"Rządzący nie potrafią bądź nie chcą zażegnać tego kryzysu". Zapaść w psychiatrii dziecięcej

– To już nie jest narastający problem. To epidemia. A będzie niestety coraz gorzej – alarmują kierowniczki Środowiskowych Centrów Zdrowia Psychicznego. – Poważne problemy psychiczne wśród dzieci narastają, a rządzący nie potrafią bądź nie chcą zażegnać tego kryzysu – dodają. Ich opinie potwierdza opublikowany we wrześniu br. raport Najwyższej Izby Kontroli na temat psychiatrii dziecięcej.
Dziewvczynka - zdjęcie poglądowe
Dziewvczynka - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Depresja, samookaleczenia, agresja i autoagresja, prześladowanie w szkołach, przemoc domowa, zaburzenia odżywiania, lęki, fobie, wreszcie próby samobójcze – niestety także te udane – to wszystko dzieje się obecnie wśród dzieci, a – jak wskazują moje rozmówczynie na co dzień pracujące z najmłodszymi pacjentami – problem ten będzie narastał.

Samobójstwa drugą przyczyną zgonów nastolatków

Samobójstwa stanowią drugą przyczynę zgonów wśród nastolatków, a liczba prób samobójczych podejmowanych przez dzieci i młodzież w Polsce ciągle rośnie. Jak podaje Komenda Główna Policji, na koniec 2023 r., w stosunku do 2020 r., o 150% więcej młodych osób próbowało odebrać sobie życie, a ich liczba przekraczała 2,1 tys. Oznacza to, że w roku 2023 każdego dnia w Polsce niemal 6 niepełnoletnich osób podejmowało takie próby, z których jedna prawie co drugi dzień kończyła się zgonem” – alarmują autorzy raportu Najwyższej Izby Kontroli pt. „Psychiatria dziecięca do poprawki”. „W marcu 2023 r. w trzech województwach leczenie w ramach oddziałów dziennych w ogóle nie było dostępne. Kontrola NIK wykazała, że aż 42% poradni zdrowia psychicznego II poziomu (Pomoc w ośrodkach II poziomu referencyjnego adresowana jest do pacjentów, którzy potrzebują diagnozy lekarskiej i ewentualnie farmakoterapii lub terapii na oddziale dziennym) znajduje się w miastach wojewódzkich, w których mieszka zaledwie 14% populacji dzieci i młodzieży” – dodają. Z tezą NIK o braku dostępności placówek zdrowia psychicznego zgadzają się moje rozmówczynie prowadzące poradnie oferujące taką pomoc w mniejszych ośrodkach. – Tym bardziej dziwi nas brak chęci finansowania tego typu placówek jak nasze. Jeśli je zamkniemy, dzieciaki na prowincji zostaną już zupełnie bez pomocy – wskazują.

Według raportu NIK, średni czas oczekiwania na pomoc w przypadku problemów ze zdrowiem psychicznym jest zatrważający. „Średni czas oczekiwania dla przypadków stabilnych w grudniu w latach 2020–2022 i w marcu 2023 r. wyniósł od 43 do 56 dni, a maksymalny czas oczekiwania oscylował między 568 a 731 dni. W przypadkach pilnych na przyjęcie do poradni trzeba było czekać maksymalnie prawie rok. W powyższych okresach wzrastała też liczba osób oczekujących na objęcie leczeniem. Od końca 2020 r. do marca 2023 r. odnotowano wzrost o ok. 10 tys. osób, czyli o ponad 100%” – podają kontrolerzy NIK. Autorzy opracowania wskazują także na powszechnie występujący w placówkach zdrowia psychicznego problem nadużywania środków przymusu bezpośredniego i inne przejawy naruszania godności pacjentów. „W każdym szpitalu objętym kontrolą stosowano przymus bezpośredni wobec pacjentów (dzieci i młodzieży) z naruszeniem przepisów regulujących tę ingerencję w sferę wolności człowieka oraz zasad jej dokumentowania. Przestrzeganie tych zasad jest szczególnie istotne w kontekście dolegliwości tego środka, jak i okresów, na które przymus jest stosowany. Np. w Szpitalu Klinicznym im. K. Jonschera w Poznaniu pacjent był unieruchomiony bez przerw przez ponad 2 miesiące (63 dni), a przymus przedłużano aż 235 razy” – zaznaczają.

Raport NIK wskazuje także na braki kadrowe personelu medycznego, a także na przypadki rezygnowania lekarzy z pracy w sytuacji bezradności związanej z przepełnieniem placówek, brakiem ich finansowania i/lub przeciążeniem obowiązkami biurokratycznymi pozostawiającymi niewiele czasu i sił na pracę z młodym pacjentem. Z raportu wynika, że nadal nie został rozwiązany także problem umieszczania nieletnich pacjentów na oddziałach dla dorosłych. Kontrolerzy wymienili w swoim opracowaniu także nieskuteczny i generujący chaos pomysł konsultowania młodych pacjentów w szpitalnych izbach przyjęć, których przeznaczeniem jest zapewnienie opieki pacjentom w nagłych przypadkach zagrażających życiu i zdrowiu. Z raportu wynika, iż choć wielu lekarzy pracuje z oddaniem, poświęceniem i chęcią zapewnienia odpowiedniej opieki medycznej pacjentom, polski system opieki zdrowotnej nierzadko uniemożliwia im wykonywanie ich zadań. Niemożność uzyskania szybkiej i skutecznej pomocy medycznej w oczywisty sposób prowadzi do pogłębiania się wśród pacjentów cierpiących na zaburzenia psychiczne poczucia zagrożenia i bezradności prowadzących do depresji i / lub prób samobójczych.

Samookaleczenia i przemoc w szkołach

Zdaniem pań prowadzących Środowiskowe Centra Zdrowia Psychicznego, stan emocjonalny najmłodszych – już i tak mocno narażonych na skutki stresu, szybszego tempa życia, narastającej presji związanej z chęcią sprostania nierealnym wymaganiom narzucanym przez wirtualny świat – znacznie pogorszył się w wyniku pandemii. – Izolacja, stałe poczucie zagrożenia, niepewności, radykalna zmiana codziennego trybu funkcjonowania, konieczność znoszenia stresu nie tylko własnego, ale także nieradzących sobie z tą sytuacją rodziców, pozbawienie poczucia przynależności doświadczanego wcześniej w grupie rówieśniczej… To wszystko doprowadziło do tego, że problem, maskowany w czasie pandemii w czterech ścianach, po jej zakończeniu wybuchł ze zwielokrotnioną siłą – wskazują. Jak zaznaczają, dzieci rozmaicie reagują na stres. Niektóre wybierają zachowania autoagresywne, stąd współczesna plaga samookaleczeń wśród młodzieży, inne uciekają się do agresji kierowanej na zewnątrz. Skutkuje to coraz poważniejszym poziomem przemocy w szkołach, a co za tym idzie – coraz częstszymi wnioskami o nauczanie zdalne, co z jednej strony może ochronić dziecko przed przemocą ze strony rówieśników, z drugiej jednak –naraża je na izolację, która z kolei prowadzi do depresji.

– Uważam, że obecny „trend” eksperymentowania z własną tożsamością płciową to efekt poszukiwania uwagi, miłości i akceptacji. Stało się to wręcz „modą”, dzieci nie myślą długofalowo i nie zdają sobie sprawy z nieodwracalności niektórych z podejmowanych kroków. Chcą zaspokoić bieżącą i podstawową potrzebę obdarzenia ich uwagą, a to najłatwiej zrobić właśnie poprzez eksperymenty z dziedziny LGBTQ. Nie twierdzę, że nie istnieją osoby faktycznie transpłciowe, tak nie jest, jednak skala tego zjawiska jest znikoma. „Moda” na eksperymentowanie ze zmianą płci została sztucznie wykreowana i bazuje ona na ogromnym zagubieniu współczesnej młodzieży, ich głodzie miłości, akceptacji i poczucia bezpieczeństwa – zauważają szefowe Środowiskowych Centrów Zdrowia Psychicznego.

Jak podkreślają, ich praca dawała dotychczas świetne rezultaty, głównie ze względu na zebranie w jednym miejscu zespołu ludzi pracujących z pasją i oddaniem, a także zajmujących się rozmaitymi dziedzinami funkcjonowania dziecka – psychiatrią, neurologią, logopedią etc. – Dzieci bardzo się do nas przywiązały, udało nam się stworzyć więź zaufania, która sama w sobie stanowi czynnik terapeutyczny. Zapewniana przez nas opieka jest kompleksowa, przez co pozornie droższa, ale dająca znacznie trwalsze efekty. Praca z dziećmi jest o tyle wdzięczna, że dzieci, kiedy tylko znajdą nadzieję i motywację, kiedy zostaną otoczone ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa, bardzo szybko się regenerują, odzyskują siły witalne i chęć do życia. Z drugiej strony jednak ryzyko związane z występowaniem zaburzeń psychicznych u najmłodszych jest ogromne, ponieważ dzieci nie myślą perspektywicznie, trudno im wyobrazić sobie, że dana sytuacja przeminie, a ból nie będzie trwał wiecznie. Jeśli stracą nadzieję i nabiorą przekonania, że jedyną metodą przerwania cierpienia jest zakończenie życia, sytuacja staje się niezwykle groźna. Niestety, choć na szczęście nie często, dochodzi do zdarzeń drastycznych, jak samobójcza śmierć ośmioletniego chłopczyka, której świadkiem była na dodatek jego sześcioletnia siostra – wskazują moje rozmówczynie.

Autorzy raportu NIK na temat psychiatrii dziecięcej zaapelowali do prezesa Rady Ministrów o zintensyfikowanie działań w celu: „określenia zasad współpracy jednostek opieki zdrowotnej, systemu pomocy społecznej i jednostek systemu oświaty, przy koordynacji opieki nad osobami z zaburzeniami psychicznymi, w szczególności opracowania instytucjonalnych ram i zasad współdziałania jednostek psychiatrycznej opieki zdrowotnej z jednostkami systemu oświaty, pomocy społecznej i sądownictwa, w tym zasad wymiany informacji o pacjencie; wypracowania zasad sprawnego ustalania sytuacji prawnej hospitalizowanych dzieci i młodzieży w sposób zapobiegający przedłużaniu ich hospitalizacji ze względów innych niż wskazania medyczne”.

Z raportu wynika bowiem, iż w niektórych placówkach zdrowia psychicznego dochodziło do stanowczo zbyt długiego przetrzymywania w nich młodych pacjentów z uwagi na trudności w kwestii ustalenia ich opiekunów prawnych bądź odmowy przez rodziców odebrania dziecka po hospitalizacji. – W 97% szpitali z oddziałem psychiatrycznym pobyt dzieci i młodzieży był przedłużany pomimo braku wskazań do dalszej hospitalizacji. Wynikało to na przykład z odmowy odbioru dziecka przez rodzica, oczekiwania na ustalenie opiekunów prawnych, usunięcie z listy wychowanków placówek opiekuńczo-wychowawczych czy oczekiwanie na ustalenie terminu przyjęcia w odpowiednim ośrodku, na przykład ośrodku leczenia uzależnień czy odpowiednim domu pomocy społecznej. Dla przykładu w skrajnym przypadku pobyt młodego pacjenta na oddziale psychiatrycznym był o trzy miesiące dłuższy, niż wymagał tego jego stan zdrowia. Jego hospitalizacja trwała bez przerw ponad rok. Taka sytuacja miała negatywny wpływ na stan psychiczny pacjenta. W czasie trwania kontroli w tym samym szpitalu przebywało jednocześnie czterech takich pacjentów – wskazała podczas konferencji prasowej poświęconej raportowi na temat psychiatrii dziecięcej Joanna Piasecka-Girguś, specjalista kontroli państwowej w Delegaturze NIK.

Ściany nie leczą

Szefowe Środowiskowych Centrów Zdrowia Psychicznego nie kryją w rozmowie ze mną rozczarowania brakiem działań ze strony rządzących w kwestii zaradzenia zapaści w psychiatrii dziecięcej. – To miał być priorytet obecnego rządu, został wymieniony nawet w „stu konkretach na sto dni”. I co? I zostałyśmy bez środków na prowadzenie naszych ośrodków – relacjonują. Mimo iż są chętne do pracy, posiadają doświadczenie i odpowiedni zespół specjalistów, kobiety nie mogą działać, bo… nie ma na to pieniędzy. Kiedy skończyły się unijne dotacje na Środowiskowe Centra Zdrowia Psychicznego, prowadzące ośrodki rozpoczęły poszukiwania alternatywnych źródeł finansowania swoich placówek. Pisały petycje, wnioski o dofinansowanie do NFZ, wymusiły nawet spotkanie na obecnej minister zdrowia Izabeli Leszczynie. Efekt? Żaden. Choć ministerstwo przeznaczyło na dziecięcą psychiatrię ogromne środki finansowe, to przewidziało ich wykorzystanie do budowy bądź modernizacji infrastruktury placówek zdrowia psychicznego, nie zaś do wykorzystywania ich na prowadzenie leczenia i zajęć terapeutycznych. – Ściany nie leczą, nawet jeśli pomalujemy je na najpiękniejsze kolory.

To prawda, infrastruktura też jest ważna. Ale nie zastąpi ona przecież odpowiedniej diagnostyki, farmakologii i terapii, która z definicji opiera się na budującej poczucie bezpieczeństwa więzi zaufania pomiędzy terapeutą a dzieckiem – podkreślają moje rozmówczynie. – Nie ukrywamy, że jest to bardzo przykre i demotywujące, kiedy jesteśmy odsyłane od Annasza do Kajfasza, czując się jak namolni petenci. My się łatwo nie poddamy, ale dziwi nas, że rządzący, którzy przecież mają często własne dzieci i wnuki, są tak krótkowzroczni. Przecież dzieci to nasza przyszłość. Jeśli nie zadbamy o ich zdrowie psychiczne na tym etapie, to z czasem będzie tylko gorzej. Za jakiś czas ludzie ci nie tylko nie będą zdolni do normalnego funkcjonowania i podjęcia pracy – a zatem nie będą mogli płacić naszych emerytur – ale ich utrzymanie będzie wymagało od nas stałego nakładu pieniężnego. Mówimy to nie dlatego, że patrzymy na sprawę cynicznie – każdy, kto nas zna, wie, że wykonujemy swoją pracę nie tylko z pasją, ale przede wszystkim z miłością do dzieciaków. Po ostatnich przejściach mamy jednak wrażenie, że do rządzących nie trafiają już argumenty z dziedziny ludzkiej przyzwoitości i sumienia. Pozostały zatem argumenty pragmatyczne – konkludują.

CZYTAJ TAKŻE:

 


 

POLECANE
Niemieckie fabryki Forda wstrzymują produkcję ze względu na mały popyt na samochody elektryczne polityka
Niemieckie fabryki Forda wstrzymują produkcję ze względu na mały popyt na samochody elektryczne

Ford wstrzymuje produkcję aut elektrycznych w Kolonii na trzy tygodnie – informuje Bild.

Sikorski wściekły na TVN. To niedopuszczalne z ostatniej chwili
Sikorski wściekły na TVN. "To niedopuszczalne"

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski był gościem redaktor Moniki Olejnik. Po tym pytaniu szybko opuścił studio TVN.

Jastrzębie Trumpa tylko u nas
Jastrzębie Trumpa

Prezydent elekt Donald Trump wybrał już niektóre z najważniejszych osób w swojej administracji. Szczególnie ciekawe są jego decyzje w obszarze polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Na pewno powody do niepokoju mają Chiny czy Iran. A więc pośrednio także dla Rosji. Choćby dlatego, że ujawnione postaci to ludzie znani z przywiązania do wartości wolnego świata i bardzo twardych poglądów. Deterrence zastąpi appeasement. I dobrze.

Nie żyje polityk PiS z ostatniej chwili
Nie żyje polityk PiS

Nie żyje Anna Drewniak, radna oraz pełnomocnik Prawa i Sprawiedliwości w Wilanowie.

Bosak za Mentzena? Jasne stanowisko wicemarszałka Sejmu z ostatniej chwili
Bosak za Mentzena? Jasne stanowisko wicemarszałka Sejmu

Kandydat Konfederacji na prezydenta Sławomir Mentzen bardzo mocno zaangażował się w prekampanię. W ostatnich tygodniach dotarł on do kilkunastu miast. Krzysztof Bosak odpowiedział na pogłoski medialne.

To był mój najgorszy błąd. Francuski piłkarz został skazany z ostatniej chwili
"To był mój najgorszy błąd". Francuski piłkarz został skazany

Francuski piłkarz Wissam Ben Yedder usłyszał wyrok za napaść seksualną. Zawodnik w sądzie zrzucił winę na alkohol i problemy prywatne.

Litwini kupili czołgi od Niemców. Pierwsze zobaczą za pięć lat z ostatniej chwili
Litwini kupili czołgi od Niemców. Pierwsze zobaczą za pięć lat

Pierwsze niemieckie czołgi Leopard 2 mają dotrzeć na Litwę dopiero w 2029 roku. Opóźnienia mogą wpłynąć na terminową gotowość litewskiej dywizji.

Hołownia za barierkami w Święto Niepodległości. Putina chciał wgniatać w ziemię, a boi się zwykłych Polaków polityka
Hołownia za barierkami w Święto Niepodległości. "Putina chciał wgniatać w ziemię, a boi się zwykłych Polaków"

– Patrzcie, Putina chciał wgniatać w ziemię, a boi się zwykłych Polaków (...) Nic nie zrobił dla Polski, jest tylko podnóżkiem Tuska i TVN-u. Odgrywa wyznaczoną mu rolę błazna – mówił o marszałku Sejmu Szymonie Hołowni europoseł PiS Patryk Jaki.

Bombowiec H-20. Tak Chińczycy kopiują Amerykanów z ostatniej chwili
Bombowiec H-20. Tak Chińczycy kopiują Amerykanów

15. edycja targów lotniczych Airshow China może przynieść wiele niespodzianek. Świat liczy na to, że Pekin przedstawi swój najnowszy bombowiec H-20.

Sekretarz NATO w Polsce. Jest plan wizyty z ostatniej chwili
Sekretarz NATO w Polsce. Jest plan wizyty

W środę nowy sekretarz generalny NATO Mark Rutte po raz pierwszy od objęcia urzędu w październiku odwiedzi Warszawę. W planach jest spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą, premierem Donaldem Tuskiem oraz wicepremierem, szefem MON Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i szefem MSZ Radosławem Sikorskim.

REKLAMA

"Rządzący nie potrafią bądź nie chcą zażegnać tego kryzysu". Zapaść w psychiatrii dziecięcej

– To już nie jest narastający problem. To epidemia. A będzie niestety coraz gorzej – alarmują kierowniczki Środowiskowych Centrów Zdrowia Psychicznego. – Poważne problemy psychiczne wśród dzieci narastają, a rządzący nie potrafią bądź nie chcą zażegnać tego kryzysu – dodają. Ich opinie potwierdza opublikowany we wrześniu br. raport Najwyższej Izby Kontroli na temat psychiatrii dziecięcej.
Dziewvczynka - zdjęcie poglądowe
Dziewvczynka - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Depresja, samookaleczenia, agresja i autoagresja, prześladowanie w szkołach, przemoc domowa, zaburzenia odżywiania, lęki, fobie, wreszcie próby samobójcze – niestety także te udane – to wszystko dzieje się obecnie wśród dzieci, a – jak wskazują moje rozmówczynie na co dzień pracujące z najmłodszymi pacjentami – problem ten będzie narastał.

Samobójstwa drugą przyczyną zgonów nastolatków

Samobójstwa stanowią drugą przyczynę zgonów wśród nastolatków, a liczba prób samobójczych podejmowanych przez dzieci i młodzież w Polsce ciągle rośnie. Jak podaje Komenda Główna Policji, na koniec 2023 r., w stosunku do 2020 r., o 150% więcej młodych osób próbowało odebrać sobie życie, a ich liczba przekraczała 2,1 tys. Oznacza to, że w roku 2023 każdego dnia w Polsce niemal 6 niepełnoletnich osób podejmowało takie próby, z których jedna prawie co drugi dzień kończyła się zgonem” – alarmują autorzy raportu Najwyższej Izby Kontroli pt. „Psychiatria dziecięca do poprawki”. „W marcu 2023 r. w trzech województwach leczenie w ramach oddziałów dziennych w ogóle nie było dostępne. Kontrola NIK wykazała, że aż 42% poradni zdrowia psychicznego II poziomu (Pomoc w ośrodkach II poziomu referencyjnego adresowana jest do pacjentów, którzy potrzebują diagnozy lekarskiej i ewentualnie farmakoterapii lub terapii na oddziale dziennym) znajduje się w miastach wojewódzkich, w których mieszka zaledwie 14% populacji dzieci i młodzieży” – dodają. Z tezą NIK o braku dostępności placówek zdrowia psychicznego zgadzają się moje rozmówczynie prowadzące poradnie oferujące taką pomoc w mniejszych ośrodkach. – Tym bardziej dziwi nas brak chęci finansowania tego typu placówek jak nasze. Jeśli je zamkniemy, dzieciaki na prowincji zostaną już zupełnie bez pomocy – wskazują.

Według raportu NIK, średni czas oczekiwania na pomoc w przypadku problemów ze zdrowiem psychicznym jest zatrważający. „Średni czas oczekiwania dla przypadków stabilnych w grudniu w latach 2020–2022 i w marcu 2023 r. wyniósł od 43 do 56 dni, a maksymalny czas oczekiwania oscylował między 568 a 731 dni. W przypadkach pilnych na przyjęcie do poradni trzeba było czekać maksymalnie prawie rok. W powyższych okresach wzrastała też liczba osób oczekujących na objęcie leczeniem. Od końca 2020 r. do marca 2023 r. odnotowano wzrost o ok. 10 tys. osób, czyli o ponad 100%” – podają kontrolerzy NIK. Autorzy opracowania wskazują także na powszechnie występujący w placówkach zdrowia psychicznego problem nadużywania środków przymusu bezpośredniego i inne przejawy naruszania godności pacjentów. „W każdym szpitalu objętym kontrolą stosowano przymus bezpośredni wobec pacjentów (dzieci i młodzieży) z naruszeniem przepisów regulujących tę ingerencję w sferę wolności człowieka oraz zasad jej dokumentowania. Przestrzeganie tych zasad jest szczególnie istotne w kontekście dolegliwości tego środka, jak i okresów, na które przymus jest stosowany. Np. w Szpitalu Klinicznym im. K. Jonschera w Poznaniu pacjent był unieruchomiony bez przerw przez ponad 2 miesiące (63 dni), a przymus przedłużano aż 235 razy” – zaznaczają.

Raport NIK wskazuje także na braki kadrowe personelu medycznego, a także na przypadki rezygnowania lekarzy z pracy w sytuacji bezradności związanej z przepełnieniem placówek, brakiem ich finansowania i/lub przeciążeniem obowiązkami biurokratycznymi pozostawiającymi niewiele czasu i sił na pracę z młodym pacjentem. Z raportu wynika, że nadal nie został rozwiązany także problem umieszczania nieletnich pacjentów na oddziałach dla dorosłych. Kontrolerzy wymienili w swoim opracowaniu także nieskuteczny i generujący chaos pomysł konsultowania młodych pacjentów w szpitalnych izbach przyjęć, których przeznaczeniem jest zapewnienie opieki pacjentom w nagłych przypadkach zagrażających życiu i zdrowiu. Z raportu wynika, iż choć wielu lekarzy pracuje z oddaniem, poświęceniem i chęcią zapewnienia odpowiedniej opieki medycznej pacjentom, polski system opieki zdrowotnej nierzadko uniemożliwia im wykonywanie ich zadań. Niemożność uzyskania szybkiej i skutecznej pomocy medycznej w oczywisty sposób prowadzi do pogłębiania się wśród pacjentów cierpiących na zaburzenia psychiczne poczucia zagrożenia i bezradności prowadzących do depresji i / lub prób samobójczych.

Samookaleczenia i przemoc w szkołach

Zdaniem pań prowadzących Środowiskowe Centra Zdrowia Psychicznego, stan emocjonalny najmłodszych – już i tak mocno narażonych na skutki stresu, szybszego tempa życia, narastającej presji związanej z chęcią sprostania nierealnym wymaganiom narzucanym przez wirtualny świat – znacznie pogorszył się w wyniku pandemii. – Izolacja, stałe poczucie zagrożenia, niepewności, radykalna zmiana codziennego trybu funkcjonowania, konieczność znoszenia stresu nie tylko własnego, ale także nieradzących sobie z tą sytuacją rodziców, pozbawienie poczucia przynależności doświadczanego wcześniej w grupie rówieśniczej… To wszystko doprowadziło do tego, że problem, maskowany w czasie pandemii w czterech ścianach, po jej zakończeniu wybuchł ze zwielokrotnioną siłą – wskazują. Jak zaznaczają, dzieci rozmaicie reagują na stres. Niektóre wybierają zachowania autoagresywne, stąd współczesna plaga samookaleczeń wśród młodzieży, inne uciekają się do agresji kierowanej na zewnątrz. Skutkuje to coraz poważniejszym poziomem przemocy w szkołach, a co za tym idzie – coraz częstszymi wnioskami o nauczanie zdalne, co z jednej strony może ochronić dziecko przed przemocą ze strony rówieśników, z drugiej jednak –naraża je na izolację, która z kolei prowadzi do depresji.

– Uważam, że obecny „trend” eksperymentowania z własną tożsamością płciową to efekt poszukiwania uwagi, miłości i akceptacji. Stało się to wręcz „modą”, dzieci nie myślą długofalowo i nie zdają sobie sprawy z nieodwracalności niektórych z podejmowanych kroków. Chcą zaspokoić bieżącą i podstawową potrzebę obdarzenia ich uwagą, a to najłatwiej zrobić właśnie poprzez eksperymenty z dziedziny LGBTQ. Nie twierdzę, że nie istnieją osoby faktycznie transpłciowe, tak nie jest, jednak skala tego zjawiska jest znikoma. „Moda” na eksperymentowanie ze zmianą płci została sztucznie wykreowana i bazuje ona na ogromnym zagubieniu współczesnej młodzieży, ich głodzie miłości, akceptacji i poczucia bezpieczeństwa – zauważają szefowe Środowiskowych Centrów Zdrowia Psychicznego.

Jak podkreślają, ich praca dawała dotychczas świetne rezultaty, głównie ze względu na zebranie w jednym miejscu zespołu ludzi pracujących z pasją i oddaniem, a także zajmujących się rozmaitymi dziedzinami funkcjonowania dziecka – psychiatrią, neurologią, logopedią etc. – Dzieci bardzo się do nas przywiązały, udało nam się stworzyć więź zaufania, która sama w sobie stanowi czynnik terapeutyczny. Zapewniana przez nas opieka jest kompleksowa, przez co pozornie droższa, ale dająca znacznie trwalsze efekty. Praca z dziećmi jest o tyle wdzięczna, że dzieci, kiedy tylko znajdą nadzieję i motywację, kiedy zostaną otoczone ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa, bardzo szybko się regenerują, odzyskują siły witalne i chęć do życia. Z drugiej strony jednak ryzyko związane z występowaniem zaburzeń psychicznych u najmłodszych jest ogromne, ponieważ dzieci nie myślą perspektywicznie, trudno im wyobrazić sobie, że dana sytuacja przeminie, a ból nie będzie trwał wiecznie. Jeśli stracą nadzieję i nabiorą przekonania, że jedyną metodą przerwania cierpienia jest zakończenie życia, sytuacja staje się niezwykle groźna. Niestety, choć na szczęście nie często, dochodzi do zdarzeń drastycznych, jak samobójcza śmierć ośmioletniego chłopczyka, której świadkiem była na dodatek jego sześcioletnia siostra – wskazują moje rozmówczynie.

Autorzy raportu NIK na temat psychiatrii dziecięcej zaapelowali do prezesa Rady Ministrów o zintensyfikowanie działań w celu: „określenia zasad współpracy jednostek opieki zdrowotnej, systemu pomocy społecznej i jednostek systemu oświaty, przy koordynacji opieki nad osobami z zaburzeniami psychicznymi, w szczególności opracowania instytucjonalnych ram i zasad współdziałania jednostek psychiatrycznej opieki zdrowotnej z jednostkami systemu oświaty, pomocy społecznej i sądownictwa, w tym zasad wymiany informacji o pacjencie; wypracowania zasad sprawnego ustalania sytuacji prawnej hospitalizowanych dzieci i młodzieży w sposób zapobiegający przedłużaniu ich hospitalizacji ze względów innych niż wskazania medyczne”.

Z raportu wynika bowiem, iż w niektórych placówkach zdrowia psychicznego dochodziło do stanowczo zbyt długiego przetrzymywania w nich młodych pacjentów z uwagi na trudności w kwestii ustalenia ich opiekunów prawnych bądź odmowy przez rodziców odebrania dziecka po hospitalizacji. – W 97% szpitali z oddziałem psychiatrycznym pobyt dzieci i młodzieży był przedłużany pomimo braku wskazań do dalszej hospitalizacji. Wynikało to na przykład z odmowy odbioru dziecka przez rodzica, oczekiwania na ustalenie opiekunów prawnych, usunięcie z listy wychowanków placówek opiekuńczo-wychowawczych czy oczekiwanie na ustalenie terminu przyjęcia w odpowiednim ośrodku, na przykład ośrodku leczenia uzależnień czy odpowiednim domu pomocy społecznej. Dla przykładu w skrajnym przypadku pobyt młodego pacjenta na oddziale psychiatrycznym był o trzy miesiące dłuższy, niż wymagał tego jego stan zdrowia. Jego hospitalizacja trwała bez przerw ponad rok. Taka sytuacja miała negatywny wpływ na stan psychiczny pacjenta. W czasie trwania kontroli w tym samym szpitalu przebywało jednocześnie czterech takich pacjentów – wskazała podczas konferencji prasowej poświęconej raportowi na temat psychiatrii dziecięcej Joanna Piasecka-Girguś, specjalista kontroli państwowej w Delegaturze NIK.

Ściany nie leczą

Szefowe Środowiskowych Centrów Zdrowia Psychicznego nie kryją w rozmowie ze mną rozczarowania brakiem działań ze strony rządzących w kwestii zaradzenia zapaści w psychiatrii dziecięcej. – To miał być priorytet obecnego rządu, został wymieniony nawet w „stu konkretach na sto dni”. I co? I zostałyśmy bez środków na prowadzenie naszych ośrodków – relacjonują. Mimo iż są chętne do pracy, posiadają doświadczenie i odpowiedni zespół specjalistów, kobiety nie mogą działać, bo… nie ma na to pieniędzy. Kiedy skończyły się unijne dotacje na Środowiskowe Centra Zdrowia Psychicznego, prowadzące ośrodki rozpoczęły poszukiwania alternatywnych źródeł finansowania swoich placówek. Pisały petycje, wnioski o dofinansowanie do NFZ, wymusiły nawet spotkanie na obecnej minister zdrowia Izabeli Leszczynie. Efekt? Żaden. Choć ministerstwo przeznaczyło na dziecięcą psychiatrię ogromne środki finansowe, to przewidziało ich wykorzystanie do budowy bądź modernizacji infrastruktury placówek zdrowia psychicznego, nie zaś do wykorzystywania ich na prowadzenie leczenia i zajęć terapeutycznych. – Ściany nie leczą, nawet jeśli pomalujemy je na najpiękniejsze kolory.

To prawda, infrastruktura też jest ważna. Ale nie zastąpi ona przecież odpowiedniej diagnostyki, farmakologii i terapii, która z definicji opiera się na budującej poczucie bezpieczeństwa więzi zaufania pomiędzy terapeutą a dzieckiem – podkreślają moje rozmówczynie. – Nie ukrywamy, że jest to bardzo przykre i demotywujące, kiedy jesteśmy odsyłane od Annasza do Kajfasza, czując się jak namolni petenci. My się łatwo nie poddamy, ale dziwi nas, że rządzący, którzy przecież mają często własne dzieci i wnuki, są tak krótkowzroczni. Przecież dzieci to nasza przyszłość. Jeśli nie zadbamy o ich zdrowie psychiczne na tym etapie, to z czasem będzie tylko gorzej. Za jakiś czas ludzie ci nie tylko nie będą zdolni do normalnego funkcjonowania i podjęcia pracy – a zatem nie będą mogli płacić naszych emerytur – ale ich utrzymanie będzie wymagało od nas stałego nakładu pieniężnego. Mówimy to nie dlatego, że patrzymy na sprawę cynicznie – każdy, kto nas zna, wie, że wykonujemy swoją pracę nie tylko z pasją, ale przede wszystkim z miłością do dzieciaków. Po ostatnich przejściach mamy jednak wrażenie, że do rządzących nie trafiają już argumenty z dziedziny ludzkiej przyzwoitości i sumienia. Pozostały zatem argumenty pragmatyczne – konkludują.

CZYTAJ TAKŻE:

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe