[Tylko u nas] Plastic dla Tysol.pl: "Wesoła muzyka w Polsce się nie sprzedaje"
Paweł: Ten nasz Plastic jest bardzo przewrotny. Wymyśliłem tę nazwę dawno temu.
Aga: Raczej plastyczny. Ciężko nas zaszufladkować. Każda nasza płyta różniła się od poprzedniej. Teraz chcemy wrócić do korzeni.
– Nie czujecie się prekursorami muzyki, która obecnie jest na topie?
A.: W naszej muzyce jesteśmy poszukujący i konsekwentni.
P.: Wydaliśmy naszą pierwszą płytę w 2006 roku. Ona już wtedy leżała w szufladzie od trzech lat. Ten album nie odbił się olbrzymim echem. Dopiero trzy lata po premierze okazało się, że wyprzedziliśmy muzyczne trendy. No cóż... nagraliśmy za wcześnie naszą pierwszą płytę.
–Co chcecie wnieść nowego do muzyki elektronicznej?
A.: Nasza muzyka jest optymistyczna.
P.: I to jest nasz problem, bo wesoła muzyka w Polsce się nie sprzedaje.
A.: Ale my lubimy też smutne piosenki.
– Skąd się to bierze?
P.: Bo nie ma słońca przez siedem miesięcy w roku. Kazik o tym śpiewał.
A.: To jest cecha Słowian. Lubimy dumki.
– Każdą muzykę da się zremiksować?
P.: Myślę, że tak.
A.: To jest ciekawe wyzwanie.
– Można jeszcze odkryć coś nowego w muzyce elektronicznej?
A.: Teraz wszystko się miesza. Wszędzie wkrada się trochę elektroniki. Jednak trzeba postawić na piosenki. U nas są piosenki. Jak zagram na fortepianie nasze kompozycje, to zaręczam, że będą Ci się podobać (śmiech). U nas są zwarte kompozycje. Tak samo i nasz wizerunek. Wszystko musi być spójne. Grając wesołe numery nie będziemy stali jak na pogrzebie (śmiech).
A.: To był stopniowy proces. Stawiamy na niezależność. Lepiej nam to wychodzi, gdy sami decydujemy i jesteśmy za wszystko odpowiedzialni.
P.: Najnowszą, czwartą płytę będziemy wydawać sami.
P.: CMW to festiwal showcase'owy w Kanadzie, na którym zagramy my i wielu innych artystów. Z Polski zgłosiło się ponad 90 zespołów i 10 z nich wybranych uczestniczy w specjalnym wydarzeniu Spotlight on Poland 2020 organizowanym przez Biuro Eksportu Muzyki.
A.: W Kanadzie chcemy zabłysnąć (śmiech).
– Chcecie podbić świat?
A.: i P.: A jak (śmiech).
A.: Bardzo często czytamy w komentarzach na YouTube, że nie brzmimy jak polski zespół i gdzieś w wielkim świecie zrobilibyśmy więcej hałasu. Chcemy zweryfikować to, o czym piszą ludzie i przeżyć niesamowitą przygodę. Ale oczywiście jesteśmy polskim zespołem i reprezentujemy Polskę.
P.: Jeden warunek spełniamy. Uważam, że żeby osiągnąć coś poza Polską trzeba śpiewać w języku angielskim – nie dotyczy to oczywiście world music i polskiego jazzu, zresztą oni sobie świetnie radzą na zagranicznych rynkach.
– Dlaczego electro pop jest muzyką bez wyrazu i bez emocji?
A.: Matko! Kto tak powiedział?
P.: Niepotrzebnie szufladkujemy muzykę. 99 procent muzyki, której słucham, a bardzo dużo słucham, nie jest w mainstreamie i jest piękna. Słucham dużo australijskiego radia i tam są takie perełki. Polecam.
P.: Nie. Każda muzyka ma swoje miejsce. Przyznam szczerze, że lubię posłuchać Żabsona. Rok temu wdziałem go na koncercie Chopinowskim w Łazienkach. Lubię też klasyczny rap.
A.: Podobał mi się hiphopowy klip, który wygrał PLMVA2019. Ludzie słuchają teraz wielu gatunków na raz, i są to gatunki, które przed erą streamingu były nie do połączenia. My w 2010 roku graliśmy z Pono na Kraków Live Festival specjalnie na tę okazję przygotowany materiał. To było naprawdę fajne połączenie.
P.: Nasze klipy też są doceniane i nie tylko w Polsce. Teledysk do „U Gonna Love It” jest obecnie jest na 16 miejscu w zestawieniu The 100 Best Music Videos of 2019 na amerykańskim portalu Thrillist.com przed klipami Ramstein czy The Chemical Brothers , a „Out Of Control” znalazł się w półfinale International Songwriting Competition.
Rozmawiał: Bartosz Boruciak