[Awantura o Muzeum Auschwitz] Historyk i syn więźnia: P. Cywiński, pamiątki po więźniach są jak relikwie
Stąd Panie Cywiński, pamiątki, eksponaty rzeczowe po zakatowanych więźniach są jak relikwie, szczególnie te – gdzie ich dotyk pozostawiał nawet niewidzialny ślad. Wyraźnie to zaznaczałem w swoich opracowaniach, że przy obozowa i wewnątrz obozowa ziemia Oświęcimia jest dla mnie świętą. Leżą na niej rozsypane prochy i mojego ojca, wujka, ale także zamordowanych więźniów. Oni nie maja mogił! Popioły po spalonych zwłokach z krematoriów rozsypywane były na polach, wywożone i topione w stawach oraz rzekach, lub wsypywane do dołów spaleniskowych.
Nie rozumiem, jak dalece trzeba być pozbawionym podstawowych ludzkich uczuć – by dla własnej satysfakcji realizować barbarzyńskie metody urządzania Muzeum KL Auschwitz, wg. chorej wyobraźni – nie czując tego wszystkiego czym Auschwitz był faktycznie dla setek tysięcy osadzonych w nim więźniów, a czym jest obecnie dla rodzin i bliskich tych więźniów.
Czy wyrzucony przez Dyr. Cywińskiego obraz W. Siwka z sal na parterze bloku 11, gdzie spędzali ową ostatnią noc skazani na egzekucję nie przemawiał mocniej do wyobraźni zwiedzających niż postawione tam obecnie banery?
Zastanawiam się, czy Dyrektor tak ważnej placówki nie posiada wypaczonego „EGO” – bo walczył z pryczami z bloku 11, wyrzucił je stamtąd, a zarazem w publikatorach oglądam kolejne jego zdjęcie „amanta” na tle tych prycz – i to przy kolejnym artykule? Czy nie widzą tego, nie czytają argumentów o popełnionych błędach jego mocodawcy: Premier – podobno historyk, prof. Glinski - Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Międzynarodowa Rada Oświęcimska?
Jeszcze raz zaznaczam. Nie jestem antysemitą, udowadniając to w 18-tu opracowanych i wydanych książkach o ofiarach zbrodni hitlerowskich w KL Auschwitz i innych więzieniach oraz obozach koncentracyjnych, gdzie z jednakową empatią i szczerością piszę o więźniach różnych narodowości.
Sadyzm i okrucieństwo hitlerowskich zwyrodnialców odczuwali tak samo Polacy, Żydzi czy więźniowie innych narodowości. Kolor ich krwi czy odczuwany ból, cierpienie, upokarzanie, lęk, głód był taki sam u wszystkich więźniów. Mam więc moralne prawo i obowiązek póki życia i zdrowia starczy, by na terenie byłego KL Auschwitz mówiono z jednakowym szacunkiem o ofiarach żydowskiego pochodzenia, innych narodowości jak i o Polakach.
Nie zgadzam się również, by w tymże byłym KL Auschwitz eksponowano jedne ofiary zbrodni hitlerowskich kosztem innych.
W KL Auschwitz przebywał nie tylko rtm. Witold Pilecki ale i inni patrioci Polacy, jak np. założyciel i komendant ZWZ/ AK Stanisław Sobik z Rybnika (rozstrzelany wraz z moim ojcem pod Ścianą Straceń 25.05.1943 r.), Władysław Kuboszek – przywódca Rybnickiego Inspektoratu ZWZ/AK (rozstrzelany 15.08.1944 r. – w Bloku Śmierci na drzwiach celi nr 24 wykonał rysunek krzyża z napisem: „14.8.44 Kuboszek „Kuba” „Bogusław” Władysław”), ks. Józef Kania kapelan Rybnickiego Inspektoratu – rozstrzelany 12.06.1944 r., por. Konstanty Kępa (powieszony w egzekucji zbiorowej 6.01.1945 r.) – i wielu innych wybitnych postaci, którym odebrano życie za przynależność konspiracyjną i walkę o wyzwolenie Ojczyzny.
Można tak wymieniać tysiące ofiar KL Auschwitz, którzy nie przeżyli pobytu w obozie, lecz za jawną walkę z hitlerowskim reżimem zginęli zaledwie w kilka dni po osadzeniu ich w obozie.
* Pozwolę sobie na zakończenie przytoczyć jeszcze jeden cytat z pamiętnika Franciszka Żymełki, założyciela w 1939 r. konspiracyjnej organizacji Siły Zbrojne Polski w pow. rybnickim, a później byłym więźniu KL Auschwitz (a cytat ten na stałe utkwił w mej świadomości):
[…] W czasie okupacji nikt z nas nie myślał, jaka będzie przyszła Polska, jaki system władzy naród wybierze. Nie interesował nas ani kapitalizm, ani komunizm, ani żaden inny system społeczny. Nam chodziło o wolną i niepodległą Polskę. O ustroju i rządzie miało zadecydować społeczeństwo w wolnej już Polsce, przez powszechne, tajne, proporcjonalne, niesfałszowane wybory. W wyborach nie spreparowanych przez żądnych władzy naprawiaczy świata. Najgorsza jest władza, która uważa się za najlepszą nie z racji dbałości o dobro społeczeństwa, ale z powodu idei, którą reprezentuje. Idei często nierealnej lub zgoła utopijnej, wyznawanej przez garstkę fanatyków lub, co gorsza przez zwykłych karierowiczów i sprzedawczyków. Jeśli taki rząd dojdzie do władzy to biada tym, którzy są innego zdania, mają inne przekonania, innej idei służą.
Ludzie i systemy silnej ręki nie mogą trwać zbyt długo, ponieważ nie są oparte na zdrowym podłożu i szerokiej platformie. Jest rzeczą oczywistą i zrozumiałą, że każda władza będzie się starała bronić swej idei, swego ustroju i systemu, będzie broniła i wspierała, będzie faworyzowała swych zwolenników, ale powinna pozwolić na istnienie, na rozwój i działalność innych partii i związków, których celem i zadaniem będzie dobro narodu, państwa i wszystkich jego obywateli. Monopartyjność musi z konieczności prowadzić do dyktatury, która nie znosi prawa i przeciwników. Tak było z Juliuszem Cezarem, Napoleonem, Hitlerem i Stalinem.
Komentarz każdy może sobie do tego na swój sposób utworzyć.
Jerzy Klistała