Najnowszy numer "Tygodnika Solidarność": Stachursky wstrząśnie branżą muzyczną

– Moja nadchodząca płyta wstrząśnie rynkiem muzycznym pod względem literackim – jakkolwiek tego nie nazwać – i muzycznym (...) Jestem szansonistą estradowym, ale też popularnym (śmiech) – mówi Stachursky, wokalista, kompozytor, autor tekstów w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem. To właśnie rozmowa z piosenkarzem jest okładkowym tematem #19 numeru „Tygodnika Solidarność”. 
 Najnowszy numer "Tygodnika Solidarność": Stachursky wstrząśnie branżą muzyczną
/ Tygodnik Solidarność
Co więcej w rozmowie ze Stachurskim?

– Miałeś wiele muzycznych wcieleń. Które jest ci dziś najbliższe?

– Jacek Stachursky idzie drogą trance’u. Nawiązuję do 1999 roku, gdy nagrywałem takie utwory jak „Chłosta”. Potem był 2009 roku i utwór „Dosko” i „Jam jest 444”, „Bądź gotów” itd. A czasami dla przyjemności i eksperymentu skomponuję i stworzę coś refleksyjnego. 

– Co autor miał na myśli, pisząc tekst do „Chłosty”?

– Nie mogę ci powiedzieć (śmiech). Nie interpretuję tego, niech każdy zrobi to na swój sposób. „Doskozzza” to kontynuacja dziedzictwa „Chłosty”. Młodzi ludzie potrzebują takich utworów. Jestem artystą, który może pozwolić sobie na coś takiego. Bez tego nasze życie imprezowo-towarzyskie nie miałoby kolorytu, który ma teraz.

– Musisz mieć duży dystans do siebie, nagrywając takie utwory jak „Chłosta” czy „Doskozzza”.

– Słuchając „Zimnej Lufy”, odpowiesz sobie szybko na to pytanie (śmiech). 


Michał Ossowski we wstępniaku porusza temat wartości chrześcijańskich w zjednoczonej Europie. 

Zbliżające się wybory do europarlamentu przyniosą nam odpowiedź, w jakim kierunku rozwijać się będzie Unia Europejska. Do zarysowanego już wyraźnie podziału na zwolenników superpaństwa europejskiego i tych, którzy Unię Europejską widzą jako Europę Ojczyzn, dochodzi kolejny, coraz bardziej wybrzmiewający spór o to, czy Unia wciąż ma być oparta na wartościach chrześcijańskich. Bardzo symptomatyczny wydaje się wywiad polskiego noblisty, pierwszego przewodniczącego NSZZ Solidarność, a ostatnio autorytetu moralnego opozycji – Lecha Wałęsy dla France TV3, w którym zapowiada m.in. konieczność wprowadzenia nowego laickiego dekalogu. W tym samym wywiadzie mówi też, że jego Bóg jest z komputera najnowszej generacji.


Problemy opozycji w artykule „Musztarda PO obiedzie, czyli jak stracić ulicę i zagranicę” przedstawia Paweł Pietkun. 

Od przegranych w 2015 roku wyborów parlamentarnych Platforma Obywatelska nie spoczęła w organizowaniu buntów i protestów społecznych w często abstrakcyjnej obronie mniej i bardziej istotnych wartości. Zawołanie partyjne „nasza ulica i zagranica” okazało się skuteczne jedynie częściowo, bo kapitał protestów PO zaprzepaściła. Nawiasem mówiąc, podobnie jak wcześniej potencjał rozwojowy Polski.

Obecna silna i – jak wskazują sondaże wyborcze prowadzone na zlecenie także wrogich rządzącemu obozowi mediów – niezagrożona pozycja Prawa i Sprawiedliwości wynika w dużej mierze z tego, że parlamentarna (i pozaparlamentarna) opozycja popełnia szkolne błędy. Gdyby porównać działania PO, PSL i SLD do prowadzenia wojny, ich liderzy działają tak, jakby nigdy nie zetknęli się z żadnym podręcznikiem sztuki wojennej. W przeciwieństwie do obozu polskiej prawicy, który lekcje ze strategii odrobił pilnie i którego liderzy wiedzą, że – na co zwracali uwagę Chińczycy w Epoce Walczących Królestw – „nie można kłócić się z głupcem, bo postronni nie zauważą różnicy”.


Jakub Pacan o zbliżającym się maratonie wyborczym rozmawia z Krzysztofem Łapińskim, byłym rzecznikiem prasowym Prezydenta Andrzeja Dudy. 
 

– Podstawowym wyznacznikiem wyborczym u progu kampanii była stabilizacja pozycji rynkowej PiS i PO, jednak Platforma wydaje się poszerzać elektorat, wchłaniając lewicę, a PiS stoi ze swoim twardym elektoratem w miejscu.
 

– Ale z drugiej strony PiS dosyć skutecznie zagospodarowało prawą stroną sceny politycznej. Kilka lat temu byli poważni konkurenci wobec Jarosława Kaczyńskiego. Dzisiaj ci konkurenci są w PiS. Owszem, są ugrupowania próbujące obejść Zjednoczoną Prawicę z prawej strony i tak pewnie zostanie, ale na koniec dnia elektorat mocno prawicowy, który oskarża PiS, że nie jest wystarczająco prawicowy, stawia jednak na ugrupowanie, które ma szansę wygrać i nie dopuścić PO do władzy. Dla części prawicowych wyborców PiS nie jest wymarzoną partią i np. narodowcy są im bliżsi, ale uważają, że głos na nich oddany będzie stracony, na czym skorzysta opozycja. PO z kolei, orientując się, że po stronie prawicowej jest niewiarygodna, poszła w lewo. Widać wyraźnie, że część konserwatywna PO jest w głębokiej defensywie.


W dziale "zagranica" Teresa Wójcik pyta "Ocieplenie czy zlodowacenie?"

Lodowiec Jakobshavn, ogromna masa lodu, od 20 lat topniał coraz szybciej, dostarczając porażających argumentów potwierdzających globalne zagrożenie ociepleniem klimatu. Ten największy lodowiec Grenlandii zajmujący około 110 000 km kw. powierzchni, jeszcze trzy lata temu cofał się o 1,8 mili rocznie i robił się cieńszy o 130 stóp – też rocznie. Tak topniał do 2016 r. 
Jakobshavn znajduje się na zachodnim wybrzeżu Grenlandii i spływało z niego do oceanu ok. 7 proc. grenlandzkiego lodu (do owego 2016 r.). Ze względu na swe rozmiary i potencjał zamarzniętej wody – czyli podnoszenia poziomu mórz – lodowiec od lat znajduje się pod obserwacją NASA.


Mateusz Kosiński rozmawia z Joanną Siedlecką, autorką niedawno wznowionej poszerzonej wersji reporterskiej biografii Zbigniewa Herberta „Pan od poezji”. 

– A jak właściwie doszło do małżeństwa Herberta z panią Katarzyną? Skąd decyzja? 

– Ona sama to wyjaśniła w sławetnym wywiadzie z Michnikiem, pierwszym po śmierci poety. Herbert chciał być kawalerem, gdyby nie choroba, byłby raczej sam. Poświęcił się poezji, nie chciał zakładać rodziny, to przecież zobowiązanie. Chociaż był wielkim kobieciarzem, kawalerem aż do 44. roku życia, został poniekąd do małżeństwa zmuszony. Zresztą to raczej kobiety latały za Herbertem, chociaż jako mężczyzna nie był bardzo atrakcyjny – niski, pękaty, jak sam mówił „pękacięty”, jednak o niesamowitym uroku, inteligencji. Biegały więc za nim. Jednak pod wpływem choroby potrzebował opieki. Jak mówiła sama pani Katarzyna, z kobietą, która ugotuje, upierze, zadba o niego, jest łatwiej. A ona bardzo się do tego nadawała, nie miała własnego zawodu, pasji, zainteresowań, a tym samym miała czas i rzeczywiście go kochała. On jej raczej nie, miał przecież tyle innych, również jej siostrę. Ożenił się z rozsądku, szukał opiekunki i to w pewnym sensie na nim się zemściło. Dalej szczęścia szukał po innych łóżkach u innych kobietach. Jego żona wiedziała oczywiście o zdradach, pocieszała się jednak, że zawsze do niej wracał. Bardzo możliwe więc, że po śmierci Herberta wdowa jakoś te upokorzenia całego życia oddała, odreagowała. Co więcej, dopiero po jego śmierci stała się ważna, związała się z towarzystwem, z którym najprawdopodobniej musiała być bliska uczuciowo i poglądami. Za życia męża nie śmiała tego, Herbert potrafił być wobec niej ostry, krzyknąć nawet: „Do garów!”. Herbert traktował kobiety bardzo tradycyjnie, wywodził się bowiem z patriarchalnej rodziny lwowskiej, gdzie kobieta miała określone miejsce. Nawet przed ślubem pozwolił sobie przecież na romans. 


Mateusz Wyrwich w artykule „Nawet nie zauważyłem, jak przyszła” z cyklu Ludzie Wolności i Solidarności przedstawia historią Jana Marciniaka. 

Stan wojenny był dla Jana Marciniaka dużym zaskoczeniem. Choć bardzo nieufny wobec komunistów to minione szesnaście miesięcy uważał za czas wywalczony i stały. Kiedy więc w nocy przyjechali milicjanci, uznał to wprawdzie za coś wyjątkowego, ale nie niepokojącego.  – Przed piątą rano zapukali. Otworzyłem drzwi. Jeden był w mundurze milicyjnym i dwóch w cywilu – mówi Jan Marciniak. – Nie powiedzieli mi, że jestem internowany, ale poprosili, bym pojechał z nimi do jakiegoś wypadku. Zapytałem: do jakiego wypadku? Odpowiedzieli, że to potrwa krótko. Ubrałem się i nie wiedząc, co będzie dalej, wsiadłem do samochodu. Zawieźli mnie na komendę milicji. Wzięli jakieś dokumenty i pojechaliśmy w kierunku Ostrowa Wielkopolskiego. Nadal nie wiedziałem, o co chodzi. Nie traktowano mnie jako aresztowanego. Wreszcie trafiłem na posterunek kolejowy. I dopiero tutaj zaczęto mnie przesłuchiwać. Ale tylko pytać o imię, nazwisko itd. Jakie pełniłem funkcje w związku itp. Następnie pojechaliśmy do aresztu śledczego. Tam już prowadzili mnie pod karabinami. Ustawione były szpalery milicji. Pod eskortą zaprowadzono mnie do celi. A tam siedzieli już znani mi koledzy z zakładów. Dopiero o szóstej rano, kiedy włączyli „kołchoźniki”, dowiedzieliśmy się o stanie wojennym. Nie dali mi żadnego pisma o internowaniu. Po dziewiątej rano przyjechał esbek Dąbrowski, który „opiekował się” naszym zakładem. Powiedział, o co chodzi. Trzymano nas tam kilka dni. Później zawieziono do obozu w Głogowie. Było nas całe piętro. Kilkadziesiąt osób. Chyba wtedy wręczyli mi decyzję o internowaniu. 


W dziale związek ”Czas rozwiązać problemy spożywców” autorstwa Marcina Koziestańskiego. 

Główny inspektor pracy Wiesław Łyszczek przyjął zaproszenie przewodniczącego Sekretariatu Przemysłu Spożywczego Zbigniewa Sikorskiego i wziął udział w spotkaniu z przedstawicielami związku. Na wspólne obrady, które odbyły się 29 kwietnia, przybyło ponad 20 działaczy „S” z zakładów pracy branży spożywczej z całego kraju. Wśród wielu poruszanych tematów dominowały te z zakresu zmian w prawie pracy, czasu pracy, wykorzystywania urlopów wypoczynkowych, pracy w warunkach niebezpiecznych czy walki z nieuczciwą konkurencją. 


W numerze ponadto m.in.: 
  • Karuzele z blogerami
  • Porady prawne 
  • Sport
  • Krzyżówka 

Najnowszy numer "TS" (19/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.

 

POLECANE
Krzysztof Wyszkowski w szpitalu. Niepokojące zdjęcie gorące
Krzysztof Wyszkowski w szpitalu. Niepokojące zdjęcie

Niepokojące zdjęcie opublikował na platformie "X" Krzysztof Wyszkowski, legendarny opozycjonista i założyciel Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża.

Dziennikarz z Polski skontaktował się z niemieckim wywiadem i został pośmiewiskiem internetu gorące
Dziennikarz z Polski skontaktował się z niemieckim wywiadem i został pośmiewiskiem internetu

Prezes Fundacji Konstruktywnej Ekologii Ecoprobono, biolog środowiska, ekolog dr Grzegorz Chocian na antenie Polsat News ujawnił szokujące informacje. Jego doniesienia postanowił sprawdzić portal NaTemat.pl. Sposób w jaki to zrobił wywołał śmiech internautów.

Co z poziomem wody we Wrocławiu? Jest komunikat IMGW z ostatniej chwili
Co z poziomem wody we Wrocławiu? Jest komunikat IMGW

Dyrektor IMGW Robert Czerniawski powiedział, że w Opolu, Brzegu i Oławie obserwowane są już spadki poziomu wody, a w piątek takie pierwsze spadki będą notowane we Wrocławiu. Natomiast wzrosty nastąpią m.in. w Brzegu Dolnym, Malczycach i Ścinawie.

To nie żart. Pensja za bycie transseksualistą tylko u nas
To nie żart. Pensja za bycie transseksualistą

W dzisiejszych czasach debata na temat praw transseksualistów wzbudza wiele emocji – i słusznie! Ostatecznie, pomysły wprowadzane przez lewicowe rządy i aktywistów gender stają się coraz bardziej absurdalne.

Minister Hennig-Kloska zlikwidowała Zespół ds. Rozwoju Energetyki Jądrowej z ostatniej chwili
Minister Hennig-Kloska zlikwidowała Zespół ds. Rozwoju Energetyki Jądrowej

Minister Hennig-Kloska podjęła decyzję o likwidacji Zespołu ds. Rozwoju Energetyki Jądrowej.

Spór w koalicji: lewica jest wściekła na wynik unijnego głosowania gorące
Spór w koalicji: lewica jest wściekła na wynik unijnego głosowania

Parlament Europejski przyjął w czwartek rezolucję uznającą Edmundo Gonzaleza jako legalnie wybranego prezydenta Wenezueli, ale głosowanie podzieliło eurodeputowanych. Prawica głosowała "za", lewica była "przeciw".

Szydło: von der Leyen porobiła sobie zdjęcia we Wrocławiu, Polska zostaje ze zgliszczami polityka
Szydło: von der Leyen porobiła sobie zdjęcia we Wrocławiu, Polska zostaje ze zgliszczami

Szefowa KE porobiła sobie zdjęcia we Wrocławiu i wraca, a Polska zostaje sama z gigantycznymi potrzebami - napisała Beata Szydło we wpisie w serwisie X.

Wizyta Donalda Trumpa w amerykańskiej Częstochowie odwołana  gorące
Wizyta Donalda Trumpa w "amerykańskiej Częstochowie" odwołana

Donald Trump odwołał wizytę w "amerykańskiej Częstochowie", gdzie miał spotkać się z Andrzejem Dudą

Dominik Tarczyński: Eko-terroryzm jest wykorzystywany przeciwko rozwojowi takich krajów jak Polska polityka
Dominik Tarczyński: Eko-terroryzm jest wykorzystywany przeciwko rozwojowi takich krajów jak Polska

Eko-terroryzm jest i jest wykorzystywany przeciwko rozwojowi takich państw, jak Polska - mówił w Parlamencie Europejskim europoseł PiS Dominik Tarczyński.

Ursula von der Leyen we Wrocławiu. Obiecała pieniądze z funduszu spójności z ostatniej chwili
Ursula von der Leyen we Wrocławiu. Obiecała pieniądze z funduszu spójności

Szefowa KE Ursula von der Leyen wzięła udział we wspólnej konferencji prasowej z premierem Donaldem Tuskiem.

REKLAMA

Najnowszy numer "Tygodnika Solidarność": Stachursky wstrząśnie branżą muzyczną

– Moja nadchodząca płyta wstrząśnie rynkiem muzycznym pod względem literackim – jakkolwiek tego nie nazwać – i muzycznym (...) Jestem szansonistą estradowym, ale też popularnym (śmiech) – mówi Stachursky, wokalista, kompozytor, autor tekstów w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem. To właśnie rozmowa z piosenkarzem jest okładkowym tematem #19 numeru „Tygodnika Solidarność”. 
 Najnowszy numer "Tygodnika Solidarność": Stachursky wstrząśnie branżą muzyczną
/ Tygodnik Solidarność
Co więcej w rozmowie ze Stachurskim?

– Miałeś wiele muzycznych wcieleń. Które jest ci dziś najbliższe?

– Jacek Stachursky idzie drogą trance’u. Nawiązuję do 1999 roku, gdy nagrywałem takie utwory jak „Chłosta”. Potem był 2009 roku i utwór „Dosko” i „Jam jest 444”, „Bądź gotów” itd. A czasami dla przyjemności i eksperymentu skomponuję i stworzę coś refleksyjnego. 

– Co autor miał na myśli, pisząc tekst do „Chłosty”?

– Nie mogę ci powiedzieć (śmiech). Nie interpretuję tego, niech każdy zrobi to na swój sposób. „Doskozzza” to kontynuacja dziedzictwa „Chłosty”. Młodzi ludzie potrzebują takich utworów. Jestem artystą, który może pozwolić sobie na coś takiego. Bez tego nasze życie imprezowo-towarzyskie nie miałoby kolorytu, który ma teraz.

– Musisz mieć duży dystans do siebie, nagrywając takie utwory jak „Chłosta” czy „Doskozzza”.

– Słuchając „Zimnej Lufy”, odpowiesz sobie szybko na to pytanie (śmiech). 


Michał Ossowski we wstępniaku porusza temat wartości chrześcijańskich w zjednoczonej Europie. 

Zbliżające się wybory do europarlamentu przyniosą nam odpowiedź, w jakim kierunku rozwijać się będzie Unia Europejska. Do zarysowanego już wyraźnie podziału na zwolenników superpaństwa europejskiego i tych, którzy Unię Europejską widzą jako Europę Ojczyzn, dochodzi kolejny, coraz bardziej wybrzmiewający spór o to, czy Unia wciąż ma być oparta na wartościach chrześcijańskich. Bardzo symptomatyczny wydaje się wywiad polskiego noblisty, pierwszego przewodniczącego NSZZ Solidarność, a ostatnio autorytetu moralnego opozycji – Lecha Wałęsy dla France TV3, w którym zapowiada m.in. konieczność wprowadzenia nowego laickiego dekalogu. W tym samym wywiadzie mówi też, że jego Bóg jest z komputera najnowszej generacji.


Problemy opozycji w artykule „Musztarda PO obiedzie, czyli jak stracić ulicę i zagranicę” przedstawia Paweł Pietkun. 

Od przegranych w 2015 roku wyborów parlamentarnych Platforma Obywatelska nie spoczęła w organizowaniu buntów i protestów społecznych w często abstrakcyjnej obronie mniej i bardziej istotnych wartości. Zawołanie partyjne „nasza ulica i zagranica” okazało się skuteczne jedynie częściowo, bo kapitał protestów PO zaprzepaściła. Nawiasem mówiąc, podobnie jak wcześniej potencjał rozwojowy Polski.

Obecna silna i – jak wskazują sondaże wyborcze prowadzone na zlecenie także wrogich rządzącemu obozowi mediów – niezagrożona pozycja Prawa i Sprawiedliwości wynika w dużej mierze z tego, że parlamentarna (i pozaparlamentarna) opozycja popełnia szkolne błędy. Gdyby porównać działania PO, PSL i SLD do prowadzenia wojny, ich liderzy działają tak, jakby nigdy nie zetknęli się z żadnym podręcznikiem sztuki wojennej. W przeciwieństwie do obozu polskiej prawicy, który lekcje ze strategii odrobił pilnie i którego liderzy wiedzą, że – na co zwracali uwagę Chińczycy w Epoce Walczących Królestw – „nie można kłócić się z głupcem, bo postronni nie zauważą różnicy”.


Jakub Pacan o zbliżającym się maratonie wyborczym rozmawia z Krzysztofem Łapińskim, byłym rzecznikiem prasowym Prezydenta Andrzeja Dudy. 
 

– Podstawowym wyznacznikiem wyborczym u progu kampanii była stabilizacja pozycji rynkowej PiS i PO, jednak Platforma wydaje się poszerzać elektorat, wchłaniając lewicę, a PiS stoi ze swoim twardym elektoratem w miejscu.
 

– Ale z drugiej strony PiS dosyć skutecznie zagospodarowało prawą stroną sceny politycznej. Kilka lat temu byli poważni konkurenci wobec Jarosława Kaczyńskiego. Dzisiaj ci konkurenci są w PiS. Owszem, są ugrupowania próbujące obejść Zjednoczoną Prawicę z prawej strony i tak pewnie zostanie, ale na koniec dnia elektorat mocno prawicowy, który oskarża PiS, że nie jest wystarczająco prawicowy, stawia jednak na ugrupowanie, które ma szansę wygrać i nie dopuścić PO do władzy. Dla części prawicowych wyborców PiS nie jest wymarzoną partią i np. narodowcy są im bliżsi, ale uważają, że głos na nich oddany będzie stracony, na czym skorzysta opozycja. PO z kolei, orientując się, że po stronie prawicowej jest niewiarygodna, poszła w lewo. Widać wyraźnie, że część konserwatywna PO jest w głębokiej defensywie.


W dziale "zagranica" Teresa Wójcik pyta "Ocieplenie czy zlodowacenie?"

Lodowiec Jakobshavn, ogromna masa lodu, od 20 lat topniał coraz szybciej, dostarczając porażających argumentów potwierdzających globalne zagrożenie ociepleniem klimatu. Ten największy lodowiec Grenlandii zajmujący około 110 000 km kw. powierzchni, jeszcze trzy lata temu cofał się o 1,8 mili rocznie i robił się cieńszy o 130 stóp – też rocznie. Tak topniał do 2016 r. 
Jakobshavn znajduje się na zachodnim wybrzeżu Grenlandii i spływało z niego do oceanu ok. 7 proc. grenlandzkiego lodu (do owego 2016 r.). Ze względu na swe rozmiary i potencjał zamarzniętej wody – czyli podnoszenia poziomu mórz – lodowiec od lat znajduje się pod obserwacją NASA.


Mateusz Kosiński rozmawia z Joanną Siedlecką, autorką niedawno wznowionej poszerzonej wersji reporterskiej biografii Zbigniewa Herberta „Pan od poezji”. 

– A jak właściwie doszło do małżeństwa Herberta z panią Katarzyną? Skąd decyzja? 

– Ona sama to wyjaśniła w sławetnym wywiadzie z Michnikiem, pierwszym po śmierci poety. Herbert chciał być kawalerem, gdyby nie choroba, byłby raczej sam. Poświęcił się poezji, nie chciał zakładać rodziny, to przecież zobowiązanie. Chociaż był wielkim kobieciarzem, kawalerem aż do 44. roku życia, został poniekąd do małżeństwa zmuszony. Zresztą to raczej kobiety latały za Herbertem, chociaż jako mężczyzna nie był bardzo atrakcyjny – niski, pękaty, jak sam mówił „pękacięty”, jednak o niesamowitym uroku, inteligencji. Biegały więc za nim. Jednak pod wpływem choroby potrzebował opieki. Jak mówiła sama pani Katarzyna, z kobietą, która ugotuje, upierze, zadba o niego, jest łatwiej. A ona bardzo się do tego nadawała, nie miała własnego zawodu, pasji, zainteresowań, a tym samym miała czas i rzeczywiście go kochała. On jej raczej nie, miał przecież tyle innych, również jej siostrę. Ożenił się z rozsądku, szukał opiekunki i to w pewnym sensie na nim się zemściło. Dalej szczęścia szukał po innych łóżkach u innych kobietach. Jego żona wiedziała oczywiście o zdradach, pocieszała się jednak, że zawsze do niej wracał. Bardzo możliwe więc, że po śmierci Herberta wdowa jakoś te upokorzenia całego życia oddała, odreagowała. Co więcej, dopiero po jego śmierci stała się ważna, związała się z towarzystwem, z którym najprawdopodobniej musiała być bliska uczuciowo i poglądami. Za życia męża nie śmiała tego, Herbert potrafił być wobec niej ostry, krzyknąć nawet: „Do garów!”. Herbert traktował kobiety bardzo tradycyjnie, wywodził się bowiem z patriarchalnej rodziny lwowskiej, gdzie kobieta miała określone miejsce. Nawet przed ślubem pozwolił sobie przecież na romans. 


Mateusz Wyrwich w artykule „Nawet nie zauważyłem, jak przyszła” z cyklu Ludzie Wolności i Solidarności przedstawia historią Jana Marciniaka. 

Stan wojenny był dla Jana Marciniaka dużym zaskoczeniem. Choć bardzo nieufny wobec komunistów to minione szesnaście miesięcy uważał za czas wywalczony i stały. Kiedy więc w nocy przyjechali milicjanci, uznał to wprawdzie za coś wyjątkowego, ale nie niepokojącego.  – Przed piątą rano zapukali. Otworzyłem drzwi. Jeden był w mundurze milicyjnym i dwóch w cywilu – mówi Jan Marciniak. – Nie powiedzieli mi, że jestem internowany, ale poprosili, bym pojechał z nimi do jakiegoś wypadku. Zapytałem: do jakiego wypadku? Odpowiedzieli, że to potrwa krótko. Ubrałem się i nie wiedząc, co będzie dalej, wsiadłem do samochodu. Zawieźli mnie na komendę milicji. Wzięli jakieś dokumenty i pojechaliśmy w kierunku Ostrowa Wielkopolskiego. Nadal nie wiedziałem, o co chodzi. Nie traktowano mnie jako aresztowanego. Wreszcie trafiłem na posterunek kolejowy. I dopiero tutaj zaczęto mnie przesłuchiwać. Ale tylko pytać o imię, nazwisko itd. Jakie pełniłem funkcje w związku itp. Następnie pojechaliśmy do aresztu śledczego. Tam już prowadzili mnie pod karabinami. Ustawione były szpalery milicji. Pod eskortą zaprowadzono mnie do celi. A tam siedzieli już znani mi koledzy z zakładów. Dopiero o szóstej rano, kiedy włączyli „kołchoźniki”, dowiedzieliśmy się o stanie wojennym. Nie dali mi żadnego pisma o internowaniu. Po dziewiątej rano przyjechał esbek Dąbrowski, który „opiekował się” naszym zakładem. Powiedział, o co chodzi. Trzymano nas tam kilka dni. Później zawieziono do obozu w Głogowie. Było nas całe piętro. Kilkadziesiąt osób. Chyba wtedy wręczyli mi decyzję o internowaniu. 


W dziale związek ”Czas rozwiązać problemy spożywców” autorstwa Marcina Koziestańskiego. 

Główny inspektor pracy Wiesław Łyszczek przyjął zaproszenie przewodniczącego Sekretariatu Przemysłu Spożywczego Zbigniewa Sikorskiego i wziął udział w spotkaniu z przedstawicielami związku. Na wspólne obrady, które odbyły się 29 kwietnia, przybyło ponad 20 działaczy „S” z zakładów pracy branży spożywczej z całego kraju. Wśród wielu poruszanych tematów dominowały te z zakresu zmian w prawie pracy, czasu pracy, wykorzystywania urlopów wypoczynkowych, pracy w warunkach niebezpiecznych czy walki z nieuczciwą konkurencją. 


W numerze ponadto m.in.: 
  • Karuzele z blogerami
  • Porady prawne 
  • Sport
  • Krzyżówka 

Najnowszy numer "TS" (19/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.


 

Polecane
Emerytury
Stażowe