Propozycje deregulacyjne Rafała Trzaskowskiego budzą wątpliwości

W swojej przemowie, tuż po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich, Rafał Trzaskowski powiedział, że gwarantuje obywatelom „pełną deregulację” polskiej gospodarki.
Kandydat na prezydenta Rafał Trzaskowski Propozycje deregulacyjne Rafała Trzaskowskiego budzą wątpliwości
Kandydat na prezydenta Rafał Trzaskowski / PAP/Łukasz Gągulski

Biorąc pod uwagę dotychczasowe pomysły środowisk biznesowych powiązanych z tym rządem oraz światową historię gospodarczą ostatnich 50 lat, można się zastanowić, czy tych słów nie traktować raczej jako groźby niż dobrze się zapowiadającej obietnicy wyborczej.

Deregulacja stanowi zresztą jeden z sześciu głównych punktów programu wyborczego Trzaskowskiego pt. „Mój plan na Polskę”. Pośród propozycji deregulacyjnych na stronie kandydata na urząd prezydenta RP znajdziemy liberalno-populistyczne hasła w stylu 1 za 2. To wprowadzenie wymogu, by każda nowa regulacja wiązała się z likwidacją dwóch innych. Niektórzy wskazują, że pomysł ten Trzaskowski ściągnął bezpośrednio od Sławomira Mentzena, który mówił o nim w kampanii wcześniej. 

Na stronie Trzaskowskiego jest jednak także na przykład tak zwana ugoda podatkowa. Chodzi o wprowadzenie możliwości negocjowania warunków spłaty zobowiązań podatkowych. Trudno uznać tę propozycję za faktycznie deregulacyjną, ponieważ raczej zwiększa, niż zmniejsza ona liczbę przepisów, wprowadzając nowe zapisy. Co więcej, powinny one wiązać się z dość szczegółowymi regulacjami, tworzącymi ramy negocjacji ze strony urzędników. Jeśli takich regulacji by zabrakło, to zmiana ta wprowadzałaby nierówność względem prawa i niesprawiedliwe różnice w traktowaniu różnych przedsiębiorców. Ten, kto miałby lepszych negocjatorów albo lepsze relacje z urzędnikami, mógłby płacić niższe podatki.

Propozycje kampanijne Trzaskowskiego są oczywiście bezpośrednio powiązane z aktualnymi działaniami rządu Donalda Tuska.

 

Ustawa Paszyka

W połowie maja Senat wniósł poprawki do rządowego projektu deregulacji przygotowanego przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii kierowanego przez ministra Krzysztofa Paszyka z PSL. Ten projekt ustawy powstał w wyniku prac Zespołu do spraw Deregulacji i Dialogu Gospodarczego kierowanego przez dr. Mariusza Filipka, pełnomocnika rządu ds. deregulacji i dialogu społecznego. W skład zespołu wchodzą przedstawiciele 18 organizacji zrzeszających przedstawicieli biznesu i środowiska prawniczego (od Business Centre Club czy Konfederację Lewiatan po Pracodawców RP). Próżno szukać wśród nich związków zawodowych czy organizacji pracowniczych. Sam dr Filipek jest zresztą zastępcą rzecznika małych i średnich przedsiębiorstw.

Nie dziwi zatem, że zawarte w tych propozycjach zmiany są korzystne dla prowadzących firmy, ale niekoniecznie dla większości społeczeństwa. Takimi są na przykład zmiany ograniczające możliwości kontrolne: zmniejszenie czasu kontroli u mikroprzedsiębiorców (z 12 do 6 dni w roku) czy ograniczenia dotyczące częstotliwości kontroli (w zależności od grupy ryzyka, w jakim znajdzie się dane przedsiębiorstwo). 

Te zmiany w żaden sposób nie zmniejszają liczby regulacji ani nie upraszczają prawa. Zmniejszają jedynie kontrolę nad tym, co robią firmy, a tym samym osłabiają egzekwowanie istniejących przepisów. W ten sposób ryzykują zwiększenie skali nieuczciwej konkurencji między tymi, którzy przepisy łamią, a uczciwymi przedsiębiorcami. Tak podkopywane jest poczucie pewności prawa i zaufania do państwa. Tym bardziej że – jak wskazuje choćby Najwyższa Izba Kontroli – kontrole są w Polsce bardzo rzadkie i dotyczą niewielkiej części działających przedsiębiorstw.

 

Polski Elon Musk

Donald Tusk pozazdrościł Donaldowi Trumpowi doradcy i współpracownika będącego jednym z najbogatszych ludzi w kraju. Uczynił więc swoim Elonem Muskiem szefa InPostu, miliardera Rafała Brzoskę. Do tej pory kierowana przez niego Inicjatywa SprawdzaMY przekazała rządowi ponad 200 pomysłów na zmiany prawne. Brzoska deklaruje, że do 1 czerwca będzie ich 300.

Wśród nich znajdują się takie, które wiążą się z wieloma zagrożeniami. Pierwszym z takich przypadków jest wspomniana już wyżej i przyjęta przez rząd „ugoda podatkowa”. Drugim jest (także przyjęte) rozszerzenie zasady „milczącego załatwienia sprawy”. Zgodnie z nią sprawa przed urzędem ma być automatycznie rozstrzygana na korzyść wnioskodawcy, jeśli urząd nie odpowie w terminie. Te terminy mają być zresztą skrócone. Problem polega na tym, że tego typu działanie nie rozwiąże problemu, ponieważ nie jest nim wyimaginowana „opieszałość” ani zła wola urzędników. Prawdziwą przyczyną opóźnień jest niedoinwestowanie w administrację państwa: urzędników jest po prostu za mało. Są też za słabo opłacani, co wpływa na jakość ich pracy. Nie będzie ich więcej i nie będą szybciej pracować, jeśli po prostu z automatu urzędy będą przyjmowały wnioski – to prosta recepta na chaos i samowolkę. To abdykacja państwa.

Część najgorszych rozwiązań wychodzących z zespołu Brzoski została całe szczęście odrzucona. Chodzi o umożliwienie zatrudniania cudzoziemców na umowy śmieciowe, skrócenie okresu przedawnienia zobowiązań podatkowych czy ograniczenie stosowania podwyższonych kar przy nieprawidłowościach w VAT. Wprowadzenie tego typu rozwiązań pogarszałoby warunki pracy i ułatwiało bezkarne unikanie podatków.

Wiele rozwiązań, które zostały wprowadzone, poprawia funkcjonowanie państwa w drobnych sprawach, ale ma niewiele wspólnego z deregulacją – nie zmniejszają liczby przepisów, lecz wprowadzają nowe regulacje. Okazuje się zatem jak na razie, że z dużej chmury mały deszcz. 

 

Złe doświadczenia deregulacji

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych poprzedniego wieku zachodnie rządy na fali neoliberalnego zwrotu jako jedno ze swoich flagowych haseł obrały deregulację. Chodziło jednak wówczas przede wszystkim o zmniejszenie regulacji zabezpieczających pracowników przed zwolnieniami, obniżką płac, pogarszaniem warunków pracy i przerzucaniem z jednego miejsca w firmie na inne. Deklarowanym celem było zwiększenie liczby miejsc pracy poprzez uelastycznienie rynku pracy. Prawdziwym celem było jednak odebranie wywalczonych po wojnie praw pracowniczych i zwiększenie władzy kapitału. Efekty tamtej rewolucji odczuwamy do dzisiaj: ogromne nierówności płacowe między pracownikami a właścicielami firm, niższy udział płac w PKB, mniejsza stabilność zatrudnienia i ogólnie gorsza pozycja pracowników w społeczeństwie.

Dzisiejsi, polscy spadkobiercy zachodnich neoliberałów z Platformy Obywatelskiej i Trzeciej Drogi chcą kontynuować część tego dziedzictwa poprzez głodzenie ochrony zdrowia czy dalsze uprzywilejowanie przedsiębiorców względem pracowników w systemie podatkowym. Na ich drodze stanął na szczęście prezydent Andrzej Duda, który (po rozmowach m.in. z Adrianem Zandbergiem) zawetował ustawę o składce zdrowotnej. W zakresie deregulacji rząd postępuje jednak dość nieśmiało i hamuje ambicje swoich biznesowych kolegów. Czy przyczyną takiego postępowania może być to, że spodziewa się oporu obecnego prezydenta, a nie chce ograniczać szansy reelekcji swojego kandydata w toczących się wyborach?

 

Kontekst europejski

Plany deregulacyjne rządu nie są bez związku ze zmianami dokonującymi się na szczeblu Unii Europejskiej. Pamiętajmy, że do 30 czerwca 2025 r. Polska sprawuje wciąż przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej (UE). I choć może do tej pory polski rząd niespecjalnie chce przewodniczyć i nie wykorzystuje tej szansy do aktywnego zabiegania o zmiany w UE, to z pewnością hasła o deregulacji współbrzmią z sygnałami z Brukseli.

Na początku tego roku przedstawiciele związków zawodowych z całej Europy protestowali przeciwko wymuszanej deregulacji. Związki obawiały się, że pod osłoną „zwiększenia konkurencyjności europejskiej gospodarki” Komisja Europejska będzie wprowadzać antypracownicze zmiany dyktowane przez biznes. Podczas zakulisowych konsultacji to właśnie przedstawiciele wielkich korporacji i stowarzyszeń handlowych byli faworyzowani kosztem strony społecznej i związkowej. Nie jest zatem wykluczone, że twardsze rozwiązania deregulacyjne przyjdą do nas ze strony Unii Europejskiej.


Bądźmy czujni

Probiznesowe i antypracownicze zakusy rządu Tuska na razie zatrzymują się na prezydencie Andrzeju Dudzie. Jednak w wypadku zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego w obecnych wyborach prezydenckich możemy być pewni, że ta maszyna ruszy. Wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej jasno zadeklarował, że podpisałby ustawę o składce zdrowotnej. W wyborach wymachuje także flagą deregulacji, która ma jak na razie dość ogólny charakter. Jednak może się to zmienić, gdyby Trzaskowski faktycznie zasiadł w Pałacu Prezydenckim. Wówczas będzie podpisywał wszystkie ustawy podsuwane mu przez Tuska, a sam Tusk może przychylniejszym okiem spoglądać na pomysły wychodzące z zespołu Brzoski. Napompowany balon deregulacji, który obecnie zdaje się dość pusty w środku, może przeobrazić się w realne zagrożenie dla praw pracowniczych i szczelności systemu podatkowego.


 

POLECANE
Nie wyśle polskich chłopców na wojnę. Minister Przydacz podtrzymuje stanowisko prezydenta Nawrockiego z ostatniej chwili
"Nie wyśle polskich chłopców na wojnę". Minister Przydacz podtrzymuje stanowisko prezydenta Nawrockiego

Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej potwierdził, że prezydent Karol Nawrocki nie zmienił zdania w sprawie udziału polskich wojsk w wojnie na Ukrainie. "Nie wyśle polskich chłopców na wojnę" - zapewnił prezydencki minister.

Zełenski: Gwarancje bezpieczeństwa obejmują pakiet broni z USA pilne
Zełenski: Gwarancje bezpieczeństwa obejmują pakiet broni z USA

Gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy obejmują pakiet amerykańskiej broni o wartości 90 mld dolarów – oświadczył prezydent tego kraju Wołodymyr Zełenski podczas briefingu w Waszyngtonie w nocy z poniedziałku na wtorek.

Bezradna antytrumpowska histeria. A jaki pomysł ma Europa? tylko u nas
Bezradna antytrumpowska histeria. A jaki pomysł ma Europa?

Histeria antytrumpowska wylała się już z piątku na sobotę. Media i politycy rozpoczęli krytykowanie Trumpa za spotkanie z Putinem. Europa daje w ten sposób kolejny dowód swojej naiwności i bezradności.

Rosja sprzeciwiła się wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę z ostatniej chwili
Rosja sprzeciwiła się wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę

Rosja sprzeciwia się rozmieszczeniu wojsk NATO na Ukrainie – podało w poniedziałek rosyjskie MSZ, cytowane przez Agencję Reutera.

Donald Trump ośmieszył europejskich liderów gorące
Donald Trump ośmieszył "europejskich liderów"

Zakończyła się rozmowa Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim. Na swoją kolej czekali "europejscy liderzy", którzy przylecieli z Zełenskim.

Europejscy liderzy spotkali się z Donaldem Trumpem z ostatniej chwili
Europejscy liderzy spotkali się z Donaldem Trumpem

Władimir Putin zgodził się na gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy – poinformował prezydent USA Donald Trump na początku spotkania z europejskimi przywódcami i prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Trump zapowiedział również dyskusję o wymianie terytoriów.

Paweł Jabłoński: Część niemieckich polityków i przemysłowców ucieszyłaby się ze wznowienia relacji z Rosją tylko u nas
Paweł Jabłoński: Część niemieckich polityków i przemysłowców ucieszyłaby się ze wznowienia relacji z Rosją

- Część niemieckich polityków ucieszyłaby się ze wznowienia relacji z Rosją – mówi w rozmowie z Mateuszem Kosińskim Paweł Jabłoński, poseł PiS.

Zełenski wyciągnął list. To nie dla Ciebie z ostatniej chwili
Zełenski wyciągnął list. "To nie dla Ciebie"

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wręczył w poniedziałek prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi list od swojej żony Ołeny Zełenskiej. Poprosił amerykańskiego przywódcę o przekazanie go swojej małżonce Melanii.

Niemieckie media: Kto przeprosi Ruchniewicza i Niemców? gorące
Niemieckie media: "Kto przeprosi Ruchniewicza i Niemców?"

''Kto przeprosi Ruchniewicza i Niemców za cios w niemiecko-polską przyjaźń?'' – pyta specjalizująca się w sprawach polsko-niemieckich niemiecka publicystka Gabriele Lesser na łamach ''Die Tageszeitung''. Pytanie odnosi się oczywiście do szeregu skandali, które wywołał nowy szef Instytutu Pileckiego Krzysztof Ruchniewicz, i ich konsekwencji.

Trump: Będziemy omawiać z Zełenskim ochronę podobną do artykułu 5 z ostatniej chwili
Trump: Będziemy omawiać z Zełenskim ochronę podobną do artykułu 5

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przybył do Białego Domu na spotkanie z przywódcą USA Donaldem Trumpem. – Będziemy omawiać ochronę podobną do artykułu 5, damy Ukrainie dobrą ochronę – przekazał Donald Trump.

REKLAMA

Propozycje deregulacyjne Rafała Trzaskowskiego budzą wątpliwości

W swojej przemowie, tuż po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich, Rafał Trzaskowski powiedział, że gwarantuje obywatelom „pełną deregulację” polskiej gospodarki.
Kandydat na prezydenta Rafał Trzaskowski Propozycje deregulacyjne Rafała Trzaskowskiego budzą wątpliwości
Kandydat na prezydenta Rafał Trzaskowski / PAP/Łukasz Gągulski

Biorąc pod uwagę dotychczasowe pomysły środowisk biznesowych powiązanych z tym rządem oraz światową historię gospodarczą ostatnich 50 lat, można się zastanowić, czy tych słów nie traktować raczej jako groźby niż dobrze się zapowiadającej obietnicy wyborczej.

Deregulacja stanowi zresztą jeden z sześciu głównych punktów programu wyborczego Trzaskowskiego pt. „Mój plan na Polskę”. Pośród propozycji deregulacyjnych na stronie kandydata na urząd prezydenta RP znajdziemy liberalno-populistyczne hasła w stylu 1 za 2. To wprowadzenie wymogu, by każda nowa regulacja wiązała się z likwidacją dwóch innych. Niektórzy wskazują, że pomysł ten Trzaskowski ściągnął bezpośrednio od Sławomira Mentzena, który mówił o nim w kampanii wcześniej. 

Na stronie Trzaskowskiego jest jednak także na przykład tak zwana ugoda podatkowa. Chodzi o wprowadzenie możliwości negocjowania warunków spłaty zobowiązań podatkowych. Trudno uznać tę propozycję za faktycznie deregulacyjną, ponieważ raczej zwiększa, niż zmniejsza ona liczbę przepisów, wprowadzając nowe zapisy. Co więcej, powinny one wiązać się z dość szczegółowymi regulacjami, tworzącymi ramy negocjacji ze strony urzędników. Jeśli takich regulacji by zabrakło, to zmiana ta wprowadzałaby nierówność względem prawa i niesprawiedliwe różnice w traktowaniu różnych przedsiębiorców. Ten, kto miałby lepszych negocjatorów albo lepsze relacje z urzędnikami, mógłby płacić niższe podatki.

Propozycje kampanijne Trzaskowskiego są oczywiście bezpośrednio powiązane z aktualnymi działaniami rządu Donalda Tuska.

 

Ustawa Paszyka

W połowie maja Senat wniósł poprawki do rządowego projektu deregulacji przygotowanego przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii kierowanego przez ministra Krzysztofa Paszyka z PSL. Ten projekt ustawy powstał w wyniku prac Zespołu do spraw Deregulacji i Dialogu Gospodarczego kierowanego przez dr. Mariusza Filipka, pełnomocnika rządu ds. deregulacji i dialogu społecznego. W skład zespołu wchodzą przedstawiciele 18 organizacji zrzeszających przedstawicieli biznesu i środowiska prawniczego (od Business Centre Club czy Konfederację Lewiatan po Pracodawców RP). Próżno szukać wśród nich związków zawodowych czy organizacji pracowniczych. Sam dr Filipek jest zresztą zastępcą rzecznika małych i średnich przedsiębiorstw.

Nie dziwi zatem, że zawarte w tych propozycjach zmiany są korzystne dla prowadzących firmy, ale niekoniecznie dla większości społeczeństwa. Takimi są na przykład zmiany ograniczające możliwości kontrolne: zmniejszenie czasu kontroli u mikroprzedsiębiorców (z 12 do 6 dni w roku) czy ograniczenia dotyczące częstotliwości kontroli (w zależności od grupy ryzyka, w jakim znajdzie się dane przedsiębiorstwo). 

Te zmiany w żaden sposób nie zmniejszają liczby regulacji ani nie upraszczają prawa. Zmniejszają jedynie kontrolę nad tym, co robią firmy, a tym samym osłabiają egzekwowanie istniejących przepisów. W ten sposób ryzykują zwiększenie skali nieuczciwej konkurencji między tymi, którzy przepisy łamią, a uczciwymi przedsiębiorcami. Tak podkopywane jest poczucie pewności prawa i zaufania do państwa. Tym bardziej że – jak wskazuje choćby Najwyższa Izba Kontroli – kontrole są w Polsce bardzo rzadkie i dotyczą niewielkiej części działających przedsiębiorstw.

 

Polski Elon Musk

Donald Tusk pozazdrościł Donaldowi Trumpowi doradcy i współpracownika będącego jednym z najbogatszych ludzi w kraju. Uczynił więc swoim Elonem Muskiem szefa InPostu, miliardera Rafała Brzoskę. Do tej pory kierowana przez niego Inicjatywa SprawdzaMY przekazała rządowi ponad 200 pomysłów na zmiany prawne. Brzoska deklaruje, że do 1 czerwca będzie ich 300.

Wśród nich znajdują się takie, które wiążą się z wieloma zagrożeniami. Pierwszym z takich przypadków jest wspomniana już wyżej i przyjęta przez rząd „ugoda podatkowa”. Drugim jest (także przyjęte) rozszerzenie zasady „milczącego załatwienia sprawy”. Zgodnie z nią sprawa przed urzędem ma być automatycznie rozstrzygana na korzyść wnioskodawcy, jeśli urząd nie odpowie w terminie. Te terminy mają być zresztą skrócone. Problem polega na tym, że tego typu działanie nie rozwiąże problemu, ponieważ nie jest nim wyimaginowana „opieszałość” ani zła wola urzędników. Prawdziwą przyczyną opóźnień jest niedoinwestowanie w administrację państwa: urzędników jest po prostu za mało. Są też za słabo opłacani, co wpływa na jakość ich pracy. Nie będzie ich więcej i nie będą szybciej pracować, jeśli po prostu z automatu urzędy będą przyjmowały wnioski – to prosta recepta na chaos i samowolkę. To abdykacja państwa.

Część najgorszych rozwiązań wychodzących z zespołu Brzoski została całe szczęście odrzucona. Chodzi o umożliwienie zatrudniania cudzoziemców na umowy śmieciowe, skrócenie okresu przedawnienia zobowiązań podatkowych czy ograniczenie stosowania podwyższonych kar przy nieprawidłowościach w VAT. Wprowadzenie tego typu rozwiązań pogarszałoby warunki pracy i ułatwiało bezkarne unikanie podatków.

Wiele rozwiązań, które zostały wprowadzone, poprawia funkcjonowanie państwa w drobnych sprawach, ale ma niewiele wspólnego z deregulacją – nie zmniejszają liczby przepisów, lecz wprowadzają nowe regulacje. Okazuje się zatem jak na razie, że z dużej chmury mały deszcz. 

 

Złe doświadczenia deregulacji

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych poprzedniego wieku zachodnie rządy na fali neoliberalnego zwrotu jako jedno ze swoich flagowych haseł obrały deregulację. Chodziło jednak wówczas przede wszystkim o zmniejszenie regulacji zabezpieczających pracowników przed zwolnieniami, obniżką płac, pogarszaniem warunków pracy i przerzucaniem z jednego miejsca w firmie na inne. Deklarowanym celem było zwiększenie liczby miejsc pracy poprzez uelastycznienie rynku pracy. Prawdziwym celem było jednak odebranie wywalczonych po wojnie praw pracowniczych i zwiększenie władzy kapitału. Efekty tamtej rewolucji odczuwamy do dzisiaj: ogromne nierówności płacowe między pracownikami a właścicielami firm, niższy udział płac w PKB, mniejsza stabilność zatrudnienia i ogólnie gorsza pozycja pracowników w społeczeństwie.

Dzisiejsi, polscy spadkobiercy zachodnich neoliberałów z Platformy Obywatelskiej i Trzeciej Drogi chcą kontynuować część tego dziedzictwa poprzez głodzenie ochrony zdrowia czy dalsze uprzywilejowanie przedsiębiorców względem pracowników w systemie podatkowym. Na ich drodze stanął na szczęście prezydent Andrzej Duda, który (po rozmowach m.in. z Adrianem Zandbergiem) zawetował ustawę o składce zdrowotnej. W zakresie deregulacji rząd postępuje jednak dość nieśmiało i hamuje ambicje swoich biznesowych kolegów. Czy przyczyną takiego postępowania może być to, że spodziewa się oporu obecnego prezydenta, a nie chce ograniczać szansy reelekcji swojego kandydata w toczących się wyborach?

 

Kontekst europejski

Plany deregulacyjne rządu nie są bez związku ze zmianami dokonującymi się na szczeblu Unii Europejskiej. Pamiętajmy, że do 30 czerwca 2025 r. Polska sprawuje wciąż przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej (UE). I choć może do tej pory polski rząd niespecjalnie chce przewodniczyć i nie wykorzystuje tej szansy do aktywnego zabiegania o zmiany w UE, to z pewnością hasła o deregulacji współbrzmią z sygnałami z Brukseli.

Na początku tego roku przedstawiciele związków zawodowych z całej Europy protestowali przeciwko wymuszanej deregulacji. Związki obawiały się, że pod osłoną „zwiększenia konkurencyjności europejskiej gospodarki” Komisja Europejska będzie wprowadzać antypracownicze zmiany dyktowane przez biznes. Podczas zakulisowych konsultacji to właśnie przedstawiciele wielkich korporacji i stowarzyszeń handlowych byli faworyzowani kosztem strony społecznej i związkowej. Nie jest zatem wykluczone, że twardsze rozwiązania deregulacyjne przyjdą do nas ze strony Unii Europejskiej.


Bądźmy czujni

Probiznesowe i antypracownicze zakusy rządu Tuska na razie zatrzymują się na prezydencie Andrzeju Dudzie. Jednak w wypadku zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego w obecnych wyborach prezydenckich możemy być pewni, że ta maszyna ruszy. Wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej jasno zadeklarował, że podpisałby ustawę o składce zdrowotnej. W wyborach wymachuje także flagą deregulacji, która ma jak na razie dość ogólny charakter. Jednak może się to zmienić, gdyby Trzaskowski faktycznie zasiadł w Pałacu Prezydenckim. Wówczas będzie podpisywał wszystkie ustawy podsuwane mu przez Tuska, a sam Tusk może przychylniejszym okiem spoglądać na pomysły wychodzące z zespołu Brzoski. Napompowany balon deregulacji, który obecnie zdaje się dość pusty w środku, może przeobrazić się w realne zagrożenie dla praw pracowniczych i szczelności systemu podatkowego.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe