Cezary Krysztopa dla "TS": Maszynka do mielenia klientów
![Cezary Krysztopa dla "TS": Maszynka do mielenia klientów](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/12983.jpg)
Jednym z elementów galerii handlowych, które wydają mi się najbardziej symboliczne, są obrotowe drzwi występujące w większości z nich. Jak powoli obracające się ostrza, mielące powoli ludzki półprodukt pchający się w gardziel maszynki do mielenia klientów. Półprodukt odpowiednio już urobiony, gotowy i zadowolony ze swojego losu, ale jednak przed całą operacją wykazujący jeszcze pewne indywidualne cechy.
Z jednej strony do żarłocznego ustrojstwa pchają się tłumy studentów, architektów, hydraulików, rodziców, sportowców, artystów, dzieci, społeczników, dziadków, korpoludków, rowerzystów, aktorów, nauczycieli, urzędników i złodziei. Cała ta masa po przejściu przez pierwszy etap mielenia upychana jest w głównym przewodzie, w którym przesuwa się, przypominając brykiety jakiejś dziwacznej substancji, ciągle jeszcze nie stanowiącej jednorodnego roztworu, ale już dosyć mocno scalonej.
Kolejnym etapem jest sortowanie. Przegródki kolejnych sklepów przy pomocy odpowiedniego wystroju witryn i dyskretnie wyeksponowanych cen, destylują masę na poszczególne frakcje. Oddzielają kobiety od mężczyzn, dzieci od dorosłych, rodziny od singli, zamożniejszych od uboższych. Każda z frakcji wymaga bowiem innych środków obróbki i szczególnego podejścia. Tylko to zapewni maksymalną efektywność procesu.
Po selekcji i zindywidualizowanej obróbce następuje ponowne mieszanie w głównym przewodzie i odprowadzenie do kilku ujść, skąd wychodzi już jednorodna masa objuczona torbami, ostrzyżona z pieniędzy i owładnięta jednym strumieniem świadomości: „Przecież nie wchodzę w te spodnie, po co ja je wzięłam, schudnę to wejdę... Co? Gdzie jest ten rachunek? Przecież na półce to tyle nie kosztowało... Znowu za dużo wydałem, co się ze mną dzieje?... Czego się pchasz?... Że też ta flądra musiała mi ściągnąć sprzed nosa ostatnią żółtą bluzkę, zielona też jest niezła, ale... O kurczę, a gdzie jest mój portfel?”
No i właśnie znowu wróciliśmy z zakupów w galerii handlowej. Czasem mus to mus, łatwiej kupić wszystko w jednym miejscu, niż jeździć po całym mieście. Doświadczyliśmy wszystkich stadiów wyżej opisanej obróbki. Ja doświadczyłem w związku z tym wszystkich wyżej opisanych i dość nieprzyjemnych skojarzeń. Najbardziej jednak boli, że znowu za dużo wydaliśmy i nie wiem gdzie jest ten cholerny rachunek.
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (45/2017) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.
#REKLAMA_POZIOMA#