Organizacja pracy Rady i jej zespołów, organizacja Biura. Pierwsze posiedzenia, pierwsze opinie, pierwsze uchwały. Wszystko było pierwsze. Bo też i po raz pierwszy na czele instytucji dialogu społecznego w Polsce stanął nie przedstawiciel rządu, ale jednej z organizacji partnerów społecznych - przewodniczący NSZZ Solidarność Piotr Duda.
Cały sztab ludzi Solidarności pracował, żeby się udało. Szło przecież o to, by udowodnić, że, jak powiedział Henry Ford: „Połączenie sił to początek, pozostanie razem to postęp, wspólna praca to sukces!” Dziś już wiemy, że się udało. Rada Dialogu Społecznego, a wcześniej jej poprzedniczka – Trójstronna Komisja ds. Społeczno-Gospodarczych, to instytucja, w której naprzeciwko siebie stają reprezentanci dwóch różnych środowisk: pracowników i pracodawców. Do tego dochodzi rząd, którego stanowisko raz bywa bliższe interesom jednych, kiedy indziej – drugich. W tych z natury niełatwych okolicznościach prowadzona jest debata, opiniowane są propozycje aktów prawnych. Warto też zdać sobie sprawę, że rozmowy w Radzie Dialogu Społecznego dotyczą spraw zarówno tych wielkich, jak np. budżet państwa czy polityka energetyczna, ale także, a może przede wszystkim, małych, zwyczajnych, ale najważniejszych dla każdego z nas, jak wysokość płac, emerytur, ochrona zatrudnienia czy naszego zdrowia. Porozumienie nie jest łatwe, ale idea dialogu, dobrze rozumiana, sprzyja dochodzeniu do porozumienia, do ustępstw w imię ważniejszego celu.
Gdy dialog umarł Ale polski dialog przeżył też czas burzy, gdy związki zawodowe uznały, że dalej tak się nie da. Nie chciały godzić się na spychanie ich ciągle na gorsze pozycje, nie chciały być tylko informowane o działaniach rządu, na które nie miały żadnego wpływu. Do tego dochodziło ignorowanie propozycji, lekceważenie zdania przedstawicieli strony pracowników. I nadszedł czerwiec 2013 r. Przewodniczący NSZZ Solidarność, w obecności ówczesnego premiera Donalda Tuska, ogłosił śmierć dialogu społecznego w Polsce i – opuścił salę obrad. Poszli za nim szefowie dwóch pozostałych centrali związkowych, a wraz z nimi wszyscy reprezentanci strony pracowników w trójstronnej komisji. Prace związków zostały zawieszone, jak się później okazało – na długie 2,5 roku.
Anna Grabowska
Cały artykuł w najnowszym 43 numerze "TS". Dostępny też w wersji cyfrowej tutaj