Tym samym bilans ofiar śmiertelnych wzrósł do ośmiu. W KGHM ogłoszono żałobę.
"Ciała trzech górników ratownicy odnaleźli obok siebie" - dodał Markowski. Dyrektor mówił, że trzech ostatnich górników ratownicy odnaleźli w wyrobisku przy komorze maszynowej. Według niego było to miejsce, w którym ratownicy spodziewali się odnaleźć poszukiwanych górników.
Wieczorem w komunikacie KGHM podano, że śmierć ponieśli:
- 33–letni mieszkaniec Głogowa, operator samojezdnych maszyn górniczych, zatrudniony od 2008 r., osierocił dwoje dzieci;
- 47–letni mieszkaniec Bolesławca, ślusarz mechanik maszyn i urządzeń górniczych pod ziemią, zatrudniony od 1988 r., osierocił troje dzieci;
- 23–letni mieszkaniec Głogowa, ślusarz mechanik maszyn i urządzeń górniczych pod ziemią, zatrudniony od 2016 r.;
- 24–letni mieszkaniec Głogowa, ślusarz mechanik maszyn i urządzeń górniczych pod ziemią, zatrudniony od 2015 r.;
- 50–letni mieszkaniec Bolesławca, ślusarz spawacz pod ziemią, zatrudniony od 2004 r., osierocił jedno dziecko;
- 42–letni mieszkaniec Głogowa, górnik pod ziemią, zatrudniony od 2002 r., osierocił jedno dziecko;
- 43–letni mieszkaniec Polkowic, górnik strzałowy pod ziemią, zatrudniony od 1991 r., osierocił jedno dziecko;
- 50–letni mieszkaniec Głogowa, sztygar zmianowy pod ziemią, zatrudniony od 1993 r., osierocił czworo dzieci.
Prezes Zarządu KGHM Polska Miedź S.A. Radosław Domagalski-Łabędzki ogłosił czterodniową żałobę. Odwołano część tradycyjnych uroczystości barbórkowych.
Dyrektor kopalni powiedział, że wstrząs w Rudnej był największą tragedią w KGHM w ciągu 55 lat i pierwszą, w której nie udało się uratować nikogo spośród górników, których poszukiwano. "Akcja ratownicza trwała 24 godziny, robiliśmy wszystko by ocalić górników, niestety przegraliśmy. Składam najbliższym ofiar wyrazy szczerego współczucia. Zrobimy wszystko by im pomóc w trudnych chwilach" – mówił Markowski. W KGHM ogłoszono czterodniową żałobę.
Do silnego, samoistnego, wstrząsu doszło w należącej do KGHM kopalni Rudna w Polkowicach we wtorek po godz. 21. Ruszyła akcja ratunkowa i trwała prawie dobę.
Prace ratownikom utrudniały warunki panujące pod ziemią. Zwałowisko trzeba było usuwać ręcznie, bez użycia maszyn. Pod ziemią pracowało na zmianę trzynaście zastępów ratowniczych, których baza była oddalona o 150 metrów od przeszukiwanego zwałowiska.
Na miejsce katastrofy przybyła premier Beata Szydło. - Rodziny otoczone są pomocą ze strony dyrekcji kopalni i ze strony zarządu KGHM. My jesteśmy gotowi do każdej pomocy - powiedziała premier Szydło dodając, że łączy się w bólu z tymi rodzinami które utraciły swoich synów i braci.
Źródło: Codzienny Serwis Informacyjny PAP