[Tylko u nas - cały wywiad] Marek Napiórkowski: "Lubię być obok mód"

Wszyscy wybitni artyści są wrażliwi w jakiś sposób. Nie wszyscy muszą być ckliwi. Jazz jest muzyką niuansu. Technika jest tylko dodatkiem do jazzu, a sednem przekaz emocjonalny. Staram się nie zamykać w jednej estetyce muzycznej, bo to, co najciekawsze, leży pomiędzy gatunkami – mówi Marek Napiórkowski, gitarzysta jazzowy, kompozytor w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.n 
Rafał Masłow [Tylko u nas - cały wywiad] Marek Napiórkowski: "Lubię być obok mód"
Rafał Masłow / Materiały prasowe

– Jazz przyczynia się do poprawnej pracy mózgu?
 
– Bardzo mało wiemy o mózgu. Mózg pracuje cały czas w takich zakresach, o których nie mamy zielonego pojęcia. Nie lubię tezy, że muzyka jazzowa jest tak wyrafinowana, że dzięki temu mózg miałby pracować lepiej. Wyrobiony odbiorca doszuka się w jazzie niuansów, jednak każdy słuchacz może czerpać z jazzu frajdę.
 
– Jesteś już ponad 30 lat na scenie. Przywdziewasz obecnie szaty nauczyciela jazzu w Polsce?
 
– I tak, i nie. Ciągle się czuję uczniem w muzyce.
 
– Po 30 latach… ciekawe.
 
– Tak. Muzyka jest niekończącą się drogą. Im dalej w las, tym więcej drzew. A edukatorem mogę się czuć po części. Od wielu lat uczę muzyków na warsztatach jazzowych. Od niedawana zacząłem uczyć na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, gdzie powstał wydział jazzu.
 
– Jakiego przedmiotu uczysz studentów?
 
– Gitara jazzowa. Póki co studentów gitarzystów jest zaledwie trzech. 
 
– Dlaczego?
 
– To są lekcje indywidualne. Stąd mała liczba osób, ale może wkrótce to się zmieni. Cieszę się, że mogę się dzielić moim doświadczeniem z młodymi ludźmi. Najważniejsze jest to, że mam z nimi bezpośredni kontakt. Na jedno miejsce jest dwudziestu chętnych.
 
– Jesteś dla nich mentorem, autorytetem czy idolem?
 
– Musiałbyś się ich zapytać. Ja mam dla nich dużo szacunku.
 
– Nie boisz się, że rośnie Ci konkurencja?
 
– Nie. Tego nie powstrzymamy. Świat idzie do przodu. Każde pokolenie przynosi zdolnych, dobrze grających artystów. Moich studentów chcę nakierować i pomóc im w tym, co sami chcą uzyskać w muzyce. Będę ich zachęcał, żeby robili swoje.
 
– Uczysz prywatnie?
 
– Nie. Mam dużo obowiązków. Przyjąłem zasadę, że nie uczę prywatnie. Uczę tylko na uczelni. Mama jest zadowolona, że po raz pierwszy jestem gdzieś zatrudniony (śmiech).
 
– Jazz jest opus magnum dla instrumentalisty?
 
– Jazz wymaga wysokich kompetencji. By grać jazz, trzeba sporo umieć, ale to jest tylko punkt wyjścia. O sztuce mówimy wtedy, kiedy ona przemawia do ludzi. Grając, staramy się wzruszyć czy też poruszyć słuchacza.
 
– W jazzie jest miejsce na wrażliwość?
 
– Przede wszystkim. Wszyscy wybitni artyści są wrażliwi w jakiś sposób. Nie wszyscy muszą być ckliwi. Jazz jest muzyką niuansu. Technika jest tylko dodatkiem do jazzu, a sednem przekaz emocjonalny. Staram się nie zamykać w jednej estetyce muzycznej, bo to, co najciekawsze, leży pomiędzy gatunkami.
 
– „Pierwsza gitara polskiego jazzu” – nie przerasta Cię takie określenie?
 
– Nie oddaje ono stanu mojego umysłu (śmiech). Jazz nie jest dyscypliną sportową. Z powodów marketingowych padają takie określenia oparte o to, że od wielu lat zwyciężam w ankiecie czytelników „Jazz Forum”.
 
– Nie męczy Cię to ciągłe wygrywanie w takich plebiscytach?
 
– To jest miły fakt, bo głosują słuchacze.
 
– „Hipokamp” jest odzwierciedleniem współczesnego jazzu?
 
– Jest wyłącznie odzwierciedleniem mojej kondycji artystycznej. Zawsze funkcjonowałem poza modami. Nie sięgnąłem po syntezatory, bo to jest modne. Usłyszałem brzmienie tych instrumentów i się w nich zakochałem. Nie uzurpuję sobie prawa do mówienia tego, co jest obecnie modne w jazzie. Często jest tak, że to, co kiedyś było postrzegane jako wiocha, teraz jest na czasie.... I tak w kółko. Lubię być obok mód.
 
– „Hipokamp” ma hity? W jazzie funkcjonuje coś takiego jak hit?
 
– Hit w muzyce jazzowej to płyta, która cieszy się powodzeniem. Wierzę, że spodoba się melomanom, choć tworząc płytę, nie szliśmy na kompromisy. W Polsce można zaobserwować swoisty paradoks. Szeroko pojęta scena alternatywna, która z definicji powinna stać z boku, stała się obecnie mainstreamem. Czuję się awangardą (śmiech).
 
– Do jakiego gatunku filmowego „Hipokamp” byłby odpowiednią ścieżką dźwiękową?
 
– Zależy od utworu.
 
– A jako całość?
 
– Thriller psychologiczny. Na pewno nie komedia romantyczna i chyba film pornograficzny też nie (śmiech). Film, do którego pasowałaby ta muzyka, musiałby mieć niepokój.
 
– Jazz wciąż jest muzyką niszową?
 
– Nisza jest wtedy, gdy zbadasz słuchalność i wychodzi, że konkretnego gatunku muzycznego słucha mało osób. Jazz może być słuchany przez wszystkich. Może być postrzegany jako elitarny w tym sensie, że trzeba sobie zadać wiele trudu, aby go ze skupieniem posłuchać. Musisz się zatrzymać i pochylić nad jazzem. Jeżeli pójdziesz na koncert dobrego zespołu jazzowego, to poczujesz energię, nawet jeśli muzyka będzie wyrafinowana. Zachęcałbym do rozpoczęcia przygody z jazzem poprzez chodzenie na dobre koncerty.
 
– Czyli na Twoje (śmiech).
 
– Oczywiście. Będziemy dawać czadu.
 
– Jak obecnie słuchacze odbierają muzykę na koncercie jazzowym?
 
– W latach 40. XX wieku jazz był popem. Tańczyło się do big-bandów jazzowych. Widzę na koncertach jazzowych różnych ludzi. U nas nie ma przesadnej celebracji i każdy może reagować na dźwięki, jak chce. A co do lokalizacji, to żadna scena nie jest nam straszna. Grywamy w teatrach, klubach, a niekiedy także w plenerach.
 
– Jakie są relacje w polskim środowisku jazzowym?
 
– Wszyscy się lubią. Nie ma antagonizmów. To jest fajna społeczność. Niestety rzadziej niż przed laty spotykamy się na festiwalach jazzowych, bo jest ich mniej.
 
– Jazz tętni życiem w Polsce?
 
– Powstaje dużo płyt. Jest bardzo dużo młodych muzyków. 20-latkowie potrafią obecnie grać na bardzo wysokim poziomie wykonawczym. Bardzo dużo ludzi garnie się do jazzu. Trzymamy kciuki za nich wszystkich, żeby znaleźli sobie miejsce na różnych scenach muzycznych.
 
– Kierujesz się zasadą w muzyce, że mniej znaczy więcej?
 
– Nigdy nie interesowała mnie muzyka wirtuozerska. Płyta nie jest pokazem moich możliwości instrumentalnych, tylko jest polem, do zaprezentowania muzyki stworzonej z ludźmi, których zaprosiłem do projektu. Na najnowszej płycie grają ze mną Jan Smoczyński, Paweł Dobrowolski, Adam Pierończyk i Luis Ribeiro. Wspólne szukanie wyrazu i głębi jest celem nadrzędnym.
 
– Jesteś bardzo produktywnym artystą. Systematycznie wydajesz płyty. Tyle pomysłów, tyle energii – czy najzwyczajniej w świecie, trzeba zarobić pieniądze?
 
– Staram się pracować. Muzyka daje mi szczęście. Lubię intensywnie żyć. Kręci mnie to. To nie jest podyktowane skokiem na kasę. Szczęście daje mi np. trasa koncertowa, którą zagram za chwilę. Na trasę wyruszy ze mną Mino Cinelu, najbardziej utytułowany muzyk grający na instrumentach perkusyjnych. Mino grał m.in. z Milesem Davisem czy ze Stingiem. Bardzo się cieszę, że udało mi się go namówić na wspólne koncertowanie.
 
– „Hipokamp” jest odpowiednią płytą na rozpoczęcie przygody z jazzem?
 
– Wierzę, że tak. Jest to płyta współczesna i międzygatunkowa, co może zachęcić do jej słuchania miłośników różnych gatunków. Brzmienie całości jest spójne, ale na krążku nawiązujemy do różnych muzycznych światów.

 

 

POLECANE
Niech spie.dala. Silni Razem wściekli na Donalda Tuska gorące
"Niech spie.dala". "Silni Razem" wściekli na Donalda Tuska

Hasztag #SilniRazem po wielokrotnej kompromitacji nie jest już tak popularny na "X". Jednak stał się symbolem najbardziej zajadłej postawy "antypis". I potocznie tak są dziś nazywani najbardziej zajadli zwolennicy Donalda Tuska, Platformy Obywatelskiej, czy Romana Giertycha. A dzisiaj nie są z Donalda Tuska, mówić bardzo oględnie, zadowoleni.

Niemcy zazdroszczą polskim producentom kamperów Wiadomości
Niemcy zazdroszczą polskim producentom kamperów

Polskie marki kamperów zdobywają coraz większe uznanie na niemieckim rynku. Affinity, Freedo, Masuria i Vannado nie tylko przekonują klientów wysoką jakością, ale także zyskują lojalność dealerów.

„Zaraz zemdleję”. Dramatyczne wyznanie Nataszy Urbańskiej Wiadomości
„Zaraz zemdleję”. Dramatyczne wyznanie Nataszy Urbańskiej

Podróż powrotna z Czarnogóry do Polski okazała się dla Nataszy Urbańskiej jednym z najbardziej stresujących doświadczeń w życiu. Artystka opisała na Instagramie sytuację, do której doszło na pokładzie samolotu LOT lecącego z Podgoricy do Warszawy. Zemdlała, a - jak twierdzi - personel pokładowy zignorował nie tylko jej stan, ale i potrzeby pozostałych pasażerów.

Sukces tym razem nie dla Polek. Włoszki zbyt mocne w półfinale LN Wiadomości
Sukces tym razem nie dla Polek. Włoszki zbyt mocne w półfinale LN

Polskie siatkarki przegrały z Włoszkami 0:3 (18:25, 16:25, 14:25) w półfinale rozgrywanego w Łodzi turnieju finałowego Ligi Narodów. W niedzielę zagrają w meczu o trzecie miejsce z przegranym drugiego sobotniego półfinału, w którym Brazylia zmierzy się z Japonią.

Nowy model AI uciekał się do szantażu, aby uniknąć wyłączenia w fikcyjnym teście gorące
Nowy model AI uciekał się do szantażu, aby uniknąć wyłączenia w fikcyjnym teście

Nowy Claude Opus 4 firmy Anthropic często uciekał się do szantażu, aby uniknąć wyłączenia w fikcyjnym teście. Model groził ujawnieniem prywatnych informacji o inżynierach, którzy mieli planować jego wyłączenie.

Awaryjne lądowanie samolotu LOT w Warszawie z ostatniej chwili
Awaryjne lądowanie samolotu LOT w Warszawie

Z powodu sygnału o możliwej usterce lecący z Warszawy do Sofii samolot linii LOT musiał awaryjnie lądować na Lotnisku Chopina. - Lądowanie odbyło się w asyście służb. Maszyna wylądowała bezpiecznie - poinformował rzecznik prasowy Polskich Linii Lotniczych LOT Krzysztof Moczulski.

Wielki słup dymu nad Katowicami. Trwa dogaszanie Wiadomości
Wielki słup dymu nad Katowicami. Trwa dogaszanie

W sobotnie popołudnie, 26 lipca, w Katowicach doszło do pożaru w rejonie ul. Sądowej i Raciborskiej. Paliły się podkłady kolejowe składowane w pobliżu torowiska, w bezpośrednim sąsiedztwie budowy przy dworcu głównym PKP.

Niebezpieczny incydent w Krakowie. Kilkanaście osób poszkodowanych Wiadomości
Niebezpieczny incydent w Krakowie. Kilkanaście osób poszkodowanych

W piątkowy wieczór doszło do niebezpiecznego incydentu na przystanku tramwajowym przy ul. Bronowickiej w Krakowie. Z okna przejeżdżającego tramwaju ktoś rozpylił gaz pieprzowy w stronę grupy osób czekających na peronie. Jak informują poszkodowani, sytuacja miała miejsce około godziny 19:30.

Komunikat dla mieszkańców Rzeszowa z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Rzeszowa

Prawie 250 tys. zł kosztować będzie dokumentacja projektowa nowego domu kultury, który powstanie w Rzeszowie na osiedlu Krakowska Południe przy ul. Stojałowskiego. Dokumentacja gotowa ma być w ciągu 10 miesięcy.

Czerwona flaga na Pomorzu i w Zachodniopomorskiem. GIS zakazuje kąpieli Wiadomości
Czerwona flaga na Pomorzu i w Zachodniopomorskiem. GIS zakazuje kąpieli

Czerwone flagi zakazujące wejścia do wody wiszą w sobotę w dwunastu kąpieliskach w województwach pomorskim i zachodniopomorskim. Powodem jest zakwit sinic.

REKLAMA

[Tylko u nas - cały wywiad] Marek Napiórkowski: "Lubię być obok mód"

Wszyscy wybitni artyści są wrażliwi w jakiś sposób. Nie wszyscy muszą być ckliwi. Jazz jest muzyką niuansu. Technika jest tylko dodatkiem do jazzu, a sednem przekaz emocjonalny. Staram się nie zamykać w jednej estetyce muzycznej, bo to, co najciekawsze, leży pomiędzy gatunkami – mówi Marek Napiórkowski, gitarzysta jazzowy, kompozytor w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.n 
Rafał Masłow [Tylko u nas - cały wywiad] Marek Napiórkowski: "Lubię być obok mód"
Rafał Masłow / Materiały prasowe

– Jazz przyczynia się do poprawnej pracy mózgu?
 
– Bardzo mało wiemy o mózgu. Mózg pracuje cały czas w takich zakresach, o których nie mamy zielonego pojęcia. Nie lubię tezy, że muzyka jazzowa jest tak wyrafinowana, że dzięki temu mózg miałby pracować lepiej. Wyrobiony odbiorca doszuka się w jazzie niuansów, jednak każdy słuchacz może czerpać z jazzu frajdę.
 
– Jesteś już ponad 30 lat na scenie. Przywdziewasz obecnie szaty nauczyciela jazzu w Polsce?
 
– I tak, i nie. Ciągle się czuję uczniem w muzyce.
 
– Po 30 latach… ciekawe.
 
– Tak. Muzyka jest niekończącą się drogą. Im dalej w las, tym więcej drzew. A edukatorem mogę się czuć po części. Od wielu lat uczę muzyków na warsztatach jazzowych. Od niedawana zacząłem uczyć na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, gdzie powstał wydział jazzu.
 
– Jakiego przedmiotu uczysz studentów?
 
– Gitara jazzowa. Póki co studentów gitarzystów jest zaledwie trzech. 
 
– Dlaczego?
 
– To są lekcje indywidualne. Stąd mała liczba osób, ale może wkrótce to się zmieni. Cieszę się, że mogę się dzielić moim doświadczeniem z młodymi ludźmi. Najważniejsze jest to, że mam z nimi bezpośredni kontakt. Na jedno miejsce jest dwudziestu chętnych.
 
– Jesteś dla nich mentorem, autorytetem czy idolem?
 
– Musiałbyś się ich zapytać. Ja mam dla nich dużo szacunku.
 
– Nie boisz się, że rośnie Ci konkurencja?
 
– Nie. Tego nie powstrzymamy. Świat idzie do przodu. Każde pokolenie przynosi zdolnych, dobrze grających artystów. Moich studentów chcę nakierować i pomóc im w tym, co sami chcą uzyskać w muzyce. Będę ich zachęcał, żeby robili swoje.
 
– Uczysz prywatnie?
 
– Nie. Mam dużo obowiązków. Przyjąłem zasadę, że nie uczę prywatnie. Uczę tylko na uczelni. Mama jest zadowolona, że po raz pierwszy jestem gdzieś zatrudniony (śmiech).
 
– Jazz jest opus magnum dla instrumentalisty?
 
– Jazz wymaga wysokich kompetencji. By grać jazz, trzeba sporo umieć, ale to jest tylko punkt wyjścia. O sztuce mówimy wtedy, kiedy ona przemawia do ludzi. Grając, staramy się wzruszyć czy też poruszyć słuchacza.
 
– W jazzie jest miejsce na wrażliwość?
 
– Przede wszystkim. Wszyscy wybitni artyści są wrażliwi w jakiś sposób. Nie wszyscy muszą być ckliwi. Jazz jest muzyką niuansu. Technika jest tylko dodatkiem do jazzu, a sednem przekaz emocjonalny. Staram się nie zamykać w jednej estetyce muzycznej, bo to, co najciekawsze, leży pomiędzy gatunkami.
 
– „Pierwsza gitara polskiego jazzu” – nie przerasta Cię takie określenie?
 
– Nie oddaje ono stanu mojego umysłu (śmiech). Jazz nie jest dyscypliną sportową. Z powodów marketingowych padają takie określenia oparte o to, że od wielu lat zwyciężam w ankiecie czytelników „Jazz Forum”.
 
– Nie męczy Cię to ciągłe wygrywanie w takich plebiscytach?
 
– To jest miły fakt, bo głosują słuchacze.
 
– „Hipokamp” jest odzwierciedleniem współczesnego jazzu?
 
– Jest wyłącznie odzwierciedleniem mojej kondycji artystycznej. Zawsze funkcjonowałem poza modami. Nie sięgnąłem po syntezatory, bo to jest modne. Usłyszałem brzmienie tych instrumentów i się w nich zakochałem. Nie uzurpuję sobie prawa do mówienia tego, co jest obecnie modne w jazzie. Często jest tak, że to, co kiedyś było postrzegane jako wiocha, teraz jest na czasie.... I tak w kółko. Lubię być obok mód.
 
– „Hipokamp” ma hity? W jazzie funkcjonuje coś takiego jak hit?
 
– Hit w muzyce jazzowej to płyta, która cieszy się powodzeniem. Wierzę, że spodoba się melomanom, choć tworząc płytę, nie szliśmy na kompromisy. W Polsce można zaobserwować swoisty paradoks. Szeroko pojęta scena alternatywna, która z definicji powinna stać z boku, stała się obecnie mainstreamem. Czuję się awangardą (śmiech).
 
– Do jakiego gatunku filmowego „Hipokamp” byłby odpowiednią ścieżką dźwiękową?
 
– Zależy od utworu.
 
– A jako całość?
 
– Thriller psychologiczny. Na pewno nie komedia romantyczna i chyba film pornograficzny też nie (śmiech). Film, do którego pasowałaby ta muzyka, musiałby mieć niepokój.
 
– Jazz wciąż jest muzyką niszową?
 
– Nisza jest wtedy, gdy zbadasz słuchalność i wychodzi, że konkretnego gatunku muzycznego słucha mało osób. Jazz może być słuchany przez wszystkich. Może być postrzegany jako elitarny w tym sensie, że trzeba sobie zadać wiele trudu, aby go ze skupieniem posłuchać. Musisz się zatrzymać i pochylić nad jazzem. Jeżeli pójdziesz na koncert dobrego zespołu jazzowego, to poczujesz energię, nawet jeśli muzyka będzie wyrafinowana. Zachęcałbym do rozpoczęcia przygody z jazzem poprzez chodzenie na dobre koncerty.
 
– Czyli na Twoje (śmiech).
 
– Oczywiście. Będziemy dawać czadu.
 
– Jak obecnie słuchacze odbierają muzykę na koncercie jazzowym?
 
– W latach 40. XX wieku jazz był popem. Tańczyło się do big-bandów jazzowych. Widzę na koncertach jazzowych różnych ludzi. U nas nie ma przesadnej celebracji i każdy może reagować na dźwięki, jak chce. A co do lokalizacji, to żadna scena nie jest nam straszna. Grywamy w teatrach, klubach, a niekiedy także w plenerach.
 
– Jakie są relacje w polskim środowisku jazzowym?
 
– Wszyscy się lubią. Nie ma antagonizmów. To jest fajna społeczność. Niestety rzadziej niż przed laty spotykamy się na festiwalach jazzowych, bo jest ich mniej.
 
– Jazz tętni życiem w Polsce?
 
– Powstaje dużo płyt. Jest bardzo dużo młodych muzyków. 20-latkowie potrafią obecnie grać na bardzo wysokim poziomie wykonawczym. Bardzo dużo ludzi garnie się do jazzu. Trzymamy kciuki za nich wszystkich, żeby znaleźli sobie miejsce na różnych scenach muzycznych.
 
– Kierujesz się zasadą w muzyce, że mniej znaczy więcej?
 
– Nigdy nie interesowała mnie muzyka wirtuozerska. Płyta nie jest pokazem moich możliwości instrumentalnych, tylko jest polem, do zaprezentowania muzyki stworzonej z ludźmi, których zaprosiłem do projektu. Na najnowszej płycie grają ze mną Jan Smoczyński, Paweł Dobrowolski, Adam Pierończyk i Luis Ribeiro. Wspólne szukanie wyrazu i głębi jest celem nadrzędnym.
 
– Jesteś bardzo produktywnym artystą. Systematycznie wydajesz płyty. Tyle pomysłów, tyle energii – czy najzwyczajniej w świecie, trzeba zarobić pieniądze?
 
– Staram się pracować. Muzyka daje mi szczęście. Lubię intensywnie żyć. Kręci mnie to. To nie jest podyktowane skokiem na kasę. Szczęście daje mi np. trasa koncertowa, którą zagram za chwilę. Na trasę wyruszy ze mną Mino Cinelu, najbardziej utytułowany muzyk grający na instrumentach perkusyjnych. Mino grał m.in. z Milesem Davisem czy ze Stingiem. Bardzo się cieszę, że udało mi się go namówić na wspólne koncertowanie.
 
– „Hipokamp” jest odpowiednią płytą na rozpoczęcie przygody z jazzem?
 
– Wierzę, że tak. Jest to płyta współczesna i międzygatunkowa, co może zachęcić do jej słuchania miłośników różnych gatunków. Brzmienie całości jest spójne, ale na krążku nawiązujemy do różnych muzycznych światów.

 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe