nas sparaliżować.

 

Z takiej konstrukcji owego „wpłatomatu”, wynika kilka ważkich konsekwencji.

  1. Przede wszystkim musimy uświadomić sobie i wszystkim w Polsce, że w całej tej zabawie nie otrzymujemy ani Eurocenta z Brukseli. O ile w jakiejś części – w wariancie najbardziej optymistycznym - otrzymamy ową nadwyżkę, to te 4 mld Euro (czyli ca 20 mld zł), będą nadwyżkowymi wpłatami kilku krajów. I otrzymamy je najprędzej około połowy 2024 roku. Mogę w ciemno założyć, że 20 mld. zł w 2024 roku, to nie będzie kwota istotna z punktu widzenia polskich potrzeb i polskich finansów publicznych.
  2. Owa „potrąceniowa” konstrukcja „rozliczeń” z szulerami powoduje, iż groźba nie „otrzymania” pieniędzy z Brukseli jest po prostu śmieszna. Wydamy, nie rozliczą, nie zapłacimy.
  3. Jednak polski rząd powinien zrobić wszystko, by wytłumaczyć Polakom, iż ów Plan Odbudowy realizujemy za swoje pieniądze, a nie brukselskie. I realizujemy swoje, a nie brukselskie cele.
  4. To co jest tu groźne – i nad taką perspektywą trzeba realnie pracować – to próba „potrącania” przez szulerów naszych „wkładów” do funduszu, z płatności na rzecz Polski z normalnego budżetu UE. Tu niestety nierozważnie, pośrednio zaakceptowaliśmy mechanizm nielegalnego, nie mającego żadnych podstaw formalnych „potrącania” na tych płatnościach „kar”, naliczonych przez skorumpowany Trybunał Lenaertsa za Turów i Izbę Dyscyplinarną. Dlatego polski rząd winien natychmiast „odzyskać” owe nielegalnie „potrącenia” poprzez pomniejszenia naszych składek do budżetu Unii. Im szybciej to zrobimy, tym szybciej też przesilmy tę kwestię na przyszłość, kiedy w grę mogą wchodzić już zupełnie nieporównywalne co do swej wagi kwoty.
  5. Można z dużą dozą pewności założyć, iż w efekcie procedury akceptacji wydatków ponoszonych w ramach realizacji KPO (opisanej w rozporządzeniu unijnym), owe „kamienie młyńskie” dadzą szulerom pełną paletę możliwości ich blokowania. Tak jak wskazałem, dla ostatecznych skutków finansowych dla nas, nie musi to mieć poważniejszych konsekwencji, ale trzeba mieć świadomość, iż narzędzie to jest w rękach szulerów, których jedynym celem jest wyciąganie kasy, a nie jej dawanie.
  6. Cały ten mechanizm dowodzi wprost tego, że Brukselskie kasyno to po prostu bankrutem. Nie ma żadnych pieniędzy, ale udaje, że je ma. Stroszy się ponad miarę i szuka jeleni, które będą na tą zdegenerowaną luksusami życia na koszt Europejczyków zbieraninę finansować. Brukselscy szulerzy wymyślili więc mechanizm, który bez żadnego ich wkładu finansowego ma dać im możliwości jeszcze silniejszego podporządkowywania sobie i swoim ideologicznym obsesjom, rządów krajowych.
  7. Bruksela chcąc realizować niemiecki projekt IV Rzeszy, na potęgę musi zdobywać środki własne. Ale tutaj perspektywy są marne – główny sponsor tego procesu wpędził siebie samego w takie tarapaty, że ani mu w głowie finansować swoją „grosse idee” - wielką ideę owej IV Rzeszy. Musi więc szukać owych jeleni, a tu Polska nadaje się na jelenia znakomicie. Bo ma duże zasoby do wyeksploatowania i dużą V kolumnę, która ochoczo niemieckie potrzeby zrealizuje, nie tylko poprzez przykładne unicestwienie CPK.
  8. Czas zabawy tej brukselskiej szulerni się jednak kończy, bo już nikt w Europie nie wierzy w to, że Bruksela coś daje. Na naszych oczach właśnie wali się w gruzy Fundusz Odbudowy, bowiem jeden z jego głównych architektów, włoski arcyszuler Draghi został właśnie odesłany na śmietnik historii. Wiele wskazuje na to, iż drugi kandydat na permanentnego jelenia czyli Włosi, w końcu postanowili brukselskiej szulerni też powiedzieć STOP.

 

Skompromitować jurgieltników

Z naszej perspektywy ważne jest, aby po pierwsze zmienić sposób mówienia o KPO. Wytrącić V kolumnie argumenty, że my czegoś od tej brukselskiej szulerni nie dostajemy. Trzeba skompromitować tych jurgieletników, aby nie epatowali opinii publicznej rzekomymi stratami, jakie ponosimy. Nic nie tracimy i sami cele KPO realizujemy. Kropka.

Musimy też wykorzystać te mechanizmy, którymi realnie flankujemy brukselską szulernię. W polskim interesie nie leży udzielenie pozytywnych opinii w Komitecie Ekonomiczno – Finansowym i Radzie na żadną płatność dla europejskiego państwa z Funduszu, bez pewności tego, iż pakiecie to państwo nie będzie blokować naszych rozliczeń. Musi być nas stać na to, aby zrobić krzywdę tym, którzy tę krzywdę robią nam. Tu już nie ma żadnej miękkiej gry. Wszystko głosujemy pakietami, najlepiej z krajami sponsorującymi szulerów.

Wreszcie nie może być polskiej zgody na jakiekolwiek regulacje, dzięki którym Bruksela uzyska choćby jeden Eurocent dochodów własnych. Każda inicjatywa w tym zakresie musi być bezwarunkowo zawetowana, bo każde Euro dostępne tym szulerom wprost, bez zgody państw członkowskich, zostanie wykorzystane przeciwko nam. Tu nie można mieć już żadnych złudzeń.

 

Bankructwo kasyna

Tu na szczęście, nawet jeśli niektórym naszym decydentom zadrżałaby ręka, możemy liczyć na to że znajdą się inni, mający tę świadomość. Bo świadomość tego, że neo-bolszewicka jaczejka prowadzi wprost do bankructwa brukselskiego kasyna, jest już wbrew pozorom powszechna. Właśnie konstrukcja Planu odbudowy dowodzi tego najlepiej. Że już o zdolnościach reagowania Unii choćby na kryzys migracyjny w wyniku wojny na Ukrainie już nawet nie wspomnę.

Najważniejsze jest zatem to, aby mając świadomość nieuchronnego upadku tej konstrukcji już prędzej niż później, zacząć budowę konstrukcji, która powinna powstać na gruzach owego kasyna. Jest bowiem wiele osiągnięć Ojców Założycieli, które warto kontynuować. Polska ma wszelkie dane, aby o tym zacząć głośno mówić i dla takiego projektu budować już międzynarodowe poparcie.


 

POLECANE
Iran uderza na Izrael. Są doniesienia o zniszczeniach Wiadomości
Iran uderza na Izrael. Są doniesienia o zniszczeniach

Iran przeprowadził kolejny zmasowany atak rakietowy na Izrael. W całym kraju ogłoszono alarmy. Są ranni i zniszczone budynki w Hajfie oraz na południu.

Iga Świątek w Dzień dobry TVN. Jej słowa to duże zaskoczenie Wiadomości
Iga Świątek w "Dzień dobry TVN". Jej słowa to duże zaskoczenie

Iga Świątek nieczęsto opowiada publicznie o swoim życiu prywatnym, dlatego jej najnowsza rozmowa z Dorotą Wellman w „Dzień Dobry TVN” była dla fanów dużym zaskoczeniem. Zamiast opowiadać o rywalizacji na korcie, tenisistka zdradziła, jak spędza chwile poza zawodami i kto jest dla niej ważny poza sportem.

Hołownia pełniącym obowiązki prezydenta? Dziennikarka Onetu: To byłby zamach stanu polityka
Hołownia pełniącym obowiązki prezydenta? Dziennikarka Onetu: To byłby zamach stanu

- To byłby po prostu zamach stanu, gdyby Szymon Hołownia próbował nie odebrać przysięgi od prezydenta elekta - powiedziała Dominika Długosz.

Wypadek podczas zawodów motocrossowych w Gdańsku. Dwie osoby w szpitalu Wiadomości
Wypadek podczas zawodów motocrossowych w Gdańsku. Dwie osoby w szpitalu

Dwie osoby zostały poszkodowane w trakcie zawodów motocrossowych na torze w Gdańsku. Policja poinformowała, że kierujący quadem wypadł z trasy i uderzył w osobę stojącą poza torem.

Jarosław Sellin prosi o wsparcie dla brata przebywającego w areszcie wydobywczym Wiadomości
Jarosław Sellin prosi o wsparcie dla brata przebywającego w areszcie wydobywczym

Poseł Jarosław Sellin prosi o wsparcie dla brata Ryszarda, który od ponad roku przebywa w areszcie wydobywczym. Polityk poinformował także o problemach zdrowotnych brata.

Polska rakieta HEXA 5 zdominowała konkurs w USA Wiadomości
Polska rakieta HEXA 5 zdominowała konkurs w USA

Studenci z Politechniki Poznańskiej zdobyli pierwsze miejsce w prestiżowym konkursie rakietowym FAR OUT 2025, który odbył się na pustyni Mojave w Kalifornii. Ich innowacyjna rakieta HEXA 5, wyposażona w autorski silnik hybrydowy Broomstick 2+, nie tylko zdeklasowała konkurencję, ale także zdobyła nagrodę za najbardziej wydajny napęd hybrydowy.

Grafzero: Porozmawiajmy o Fight Club wideo
Grafzero: Porozmawiajmy o "Fight Club"

"Fight club" Daivda Finchera to film, który po prawie 30 latach od premiery nadal wzbudza kontrowersje wśród widzów. Ostatnio, Internet oburzył komentarz pewnej studentki filmoznawstwa, która wyśmiała mężczyzn oglądających "Fight club". Czy słusznie? Grafzero vlog literacki twierdzi, że warto porozmawiać o filmie Finchera.

Donald Trump: Doprowadzę do porozumienia Iranu z Izraelem polityka
Donald Trump: Doprowadzę do porozumienia Iranu z Izraelem

Według prezydenta USA Donalda Trumpa, Iran i Izrael powinny zawrzeć umowę. We wpisie na platformie Truth Social przypomniał on konflikt między Indiami i Pakistanem.

 Znany polski piosenkarz miał wypadek. Nie wystąpi w Opolu z ostatniej chwili
Znany polski piosenkarz miał wypadek. Nie wystąpi w Opolu

Tegoroczny Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu miał być wyjątkowy - pełen wspomnień, kultowych utworów i wielkich nazwisk. Jednym z artystów, na którego wielu czekało, był Ryszard Rynkowski. Niestety, jego występ został odwołany. Wszystko przez wypadek samochodowy, do którego doszło w drodze na festiwal.

13-letni Krzysztof zaginął pod Częstochową. Policja prosi o pomoc Wiadomości
13-letni Krzysztof zaginął pod Częstochową. Policja prosi o pomoc

Policjanci z Blachowni (woj. śląskie) prowadzą poszukiwania 13-letniego Krzysztofa Pokory. Chłopiec wyszedł z domu w miejscowości Hutki w sobotę 14 czerwca około godziny 18:00 i do tej pory nie wrócił. Nie skontaktował się też z rodziną.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Grzegorz Górski: Brukselskie kasyno jest na krawędzi bankructwa

Historia – jak wiele razy pisałem – jest nauczycielką życia. Warto czerpać z niej garściami. Polska w XV wieku w raczej nieoczekiwany sposób awansowała do grona najbogatszych państw Europy. Procesy jakie wywołane zostały pierwszą globalizacją zbudowaną na osiągnięciach hiszpańskich i portugalskich żeglarzy, otworzyły wielkie perspektywy także przed Polakami. Na Zachodzie powstało bowiem gigantyczne zapotrzebowanie na polskie zboże i polskie drewno (niezbędne dla ówczesnego przemysłu stoczniowego). Spektakularny wzrost bogactwa w Królestwie Polskim, wywołał tym europejskim popytem akcję w kierunku zagospodarowania olbrzymich przestrzeni naddnieprzańskich. Uczyniło to z tych „dzikich ziem” przestrzeń produkcyjną.
Ruletka. Kasyno [Tylko u nas] Prof. Grzegorz Górski: Brukselskie kasyno jest na krawędzi bankructwa
Ruletka. Kasyno / Pixabay.com

Trwało to do połowy XVII wieku, a potem zbudowane przez kilka pokoleń bogactwo, zostało rozkradzione przez szwedzkich, rosyjskich i niemieckich barbarzyńców. To co do dziś z tego dorobku pozostało, to ledwie cień potęgi dawnej Polski.

Już wtedy zaznaczył się jednak pewien defekt myślenia polskiego. Spowodował on, iż nasi przodkowie nie potrafili tej sytuacji wykorzystać do jeszcze większych korzyści swoich i kraju. Otóż mówiąc w wielkim skrócie, zawierzyli holenderskim szulerom, iż w ich własnym interesie leży to, aby polskim zbożem i polskim drewnem handlować w cenach stałych. I właściwie przez dwa stulecia polska szlachta sprzedawała swoje dobra, które były cenniejsze niż złoto, w … stałych cenach. Jasne, Holendrzy przekonali ich, że to w ich interesie, bo na rynku ceny mogą przecież też spadać. Ale tak się złożyło, że przez dwieście lat ceny rosły, a szlachetna polska szlachta trzymała się zasady pacta sund servanda. 

Mam nieodparte wrażenie, że weszliśmy właśnie w fazę swoistej powtórki z rozrywki.

 

Uczniowie holenderskich szulerów

Jeśli ktoś przyjrzy się konstrukcji europejskiego Funduszu Odbudowy to może odnieść wrażenie, że holenderscy szulerzy i ich uczniowie prowadzą kolejną swoją grę (tym razem do spółki z szulerami znad Szprewy). A dzieje się to w momencie, kiedy dzięki ich wysiłkom podejmowanym w ostatnich latach, doprowadzili ową „europejską konstrukcję” na krawędź bankructwa. Doprowadzić do bankructwa kasyno? Jak się okazuje dla szulerów nie ma rzeczy niemożliwych. Ale po kolei.

W potocznym pojęciu Polaków, Fundusz Odbudowy to taki bankomat – wysyłamy notę obciążeniową do Brukseli, a oni dają nam – prawda, na uzgodnione cele – pieniądze. Tak myślą również politycy, a zwłaszcza lider totalniaków, który kilka razy dziennie oskarża rząd, że „nie bierze pieniędzy, które na nas czekają”. Podobnie zachowują się rozhisteryzowane aktywistki w parlamencie eurokołchozu, który z obłędem w oczach setki razu wykrzykiwały: „Nie jesteśmy bankomatem”. I wyjątkowo trzeba stwierdzić – miały rację. Bowiem w całej tej konstrukcji chodzi o to, że mamy do czynienia z wpłatomatem, do tego takim sprytnym, że wpłacać do niego mają tylko niektóre jelenie.

 

Jesteśmy żyrantem

A wygląda to – z polskiej perspektywy – tak. Dwa elementy pewne są następujące:
- polski wkład finansowy do FO to 20,3 mld. Euro, a w przypadku powodzenia działań „naprawczych” to dodatkowe 3,6 mld. Euro – razem prawie 24 mld. Euro

- Polska stała się już od momentu otwarcia funduszu żyrantem wypuszczanych na jego potrzeby euroobligacji, przy czym ostateczna wysokość kwot w tym zakresie nie jest do końca pewna, zależy to bowiem od skuteczności wydatkowania środków pożyczkowych przez członków wspólnoty

Natomiast strona przychodowa tej konstrukcji ma taką formę, iż niezależnie od politycznych teatrów odgrywanych przez brukselskich szulerów, nic nie jest tu pewne. Przyjrzyjmy się temu bliżej (pomijamy tu pożyczki, bo to jest w ogóle na dzisiaj kwestia po prostu groteskowa).

Bruksela określiła sześć „osi priorytetowych”, które obejmuje Fundusz (to taki klasyczny bolszewicki plan „trzyletni”). W ramach owych „osi” kraje przygotowały swoje plany odbudowy wyznaczając cele (owe „kamienie młyńskie”), które mają być „spójne” z „osiami”. I na to idą te pieniądze – ale nie z Brukseli. Na to idą nasze własne pieniądze. Mechanizm jest bowiem taki, iż to my najpierw wydatkujemy te środki, a Bruksela je … zrefunduje? No nie bardzo.

Na tym etapie oznacza to w praktyce tyle, iż znacząca część wydatków bieżących państwa polskiego, została zorientowana na cele określone w Brukseli (?) i to ten ośrodek nadzoruje „prawidłowość” wydatkowania naszych środków. 

A jak wygląda ów „zwrot” z Brukseli?  Zakładając uczciwość (ha, ha, ha) szulerów, ma to działać tak: wydaliśmy własne pieniądze, przedkładamy raport i wniosek „o płatność” do Brukseli, a Bruksela …? Zalicza nam te wydatki na poczet naszego wkładu do Funduszu. 

W normalnym planie miało to polegać na tym, że w latach 2022 – 2023 kraje miały przedstawić w sumie cztery sprawozdania (i cztery wnioski o płatności). W zależności od faktycznie wydatkowych środków po ostatecznym rozliczeniu w opisanym trybie, do wiosny 2024 roku miało nastąpić dla każdego kraju, albo „uzupełnienie wkładu” albo „uzyskanie nadwyżki”. W naszym przypadku – przy założeniu 100% wykonania wydatków i wpłat – mieliśmy otrzymać jakieś 4 mld. Realnego zwrotu kasy i tak wcześniej wydatkowanej.

Tak miało być, gdyby w Brukseli nie siedzieli … szulerzy.

Opisany bowiem mechanizm pokazuje wprost, iż jedyne co jest tu pewne to to, iż owa mityczna Bruksela nie da ani jednego eurocenta. Wszystko co się będzie w tym obszarze działo, wymagać będzie wydatkowania naszych własnych pieniędzy budżetowych, a więc pieniędzy zapłaconych przez polskiego podatnika. Tyle tylko, że o wydatkowaniu tych pieniędzy, decydować mają owi szulerzy.

Problemy z polskim Planem Odbudowy polegały głównie na tym, że polski rząd zachowując zimną krew, nie poszedł na wariant podporządkowania się w owych „celach” prostym dyrektywom szulerów. Stąd ich irytacja i długa walka o to, by owymi kamieniami młyńskimi nas sparaliżować.

 

Z takiej konstrukcji owego „wpłatomatu”, wynika kilka ważkich konsekwencji.

  1. Przede wszystkim musimy uświadomić sobie i wszystkim w Polsce, że w całej tej zabawie nie otrzymujemy ani Eurocenta z Brukseli. O ile w jakiejś części – w wariancie najbardziej optymistycznym - otrzymamy ową nadwyżkę, to te 4 mld Euro (czyli ca 20 mld zł), będą nadwyżkowymi wpłatami kilku krajów. I otrzymamy je najprędzej około połowy 2024 roku. Mogę w ciemno założyć, że 20 mld. zł w 2024 roku, to nie będzie kwota istotna z punktu widzenia polskich potrzeb i polskich finansów publicznych.
  2. Owa „potrąceniowa” konstrukcja „rozliczeń” z szulerami powoduje, iż groźba nie „otrzymania” pieniędzy z Brukseli jest po prostu śmieszna. Wydamy, nie rozliczą, nie zapłacimy.
  3. Jednak polski rząd powinien zrobić wszystko, by wytłumaczyć Polakom, iż ów Plan Odbudowy realizujemy za swoje pieniądze, a nie brukselskie. I realizujemy swoje, a nie brukselskie cele.
  4. To co jest tu groźne – i nad taką perspektywą trzeba realnie pracować – to próba „potrącania” przez szulerów naszych „wkładów” do funduszu, z płatności na rzecz Polski z normalnego budżetu UE. Tu niestety nierozważnie, pośrednio zaakceptowaliśmy mechanizm nielegalnego, nie mającego żadnych podstaw formalnych „potrącania” na tych płatnościach „kar”, naliczonych przez skorumpowany Trybunał Lenaertsa za Turów i Izbę Dyscyplinarną. Dlatego polski rząd winien natychmiast „odzyskać” owe nielegalnie „potrącenia” poprzez pomniejszenia naszych składek do budżetu Unii. Im szybciej to zrobimy, tym szybciej też przesilmy tę kwestię na przyszłość, kiedy w grę mogą wchodzić już zupełnie nieporównywalne co do swej wagi kwoty.
  5. Można z dużą dozą pewności założyć, iż w efekcie procedury akceptacji wydatków ponoszonych w ramach realizacji KPO (opisanej w rozporządzeniu unijnym), owe „kamienie młyńskie” dadzą szulerom pełną paletę możliwości ich blokowania. Tak jak wskazałem, dla ostatecznych skutków finansowych dla nas, nie musi to mieć poważniejszych konsekwencji, ale trzeba mieć świadomość, iż narzędzie to jest w rękach szulerów, których jedynym celem jest wyciąganie kasy, a nie jej dawanie.
  6. Cały ten mechanizm dowodzi wprost tego, że Brukselskie kasyno to po prostu bankrutem. Nie ma żadnych pieniędzy, ale udaje, że je ma. Stroszy się ponad miarę i szuka jeleni, które będą na tą zdegenerowaną luksusami życia na koszt Europejczyków zbieraninę finansować. Brukselscy szulerzy wymyślili więc mechanizm, który bez żadnego ich wkładu finansowego ma dać im możliwości jeszcze silniejszego podporządkowywania sobie i swoim ideologicznym obsesjom, rządów krajowych.
  7. Bruksela chcąc realizować niemiecki projekt IV Rzeszy, na potęgę musi zdobywać środki własne. Ale tutaj perspektywy są marne – główny sponsor tego procesu wpędził siebie samego w takie tarapaty, że ani mu w głowie finansować swoją „grosse idee” - wielką ideę owej IV Rzeszy. Musi więc szukać owych jeleni, a tu Polska nadaje się na jelenia znakomicie. Bo ma duże zasoby do wyeksploatowania i dużą V kolumnę, która ochoczo niemieckie potrzeby zrealizuje, nie tylko poprzez przykładne unicestwienie CPK.
  8. Czas zabawy tej brukselskiej szulerni się jednak kończy, bo już nikt w Europie nie wierzy w to, że Bruksela coś daje. Na naszych oczach właśnie wali się w gruzy Fundusz Odbudowy, bowiem jeden z jego głównych architektów, włoski arcyszuler Draghi został właśnie odesłany na śmietnik historii. Wiele wskazuje na to, iż drugi kandydat na permanentnego jelenia czyli Włosi, w końcu postanowili brukselskiej szulerni też powiedzieć STOP.

 

Skompromitować jurgieltników

Z naszej perspektywy ważne jest, aby po pierwsze zmienić sposób mówienia o KPO. Wytrącić V kolumnie argumenty, że my czegoś od tej brukselskiej szulerni nie dostajemy. Trzeba skompromitować tych jurgieletników, aby nie epatowali opinii publicznej rzekomymi stratami, jakie ponosimy. Nic nie tracimy i sami cele KPO realizujemy. Kropka.

Musimy też wykorzystać te mechanizmy, którymi realnie flankujemy brukselską szulernię. W polskim interesie nie leży udzielenie pozytywnych opinii w Komitecie Ekonomiczno – Finansowym i Radzie na żadną płatność dla europejskiego państwa z Funduszu, bez pewności tego, iż pakiecie to państwo nie będzie blokować naszych rozliczeń. Musi być nas stać na to, aby zrobić krzywdę tym, którzy tę krzywdę robią nam. Tu już nie ma żadnej miękkiej gry. Wszystko głosujemy pakietami, najlepiej z krajami sponsorującymi szulerów.

Wreszcie nie może być polskiej zgody na jakiekolwiek regulacje, dzięki którym Bruksela uzyska choćby jeden Eurocent dochodów własnych. Każda inicjatywa w tym zakresie musi być bezwarunkowo zawetowana, bo każde Euro dostępne tym szulerom wprost, bez zgody państw członkowskich, zostanie wykorzystane przeciwko nam. Tu nie można mieć już żadnych złudzeń.

 

Bankructwo kasyna

Tu na szczęście, nawet jeśli niektórym naszym decydentom zadrżałaby ręka, możemy liczyć na to że znajdą się inni, mający tę świadomość. Bo świadomość tego, że neo-bolszewicka jaczejka prowadzi wprost do bankructwa brukselskiego kasyna, jest już wbrew pozorom powszechna. Właśnie konstrukcja Planu odbudowy dowodzi tego najlepiej. Że już o zdolnościach reagowania Unii choćby na kryzys migracyjny w wyniku wojny na Ukrainie już nawet nie wspomnę.

Najważniejsze jest zatem to, aby mając świadomość nieuchronnego upadku tej konstrukcji już prędzej niż później, zacząć budowę konstrukcji, która powinna powstać na gruzach owego kasyna. Jest bowiem wiele osiągnięć Ojców Założycieli, które warto kontynuować. Polska ma wszelkie dane, aby o tym zacząć głośno mówić i dla takiego projektu budować już międzynarodowe poparcie.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe