[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Co jest z tymi Bidenami?
Czy same słowa o kimś powinny wystarczyć, by go pogrążyć? Z pewnością nie. W przypadku Bidena mamy jednak o wiele więcej, niż tylko puste zarzuty. Mamy nagrania – nagrania zrobione na wiele lat, zanim został prezydentem.
Bo o tym, że z Bidenem jest coś nie tak, mówi się od dawna: YouTube i inne, mniej cenzurowane strony internetowe, dostarczają nagrań, na których obecny prezydent Stanów Zjednoczonych obściskuje dzieci. Obściskuje to mało powiedziane. Biden kładzie im dłonie wokół szyi, na klatce piersiowej, zbliża się z nosem i wącha ich włosy. Oprócz tego zadaje dziwne pytania: czy masz chłopaka? Czy lubisz wujka? Czy na mnie poczekasz..?
To zachowanie zaskarbiło Bidenowi złośliwą ksywkę w internecie: creepy uncle Joe - dziwaczny wujaszek. I choć filmiki z jego odstraszającym zachowaniem czasem znikają, połknięte przez media stojące po stronie i siedzące w kieszeniach Demokratów, to ciągle pojawiają się nowe. I ksywka pozostaje. W ostatnim czasie do plotek o Bidenie dołączyły też pogłoski o jego synu.
W jego przypadku wszystko zaczęło się od laptopa: Hunter zostawił go do naprawy w kwietniu 2019 roku w serwisie w Delaware. I zapomniał odebrać. Laptop zaś wpadł w ręce mediów, a jego zawartość, która w ten sposób zaczęła wypływać krok po kroku do świadomości publicznej, zszokowała miliony.
Pierwszym szokiem były sekrety biznesowe, które wywołały pytania o nepotyzm, jaki miał uprawiać na Ukrainie Biden senior. Wywołały pytania znikające pieniądze, które miały startować jako przelewy w USA, a pojawiać się w Europie Wschodniej, by nigdy więcej nie wypłynąć.
Po skandalu finansowym przyszedł obyczajowy: na nagraniach znalezionych na dysku twardym identyfikowano syna prezydenta z czymś co wyglądało na narkotyki. Niekończące się kryształy twardych substancji, prawdopodobnie metamfetaminy. Do jej konsumpcji użyto szklanej fajki, podpalanej od dołu specjalną, wyjątkowo gorącą zapalniczką: metoda niebezpieczna, łatwo wysyłająca swoich wielbicieli na drugą stronę. Na niektórych ze zdjęć ktoś identyfikowany jako Hunter widoczny był z taką fajką w ustach, nieprzytomny, otumaniony.
A kto te zdjęcia zrobił? Podobno prostytutki, które Hunter Biden wynajmował. Oprócz nagrań i selfie z dragami, na jego komputerze miało nie brakować klipów z paniami lekkich obyczajów, zabawiających się z nim w narkotycznym delirium. Mainstreamowe, lewicowe media najpierw próbowały wszystkiemu zaprzeczyć, wypierając się, że cały materiał jest z pewnością sfałszowany. Dopiero głębsza analiza informatyczna pozostawiła je bez odpowiedzi. Bez odpowiedzi trwają one do dzisiaj, kiedy na światło dzienne wychodzi kolejna porcja brudów. Tym razem spada ona z nieba. Z chmury Appla, dokładnie mówiąc.
W miniony weekend bowiem hakerzy z 4Chana - forum internetowego zajmującego się m.in. polityką i jej aferami - ogłosili światu, że udało im się uzyskać dostęp do konta online Huntera. I że znaleźli na nim jeszcze więcej CIEKAWYCH informacji.
Było więcej nagrań z prostytutkami i dealerami. Były kolejne zdjęcia kogoś kto wygląda na roznegliżowanego Huntera z narkotykami. I cyfrowa książka z adresami. Również z numerem do Joe Bidena, którego zapisano – jeżeli wierzyć hakerom - w książce telefonicznej jako... Pedo Peter'a - Piotrusia Pedofila. Innym szokującym znaleziskiem była historia z przeglądarki. Na screenach dostarczonych przez 4Chan widać, że ktoś szukał na tym koncie filmów pornograficznych z 12-latkami.
Na chwilę obecną wszystkie te nowe znaleziska są niepotwierdzone. Ostatecznie, możliwe jest, że materiały są fejkami, że zostały sfabrykowane. Z drugiej jednak strony – jeżeli nikt z badających sprawę nie popełni przypadkiem samobójstwa, to może pewnego dnia poznamy nawet prawdę!