Emerytura jest twoim prawem, nie obowiązkiem - mówią. Nie musisz na nią iść, jeśli nie chcesz - dodają. Nie, nie kłamią. Tylko to moje prawo ma taki dziury, że niejeden czy niejedna przelecieli przez nią do emerytalnego „raju”.
Wygląda to tak: w dziale X, instytucji Y pracują pani Mariola i pan Grzegorz. Dobra instytucja dba o pracowników i nie jest zazdrosna – ba, tych, którzy zadeklarują, że gdy tylko będą mogli od razu dla emerytury ją rzucą, finansowo na nową drogę życia wyprawi. Ale pani Mariola i pan Grzegorz dobroci firmy nie docenili, niczego nie zadeklarowali i udają, że nic się nie stało! Na złość instytucji i słuch, i wzrok im dopisuje, na zwolnienia nie chodzą, słowem – zadania firmie nie ułatwiają. A przecież wnukami mogliby się zająć, ogródki uprawiać, ziółka parzyć, do kółka emerytów się zapisać… Nie rozumieją, że na ich miejsca młodsi, i to znajomi ważnych ludzi, czekają? Co robić? Reorganizację!
Dział X z działem Z połączyć lub dział Ż z X wydzielić - wszystko jedno. Tak czy inaczej w efekcie na pewno okaże się, że stanowiska zajmowane przez panią Mariolę i pana Grzegorza w nowej, światłej koncepcji potrzebne nie są. Więcej – zawadzają, hamując prężny rozwój całości.
Czy to oznacza, że instytucja ich wyrzuca? Ależ skąd, instytucja nadal dobra jest. Bo chociaż nagle doszła do wniosku, że cały czas i Mariola, i Grzegorz źle pracowali, wszak nagrody wielokroć przyznawane o niczym nie świadczą, pozwala im zachować honor i przejść na emeryturę.
Tak, emerytura to prawo, nie obowiązek. Dlaczego więc tak często ktoś inny decyduje, czy mamy z niego skorzystać, czy jeszcze nie?
Ewa ZarzyckaArtykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (27/2017) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.#REKLAMA_POZIOMA#