[Tylko u nas] Yellow Horse dla Tysol.pl: "Jest popyt na naszą muzykę"
– Kochamy tę muzykę. Jak zaczynaliśmy przygodę z dźwiękami, to zaczynaliśmy od takich kawałków. Po drodze zainteresowaliśmy się innymi gatunkami muzycznymi. Jednak wróciliśmy do korzeni.
– Czy taka muzyka ma potencjał koncertowy? Macie zapełniony kalendarz?
– Jest popyt na naszą muzykę. Gramy w każdy weekend od 2-4 koncertów.
– Naprawdę? Nie wierzę. Gdzie was można zobaczyć?
– Oczywiście, że tak. Gramy w pubach, barach, hotelach. Dzwonimy, załatwiamy i gramy. Nasz zespół jest w dwóch odsłonach. Jest wydanie akustyczne, gdzie gramy w trio. Gdy gramy na zlotach motocyklowych albo na dużych imprezach plenerowych ma pięcioosobowy skład. Staramy się dostosować do otoczenia, gdzie mamy występować.
– W Polsce jest nisza na wasze granie?
– Jesteśmy nastawieni na koncertowanie i zapełniamy – jak to określiłeś –„niszę” na rynku koncertowym i wydawniczym.
– Utrzymujecie się już z muzyki?
– Większa część składu utrzymuje się już z muzyki. Aktualnie gramy w dwóch zespołach w Yellow Horse i Steel Velvet. Jednak na Yellow Horse jest większy popyt.
– Dlaczego nie nagrywacie kawałków w języku polskim?
– W Steel Velvet nagrywamy utwory w języku polskim. W Yellow Horse od samego początku postawiliśmy na języku angielskim.
– Rock zjadł własny ogon?
– Nie zastanawialiśmy się nad tym. Ciężko jest powiedzieć, jak wygląda współczesny rock. Wcześniej rock wnosił dużo do kultury. Ludzie żyli rockiem. Teraz poszło to w dziwną stronę. Jednak nie można powiedzieć, że rock umarł. Są dalej dobre kapele. Może nie działa to, tak jak kiedyś. Aczkolwiek jesteśmy dobrej myśli.
Rozmawiał: Bartosz Boruciak