[Krótko i na temat - recenzja] Cudowne rozmnożenie Willa Smitha?
Krótko i na temat. Znany schemat w wielu filmach akcji. Wytrawny snajper(Henry Brogen) po ostatniej akcji chce przejść na zasłużoną emeryturę. Dostrzega, że jego koncentracja i skuteczność nie jest taka, jaka była kiedyś. Po nitce do kłębka Brogen zauważa, że jest marionetką pociąganą za sznurki i chce wziąć sprawy we własne ręce, żeby móc później skupić się wyłącznie na łowieniu ryb. Zleceniodawcy dowiadują się, że ich człowiek odkrył tajemną wiedzę na temat swojej ostatniej ofiary, która nie była przestępcą. Tajna organizacja musi zlikwidować snajpera i w tym celu wysyła na niego chłopaka, który potrafi przewidzieć każdy jego ruch, gdyż później okazuje się być jego... klonem. Młodszą, unowocześnioną wersją.
Momentami miałem wrażenie, że jestem uczestnikiem gry komputerowej. Czy to dobrze czy to źle? Ocenicie sami. Jeżeli spodziewać się wartkiej akcji i przełomowych momentów, to wybraliście zły adres. Macie wolny czas, chcecie spędzić niezobowiązująco czas, zajadając się popcornem i popijać colą. „Bliżniak” jest odpowiednim filmem do beztroskiej konsumpcji. Niezobowiązująca rozrywka dla fanów strzelanin i pościgów. To jest to!
Bartosz Boruciak