Najnowszy numer "Tygodnika Solidarność": Stachursky wstrząśnie branżą muzyczną

– Moja nadchodząca płyta wstrząśnie rynkiem muzycznym pod względem literackim – jakkolwiek tego nie nazwać – i muzycznym (...) Jestem szansonistą estradowym, ale też popularnym (śmiech) – mówi Stachursky, wokalista, kompozytor, autor tekstów w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem. To właśnie rozmowa z piosenkarzem jest okładkowym tematem #19 numeru „Tygodnika Solidarność”. 
 Najnowszy numer "Tygodnika Solidarność": Stachursky wstrząśnie branżą muzyczną
/ Tygodnik Solidarność
Co więcej w rozmowie ze Stachurskim?

– Miałeś wiele muzycznych wcieleń. Które jest ci dziś najbliższe?

– Jacek Stachursky idzie drogą trance’u. Nawiązuję do 1999 roku, gdy nagrywałem takie utwory jak „Chłosta”. Potem był 2009 roku i utwór „Dosko” i „Jam jest 444”, „Bądź gotów” itd. A czasami dla przyjemności i eksperymentu skomponuję i stworzę coś refleksyjnego. 

– Co autor miał na myśli, pisząc tekst do „Chłosty”?

– Nie mogę ci powiedzieć (śmiech). Nie interpretuję tego, niech każdy zrobi to na swój sposób. „Doskozzza” to kontynuacja dziedzictwa „Chłosty”. Młodzi ludzie potrzebują takich utworów. Jestem artystą, który może pozwolić sobie na coś takiego. Bez tego nasze życie imprezowo-towarzyskie nie miałoby kolorytu, który ma teraz.

– Musisz mieć duży dystans do siebie, nagrywając takie utwory jak „Chłosta” czy „Doskozzza”.

– Słuchając „Zimnej Lufy”, odpowiesz sobie szybko na to pytanie (śmiech). 


Michał Ossowski we wstępniaku porusza temat wartości chrześcijańskich w zjednoczonej Europie. 

Zbliżające się wybory do europarlamentu przyniosą nam odpowiedź, w jakim kierunku rozwijać się będzie Unia Europejska. Do zarysowanego już wyraźnie podziału na zwolenników superpaństwa europejskiego i tych, którzy Unię Europejską widzą jako Europę Ojczyzn, dochodzi kolejny, coraz bardziej wybrzmiewający spór o to, czy Unia wciąż ma być oparta na wartościach chrześcijańskich. Bardzo symptomatyczny wydaje się wywiad polskiego noblisty, pierwszego przewodniczącego NSZZ Solidarność, a ostatnio autorytetu moralnego opozycji – Lecha Wałęsy dla France TV3, w którym zapowiada m.in. konieczność wprowadzenia nowego laickiego dekalogu. W tym samym wywiadzie mówi też, że jego Bóg jest z komputera najnowszej generacji.


Problemy opozycji w artykule „Musztarda PO obiedzie, czyli jak stracić ulicę i zagranicę” przedstawia Paweł Pietkun. 

Od przegranych w 2015 roku wyborów parlamentarnych Platforma Obywatelska nie spoczęła w organizowaniu buntów i protestów społecznych w często abstrakcyjnej obronie mniej i bardziej istotnych wartości. Zawołanie partyjne „nasza ulica i zagranica” okazało się skuteczne jedynie częściowo, bo kapitał protestów PO zaprzepaściła. Nawiasem mówiąc, podobnie jak wcześniej potencjał rozwojowy Polski.

Obecna silna i – jak wskazują sondaże wyborcze prowadzone na zlecenie także wrogich rządzącemu obozowi mediów – niezagrożona pozycja Prawa i Sprawiedliwości wynika w dużej mierze z tego, że parlamentarna (i pozaparlamentarna) opozycja popełnia szkolne błędy. Gdyby porównać działania PO, PSL i SLD do prowadzenia wojny, ich liderzy działają tak, jakby nigdy nie zetknęli się z żadnym podręcznikiem sztuki wojennej. W przeciwieństwie do obozu polskiej prawicy, który lekcje ze strategii odrobił pilnie i którego liderzy wiedzą, że – na co zwracali uwagę Chińczycy w Epoce Walczących Królestw – „nie można kłócić się z głupcem, bo postronni nie zauważą różnicy”.


Jakub Pacan o zbliżającym się maratonie wyborczym rozmawia z Krzysztofem Łapińskim, byłym rzecznikiem prasowym Prezydenta Andrzeja Dudy. 
 

– Podstawowym wyznacznikiem wyborczym u progu kampanii była stabilizacja pozycji rynkowej PiS i PO, jednak Platforma wydaje się poszerzać elektorat, wchłaniając lewicę, a PiS stoi ze swoim twardym elektoratem w miejscu.
 

– Ale z drugiej strony PiS dosyć skutecznie zagospodarowało prawą stroną sceny politycznej. Kilka lat temu byli poważni konkurenci wobec Jarosława Kaczyńskiego. Dzisiaj ci konkurenci są w PiS. Owszem, są ugrupowania próbujące obejść Zjednoczoną Prawicę z prawej strony i tak pewnie zostanie, ale na koniec dnia elektorat mocno prawicowy, który oskarża PiS, że nie jest wystarczająco prawicowy, stawia jednak na ugrupowanie, które ma szansę wygrać i nie dopuścić PO do władzy. Dla części prawicowych wyborców PiS nie jest wymarzoną partią i np. narodowcy są im bliżsi, ale uważają, że głos na nich oddany będzie stracony, na czym skorzysta opozycja. PO z kolei, orientując się, że po stronie prawicowej jest niewiarygodna, poszła w lewo. Widać wyraźnie, że część konserwatywna PO jest w głębokiej defensywie.


W dziale "zagranica" Teresa Wójcik pyta "Ocieplenie czy zlodowacenie?"

Lodowiec Jakobshavn, ogromna masa lodu, od 20 lat topniał coraz szybciej, dostarczając porażających argumentów potwierdzających globalne zagrożenie ociepleniem klimatu. Ten największy lodowiec Grenlandii zajmujący około 110 000 km kw. powierzchni, jeszcze trzy lata temu cofał się o 1,8 mili rocznie i robił się cieńszy o 130 stóp – też rocznie. Tak topniał do 2016 r. 
Jakobshavn znajduje się na zachodnim wybrzeżu Grenlandii i spływało z niego do oceanu ok. 7 proc. grenlandzkiego lodu (do owego 2016 r.). Ze względu na swe rozmiary i potencjał zamarzniętej wody – czyli podnoszenia poziomu mórz – lodowiec od lat znajduje się pod obserwacją NASA.


Mateusz Kosiński rozmawia z Joanną Siedlecką, autorką niedawno wznowionej poszerzonej wersji reporterskiej biografii Zbigniewa Herberta „Pan od poezji”. 

– A jak właściwie doszło do małżeństwa Herberta z panią Katarzyną? Skąd decyzja? 

– Ona sama to wyjaśniła w sławetnym wywiadzie z Michnikiem, pierwszym po śmierci poety. Herbert chciał być kawalerem, gdyby nie choroba, byłby raczej sam. Poświęcił się poezji, nie chciał zakładać rodziny, to przecież zobowiązanie. Chociaż był wielkim kobieciarzem, kawalerem aż do 44. roku życia, został poniekąd do małżeństwa zmuszony. Zresztą to raczej kobiety latały za Herbertem, chociaż jako mężczyzna nie był bardzo atrakcyjny – niski, pękaty, jak sam mówił „pękacięty”, jednak o niesamowitym uroku, inteligencji. Biegały więc za nim. Jednak pod wpływem choroby potrzebował opieki. Jak mówiła sama pani Katarzyna, z kobietą, która ugotuje, upierze, zadba o niego, jest łatwiej. A ona bardzo się do tego nadawała, nie miała własnego zawodu, pasji, zainteresowań, a tym samym miała czas i rzeczywiście go kochała. On jej raczej nie, miał przecież tyle innych, również jej siostrę. Ożenił się z rozsądku, szukał opiekunki i to w pewnym sensie na nim się zemściło. Dalej szczęścia szukał po innych łóżkach u innych kobietach. Jego żona wiedziała oczywiście o zdradach, pocieszała się jednak, że zawsze do niej wracał. Bardzo możliwe więc, że po śmierci Herberta wdowa jakoś te upokorzenia całego życia oddała, odreagowała. Co więcej, dopiero po jego śmierci stała się ważna, związała się z towarzystwem, z którym najprawdopodobniej musiała być bliska uczuciowo i poglądami. Za życia męża nie śmiała tego, Herbert potrafił być wobec niej ostry, krzyknąć nawet: „Do garów!”. Herbert traktował kobiety bardzo tradycyjnie, wywodził się bowiem z patriarchalnej rodziny lwowskiej, gdzie kobieta miała określone miejsce. Nawet przed ślubem pozwolił sobie przecież na romans. 


Mateusz Wyrwich w artykule „Nawet nie zauważyłem, jak przyszła” z cyklu Ludzie Wolności i Solidarności przedstawia historią Jana Marciniaka. 

Stan wojenny był dla Jana Marciniaka dużym zaskoczeniem. Choć bardzo nieufny wobec komunistów to minione szesnaście miesięcy uważał za czas wywalczony i stały. Kiedy więc w nocy przyjechali milicjanci, uznał to wprawdzie za coś wyjątkowego, ale nie niepokojącego.  – Przed piątą rano zapukali. Otworzyłem drzwi. Jeden był w mundurze milicyjnym i dwóch w cywilu – mówi Jan Marciniak. – Nie powiedzieli mi, że jestem internowany, ale poprosili, bym pojechał z nimi do jakiegoś wypadku. Zapytałem: do jakiego wypadku? Odpowiedzieli, że to potrwa krótko. Ubrałem się i nie wiedząc, co będzie dalej, wsiadłem do samochodu. Zawieźli mnie na komendę milicji. Wzięli jakieś dokumenty i pojechaliśmy w kierunku Ostrowa Wielkopolskiego. Nadal nie wiedziałem, o co chodzi. Nie traktowano mnie jako aresztowanego. Wreszcie trafiłem na posterunek kolejowy. I dopiero tutaj zaczęto mnie przesłuchiwać. Ale tylko pytać o imię, nazwisko itd. Jakie pełniłem funkcje w związku itp. Następnie pojechaliśmy do aresztu śledczego. Tam już prowadzili mnie pod karabinami. Ustawione były szpalery milicji. Pod eskortą zaprowadzono mnie do celi. A tam siedzieli już znani mi koledzy z zakładów. Dopiero o szóstej rano, kiedy włączyli „kołchoźniki”, dowiedzieliśmy się o stanie wojennym. Nie dali mi żadnego pisma o internowaniu. Po dziewiątej rano przyjechał esbek Dąbrowski, który „opiekował się” naszym zakładem. Powiedział, o co chodzi. Trzymano nas tam kilka dni. Później zawieziono do obozu w Głogowie. Było nas całe piętro. Kilkadziesiąt osób. Chyba wtedy wręczyli mi decyzję o internowaniu. 


W dziale związek ”Czas rozwiązać problemy spożywców” autorstwa Marcina Koziestańskiego. 

Główny inspektor pracy Wiesław Łyszczek przyjął zaproszenie przewodniczącego Sekretariatu Przemysłu Spożywczego Zbigniewa Sikorskiego i wziął udział w spotkaniu z przedstawicielami związku. Na wspólne obrady, które odbyły się 29 kwietnia, przybyło ponad 20 działaczy „S” z zakładów pracy branży spożywczej z całego kraju. Wśród wielu poruszanych tematów dominowały te z zakresu zmian w prawie pracy, czasu pracy, wykorzystywania urlopów wypoczynkowych, pracy w warunkach niebezpiecznych czy walki z nieuczciwą konkurencją. 


W numerze ponadto m.in.: 
  • Karuzele z blogerami
  • Porady prawne 
  • Sport
  • Krzyżówka 

Najnowszy numer "TS" (19/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.

 

POLECANE
Skandal w Polsacie: Witalij Mazurenko przeprasza z ostatniej chwili
Skandal w Polsacie: Witalij Mazurenko przeprasza

W programie „Debata Gozdyry” na antenie Polsat News padła skandaliczna wypowiedź. Ukraiński dziennikarz z polskim obywatelstwem Witalij Mazurenko w obraźliwy sposób wyraził się o Prezydencie RP Karolu Nawrockim.

Skandal w Polsacie. Ukraiński dziennikarz obraźliwie nt. prezydenta Nawrockiego [WIDEO] z ostatniej chwili
Skandal w Polsacie. Ukraiński dziennikarz obraźliwie nt. prezydenta Nawrockiego [WIDEO]

W programie „Debata Gozdyry” na antenie Polsat News padła skandaliczna wypowiedź. Ukraiński dziennikarz Witalij Mazurenko w obraźliwy sposób odniósł się do decyzji prezydenta Karola Nawrockiego. Prowadząca program Agnieszka Gozdyra stanowczo zareagowała, oceniając jego słowa jako przekroczenie granicy. Mimo wielu szans, Mazurenko nie zdecydował się na przeprosiny ani wycofanie słów skierowanych w stronę Prezydenta RP.

Upadek Europy zaczął się wraz z powstaniem Niemiec gorące
Upadek Europy zaczął się wraz z powstaniem Niemiec

Mechanizm tego upadku jest długofalowy i strukturalny. Niemcy nigdy nie stworzyły prawdziwego imperium zamorskiego. Zamiast uczynić świat kolonią Europy, Niemcy uczyniły kolonią samą Europę.

„Sueddeutsche Zeitung”: Izrael celowo zabija dziennikarzy w Strefie Gazy z ostatniej chwili
„Sueddeutsche Zeitung”: Izrael celowo zabija dziennikarzy w Strefie Gazy

Dziennikarze w Strefie Gazie są zabijani przez Izrael, by świat nie zobaczył rozgrywającego się tam horroru - pisze we wtorek „Sueddeutsche Zeitung”. Niemiecki dziennik ocenia, że rząd Benjamina Netanjahu „prowadzi z nimi wojnę” i celowo pozbawia życia.

Zastępca Hanny Radziejowskiej w Instytucie Pileckiego zwolniony. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
Zastępca Hanny Radziejowskiej w Instytucie Pileckiego zwolniony. Jest oświadczenie

"Dziś dowiedzieliśmy się, że mój zastępca, Mateusz Fałkowski został dyscyplinarnie zwolniony z Instytutu Pileckiego" – pisze w mediach społecznościowych sygnalistka Hanna Radziejowska, była kierownik berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego.

Stać was jedynie na tanie manipulacje. Spięcie Andruszkiewicza z Sikorskim na X z ostatniej chwili
"Stać was jedynie na tanie manipulacje". Spięcie Andruszkiewicza z Sikorskim na X

W sieci doszło do gorącej wymiany zdań między wiceszefem Kancelarii Prezydenta RP Adamem Andruszkiewiczem, a ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. Poszło o decyzję prezydenta Karola Nawrockiego, który zawetował ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy.

Brawurowe zwycięstwo Igi Świątek w 1. rundzie wielkoszlemowego US Open z ostatniej chwili
Brawurowe zwycięstwo Igi Świątek w 1. rundzie wielkoszlemowego US Open

Iga Świątek awansowała do drugiej rundy wielkoszlemowego turnieju US Open w Nowym Jorku. Rozstawiona z numerem drugim polska tenisistka wygrała we wtorek z Kolumbijką Emilianą Arango 6:1, 6:2. Spotkanie trwało równo godzinę.

Czy Tusk przybędzie na Radę Gabinetową? Rzecznik rządu odpowiada z ostatniej chwili
Czy Tusk przybędzie na Radę Gabinetową? Rzecznik rządu odpowiada

Rzecznik rządu Adam Szłapka przekazał, że premier Donald Tusk weźmie udział w środę w zwołanej przez prezydenta Karola Nawrockiego Radzie Gabinetowej. Jak dodał, premier zabierze głos w pierwszej części spotkania, otwartej dla mediów.

Komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Wrocław planuje rozbudowę infrastruktury komunikacyjnej na południowo-wschodnich obrzeżach miasta. Istniejąca obecnie linia tramwajowa zakończona na pętli Księże Małe zostanie wydłużona o 2,3 km – aż do granicy administracyjnej miasta.

Walka o życie konia. Zwierzę wpadło do studni Wiadomości
Walka o życie konia. Zwierzę wpadło do studni

Do nietypowej akcji straży pożarnej doszło w miejscowości Szuminka (woj. lubelskie). Strażacy przez wiele godzin walczyli o życie konia, który wpadł do studni. 

REKLAMA

Najnowszy numer "Tygodnika Solidarność": Stachursky wstrząśnie branżą muzyczną

– Moja nadchodząca płyta wstrząśnie rynkiem muzycznym pod względem literackim – jakkolwiek tego nie nazwać – i muzycznym (...) Jestem szansonistą estradowym, ale też popularnym (śmiech) – mówi Stachursky, wokalista, kompozytor, autor tekstów w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem. To właśnie rozmowa z piosenkarzem jest okładkowym tematem #19 numeru „Tygodnika Solidarność”. 
 Najnowszy numer "Tygodnika Solidarność": Stachursky wstrząśnie branżą muzyczną
/ Tygodnik Solidarność
Co więcej w rozmowie ze Stachurskim?

– Miałeś wiele muzycznych wcieleń. Które jest ci dziś najbliższe?

– Jacek Stachursky idzie drogą trance’u. Nawiązuję do 1999 roku, gdy nagrywałem takie utwory jak „Chłosta”. Potem był 2009 roku i utwór „Dosko” i „Jam jest 444”, „Bądź gotów” itd. A czasami dla przyjemności i eksperymentu skomponuję i stworzę coś refleksyjnego. 

– Co autor miał na myśli, pisząc tekst do „Chłosty”?

– Nie mogę ci powiedzieć (śmiech). Nie interpretuję tego, niech każdy zrobi to na swój sposób. „Doskozzza” to kontynuacja dziedzictwa „Chłosty”. Młodzi ludzie potrzebują takich utworów. Jestem artystą, który może pozwolić sobie na coś takiego. Bez tego nasze życie imprezowo-towarzyskie nie miałoby kolorytu, który ma teraz.

– Musisz mieć duży dystans do siebie, nagrywając takie utwory jak „Chłosta” czy „Doskozzza”.

– Słuchając „Zimnej Lufy”, odpowiesz sobie szybko na to pytanie (śmiech). 


Michał Ossowski we wstępniaku porusza temat wartości chrześcijańskich w zjednoczonej Europie. 

Zbliżające się wybory do europarlamentu przyniosą nam odpowiedź, w jakim kierunku rozwijać się będzie Unia Europejska. Do zarysowanego już wyraźnie podziału na zwolenników superpaństwa europejskiego i tych, którzy Unię Europejską widzą jako Europę Ojczyzn, dochodzi kolejny, coraz bardziej wybrzmiewający spór o to, czy Unia wciąż ma być oparta na wartościach chrześcijańskich. Bardzo symptomatyczny wydaje się wywiad polskiego noblisty, pierwszego przewodniczącego NSZZ Solidarność, a ostatnio autorytetu moralnego opozycji – Lecha Wałęsy dla France TV3, w którym zapowiada m.in. konieczność wprowadzenia nowego laickiego dekalogu. W tym samym wywiadzie mówi też, że jego Bóg jest z komputera najnowszej generacji.


Problemy opozycji w artykule „Musztarda PO obiedzie, czyli jak stracić ulicę i zagranicę” przedstawia Paweł Pietkun. 

Od przegranych w 2015 roku wyborów parlamentarnych Platforma Obywatelska nie spoczęła w organizowaniu buntów i protestów społecznych w często abstrakcyjnej obronie mniej i bardziej istotnych wartości. Zawołanie partyjne „nasza ulica i zagranica” okazało się skuteczne jedynie częściowo, bo kapitał protestów PO zaprzepaściła. Nawiasem mówiąc, podobnie jak wcześniej potencjał rozwojowy Polski.

Obecna silna i – jak wskazują sondaże wyborcze prowadzone na zlecenie także wrogich rządzącemu obozowi mediów – niezagrożona pozycja Prawa i Sprawiedliwości wynika w dużej mierze z tego, że parlamentarna (i pozaparlamentarna) opozycja popełnia szkolne błędy. Gdyby porównać działania PO, PSL i SLD do prowadzenia wojny, ich liderzy działają tak, jakby nigdy nie zetknęli się z żadnym podręcznikiem sztuki wojennej. W przeciwieństwie do obozu polskiej prawicy, który lekcje ze strategii odrobił pilnie i którego liderzy wiedzą, że – na co zwracali uwagę Chińczycy w Epoce Walczących Królestw – „nie można kłócić się z głupcem, bo postronni nie zauważą różnicy”.


Jakub Pacan o zbliżającym się maratonie wyborczym rozmawia z Krzysztofem Łapińskim, byłym rzecznikiem prasowym Prezydenta Andrzeja Dudy. 
 

– Podstawowym wyznacznikiem wyborczym u progu kampanii była stabilizacja pozycji rynkowej PiS i PO, jednak Platforma wydaje się poszerzać elektorat, wchłaniając lewicę, a PiS stoi ze swoim twardym elektoratem w miejscu.
 

– Ale z drugiej strony PiS dosyć skutecznie zagospodarowało prawą stroną sceny politycznej. Kilka lat temu byli poważni konkurenci wobec Jarosława Kaczyńskiego. Dzisiaj ci konkurenci są w PiS. Owszem, są ugrupowania próbujące obejść Zjednoczoną Prawicę z prawej strony i tak pewnie zostanie, ale na koniec dnia elektorat mocno prawicowy, który oskarża PiS, że nie jest wystarczająco prawicowy, stawia jednak na ugrupowanie, które ma szansę wygrać i nie dopuścić PO do władzy. Dla części prawicowych wyborców PiS nie jest wymarzoną partią i np. narodowcy są im bliżsi, ale uważają, że głos na nich oddany będzie stracony, na czym skorzysta opozycja. PO z kolei, orientując się, że po stronie prawicowej jest niewiarygodna, poszła w lewo. Widać wyraźnie, że część konserwatywna PO jest w głębokiej defensywie.


W dziale "zagranica" Teresa Wójcik pyta "Ocieplenie czy zlodowacenie?"

Lodowiec Jakobshavn, ogromna masa lodu, od 20 lat topniał coraz szybciej, dostarczając porażających argumentów potwierdzających globalne zagrożenie ociepleniem klimatu. Ten największy lodowiec Grenlandii zajmujący około 110 000 km kw. powierzchni, jeszcze trzy lata temu cofał się o 1,8 mili rocznie i robił się cieńszy o 130 stóp – też rocznie. Tak topniał do 2016 r. 
Jakobshavn znajduje się na zachodnim wybrzeżu Grenlandii i spływało z niego do oceanu ok. 7 proc. grenlandzkiego lodu (do owego 2016 r.). Ze względu na swe rozmiary i potencjał zamarzniętej wody – czyli podnoszenia poziomu mórz – lodowiec od lat znajduje się pod obserwacją NASA.


Mateusz Kosiński rozmawia z Joanną Siedlecką, autorką niedawno wznowionej poszerzonej wersji reporterskiej biografii Zbigniewa Herberta „Pan od poezji”. 

– A jak właściwie doszło do małżeństwa Herberta z panią Katarzyną? Skąd decyzja? 

– Ona sama to wyjaśniła w sławetnym wywiadzie z Michnikiem, pierwszym po śmierci poety. Herbert chciał być kawalerem, gdyby nie choroba, byłby raczej sam. Poświęcił się poezji, nie chciał zakładać rodziny, to przecież zobowiązanie. Chociaż był wielkim kobieciarzem, kawalerem aż do 44. roku życia, został poniekąd do małżeństwa zmuszony. Zresztą to raczej kobiety latały za Herbertem, chociaż jako mężczyzna nie był bardzo atrakcyjny – niski, pękaty, jak sam mówił „pękacięty”, jednak o niesamowitym uroku, inteligencji. Biegały więc za nim. Jednak pod wpływem choroby potrzebował opieki. Jak mówiła sama pani Katarzyna, z kobietą, która ugotuje, upierze, zadba o niego, jest łatwiej. A ona bardzo się do tego nadawała, nie miała własnego zawodu, pasji, zainteresowań, a tym samym miała czas i rzeczywiście go kochała. On jej raczej nie, miał przecież tyle innych, również jej siostrę. Ożenił się z rozsądku, szukał opiekunki i to w pewnym sensie na nim się zemściło. Dalej szczęścia szukał po innych łóżkach u innych kobietach. Jego żona wiedziała oczywiście o zdradach, pocieszała się jednak, że zawsze do niej wracał. Bardzo możliwe więc, że po śmierci Herberta wdowa jakoś te upokorzenia całego życia oddała, odreagowała. Co więcej, dopiero po jego śmierci stała się ważna, związała się z towarzystwem, z którym najprawdopodobniej musiała być bliska uczuciowo i poglądami. Za życia męża nie śmiała tego, Herbert potrafił być wobec niej ostry, krzyknąć nawet: „Do garów!”. Herbert traktował kobiety bardzo tradycyjnie, wywodził się bowiem z patriarchalnej rodziny lwowskiej, gdzie kobieta miała określone miejsce. Nawet przed ślubem pozwolił sobie przecież na romans. 


Mateusz Wyrwich w artykule „Nawet nie zauważyłem, jak przyszła” z cyklu Ludzie Wolności i Solidarności przedstawia historią Jana Marciniaka. 

Stan wojenny był dla Jana Marciniaka dużym zaskoczeniem. Choć bardzo nieufny wobec komunistów to minione szesnaście miesięcy uważał za czas wywalczony i stały. Kiedy więc w nocy przyjechali milicjanci, uznał to wprawdzie za coś wyjątkowego, ale nie niepokojącego.  – Przed piątą rano zapukali. Otworzyłem drzwi. Jeden był w mundurze milicyjnym i dwóch w cywilu – mówi Jan Marciniak. – Nie powiedzieli mi, że jestem internowany, ale poprosili, bym pojechał z nimi do jakiegoś wypadku. Zapytałem: do jakiego wypadku? Odpowiedzieli, że to potrwa krótko. Ubrałem się i nie wiedząc, co będzie dalej, wsiadłem do samochodu. Zawieźli mnie na komendę milicji. Wzięli jakieś dokumenty i pojechaliśmy w kierunku Ostrowa Wielkopolskiego. Nadal nie wiedziałem, o co chodzi. Nie traktowano mnie jako aresztowanego. Wreszcie trafiłem na posterunek kolejowy. I dopiero tutaj zaczęto mnie przesłuchiwać. Ale tylko pytać o imię, nazwisko itd. Jakie pełniłem funkcje w związku itp. Następnie pojechaliśmy do aresztu śledczego. Tam już prowadzili mnie pod karabinami. Ustawione były szpalery milicji. Pod eskortą zaprowadzono mnie do celi. A tam siedzieli już znani mi koledzy z zakładów. Dopiero o szóstej rano, kiedy włączyli „kołchoźniki”, dowiedzieliśmy się o stanie wojennym. Nie dali mi żadnego pisma o internowaniu. Po dziewiątej rano przyjechał esbek Dąbrowski, który „opiekował się” naszym zakładem. Powiedział, o co chodzi. Trzymano nas tam kilka dni. Później zawieziono do obozu w Głogowie. Było nas całe piętro. Kilkadziesiąt osób. Chyba wtedy wręczyli mi decyzję o internowaniu. 


W dziale związek ”Czas rozwiązać problemy spożywców” autorstwa Marcina Koziestańskiego. 

Główny inspektor pracy Wiesław Łyszczek przyjął zaproszenie przewodniczącego Sekretariatu Przemysłu Spożywczego Zbigniewa Sikorskiego i wziął udział w spotkaniu z przedstawicielami związku. Na wspólne obrady, które odbyły się 29 kwietnia, przybyło ponad 20 działaczy „S” z zakładów pracy branży spożywczej z całego kraju. Wśród wielu poruszanych tematów dominowały te z zakresu zmian w prawie pracy, czasu pracy, wykorzystywania urlopów wypoczynkowych, pracy w warunkach niebezpiecznych czy walki z nieuczciwą konkurencją. 


W numerze ponadto m.in.: 
  • Karuzele z blogerami
  • Porady prawne 
  • Sport
  • Krzyżówka 

Najnowszy numer "TS" (19/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.


 

Polecane
Emerytury
Stażowe