[Tylko u nas] Cezary Krysztopa: Gdybym musiał obstawić, obstawiłbym, że żadnej wojny jutro nie będzie
Wszystko, co się ostatnio dzieje wokół Ukrainy, jest jakoś groteskowo przesadne i wyolbrzymione. Putin spektakularnie gromadzi wojska. Wszystko na widoku, na Telegramie, który jest wykorzystywany zarówno przez sceptycznie nastawionych do kremlowskiego reżimu, jak i przez propagandę mającą odpowiednio manipulować nastrojami wśród Rosjan. Na filmikach dziewczyny żegnają rekrutów, czołgi jadą na zachód, okoliczna ludność entuzjastycznie pozdrawia dzielnych rosyjskich chłopców. Rosja eskaluje żądania, rosyjscy dyplomaci pokrzykują, że „mają w d**** zachodnie sankcje”.
Z drugiej strony, co ciekawe, przekaz na Zachodzie, a szczególnie „przecieki z amerykańskiego wywiadu” idą mniej więcej W TYM SAMYM KIERUNKU. Odliczanie do inwazji – już podano datę ataku (jakim durniem musiałby być Putin, żeby atakować w dniu wyznaczonym przez amerykański wywiad?). Personel ambasad ucieka z Ukrainy. Strach wychodzi z każdej dziury.
I tylko Ukraina mówi, żeby zachować spokój, że agresja trwa od lat, że ukraińska armia jest gotowa i że, owszem, rosyjska armia stoi na granicy, ale w tym momencie eskalacji nie widzi.
Nie wiem, czy tak jest, nie mam ku temu żadnych danych, ale trochę to wygląda, jakby budowano wielki pretekst do ustępstw Zachodu wobec Rosji. Żeby już nikt nie płakał, że działa Nord Stream 2, bo to przecież niewielki koszt zachowania pokoju, żeby rzucić Ukrainę na kolana, zagwarantować jej wasalizację i zablokować marzenia o NATO i utrwalić uzgodnione strefy wpływów.
Czy tak jest? Na to bym postawił, gdybym musiał, ale oczywiście równie dobrze może się okazać, że Putin zwariował.