[Nasz Wywiad] Żołnierz WOT: Jesteśmy dumni, że jesteśmy Polakami. I robimy to po to by ochronić Polaków
![żołnierze WOT na granicy [Nasz Wywiad] Żołnierz WOT: Jesteśmy dumni, że jesteśmy Polakami. I robimy to po to by ochronić Polaków](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c/uploads/news/76566/164047229084d940e233bb5035421d0d.jpg)
Michał Bruszewski: Jak wygląda Wasza służba na granicy?
St. kpr. Robert z 2LBOT: Od października pełnię służbę na granicy z Białorusią, w działaniach „Silne Wsparcie”. Służba jest ciężka. Ja jestem przyzwyczajony do takiej służby, ponieważ jestem weteranem działań poza granicami Polski, pełniłem służbę przez 14 miesięcy w misji zagranicznej SFOR w Bośni i Hercegowinie. Byłem tam dowódcą drużyny Bojowego Wozu Piechoty. Swym doświadczeniem mogę dzięki temu dzielić się z młodszymi kolegami. Natomiast wielu żołnierzy WOT, tak jak ja, zdobywało doświadczenie na misjach. Są wśród nas funkcjonariusze z innych służb służący w WOT, policjanci, pogranicznicy. Służymy bezpośrednio na granicy, jest to wielogodzinna praca, w różnym dzienno-nocnym systemie. Odpoczywamy na terenie rozlokowania batalionu, gdzie warunki mamy dobre. W pokojach jest ciepło, możemy odpocząć. Przeprowadzamy patrole (mamy posterunki patrolowe), moja kompania ma też stałe posterunki obserwacyjne. Znamy już ten teren, wiemy jakie są zagrożenia, wiemy co nas może spotkać.
Strzelanie z broni pneumatycznej przez służby białoruskie, używanie świateł stroboskopowych. Zorganizowane przepychanie migrantów przez granicę, dowożenie ich ciężarówkami. To wszystko wygląda jak ewidentnie zaprogramowane zachowanie by Polaków prowokować. Jak żołnierze reagują na takie prowokacje?
Prowokacje ze strony sąsiadów jak najbardziej są. My jesteśmy do tego przygotowani i wyszkoleni by nie dać się sprowokować. Mamy broń i ostrą amunicję, ale wiemy że użycie jej jest ostatecznością. My rozmawiamy ze sobą, jesteśmy żołnierzami, ale i kolegami, gdy pełnimy służbę na posterunku nie ma znaczenia, że ja jestem podoficerem a ktoś inny szeregowym żołnierzem. Traktujemy się jak bracia. Każdy z nas jest jednością, jesteśmy kolegami. Wspieramy siebie. Rozmawiamy, a to pomaga. Zwłaszcza w najtrudniejszych chwilach. To poprawia samopoczucie, że mają wsparcie u kolegi, nie jako u kaprala, a mogą powiedzieć po prostu „Robert”, a nie „panie kapralu”. Warunki służby są trudne bo jaka jest pogoda widzimy za oknem. Morale więc jest bardzo ważne.
Zwłaszcza na Podlasiu i Lubelszczyźnie jest bardzo duża mobilizacja miejscowej ludności by Was wspierać. Rolnicy, przedsiębiorcy, rodziny, wysyłają Wam różnej maści pomoc. Jak to odbieracie?
Bardzo jest to dla nas, jako żołnierzy, budujące. Mam 11-letniego syna, który na początku ciężko znosił rozłąkę, gdy służę na granicy ale widział w szkole jak inni uczniowie rysują laurki dla Straży Granicznej, Policji oraz Wojska Polskiego, więc wie że to co robimy jest bardzo ważne. Wracając ze służby my widzimy te laurki na batalionie. Jest to bardzo fajny gest, buduje serce, wręcz łezka w oku się kręci. Jesteśmy ludźmi, mamy uczucia, potrzebujemy takich gestów wsparcia. Nasi koledzy w mundurach z innych części Polski piszą do mnie: „Robert jesteśmy z Tobą, modlimy się za Ciebie”. Wiedzą, że kładąc się spać są bezpieczni także dla tego, że my bronimy granicy. Zdarza się nawet, że okoliczny rolnik przywiózł nam na posterunek po słoiku miodu. Niebywały gest, bardzo wielki, od serca. Rolnicy przywożą jabłka. To buduje naszą siłę. Wjeżdżając do pogranicznych miejscowości ludzie nas pozdrawiają. Starszej daty osoby zdejmują czapki, a nawet kłaniają nam się. Dzieci machają. Dziękują za to, że jesteśmy. To miłe, że ktoś docenia naszą ciężką służbę. Robimy dobrą robotę i będziemy ją dalej robili. Jesteśmy w okresie przedświątecznym [wywiad był przeprowadzony przed Światami Bożego Narodzenia – przyp. red.] i mamy świadomość, że część z nas będzie służyć na granicy – po to aby inni mogli bezpiecznie zasiąść do Bożonarodzeniowej Wigilii. Taki zawód, jesteśmy żołnierzami. Wiemy, że są to działania bojowe w trakcie pokoju i oby nic więcej z tego nie było. O to się też modlimy i myślimy, żeby ten kryzys skończył tylko na tym etapie. Ja widziałem wojnę, byłem na wojnie, wiem jak to jest. Uczestniczyłem w różnych apelach w szkole mojego syna i tam często mówiłem do młodzieży, aby pamiętali, że najpiękniejszy najcudowniejszy dzień wojny jest i tak najgorszym najokrutniejszym dniem wolności. Musimy dbać o tę wolność. Możemy iść do szkoły, do kościoła, dzieci mogą grać w piłkę, nie ma pola minowego, nikt do nas nie strzela. Żołnierze, funkcjonariusze Straży Granicznej, Policji, my niesiemy biało-czerwoną flagę, musimy to pielęgnować i być z tego dumni. Jesteśmy dumni, że jesteśmy Polakami. I robimy to po to by ochronić Polaków.
Dziękuję za rozmowę
Od redakcji: Ze względu na bezpieczeństwo rozmówcy nie podajemy jego nazwiska