Waldemar Biniecki: Wywiad z Prof. Markiem Rudnickim, polonijnym kandydatem do Senatu RP.

Nie udało się przeprowadzić sprawy dwóch senatorów reprezentujących Polonię. Senat i rządząca partia zdecydowały, aby umożliwić reprezentację Polonii człowiekowi pochodzącemu właśnie z jej kręgów. Odmówienie takiej możliwości byłoby poniekąd odrzuceniem propozycji rządu, propozycji, na którą od dawna czekano, a która przy jej odrzuceniu mogłaby się nie powtórzyć.
 Waldemar Biniecki: Wywiad z Prof. Markiem Rudnickim, polonijnym kandydatem do Senatu RP.
/ fot. marekrudnicki.pl
Waldemar Biniecki: Skąd wziął się pomysł wzięcia udziału w polskich wyborach do Senatu?

Prof. Marek Rudnicki: Od dawna obserwuję zdecydowaną aktywizację polityki państwa polskiego, a w szczególności Senatu, w odniesieniu do Polonii. Nie udało się przeprowadzić sprawy dwóch senatorów reprezentujących Polonię. Senat i rządząca partia zdecydowały, aby umożliwić reprezentację Polonii człowiekowi pochodzącemu właśnie z jej kręgów. Odmówienie takiej możliwości byłoby poniekąd odrzuceniem propozycji rządu, propozycji, na którą od dawna czekano, a która przy jej odrzuceniu mogłaby się nie powtórzyć.  Z drugiej strony, jej przyjęcie otworzy zupełnie nową jakość. Pozwoli przygotować Polonię do kolejnych wyborów w bardziej zorganizowany sposób. To jest początek długiej drogi. Ja, pracując w środowisku polonijnym uznałbym za zdradę interesów polonijnych odrzucenie takiej propozycji. W sam raz znalazłem się w sytuacji, że moje nazwisko znalazło się wśród nominowanych do pozycji Senatora RP.

W.B: Co konkretnie chce Pan zaproponować Polonii? Co konkretnie uzyska Polonia, jeżeli zostanie Pan wybrany?

M.R: Polska diaspora obejmuje Polonię oraz Polaków mieszkających za granicą. Potrzebuje ona mieć bardziej realny kontakt z Ojczyzną. Kontakt, który będzie działał dwukierunkowo. Z jednej strony transmisja problemów Polonii do Warszawy, z drugiej możliwość działań, planowanie ustaw dotyczących Polaków mieszkających poza granicami kraju w taki sposób, aby zabezpieczyć interesy polonijne. Wymaga to bezpośredniej, bardzo dobrej i szybkiej komunikacji poziomej, między ośrodkami polonijnymi na całym świecie, a później przedstawiania ich na forum polskiego Parlamentu.

W.B: Czy jest Pan członkiem PiS-u i dlaczego PiS Pana popiera?

M.R: Nie jestem członkiem PiS-u, ale od początku swych rządów PiS zrealizował szereg postulatów wypływających ze środowisk polonijnych.  Faktycznie jest pierwsza partia, która próbuje realnie zajmować się sprawami polonijnymi. Wedle mojej wiedzy, żadna inna partia, jak do tej pory, od czasów wojny, nie zaproponowała polskiej diasporze miejsca w strukturach władz parlamentarnych.

W.B: Czy jest Pan politykiem?

M.R: Co to znaczy: "BYĆ POLITYKIEM"?  Przecież każdy z nich kiedyś zaczynał. Ja mogę powiedzieć, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat biorę udział w życiu politycznym w różnych formach, reprezentując swoje środowisko w zjazdach, dyskusjach z politykami, ministrami zdrowia różnych krajów, spotykając się z kongresmanami i senatorami, walcząc o wizerunek Polski i Polaków. Nie sądzę, abym miał ustępować zawodowym politykom w zbyt wielu aspektach. A może właśnie dla człowieka z zewnątrz może to być szansa na znalezienie porozumienia między coraz bardziej odległymi stronami dyskursu politycznego w Kraju?
 
W.B: Czy jest Pan na to gotowy w razie wygrania wyborów na przeprowadzkę do Polski?

M.R: Tutaj są sprawy do rozwiązania.  Mój mandat to reprezentowanie dużej części Warszawy oraz całej Polonii. Mój wybór będzie stanowił poważny precedens, który najpewniej będzie musiał być rozwiązany. Ja nie chciałbym tracić mojego związku z moim naturalnym środowiskiem, a jednocześnie są oczekiwania, abym był w Warszawie. Ja nosiłem się z zamiarem powrotu do kraju, ale było to przed wejściem w aktywną fazę wyborczą.
Sprawa będzie musiała być rozwiązana przez potrzeby elektoratu. Trudno będzie realizować potrzeby wyborców bez przebywania wśród nich. A mój okręg - to cały świat. Świat Polonii.  Tego jeszcze nie było. Być może trzeba będzie się przyjrzeć precedensom istniejącym w innych systemach parlamentarnych na świecie. Wierzę, że z pomocą wielu – ale również i technologii, cyfryzacji i nowym środkom komunikacji uda mi się je rozwiązać.
 
W.B: Jak Pan chce pogodzić karierą lekarską z polityką?

M.R: Biorę pod uwagę ograniczenie mojej praktyki lekarskiej. Dodam, że podczas mego życia spotykałem się kilkakrotnie z propozycjami kariery politycznej. Zawsze jak do tej pory wybierałem moje życie lekarskie. Nadal kocham mój zawód i nie wyobrażam siebie, bym mógł robić cokolwiek innego. Ale może jest to już czas, abym trochę zwolnił?
 
W.B: Jest Pan politykiem, chirurgiem, himalaistą oraz narciarzem. Jak Pan to wszystko łączy:

M.R: Uważam, że dla amatora jak ja, wejście na szczyt 7100 m w lecie i 6800 m solo w Himalajach w zimie to jest dużo. W owym czasie, byłem jednym z nielicznych lekarzy, którzy przeznaczeni do przebywania w bazie, uczestniczyli w akcjach górskich. Miałem zaszczyt być lekarzem w wyprawach z udziałem największych himalaistów świata - z Jerzym Kukuczka, Krzysztofem Wielickim i Ryszardem Pawłowskim na czele. I dodam, że za niezwykłe osiągnięcie uważam propozycję, którą złożył mi jeden z największych ludzi Himalajów, Prof. Andrzej Zawada, abym był lekarzem międzynarodowej wyprawy zimowej na K2. To był niezwykły zaszczyt. Nie mogłem jechać, wyjeżdżałem wtedy do USA.
 
W.B: Czy myślał Pan, żeby wystartować w wyborach do amerykańskiego Senatu?

M.R: Przed kilkoma laty była taka sytuacja. Zdecydowanie możliwe było wygranie miejsca w Kongresie Stanów Zjednoczonych. Spotkałem się z namowami, ale był wcześniej inny kandydat ze środowiska polonijnego - nie chciałem być poczytywany jako ktoś, kto próbuje rozbijać potencjalne nadzieje Polonii chicagowskiej na posiadanie własnego kongresmana.
 
W.B: Co może Pan podpowiedzieć polskim reprezentantom do amerykańskich struktur władzy?

M.R: Sądzę, że przechodząc przez działania wyborcze, będę w stanie zgromadzić grupę osób, z których wyłoni się potencjalny kandydat na Kongresmana czy Senatora w USA.  Mój udział w tych wyborach traktuje jako misję. Misję zjednoczenia Polonii, wbrew tym wszystkim hejtom, narzekaniom, próbom deprecjonowania człowieka z czystej przyczyny, że jest jednym z nas. Może uda się osiągnąć pewien konsensus wokół osoby, która zbuduje wystarczającą podstawę, aby startować do wyborów w USA? A może właśnie mój wybór pomoże w znalezieniu takiej osoby, może gdzieś ona istnieje i może potrzeba jej wsparcia, aby mogła znaleźć swoje miejsce wśród kandydatów? Sądzę, że pozycja Senatora Rzeczypospolitej pomoże w działaniach ponadpartyjnych, może nawet ponad-organizacyjnych, w budowie konsensusu wokół wielu spraw, w tym również wokół najlepszych kandydatów do ubiegania się o stanowiska wybieralne w różnych krajach, nie tylko w USA.
W.B: Czy Polonia nie powinna mieć prawa głosu, ponieważ nie zna polskich realiów. Jakie jest Pana stanowisko w tej sprawie?
M.R: Konstytucja Rzeczypospolitej nadała prawa wyborcze wszystkim swoim obywatelom. To zaszczyt i obowiązek. Czy politycy mają prawo odebrać podstawowe prawo jakim jest bierny i czynny udział w wyborach wedle swojej decyzji? Czy ktoś waży się zapytać Amerykanina, mieszkającego od 30 lat w Niemczech, czy on ma prawo wybierać Prezydenta USA? Mam dom w Polsce, mam przyjaciół w Polsce, żyję problemami Polski przez te wszystkie lata. Płacę regularnie podatki. Wielokrotnie na przestrzeni tych lat nie zgadzałem się z określeniem emigranta. Mówiłem: "ja pracuję teraz za granicą".  Nie sądzę, abym był gorszym Polakiem od wielu innych mieszkających między Odrą a Bugiem.
 
W.B: Czy uważa Pan, że mamy szansę na to, żeby Administracja USA zniosła wizy do Stanów Zjednoczonych?

M.R: Jestem przekonany, że tak. Te wizy nikomu przecież nie służą. Polakom utrudniają wyjazdy na odwiedziny, zwiedzanie a nawet na zakupy do Stanów. Wyjazdy do pracy ustały prawie całkowicie lub całkowicie w obliczu ofert zachodniej Europy. USA tracą wiele pieniędzy z powodu utrudniania przyjazdów Polaków do USA.

W.B: Czy będzie Pan o to zabiegał?

M.R: Jeśli tylko będzie jeszcze taka potrzeba to tak. Ale dodam, że z mojego punktu widzenia jest to bardzo krępująca sprawa. Polscy żołnierze oddają krew, a nawet życie walcząc ramię w ramię z Amerykanami. Polski rząd wielokrotnie wspierał USA w trudnych momentach, robiąc to często wbrew pozycji zachodnioeuropejskich partnerów. I ten przyjaciel zamyka przed nami drzwi? Tak nie powinno być i Polska, i Polacy winni już być w programie bezwizowym od wielu lat. Aktualna sytuacja jest anachronizmem.
 
 
 
 

 

POLECANE
Puchar Świata w Engelbergu. Tak skakali Polacy z ostatniej chwili
Puchar Świata w Engelbergu. Tak skakali Polacy

Aleksander Zniszczoł zajął 14. miejsce, Piotr Żyła był 17., Paweł Wąsek - 20., Jakub Wolny - 27., a Kamil Stoch - 37. w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich w szwajcarskim Engelbergu. Wygrał Austriak Daniel Tschofenig, przed swoimi rodakami Janem Hoerlem i Stefanem Kraftem.

Nowe informacje z frontu wojny na wschodzie. Putin w desperacji z ostatniej chwili
Nowe informacje z frontu wojny na wschodzie. "Putin w desperacji"

Pięć miesięcy po ataku Ukrainy na obwód kurski, Rosja wciąż nie jest w stanie odzyskać całego swojego terytorium. Oddziały ukraińskie zaciekle trzymają się rosyjskich ziem w nadziei na wykorzystanie ich jako karty przetargowej w przyszłych negocjacjach.

Ukraińcy również zostaną uhonorowani. Ambasador Ukrainy w Polsce o Rzezi wołyńskiej z ostatniej chwili
"Ukraińcy również zostaną uhonorowani". Ambasador Ukrainy w Polsce o Rzezi wołyńskiej

Ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Bodnar powiedział w niedzielę w wywiadzie dla ukraińskiego portalu Suspilne, że Ukraińcy, którzy stali się ofiarami tragedii wołyńskiej w Polsce, również zostaną uhonorowani.

Skandal w Niemczech: Samochody BMW sprzedawane w Rosji mimo sankcji z ostatniej chwili
Skandal w Niemczech: Samochody BMW sprzedawane w Rosji mimo sankcji

Niemieckie media donoszą, że mimo sankcji nałożonych na Rosję po inwazji na Ukrainę, ponad sto samochodów wysokiej jakości marki BMW z zakładu w Hanowerze trafiło do klientów w Rosji. 

Zełenski oczekuje, że polska i duńska prezydencja w UE w 2025 roku będzie historyczna dla Ukrainy z ostatniej chwili
Zełenski oczekuje, że polska i duńska prezydencja w UE w 2025 roku będzie "historyczna dla Ukrainy"

Prezydent Wołodymyr Zełenski oznajmił w niedzielę, że w 2025 roku Ukraina musi poczynić jak największe postępy drodze do Unii Europejskiej i oczekuje, że polska i duńska prezydencja w tym okresie będzie historyczna dla jego kraju.

Po 3 latach Policja kończy operację zabezpieczania granicy polsko-białoruskiej pilne
Po 3 latach Policja kończy operację zabezpieczania granicy polsko-białoruskiej

Działania policjantów podczas operacji "Zapora" to przede wszystkim patrole skierowane całodobowo do nadzorowania punktów w odległości kilkudziesięciu/kilkuset metrów od pasa granicznego.

Co Polacy sądzą nt. działań PKW? [SONDAŻ] z ostatniej chwili
Co Polacy sądzą nt. działań PKW? [SONDAŻ]

Zdaniem większości ankietowanych, Państwowa Komisja Wyborcza powinna uwzględnić orzeczenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego ws. odrzucenia przez Państwową Komisję Wyborczą sprawozdania finansowego PiS. 

Kobieta spadła w jaskini z 6 metrów. Ratownicy wydobywali ją 72 godziny Wiadomości
Kobieta spadła w jaskini z 6 metrów. Ratownicy wydobywali ją 72 godziny

W jaskini Bueno Fonteno niedaleko Bergamo utknęła 32-latka. Jej wydobycie trwało 3 dni i konieczne było użycie ładunków wybuchowych, by poszerzyć przejście. W akcji brało udział 60 osób. Jak się okazuje, kobieta utknęła w tej jaskini nie pierwszy raz.

Andrzej Duda: Donald Trump nie zostawi Ukrainy na lodzie z ostatniej chwili
Andrzej Duda: Donald Trump nie zostawi Ukrainy "na lodzie"

Prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla „Neue Zuercher Zeitung” powiedział, że nie obawia się, iż prezydent USA Donald Trump zostawi Ukrainę "na lodzie". Podkreślił, że kraje NATO muszą zwiększyć do 3 proc. PKB wydatki na obronę, aby powstrzymać Rosję.

Śmigłowiec ratownictwa uderzył w ścianę szpitala. Są ofiary śmiertelne pilne
Śmigłowiec ratownictwa uderzył w ścianę szpitala. Są ofiary śmiertelne

Cztery osoby zginęły w niedzielę w południowo-zachodniej Turcji, gdy śmigłowiec pogotowia ratunkowego uderzył w budynek szpitala.

REKLAMA

Waldemar Biniecki: Wywiad z Prof. Markiem Rudnickim, polonijnym kandydatem do Senatu RP.

Nie udało się przeprowadzić sprawy dwóch senatorów reprezentujących Polonię. Senat i rządząca partia zdecydowały, aby umożliwić reprezentację Polonii człowiekowi pochodzącemu właśnie z jej kręgów. Odmówienie takiej możliwości byłoby poniekąd odrzuceniem propozycji rządu, propozycji, na którą od dawna czekano, a która przy jej odrzuceniu mogłaby się nie powtórzyć.
 Waldemar Biniecki: Wywiad z Prof. Markiem Rudnickim, polonijnym kandydatem do Senatu RP.
/ fot. marekrudnicki.pl
Waldemar Biniecki: Skąd wziął się pomysł wzięcia udziału w polskich wyborach do Senatu?

Prof. Marek Rudnicki: Od dawna obserwuję zdecydowaną aktywizację polityki państwa polskiego, a w szczególności Senatu, w odniesieniu do Polonii. Nie udało się przeprowadzić sprawy dwóch senatorów reprezentujących Polonię. Senat i rządząca partia zdecydowały, aby umożliwić reprezentację Polonii człowiekowi pochodzącemu właśnie z jej kręgów. Odmówienie takiej możliwości byłoby poniekąd odrzuceniem propozycji rządu, propozycji, na którą od dawna czekano, a która przy jej odrzuceniu mogłaby się nie powtórzyć.  Z drugiej strony, jej przyjęcie otworzy zupełnie nową jakość. Pozwoli przygotować Polonię do kolejnych wyborów w bardziej zorganizowany sposób. To jest początek długiej drogi. Ja, pracując w środowisku polonijnym uznałbym za zdradę interesów polonijnych odrzucenie takiej propozycji. W sam raz znalazłem się w sytuacji, że moje nazwisko znalazło się wśród nominowanych do pozycji Senatora RP.

W.B: Co konkretnie chce Pan zaproponować Polonii? Co konkretnie uzyska Polonia, jeżeli zostanie Pan wybrany?

M.R: Polska diaspora obejmuje Polonię oraz Polaków mieszkających za granicą. Potrzebuje ona mieć bardziej realny kontakt z Ojczyzną. Kontakt, który będzie działał dwukierunkowo. Z jednej strony transmisja problemów Polonii do Warszawy, z drugiej możliwość działań, planowanie ustaw dotyczących Polaków mieszkających poza granicami kraju w taki sposób, aby zabezpieczyć interesy polonijne. Wymaga to bezpośredniej, bardzo dobrej i szybkiej komunikacji poziomej, między ośrodkami polonijnymi na całym świecie, a później przedstawiania ich na forum polskiego Parlamentu.

W.B: Czy jest Pan członkiem PiS-u i dlaczego PiS Pana popiera?

M.R: Nie jestem członkiem PiS-u, ale od początku swych rządów PiS zrealizował szereg postulatów wypływających ze środowisk polonijnych.  Faktycznie jest pierwsza partia, która próbuje realnie zajmować się sprawami polonijnymi. Wedle mojej wiedzy, żadna inna partia, jak do tej pory, od czasów wojny, nie zaproponowała polskiej diasporze miejsca w strukturach władz parlamentarnych.

W.B: Czy jest Pan politykiem?

M.R: Co to znaczy: "BYĆ POLITYKIEM"?  Przecież każdy z nich kiedyś zaczynał. Ja mogę powiedzieć, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat biorę udział w życiu politycznym w różnych formach, reprezentując swoje środowisko w zjazdach, dyskusjach z politykami, ministrami zdrowia różnych krajów, spotykając się z kongresmanami i senatorami, walcząc o wizerunek Polski i Polaków. Nie sądzę, abym miał ustępować zawodowym politykom w zbyt wielu aspektach. A może właśnie dla człowieka z zewnątrz może to być szansa na znalezienie porozumienia między coraz bardziej odległymi stronami dyskursu politycznego w Kraju?
 
W.B: Czy jest Pan na to gotowy w razie wygrania wyborów na przeprowadzkę do Polski?

M.R: Tutaj są sprawy do rozwiązania.  Mój mandat to reprezentowanie dużej części Warszawy oraz całej Polonii. Mój wybór będzie stanowił poważny precedens, który najpewniej będzie musiał być rozwiązany. Ja nie chciałbym tracić mojego związku z moim naturalnym środowiskiem, a jednocześnie są oczekiwania, abym był w Warszawie. Ja nosiłem się z zamiarem powrotu do kraju, ale było to przed wejściem w aktywną fazę wyborczą.
Sprawa będzie musiała być rozwiązana przez potrzeby elektoratu. Trudno będzie realizować potrzeby wyborców bez przebywania wśród nich. A mój okręg - to cały świat. Świat Polonii.  Tego jeszcze nie było. Być może trzeba będzie się przyjrzeć precedensom istniejącym w innych systemach parlamentarnych na świecie. Wierzę, że z pomocą wielu – ale również i technologii, cyfryzacji i nowym środkom komunikacji uda mi się je rozwiązać.
 
W.B: Jak Pan chce pogodzić karierą lekarską z polityką?

M.R: Biorę pod uwagę ograniczenie mojej praktyki lekarskiej. Dodam, że podczas mego życia spotykałem się kilkakrotnie z propozycjami kariery politycznej. Zawsze jak do tej pory wybierałem moje życie lekarskie. Nadal kocham mój zawód i nie wyobrażam siebie, bym mógł robić cokolwiek innego. Ale może jest to już czas, abym trochę zwolnił?
 
W.B: Jest Pan politykiem, chirurgiem, himalaistą oraz narciarzem. Jak Pan to wszystko łączy:

M.R: Uważam, że dla amatora jak ja, wejście na szczyt 7100 m w lecie i 6800 m solo w Himalajach w zimie to jest dużo. W owym czasie, byłem jednym z nielicznych lekarzy, którzy przeznaczeni do przebywania w bazie, uczestniczyli w akcjach górskich. Miałem zaszczyt być lekarzem w wyprawach z udziałem największych himalaistów świata - z Jerzym Kukuczka, Krzysztofem Wielickim i Ryszardem Pawłowskim na czele. I dodam, że za niezwykłe osiągnięcie uważam propozycję, którą złożył mi jeden z największych ludzi Himalajów, Prof. Andrzej Zawada, abym był lekarzem międzynarodowej wyprawy zimowej na K2. To był niezwykły zaszczyt. Nie mogłem jechać, wyjeżdżałem wtedy do USA.
 
W.B: Czy myślał Pan, żeby wystartować w wyborach do amerykańskiego Senatu?

M.R: Przed kilkoma laty była taka sytuacja. Zdecydowanie możliwe było wygranie miejsca w Kongresie Stanów Zjednoczonych. Spotkałem się z namowami, ale był wcześniej inny kandydat ze środowiska polonijnego - nie chciałem być poczytywany jako ktoś, kto próbuje rozbijać potencjalne nadzieje Polonii chicagowskiej na posiadanie własnego kongresmana.
 
W.B: Co może Pan podpowiedzieć polskim reprezentantom do amerykańskich struktur władzy?

M.R: Sądzę, że przechodząc przez działania wyborcze, będę w stanie zgromadzić grupę osób, z których wyłoni się potencjalny kandydat na Kongresmana czy Senatora w USA.  Mój udział w tych wyborach traktuje jako misję. Misję zjednoczenia Polonii, wbrew tym wszystkim hejtom, narzekaniom, próbom deprecjonowania człowieka z czystej przyczyny, że jest jednym z nas. Może uda się osiągnąć pewien konsensus wokół osoby, która zbuduje wystarczającą podstawę, aby startować do wyborów w USA? A może właśnie mój wybór pomoże w znalezieniu takiej osoby, może gdzieś ona istnieje i może potrzeba jej wsparcia, aby mogła znaleźć swoje miejsce wśród kandydatów? Sądzę, że pozycja Senatora Rzeczypospolitej pomoże w działaniach ponadpartyjnych, może nawet ponad-organizacyjnych, w budowie konsensusu wokół wielu spraw, w tym również wokół najlepszych kandydatów do ubiegania się o stanowiska wybieralne w różnych krajach, nie tylko w USA.
W.B: Czy Polonia nie powinna mieć prawa głosu, ponieważ nie zna polskich realiów. Jakie jest Pana stanowisko w tej sprawie?
M.R: Konstytucja Rzeczypospolitej nadała prawa wyborcze wszystkim swoim obywatelom. To zaszczyt i obowiązek. Czy politycy mają prawo odebrać podstawowe prawo jakim jest bierny i czynny udział w wyborach wedle swojej decyzji? Czy ktoś waży się zapytać Amerykanina, mieszkającego od 30 lat w Niemczech, czy on ma prawo wybierać Prezydenta USA? Mam dom w Polsce, mam przyjaciół w Polsce, żyję problemami Polski przez te wszystkie lata. Płacę regularnie podatki. Wielokrotnie na przestrzeni tych lat nie zgadzałem się z określeniem emigranta. Mówiłem: "ja pracuję teraz za granicą".  Nie sądzę, abym był gorszym Polakiem od wielu innych mieszkających między Odrą a Bugiem.
 
W.B: Czy uważa Pan, że mamy szansę na to, żeby Administracja USA zniosła wizy do Stanów Zjednoczonych?

M.R: Jestem przekonany, że tak. Te wizy nikomu przecież nie służą. Polakom utrudniają wyjazdy na odwiedziny, zwiedzanie a nawet na zakupy do Stanów. Wyjazdy do pracy ustały prawie całkowicie lub całkowicie w obliczu ofert zachodniej Europy. USA tracą wiele pieniędzy z powodu utrudniania przyjazdów Polaków do USA.

W.B: Czy będzie Pan o to zabiegał?

M.R: Jeśli tylko będzie jeszcze taka potrzeba to tak. Ale dodam, że z mojego punktu widzenia jest to bardzo krępująca sprawa. Polscy żołnierze oddają krew, a nawet życie walcząc ramię w ramię z Amerykanami. Polski rząd wielokrotnie wspierał USA w trudnych momentach, robiąc to często wbrew pozycji zachodnioeuropejskich partnerów. I ten przyjaciel zamyka przed nami drzwi? Tak nie powinno być i Polska, i Polacy winni już być w programie bezwizowym od wielu lat. Aktualna sytuacja jest anachronizmem.
 
 
 
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe